Sądy właściwe i normy kolizyjne
Internet, mimo że transgraniczny - nie jest jednolity. Następuje stopniowy proces globalizacji, co nie omija również systemów prawnych, które w pewien sposób się unifikują. Nie prędko doczekamy się jednak prawa globalnego. Jednolitego we wszystkich zakątkach kuli ziemskiej...
Wyobraźmy sobie taką sytuację: twórca systemu teleinformatycznego mieszka w Wielkiej Brytanii, serwer, na którym ten system działa - znajduje się w Holandii. Obsługujący ten system redaktorzy mieszkają w Rosji, ale mają obywatelstwo węgierskie. Redagują serwis w języku hiszpańskim, a piszą o sytuacji politycznej we Francji, od czasu do czasu oferują jakieś przedmioty na sprzedaż. I nagle się okazuje, że ich działalność narusza australijskie przepisy, zresztą nie tylko tamtejsze... To fikcyjna sytuacja, ale przecież może się zdarzyć i w pewnym momencie było tak w przypadku serwisu KaZaa: serwery były w Danii, kod źródłowy w Estonii, programiści mieszkali w Holandii. Powstaje problem ze wskazaniem, który sąd i w jakim kraju będzie mógł zająć się daną sprawą. Nie mniej istotnym problemem jest skuteczność sądowych rozstrzygnięć o ile już zapadną. W wielu krajach nie ma regulacji dedykowanych aktywności internetowej. Dla oceny konkretnych spraw należałoby szczegółowo analizować normy obowiązujące w poszczególnych krajach. Należałoby zbadać czy istnieją przepisy prawa międzynarodowego, które dają wskazówki, który z systemów prawnych w danej sprawie będzie właściwy do oceny stanu faktycznego. Warto też sprawdzić, czy istnieją dwustronne lub wielostronne umowy międzynarodowe pomiędzy krajami?
Długo się zastanawiałem jak, przy przyjętej formule, opisać tak złożony problem. Nie da się go ująć - ze względu na ograniczone miejsce - zbyt szczegółowo. Liczne organizacje międzynarodowe starają się unifikować zasady postępowania w różnych dziedzinach życia społecznego. Powstają ustawy modelowe, konwencje merytoryczne, umowy i traktaty o jurysdykcji i wykonywaniu orzeczeń sądowych (np. w sprawach cywilnych i handlowych). Ilość przepisów potrafi porazić wytrawnego prawnika. Brak jednolitości w dynamicznie zmieniającym się układzie nie sprzyja pewności obrotu. Nie gwarantuje również spójnej ochrony praw jednostek, a także nie ułatwia ścigania przestępstw popełnianych z wykorzystaniem komputerów połączonych w Sieć. By nie polec przy tej próbie naświetlenia problemów zasygnalizuję jedynie problemy na wybranych przykładach. Może ktoś to kiedyś wykorzysta w szczegółowych badaniach? Wyzwanie jest nietuzinkowe!
W pierwszej kolejności chciałbym wspomnieć o sygnalizowanym już przy innej okazji (Niebezpieczne ideologie i nawoływanie do waśni) sporze o pamiątki nazistowskie, które mogli nabyć Francuzi na stronach amerykańskiego serwisu aukcyjnego. Sędzia federalny w USA nie zgodził się na odrzucenie powództwa Yahoo Inc., dotyczącego ustalenia, czy sąd francuski jest władny orzekać w sprawie działalności portalu, która - wedle deklaracji - koncentruje się w USA. Wcześniej sąd francuski wydał orzeczenie reglamentujące informacje o pamiątkach nazistowskich oraz nakładające na portal obowiązek uniemożliwienia dostępu obywateli Francji do innych materiałów nawołujących do waśni, znajdujących się na stronach kontrolowanych przez Yahoo. Oceniano, że toczące się postępowanie może stworzyć precedens w obszarze jurysdykcji sądów narodowych w sprawach dotyczących tzw. cyberprzestrzeni. W 2001 roku sędzia federalny USA orzekł, że aukcje organizowane w Internecie, ale przez firmę z siedzibą na terenie Stanów Zjednoczonych, nie mogą być zastopowane przez francuskie prawo, a to ze względu na wolność słowa w USA. Mamy więc sytuacje, w której sąd jednego państwa wypowiada stanowisko, którego nie akceptuje sąd w innym kraju. Różne stany prawne nie potrafią sobie poradzić z transgranicznością Internetu, co przypomina mi nieco taką scenę: dwie wyspy, na których tubylcy krzyczą na siebie i potrząsają włóczniami. Wszystko jest ok., o ile nie pojawia się możliwość dokonania desantu na wrogą wyspę. Takim elementem burzącym statyczny układ może być fakt, że dana firma ma na terenie danego kraju swoja filię. W takiej sytuacji międzynarodowe konwencje mogą przewidywać, iż można pozwać przedsiębiorcę przed sąd właściwy ze względu na miejsce, w którym znajduje się np. jego oddział lub inne przedstawicielstwo.
Kontrowersje wzbudzała konwencja Rady Europy dotycząca przestępczości komputerowej (Convention on Cybercrime). O ile nie jest sporna ogólnie wyrażana konieczność tworzenia warunków dla międzynarodowej współpracy dotyczącej ścigania przestępstw i tworzenia spójnego systemu prawa międzynarodowego, to pojawiają się przysłowiowe schody, gdy przychodzi do konkretów. Gdzie jest granica suwerenności państw? USA sygnowało konwencję, jednak amerykański Senat wzdrygał się przed jej ratyfikacją. Pojawiły się głosy sprzeciwu: dlaczego amerykańscy obywatele mają znaleźć się nagle w potencjalnej dyspozycji zagranicznych wymiarów sprawiedliwości? Zwłaszcza takich krajów, w których prawa i wolności człowieka są chronione w inny sposób niż w USA? Dlaczego amerykański obywatel ma odpowiadać za coś, co w USA nie jest wykroczeniem przeciwko obowiązującemu tam systemowi prawnemu, a w innych krajach jest nielegalne?
W sprawach cywilnych i handlowych coraz większego znaczenia nabiera możliwość wyboru sądu jako wyłącznie właściwego do rozstrzygania w danej sprawie. W myśl łacińskiej premii: kto wybiera sędziego wybiera też i prawo (qui eligit iudicem, eligit ius). Gdyby nie nastąpiło wybranie prawa, mogą przykładowo mieć zastosowania przepisy różnych konwencji, które - znów przykładowo - mogą stwierdzać, że jeśli się kogoś pozywa, to przed sądem właściwym ze względu na jego miesce zamieszkania. Warto tu wskazać europejskie rozporządzenie nr 44/2001(The Council Regulation on Jurisdiction and the Recognition and Enforcement of Judgments in Civil and Commercial Matters - the Brussels Regulation), które weszło w życie 1 marca 2002 roku. Rozporządzenie to stanowi regulację ramową dotyczącą zakresu jurysdykcji sądów krajowych. Daje konsumentom prawo dochodzenia roszczeń w swoim państwie w przypadkach transakcji transgranicznych (w tym e-commerce). W przypadku deliktów może się okazać, że łącznikiem jest miesce zdarzenia wywołującego szkodę, lub miesce, w którym szkoda powstała.
Podczas rozpatrywania sprawy przed Sądem Najwyższym w Australii w 2001 roku powołano XIX wieczny precedens, określający międzynarodową właściwość sądu w sprawach o zniesławienie. Zgodnie z przywołanym precedensem i po jego uwspółcześnieniu - publikacja internetowa powstaje w momencie, gdy dany materiał (tekst, grafika etc..) zostaje umieszczony na serwerze webowym i w tym kontekście należy ustalić właściwość sądu. W innej, przywoływanej już w felietonach (Nie każdy uzna, że deszcz pada), sprawie Gutnick v. Dow Jones australijski sąd uznał swoją właściwość miejscową dla rozstrzygania w sprawie zniesławienia australijskiego przedsiębiorcy w materiale prasowym opublikowanym na serwerach amerykańskich. Glenn Reynolds, profesor prawa z Uniwersytetu w Tennessee, komentując stanowisko australijskiego wymiaru sprawiedliwości uznał, iż decyzja australijskiego sądu może zainspirować takie państwa jak Chiny, które duży nacisk kładą na cenzurę treści dostępnych w Sieci, do przyjęcia zasady lokalnej odpowiedzialności za treści dostępne w Sieci. A to już godzi w zasady demokratycznego państwa prawa. Jak alarmowała organizacja the Center for Democracy and Policy z Waszyngtonu: Francja, Niemcy oraz Włochy dysponują już regulacjami umożliwiającymi pociągnięcie do odpowiedzialności w związku z opublikowaniem treści w Sieci, niezależnie od tego, gdzie takie treści zostały opublikowane.
A gdy już zapadnie orzeczenie, może się okazać, że mamy do czynienia z międzynarodową nieskutecznością krajowych orzeczeń. W 2001 roku okazało się, że nakaz sądu w Wielkiej Brytanii, który gwarantował anonimowość dwóch nastolatków, zabójców James'a Bulger'a, nie był możliwy do wyegzekwowania w ogólnoświatowej Sieci. Brytyjski wymiar sprawiedliwości, podobnie jak ogólnoświatowa judykatura, stanął przed trudnym wyzwaniem. Może się też okazać, że dane przestępstwo nie jest w ogóle przewidziane w prawie jakiegoś kraju. Tak było w opisanej przeze mnie przy innej okazji sprawie "wpuszczenia" do Sieci wirusa "I love You" - gdy na Filipinach tego typu działanie nie było ścigane. Ale też argumentacja taka była podnoszona przez dwudziestodwuletniego brytyjskiego inżyniera Lee Ashurst'a, który w 2001 roku ogłosił zamiar złożenia apelacji w sprawie włamania do systemu teleinformatycznego firmy telekomunikacyjnej Etisalat z siedzibą w Zjednoczonych Emiratach Arabskich. Podstawą apelacji miało być to, iż w ZEA nie istniały regulacje, która penalizowałyby hacking komputerowy.
Spory o jurysdykcję pojawiają się coraz częściej. W głośnej sprawie moskiewska firma ElcomSoft domagała się w 2002 roku umorzenia postępowania przed amerykańskim sądem (chodzi o naruszenie ustawy the Digital Millennium Copyright Act, a sprawę zapoczątkowało aresztowania w USA Dimitra Sklariowa za ujawnienia sposobu obejścia zabezpieczeń produktów Adobe). Firma argumentowała, że sąd amerykański nie ma jurysdykcji do orzekania w stosunku do rosyjskiej firmy w tej sprawie. Sąd negatywnie rozpatrzył wniosek o oddalenie zarzutów kierowanych przeciwko rosyjskiej firmie. Orzekał więc sąd w USA.
Stad dążenie do unifikacji prawa niezależnie czy chodzi o przestępstwa czy relacje cywilnoprawne, a i w tym ostatnim przypadku różnie może być normowana sytuacja konsumentów czy wzajemne relacje przedsiębiorców. W 2001 roku reprezentanci 50 państw spotkali się w Hadze, by dyskutować nad propozycją Konwencji Haskiej o jurysdykcji i zagranicznym sądownictwie (Hague Convention on Jurisdiction and Foreign Judgments). Taki traktat umożliwiłby łatwiejsze dochodzenie roszczeń intergranicznych. Jedno z posiedzeń dotyczyło Internetu oraz e-commerce w kontekscie prawa międzynarodowego prywatnego. Jednak również propozycja haska jest krytykowana za to, że - wedle niektórych - wprowadza ograniczenia wolności słowa i zmierza do ustanowienia systemu policyjnego dotyczącego zasobów Sieci.
Na uwagę zasługuje aktywność unifikacyjna the World Intellectual Property Organization (WIPO). Organizacja ta przygotowała traktat World Copyright Treaty (WCT), który podpisało 30 państw włącznie z Japonią i Stanami Zjednoczonymi. Traktat ten ma na celu ochronę praw autorskich kompozytorów, artystów, pisarzy i innych twórców, których prace rozpowszechniane są przez Internet lub inne cyfrowe media. W dniu 8 września 2003 r. Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej ratyfikował wymieniony Traktat. Jest też inny traktat WIPO: The Phonograms and Performances Treaty (WPPT) ratyfikowany przez Prezydenta RP w dniu w dniu 3 czerwca 2003 r. Ta ostatnia umowa międzynarodowa zmierza do harmonizacji prawa autorskiego dotyczącego muzyki i filmów w Internecie, a weszła w życie 20 maja 2002 roku. Tego typu regulacje mają coraz większe znaczenie wobec coraz liczniejszych przykładów łamania praw autorskich, m.in. w sieciach typu peer-to-peer. Amerykańskiej administracji zależy bardzo, by rozciągnąć zasady ochrony praw autorskich obowiązujące w USA na inne kraje. Duże korporacje fonograficzne czy filmowe intensywnie walczą z piractwem, ale jeszcze intensywniej starają się dbać o swoje interesy w inny sposób, w szczególności przez przedłużanie czasu ochrony praw autorskich. Dochodzi do sytuacji zapalnych, gdyż przykładowo, w Australii powieść "Przeminęło z wiatrem" weszła już do domeny publicznej - zakończył się okres ochrony praw autorskich - na witrynie australijskiego Projektu Gutenberg dostępna jest zatem jej wersja elektroniczna. Tyle, że umieszczona tam treść jest dostępna dla użytkowników w USA. A tam okres ochronny dla tej powieści jeszcze trwa... No i powstał spór. Następcy prawni Margaret Mitchell z USA domagają się zaprzestania naruszenia ich praw. Warto jednak zasygnalizować, że w 2004 roku Australia sfinalizowała umowę o wolnym handlu z USA (a Free Trade Agreement). Wewnątrz tej umowy istnieją zapisy zobowiązujące Australię do wprowadzenia regulacji rozszerzających dotychczasowe australijskie prawo autorskie na wzór amerykańskiej ustawy DMCA (the Digital Millennium Copyright Act). Australia ma również zmienić zasady dotyczące ochrony patentowej i dotyczące ochrony znaków towarowych na wzór amerykański...
Normy kolizyjne mogą chronić konsumentów i dawać narzędzia stosownym urzędom. Tak się stało w 2004 roku, gdy brytyjski urząd ds. konkurencji (The UK Office of Fair Trading) wykorzystał Dyrektywę Europejską (Injunctions Directive of 1998), która pozwala takim regulatorom z krajów członkowskich oddać sprawę do sądu innego kraju, by domagać się ochrony prawnej. W tym przypadku chodzi o belgijską firmę Duchesne SA, która wysyła wprowadzające w błąd listy do konsumentów w Wielkiej Brytanii. Na tej podstawie inne urzędy mogą domagać się ochrony praw konsumentów w krajach członkowskich Unii, naruszanych przez szeroko rozumiany e-commerce.
Tymczasem, w 2002 roku, Policja we Włoszech nie przejmowała się tym, że pięć serwisów internetowych, które uznała za nielegalne znajdowało się na serwerach w USA. Twórcom stron o wątpliwej legalności wydawało się, że obejmie ich Pierwsza Poprawka do Amerykańskiej Konstytucji (wolność słowa). Policja włoska zwyczajnie zamknęła serwisy wykorzystując komputer podejrzanego oraz jego hasło... Nie pytając firmy hostującej o zgodę. Prosto z Rzymu. Zdalnie. W efekcie wątpliwe materiały zostały zastąpione emblematami specjalnych jednostek policji. Wydawać się zatem może, że organizacja państwowa ma coraz "dłuższe ręce", a internauci muszą się liczyć z tym, że transgraniczność nie koniecznie ustrzeże ich przed wymiarem sprawiedliwości w państwie, którego są obywatelami.
W prawie międzynarodowym ścierają się interesy różnych podmiotów. Coraz częściej rolę rozgrywających odgrywają duże, międzynarodowe korporacje. A Internet, mimo iż przekracza granice nie jest jednolity. Konwencje unifikujące przewidują często, że państwa mogą zastrzec sobie prawo do niestosowania lub stosowania tylko w ściśle określonych przypadkach lub warunkach, przewidzianych w nich zasad jurysdykcji. Nie wystarczy wiedzieć, że dane państwo jest stroną umowy międzynarodowej. Trzeba pamiętać o licznych protokołach dodatkowych, których (być może) nie sygnowało. Problemy powstają również w momencie, gdy okazuje się, iż w różnych państwach odmiennie rozumie się ten sam zapis (zwrot, termin). To duża różnica: czy mówimy o "wynalazku realizowanym przy pomocy komputera" czy o "wynalazku wdrażanym przy pomocy komputera". Niby nic, a może mieć doniosłość prawną. Postępująca w różnych dziedzinach globalizacja nie omija prawa. Na razie jednak jednolite prawo planetarne pozostaje domeną pisarzy science fiction.
- Login to post comments
Piotr VaGla Waglowski
Piotr VaGla Waglowski - prawnik, publicysta i webmaster, autor serwisu VaGla.pl Prawo i Internet. Ukończył Aplikację Legislacyjną prowadzoną przez Rządowe Centrum Legislacji. Radca ministra w Departamencie Oceny Ryzyka Regulacyjnego a następnie w Departamencie Doskonalenia Regulacji Gospodarczych Ministerstwa Rozwoju. Felietonista miesięcznika "IT w Administracji" (wcześniej również felietonista miesięcznika "Gazeta Bankowa" i tygodnika "Wprost"). Uczestniczył w pracach Obywatelskiego Forum Legislacji, działającego przy Fundacji im. Stefana Batorego w ramach programu Odpowiedzialne Państwo. W 1995 założył pierwszą w internecie listę dyskusyjną na temat prawa w języku polskim, Członek Założyciel Internet Society Poland, pełnił funkcję Członka Zarządu ISOC Polska i Członka Rady Polskiej Izby Informatyki i Telekomunikacji. Był również członkiem Rady ds Cyfryzacji przy Ministrze Cyfryzacji i członkiem Rady Informatyzacji przy MSWiA, członkiem Zespołu ds. otwartych danych i zasobów przy Komitecie Rady Ministrów do spraw Cyfryzacji oraz Doradcą społecznym Prezesa Urzędu Komunikacji Elektronicznej ds. funkcjonowania rynku mediów w szczególności w zakresie neutralności sieci. W latach 2009-2014 Zastępca Przewodniczącego Rady Fundacji Nowoczesna Polska, w tym czasie był również Członkiem Rady Programowej Fundacji Panoptykon. Więcej >>
Poza Polską z Unii ratyfikowały WPPT tylko niektóre kraje
(Stan na lipiec 2008)
The WPPT is currently in force in the US and in several EU Member States, i.e. Belgium, Cyprus, the Czech Republic, Hungary, Latvia, Lithuania, Poland and Romania. The EC is due to ratify the WPPT.
Reszcie jakoś się nie spieszy.
--
[S.A.P.E.R.] Synthetic Android Programmed for Exploration and Repair