Dobro wspólne w kontekście dyskusji o panoramie

W Parlamencie Europejskim trwa dyskusja związana z europejskim przeglądem prawa autorskiego. Niedawno komisja prawna Parlamentu Europejskiego przyjęła raport ewaluacyjny dotyczący przeglądu prawa autorskiego, który przedstawiła Julia Reda. Przy okazji pojawiła się dyskusja o "wolności panoramy". Partia liberalna chciałaby, aby w Unii Europejskiej wprowadzono takie zasady, jak obowiązują we Francji, czyli by europejskie prawo autorskie bardziej chroniło np. dzieła architektoniczne. Ta dyskusja jednak dotyka problemu głębszej natury i wpisuje się we wcześniejszą dyskusję o tym, jaka jest rola informacji w społeczeństwie.

Raport ewaluacyjny Julii Redy dostępny jest na stronach Parlamentu Europejskiego: Report on the implementation of Directive 2001/29/EC of the European Parliament and of the Council of 22 May 2001 on the harmonisation of certain aspects of copyright and related rights in the information society (2014/2256(INI)). Problem ochrony dzieł architektonicznych lub takich dzieł (utworów), które pojawiły się w sferze fizycznie publicznie dostępnej, stał się jednym z tych tematów, w których nie udało się autorce raportu uzyskać kompromisu politycznego. Polegało to na tym, że Reda wpisała "wolność panoramy" do raportu, a w czasie prac w komisji prawnej Parlamentu Europejskiego komisja przyjęła poprawkę liberałów, którą zgłosił europoseł Jean-Marie Cavada. Głosowanie raportu w Parlamencie Europejskim planowane jest na 9 lipca.

Zgodnie z art. 5 ust. 3 lit. h Dyrektywy 2001/29/WE Parlamentu Europejskiego i Rady z dnia 22 maja 2001 r. w sprawie harmonizacji niektórych aspektów praw autorskich i pokrewnych w społeczeństwie informacyjnym: Państwa Członkowskie mogą przewidzieć wyjątki lub ograniczenia w odniesieniu do praw m.in. w przypadku korzystania z utworów takich jak utwory architektoniczne lub rzeźby, wykonanych w celu umieszczenia ich na stałe w miejscach publicznych. W polskiej ustawie mamy taki wyjątek. Zgodnie z art. 33 ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych:

Wolno rozpowszechniać

1) utwory wystawione na stałe na ogólnie dostępnych drogach, ulicach, placach lub w ogrodach, jednakże nie do tego samego użytku;
(...)

I to jest właśnie zaczepienie dzisiejsze owej "wolności panoramy", która jest przedmiotem dyskusji w europejskim Parlamencie.

To ważne, że artykuł 5 ww. dyrektywy mówi o "wyjątkach" i że polska ustawa tak traktuje dozwolony użytek. Bierze się to z Konwencji berneńskiej, w której art. 9.2 znalazł się trzystopniowy test (por. Trzystopniowy test - notatki i spostrzeżenia dnia drugiego). Zgodnie z konwencją autorzy korzystają z "z wyłącznego prawa udzielania zezwolenia na reprodukcję tych dzieł, bez względu na sposób i na formę, w których miałaby ona nastąpić" i (to właśnie ust. 2 art 9):

Ustawodawstwu państw należących do Związku zastrzega się możność zezwolenia na reprodukcję tych dzieł w pewnych szczególnych wypadkach, pod warunkiem że reprodukcja ta nie wyrządzi szkody normalnemu korzystaniu z dzieła ani nie przyniesie nieuzasadnionego uszczerbku prawowitym interesom autora

Tworzona w XIX wieku Konwencja berneńska ustanowiła zatem zasadę i wyjątki. Kolejne akty prawne, w tym międzynarodowe, ugruntowywały taki właśnie pogląd na świat i na ochronę twórczości.

Moim zdaniem problem "korzystania z panoramy" bierze się właśnie z tego oglądu świata, czyli stąd, że niektórzy w prawie autorskim uznają monopol informacyjny jako zasadę, nie zaś jako wyjątek od zasady.

Mnie się wydaje, że zasadą powinna być uznana wolność pozyskiwania i rozpowszechniania informacji (w polskiej Konstytucji to art. 54 ust. 1, ale to też art. 10 Konwencji o ochronie praw człowieka i podstawowych wolności zgodnie z którym wolność wyrażania opinii obejmuje też "otrzymywania i przekazywania informacji i idei bez ingerencji władz publicznych i bez względu na granice państwowe"). Monopole informacyjne zaś wyjątkiem. Dlatego one są czasowe. Są swoistym "przywilejem", ale przywilejem wyjątkowym. Dlatego też uważam, że koniec ochrony dzieła (w UE po upływie 70 lat od śmierci twórcy) należy uznawać za proces, w którym informacja "wraca" do domeny publicznej, nie zaś do niej "przechodzi".

W tym duchu uważam, że prawo "korzystania z panoramy" mieści się w sferze ochrony dobra wspólnego i prawa komunikacji, podstawowego prawa człowieka.

Idąc zaś tropem nurtu przeciwnego, czyli nurtu ograniczenia "korzystania z panoramy" - dalej będzie wyłączenie możliwości robienia i wykorzystywania zdjęć ludzi stanowiących jedynie szczegół całości (szczegół panoramy czy jeden z elementów zgromadzenia etc). Wszak również w zgromadzeniu mają prawo do ochrony wizerunku, do ochrony prywatności. Dlatego dyskusja o ochronie dzieł architektonicznych, które "zasadzone zostały" w sferze publicznej (np. w tkance miejskiej) w istocie dotyczy, moim zdaniem, tego, co jest zasadą, a co jest wyjątkiem. To też oznacza, że ochrona prywatności jest wyjątkiem od zasady związanej z wolnością pozyskiwania i rozpowszechniania informacji.

Gdybym miał być ideologiem, to powiedziałbym, że ochrona "domeny publicznej" w prawie autorskim jest elementem ochrony "dobra wspólnego", rzeczy pospolitej (res publica). Zatem to postulat republikański. Przeciwne podejście pozwalałoby na zawłaszczenie informacji, poddanie jej ograniczeniu podobnemu do własności. I to, jak uważam, jest pułapka myślenia o społeczeństwie "informacyjnym", w którym informacja jest towarem (dostęp do informacji usługą).

Tymczasem informacja jest spoiwem każdego społeczeństwa i w tym sensie każde społeczeństwo jest "informacyjne". W tym kontekście trzeba też rozważać ewentualne pułapki koncepcji "rynku cyfrowego". Bo w istocie taka koncepcja wspiera myślenie o informacji, jako o czymś, co może być zawłaszczone, wyjęte z domeny publicznej, wyjęte z dobra wspólnego, a więc... myśleniu antyspołecznym?

Gdyby ugruntować monopol informacyjny związany z możliwością wyłącznego korzystania z dzieł wystawionych na stałe w przestrzeni publicznej, to chyba trzeba by dać mieszkańcom (obywatelom) prawo bezpośredniego decydowania o tym, jakie dzieła miałyby w takiej przestrzeni publicznej stanąć, a jakie nie. A to oznaczałoby, że np. mieszkańcy miast decydowaliby, czy chcą taki lub inny budynek (utwór architektoniczny) widzieć w swoim mieście, czy taki lub inny pomnik postawić, albo taki pomnik lub budynek... usunąć.

W 2013 roku przygotowałem opinię dla sejmowej Komisji Innowacyjności i Nowoczesnych Technologii (INT), a zatytułowaną "Korzyści, koszty, szanse i zagrożenia dla Polski i polskich obywateli płynące z dokumentu Europejska Agenda Cyfrowa, ze zwróceniem szczególnej uwagi na kwestie praw, wolności i obowiązków internautów, a także szacowanych kosztów wdrażania postulowanych w EAC rozwiązań i osiągnięcie założonych celów - (kontekst społeczny)" (PDF). Wydaje mi się, że stawiane tam pytania stale zyskują na aktualności.

Opcje przeglądania komentarzy

Wybierz sposób przeglądania komentarzy oraz kliknij "Zachowaj ustawienia", by aktywować zmiany.

Brak konsekwencji

Szkoda że przeciwnicy wolności panoramy są tak niekonsekwentni. Skoro opowiadają się za uznaniem prawa do ograniczania rozpowszechniania tego typu dział to winni także uznać prawo do odmowy ich odbioru. Np. właściciel działki powinienem mieć prawo do nie oglądania wytworów twórczości architektonicznej zlokalizowanych na działce swojego sąsiada, nawet jeśli zostały one zaakceptowane przez lokalną społeczność.
Trudno przecież sobie wyobrazić by lokalna społeczność miały mi nakazywać jakie książki mam czytać czy obrazy mam oglądać.
Wymóg stosowania, na wniosek poszkodowanych brzydotą, odpowiednich "ekranów prawno-autorskich" (na wzór ekranów akustycznych) mógłby dać ciekawe efekty...

W kwestii formalnej

Warto zwrócić uwagę, że raport posłanki Redy jest inicjatywą własną (powstaje w oparciu o punkt 52 regulaminu Parlamentu Europejskiego). Tym samym mówimy o (prawnie niewiążącej) rezolucji, która nie jest elementem konkretnego procesu legislacyjnego. Należałoby też zadać pytanie, na ile PE, jako współlegislator, uprawniony jest w ogóle do ewaluacji obowiązujących aktów prawa UE i ich wdrożenia w PCz. Moim zdaniem PE jako ciało stricte polityczne jest raczej mało obiektywnym podmiotem w zakresie oceny rozwiązań istniejących w państwach członkowskich i trochę wkracza tym raportem w kompetencje Komisji Europejskiej i Trybunału Sprawiedliwości UE. No ale kto im zabroni. Partia Piratów sprawozdania w procedurze współdecydowania raczej nie dostanie, wiec pozwolono im pohasać zawczasu, bez poważnych konsekwencji. PP ma swoje 5 minut, a przy okazji tworzy się dla KE rodzaj alibi dla co bardziej radykalnych pomysłów w przyszłym projekcie legislacyjnym.

Od strony politycznej, to rzeczywiście bardzo ciekawe, ze poprawkę w takim brzmieniu zaproponował przedstawiciel "liberałów". Warto sprawę nagłaśniać chociażby po to, żeby tak jak przy ACTA, uświadomić europarlamentarzystom, że zbytnie oderwanie od rzeczywistości prędzej czy później generuje negatywne reakcje wyborców. Być może zgodna na firmowanie tego przez posła ALDE wynika z faktu, że poprawka dotyczy jedynie użytku komercyjnego. W tym kontekście uzyskanie zgody autora wydaje się mniej kontrowersyjne. Skoro ktoś zarabia na rozpowszechnianiu publicznie dostępnego utworu, to być może autor też powinien coś z tego tytułu mieć? A przynajmniej mieć coś do powiedzenia w zakresie tego, w jaki sposób wykorzystywany jest jego wizerunek jego utworu. Nie każdemu może się podobać wykorzystanie go do promocji np. damskiej bielizny).

Tak czy inaczej - chwilowo bezpośredniego zagrożenia dla wyjątków przewidzianych w dyrektywie i implementującej ją polskiej ustawie nie widzę. Niezależnie od tego, jak potoczą się losy raportu posłanki Redy, wypada czuwać, by podobna (bądź dalej idąca) poprawka nie wróciła, kiedy na stole pojawi się propozycja legislacyjna KE. Po tej ostatniej nie spodziewałbym się raczej przedłożenia na miarę konwencji berneńskiej. Ale cóż, trzeba mieć nadzieję.

Puściłem wodze fantazji i

Puściłem wodze fantazji i zacząłem się zastanawiać jakie konsekwencje użytkowe przyniesie restrykcja. Łatwo sobie wyobrazić programy do obróbki zdjęć, wyposażone w funkcję podmiany znanego obiektu na zdjęciu na wolną od praw grafikę. W przypadku mniejszych dzieł plenerowych może fotograf zaopatrzyć się w płachtę zasłaniająca obiekt, a hasła na jej powierzchni mogą wyrażać np. stosunek do tego prawa Unii Europejskiej. Ale najbardziej zastanawia mnie co z małymi rzeźbami wystawionymi specjalnie na deptakach miast do robienia sobie z nimi fotografii, przetopić? Nie! Jako elektronik mam już pomysł: automat do zbierania opłat z wyświetlaczem na pierwszym planie informującym stosownym numerem i tekstem, że to zdjęcie zostało opłacone dla właściciela praw.......

Piotr VaGla Waglowski

VaGla
Piotr VaGla Waglowski - prawnik, publicysta i webmaster, autor serwisu VaGla.pl Prawo i Internet. Ukończył Aplikację Legislacyjną prowadzoną przez Rządowe Centrum Legislacji. Radca ministra w Departamencie Oceny Ryzyka Regulacyjnego a następnie w Departamencie Doskonalenia Regulacji Gospodarczych Ministerstwa Rozwoju. Felietonista miesięcznika "IT w Administracji" (wcześniej również felietonista miesięcznika "Gazeta Bankowa" i tygodnika "Wprost"). Uczestniczył w pracach Obywatelskiego Forum Legislacji, działającego przy Fundacji im. Stefana Batorego w ramach programu Odpowiedzialne Państwo. W 1995 założył pierwszą w internecie listę dyskusyjną na temat prawa w języku polskim, Członek Założyciel Internet Society Poland, pełnił funkcję Członka Zarządu ISOC Polska i Członka Rady Polskiej Izby Informatyki i Telekomunikacji. Był również członkiem Rady ds Cyfryzacji przy Ministrze Cyfryzacji i członkiem Rady Informatyzacji przy MSWiA, członkiem Zespołu ds. otwartych danych i zasobów przy Komitecie Rady Ministrów do spraw Cyfryzacji oraz Doradcą społecznym Prezesa Urzędu Komunikacji Elektronicznej ds. funkcjonowania rynku mediów w szczególności w zakresie neutralności sieci. W latach 2009-2014 Zastępca Przewodniczącego Rady Fundacji Nowoczesna Polska, w tym czasie był również Członkiem Rady Programowej Fundacji Panoptykon. Więcej >>