DRM a nadawcy treści cyfrowych - amerykańskie pomysły

piratCzy dojdzie do tego, że każdy, kto zechce transmitować (nadawać) "sygnał" cyfrowy w sposób niezabezpieczony za pomocą DRM, będzie działał sprzecznie z literą prawa? Czy może się zdarzyć, że transmisja (udostępnianie) plików w formacie MP3 będzie nielegalne, nawet jeśli będzie się miało prawo sygnał nadawać? Czy może się też zdarzyć, że niezgodne z prawem będzie sprzedawanie urządzeń, które umożliwiają nagrywanie transmisji? EFF zwraca uwagę na projekt pewnej regulacji amerykańskiej, która może wprowadzić takie właśnie zasady w USA. Dyskusja dotycząca DRM jest coraz gorętsza...

Organizacja the Electronic Frontier Foundation zwraca uwagę na projekt nowej amerykańskiej ustawy Senate bill (S. 2644), którą w przypadku przyjęcia będzie można przywoływać jako "Platform Equality and Remedies for Rights Holders in Music Act of 2006" lub "Perform Act of 2006". O projekcie pisze The Washington Post: projekt przedstawili senatorowie Feinstein oraz Graham.

...the statutory license would only be available to a webcaster if: [114(d)(2)(C)(vi)] the transmitting entity takes no affirmative steps to authorize, enable, cause or induce the making of a copy or phonorecord by or for the transmission recipient and uses technology that is reasonably available, technologically feasible, and economically reasonable to prevent the making of copies or phonorecords embodying the transmission in whole or in part, except for reasonable recording as defined in this subsection.

Jak widać chodzi o obostrzenia dotyczące nadawców korzystających ze statutowej licencji (jak to przetłumaczyć?). Tak więc propozycje nie są jeszcze tak generalne jak przdstawione w lidzie do tego tekstu. Jednak jest wiele rozgłośni, które korzystają z licencji ustawowych (tak chyba można do tego podejść, by przybliżyć ten system do instytucji polskiego prawa autorskiego, nie jestem pewien?), a które po wprowadzeniu nowych przepisów będą zmuszone zmienić sposób nadawania sygnału, w szczególności format w jakim udostępniają sygnał radia internetowe (webcasters), tak by sprostać postanowieniom ustawy. Projekt dotyczy również rozgłośni satelitarnych. Jak zauważają komentatorzy to właśnie tych dwóch rodzajów nadawców najbardziej dotknie projektowana ustawa. Jeśli użytkownik końcowy zechce zarejestrować sygnał cyfrowy bezpośrednio ze swojej karty dźwiękowej, to w ramach dozwolonego użytku będzie mógł to nadal zrobić legalnie (o ile nie okaże się, że łamie inne przepisy np. dotyczące "zdejmowania zabezpieczeń"). Sami nadawcy poza opłatami licencyjnymi, które odprowadzają na rzecz organizacji zbiorowego zarządzania prawami autorskimi być może będą zmuszeni odprowadzać dodatkowe opłaty za możliwość transmisji cyfrowej.

Aby poczynić jakieś uwagi ogólniejszej natury powiem, że temperatura dyskusji dotyczącej zabezpieczeń cyfrowych stale wzrasta. DRM (digital rights management) z jednej strony ma walczyć z piractwem, z drugiej zaś ma być receptą na obliczanie dokładnie takich opłat licencyjnych jakie wynikają z wykorzystania przez określone podmioty chronionych przez prawo autorskie utworów. W tym znaczeniu popierane jest często przez producentów sprzętu, gdyż obecnie w wielu krajach (wyjątki są rzadkie) producenci odprowadzają opłaty od urządzeń reprograficznych na rzecz organizacji zbiorowego zarządzania prawami autorskimi (a to nabywcy tego sprzętu płacą te opłaty wliczone w cenę urządzeń, czystych nośników, kartek papieru do kopiarek, etc.). Organizacje zbiorowego zarządzania prawami autorskimi mają za zadanie redystrybuować te opłaty wśród twórców - członków organizacji. System ten oceniany jest negatywnie. Można go krytykować z wielu różnych pozycji. Producenci nie chcą ponosić opłat i jednocześnie pragną obniżać ceny urządzeń, by mieć atrakcyjniejszą ofertę. Organizacje zbiorowego zarządzania twierdzą, że opłaty od urządzeń reprograficznych w rzeczywistości nie stanowią rekompensaty za korzystanie z chronionych prawem autorskim utworów. Twórcy, którzy nie są członkami organizacji zbiorowego zarządzania pytają: opłaty? naprawdę ktoś wnosi jakieś opłaty na naszą rzecz? No i faktycznie to dobre pytanie, bo zdaje się, że również w Polsce, mimo brzmienia przepisów ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych oraz rozporządzenia wydanego na podstawie art. 20 ust. 5 ustawy różnie jest z tą redystrybucją opłat. Od strony producentów sprzętu informacji poszukiwałbym w Krajowej Izbie Gospodarczej Elektroniki i Telekomunikacji oraz w Polskiej Izbie Informatyki i Telekomunikacji. Obie te izby gospodarcze współpracują z EICTA i właśnie w tym kontekście można przytoczyć materiał Czas na reformę zarządzania prawami autorskimi w UE opublikowany w lipcu 2005 roku na stronach PIIT:

EICTA z zadowoleniem przyjęła inicjatywę Komisji. Organizacja ta ocenia, iż Europa pozostaje w tyle za innymi częściami świata w procesie regulacji treści dostępnych online (digital content services). Zdaniem EICTA trzecia opcja polityki wskazanej w dokumencie Komisji jest najlepsza. Jednak EICTA zwraca uwagę na to, że należy zreformować również sam system działania organizacji zbiorowego zarządzania prawami autorskimi. Powinien on być bardziej transparentny. Dostrzega się tendencje organizacji zbiorowego zarządzania do rozszerzania katalogu sprzętu (czystych nośników oraz urządzeń reprograficznych), od którego chciałyby naliczać stosowne opłaty (levy) od producentów i importerów. EICTA wyraziła rozczarowanie, że ten problem nie znalazł się w zakresie zainteresowania Komisji przy tej okazji. Dokument raczej koncentruje się na licencjonowaniu utworów oraz na sposobach dystrybucji honorariów pobieranych wcześniej przez organizacje zbiorowego zarządzania prawami autorskimi. Powstaje obawa, że w przypadku, gdy opłat z tytułu licencjonowania utworów dystrybuowanych poprzez serwisy online nie będzie rekompensowała oczekiwanych przychodów - powstanie pokusa do podwyższania obowiązkowych opłat z tytułu wprowadzania na rynek nośników i urządzeń reprograficznych.

No więc właśnie. Jeśli chodzi o różne organizacje zrzeszające branże dostawców treści, to wystarczy przyjrzeć się tematom referatów, które prezentowane będą w czasie nadchodzącej konferencji Rola prawa autorskiego i praw pokrewnych w budowaniu ekonomii opartej na wiedzy, organizowanej przez Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego: "Rynek muzyczny. Producenci legalni i piraci", "Utwory audiowizualne oraz ich rozpowszechnianie. Walka z nielegalnymi produktami", "Oprogramowanie komputerowe – gry komputerowe. Wpływ piractwa na warunki rynkowe i marketingowe"...

Warto w tym wszystkim zauważyć, że w dyskusji jakoś nie biorą udziału organizacje konsumenckie (nasze ministerstwo kultury też nie zaprosiło raczej nikogo do wygłoszenia referatu na tej konferencji, która odbędzie się już za 10 dni). A może inaczej - biorą udział, ale jeszcze nie widać wyraźnie ich działań. EFF - organizacja nie będąca wszak konsumencką, a jedynie stawiającą sobie za cel walkę o prawa jednostki w społeczeństwie informacyjnym (chociaż to również niezbyt ścisłe określenie) czy takie organizacje jak Consumer Electronics Association zwracają uwagę na problem. W Polsce zaś takich głosów nie widać. Poniżej przedstawiam pewnego rodzaju "baner" społeczny sygnowany przez ostatnią z wymienionych organizacji. Myślę, że dość jasno przedstawia on stanowisko, które zajmuje CEA.

to jest pirat, a to nie

Consumer Electronics Association informuje: to jest pirat, a tam obok, to nie są piraci. Swoją drogą ciekawe, czy Stowarzyszenie Konsumentów Polskich albo Federacja Konsumentów miały już możliwość zapoznania się z taką argumentacją? Dlaczego was nie zaprosili na konferencje ministerstwa kultury?

Komentarze dotyczące projektu amerykańskiej regulacji w serwisie Slashdot. Więcej na temat digital rights management w odpowiednim dziale niniejszego serwisu.

Opcje przeglądania komentarzy

Wybierz sposób przeglądania komentarzy oraz kliknij "Zachowaj ustawienia", by aktywować zmiany.

Moze

Tomasz Rychlicki's picture

Jak widać chodzi o obostrzenia dotyczące nadawców korzystających ze statutowej licencji (jak to przetłumaczyć?).

Licencja ustawowa?

Piotr VaGla Waglowski

VaGla
Piotr VaGla Waglowski - prawnik, publicysta i webmaster, autor serwisu VaGla.pl Prawo i Internet. Ukończył Aplikację Legislacyjną prowadzoną przez Rządowe Centrum Legislacji. Radca ministra w Departamencie Oceny Ryzyka Regulacyjnego a następnie w Departamencie Doskonalenia Regulacji Gospodarczych Ministerstwa Rozwoju. Felietonista miesięcznika "IT w Administracji" (wcześniej również felietonista miesięcznika "Gazeta Bankowa" i tygodnika "Wprost"). Uczestniczył w pracach Obywatelskiego Forum Legislacji, działającego przy Fundacji im. Stefana Batorego w ramach programu Odpowiedzialne Państwo. W 1995 założył pierwszą w internecie listę dyskusyjną na temat prawa w języku polskim, Członek Założyciel Internet Society Poland, pełnił funkcję Członka Zarządu ISOC Polska i Członka Rady Polskiej Izby Informatyki i Telekomunikacji. Był również członkiem Rady ds Cyfryzacji przy Ministrze Cyfryzacji i członkiem Rady Informatyzacji przy MSWiA, członkiem Zespołu ds. otwartych danych i zasobów przy Komitecie Rady Ministrów do spraw Cyfryzacji oraz Doradcą społecznym Prezesa Urzędu Komunikacji Elektronicznej ds. funkcjonowania rynku mediów w szczególności w zakresie neutralności sieci. W latach 2009-2014 Zastępca Przewodniczącego Rady Fundacji Nowoczesna Polska, w tym czasie był również Członkiem Rady Programowej Fundacji Panoptykon. Więcej >>