O plikach z internetu w Gazecie
Każdy ciągnię w swoją stronę, ale tego nie da się uniknąć. Dlatego potrzeba publicznej dyskusji o granicach prawa autorskiego (i innych czasowych monopoli) w społeczeństwie informacyjnym. Gazeta Wyborcza podjęła rękawicę i publikuje dziś spory artykuł o pobieraniu plików z internetu. I ja tam dodałem swoje „trzy grosze” mówiąc o śpiewaniu kołysanki dziecku, jednak to nie jest najważniejsze. Chodzi o dyskusję, a wcześniej o jasne określenie o czym mamy dyskutować.
Gazeta.pl w tekście Piraci cyberprzestrzeni cytuje dr Wojciech Machałę (pozdrawiam serdecznie): "Wolno kopiować płyty od osób z rodziny lub, jak to nazywa ustawa, od osób pozostających w stosunku towarzyskim. Może pan odtworzyć te utwory w domu, na prywatce, przesłać mailem żonie. To wszystko określa się mianem "dozwolonego użytku osobistego". Na takie korzystanie z utworów nie potrzeba żadnej zgody artysty. Mówi o tym art. 23 prawa autorskiego". I dalej: "Na własny użytek wolno panu ściągać. Może pan też np. wypalić sobie z tego płytę CD. Proszę tylko pamiętać, że przepisów o dozwolonym użytku nie stosuje się do programów komputerowych. Ściąganie, a nawet posiadanie programów bez licencji jest przestępstwem".
W tekście są stanowiska osób, które chciałyby widzieć w pobieraniu muzyki i filmów z internetu działania sprzeczne z prawem. To dobrze. Na tym polega dyskusja właśnie.
- Login to post comments
Piotr VaGla Waglowski
Piotr VaGla Waglowski - prawnik, publicysta i webmaster, autor serwisu VaGla.pl Prawo i Internet. Ukończył Aplikację Legislacyjną prowadzoną przez Rządowe Centrum Legislacji. Radca ministra w Departamencie Oceny Ryzyka Regulacyjnego a następnie w Departamencie Doskonalenia Regulacji Gospodarczych Ministerstwa Rozwoju. Felietonista miesięcznika "IT w Administracji" (wcześniej również felietonista miesięcznika "Gazeta Bankowa" i tygodnika "Wprost"). Uczestniczył w pracach Obywatelskiego Forum Legislacji, działającego przy Fundacji im. Stefana Batorego w ramach programu Odpowiedzialne Państwo. W 1995 założył pierwszą w internecie listę dyskusyjną na temat prawa w języku polskim, Członek Założyciel Internet Society Poland, pełnił funkcję Członka Zarządu ISOC Polska i Członka Rady Polskiej Izby Informatyki i Telekomunikacji. Był również członkiem Rady ds Cyfryzacji przy Ministrze Cyfryzacji i członkiem Rady Informatyzacji przy MSWiA, członkiem Zespołu ds. otwartych danych i zasobów przy Komitecie Rady Ministrów do spraw Cyfryzacji oraz Doradcą społecznym Prezesa Urzędu Komunikacji Elektronicznej ds. funkcjonowania rynku mediów w szczególności w zakresie neutralności sieci. W latach 2009-2014 Zastępca Przewodniczącego Rady Fundacji Nowoczesna Polska, w tym czasie był również Członkiem Rady Programowej Fundacji Panoptykon. Więcej >>
Samo pobieranie już rozpowszechnionych utworów
Samo pobieranie już rozpowszechnionych utworów z sieci (a więc ich utrwalanie) mieści się w granicach dozwolonego prywatnego użytku chronionych utworów, o ile nie jest dokonywane w celu rozpowszechniania. Sytuacja jednak komplikuje się w przypadku korzystania z programów koordynujących wymianę peer to peer (p2p) /Kazaa, eMule, iMesh, DC++, eDonkey, Bittorent itp./. Pomijając techniczne niuanse, działanie sieci „peer to peer” oparte jest na wzajemnej wymianie danych (więc w parze z pobieraniem plików idzie także udostępnianie innych plików). Udostępniając zawartość folderów dostępowych programu nieokreślonej rzeszy użytkowników, pozwalamy na to, aby osoby spoza kręgu pozostających w związku osobistym (art. 23 ust. 2 prawa autorskiego) kopiowały od nas muzykę- więc wykraczamy oczywiście poza ramy prywatnego dozwolonego użytku. W trybie on- line uruchamiając program p2p popełniamy przestępstwo z art. 116 ust. 1 prawa autorskiego z winy umyślnej w zamiarze ewentualnym albo nie mając świadomości automatycznego udostępniania plików z winy nieumyślnej na skutek niedbalstwa art. 116 ust. 4.
Już uruchomienie?
Raczej – jeśli już - uznałbym to za przygotowanie do popełnienia przestępstwa (takie uruchomienie programu p2p, i to takiego, który istotnie działa w opisany sposób, bo nie wszystkie tak działają, więc ja też pominę techniczne niuanse, jest jeszcze kilka zastrzeżeń). Jeśli zatem uruchamiamy i nic nie ma w katalogu (albo jeśli nikt od nas nie pobiera, chociaż przyznaję, że użyte w przepisie określenie "rozpowszechnia" jest rozumiane też w ten sposób, iż ktoś "czyni powszechnie dostępnym", ale jest o co się spierać jak sądzę) to jednak przestępstwa nie będzie. Uruchomienie programu p2p nie jest przestępstwem. Proszę również pamiętać, że za pomocą sieci p2p można dokonywać dystrybucji i wymiany plików, które nie są chronione przez prawo autorskie, albo takich plików zawierających treści, które owszem - są chronione, jednak kopiowanie ich mieści się w treści licencji danej przez autora (autorów) np. licencji takich jak GPL czy CC. W sieci p2p mogą być również udostępniane takie informacje, które nie są w ogóle utworami w rozumieniu prawa autorskiego - np. treści aktów prawnych czy dokumenty urzędowe (generalnie polecam art. 4 ustawy). Tak więc nie zgodzę się ze zbyt daleko idącą tezą, że, cytuję: "W trybie on- line uruchamiając program p2p popełniamy przestępstwo z art. 116 ust. 1 prawa autorskiego z winy umyślnej w zamiarze ewentualnym albo nie mając świadomości automatycznego udostępniania plików z winy nieumyślnej na skutek niedbalstwa art. 116 ust. 4.". Wrzucanie wszelkich programów komputerowych służących do korzystania z sieci p2p do jednego worka uznałbym za zbyt daleko idące uproszczenie. Sieci p2p istniały wcześniej niż ktoś postanowił za ich pomocą wymieniać się plikami z muzyką i video. Warto o tym pamiętać.
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination
Oczywiście użyłem pewnego uproszczenia
Oczywiście użyłem pewnego uproszczenia i jak widzę zostałem źle zrozumiany. Nie kwestionuję legalności korzystania z oprogramowania p2p jako takiego. Z przestępstwem będziemy mieli do czynienia wyłącznie, gdy w folderach dostępowych znajdą się wartości chronione przez prawo, do których rozpowszechniania nie mamy upoważnienia.
Pozdrawiam.
M.
Czyli urochamianie nie jest przestępstem
Rozumiem, że doszliśmy do wspólnego wniosku, że uruchamianie programów p2p nie jest przestępstwem :) Jeśli program będzie działał w ten sposób, że nie będzie udostępniał pobieranego w danej chwili pliku (a obaj "niewdawaliśmy się w dywagacje techniczne), również nie będzie przestępstwem pobieranie za jego pomocą chronionego przez prawo autorskie utworu bez zgody dysponenta praw autorskich. Nie na próżno w środowiskach p2p nazywa się ludzi, którzy nic nie udostępniają "pijawkami". Dlatego jestem właśnie sceptycznie nastawiony do takich stanowczych uproszczeń sytuacji, gdyż możliwa różnorodność sposobów działania programów i sieci p2p jest spora.
Proszę się nie niepokoić, że Pański komentarz nie pojawił się od razu na stronie - jeśli ktoś zabiera głos na tym forum po raz pierwszy (drugi, czasem trzeci) to taki głos trafia do mnie do akceptacji. Zdarzają się różne próby komentowania. Nie ma tu cenzuty, ale dbam o to, by dyskusja toczona tutaj nie odbiegała od tematu (i np. nie przerodziła się w emocjonalną debatę o "złodziejach", "zboczeńcach" i innych tego typu). Jeśli ktoś pisze na temat, to uzyskuje prawo do komentowania z pominięciem moderacji. Pański następny komentarz pojawi się w serwisie już bez oczekiwania na ruch z mojej strony.
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination
Faktycznie wykazałem pewną nadgorliwość
Generalnie skłaniam się ku poglądowi: pobieranie (na własny użytek) nie wyczerpuje znamion przestępstwa; udostępnianie (wg ustawy czytaj rozpowszechnianie) - tak. Należy jeszcze przypomnieć o tzw. kolejkach - na dłuższą metę pobierając, a nie udostępniając nic transfer spada nam niemiłosiernie - spadamy na koniec kolejek użytkowników pobierających. Czy jest więc sens?
Czy jest sens?
Czy jest sens, to już nie mnie o tym decydować (ale uśmiecham się na myśl o takiej argumentacji: „słuchajcie, nie kopiujcie plików z Sieci, bo spadniecie na ostatnie miejsce i strasznie wolno wam to będzie szło”). Zapewne rozważają to sami ci wszyscy, którzy na koniec tych "kolejek spadają". Ja zaś myślę, że "rynek praw autorskich" dostrzegł już, że nie da rady "zawrócić Wisły kijem" i zmiany w stosunkach społecznych wymuszą również z czasem zmianę w rozwijanych modelach biznesowych tej branży. Niektórzy pośrednicy znikną z rynku, inni zaś zajmą nowe pozycje. Pojawili się jednocześnie całkiem nowi pośrednicy tacy jak wyszukiwarki i agregatory treści... Tu obok moje dywagacje w felietonie: "Ograniczanie i kontrola dostępu oraz kanałów dystrybucji"
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination