"Nieśmiały cybernetyk potężne ekstrema poznawał" - podnieśmy poprzeczkę twórczości

Random art - kwadracik 4 na 4 pikseleWiadomo, że "nikt nie tworzy w próżni". Gdyby nie poprzednicy, następcy nie mogliby wykazywać się szczególnymi przebłyskami innowacyjności. A przynajmniej - w niektórych dziedzinach. Wpadłem na prosty sposób, by zabezpieczyć dla domeny publicznej dość potężny kawałek "dóbr kultury". Podzieliłem się z przyjaciółmi wizją automatycznie generowanych grafik, muzyki czy tekstu. Krzysztof Siewicz popatrzył na mnie i powiedział: "ale to już Lem opisał w Cyberiadzie". Sięgnąłem raz jeszcze do Lema i widzę, że mój pomysł jest znacznie bardziej radykalny, chociaż przyznaję, że Lem był pierwszy. Spieszę zatem, by wyjaśnić o co chodzi.

Pomysł wziął się z rozmowy z Przemkiem Blueshade'm Idzkiewiczem, z którym to kilka lat temu miałem przyjemność pracować (sama rozmowa odbyła się 6 lat temu). Robiliśmy zupełnie coś innego, ale wiadomo jak to w pracy - pokazuje się to i owo kolegom. Przemek był zaangażowany w demoscenę i wraz z innymi zapaleńcami, z niezrozumiałych dla mnie (ale godnych szacunku) powodów tworzyli (a niektórzy nadal tworzą) "dema", prezentacje czy inne "intra". W takich demach, obok efektu artystycznego, chodzi m.in. o to, by cały kod zmieścił się w jak najmniejszej objętości. Obok walorów artystycznych prezentacji słowem kluczowym musi być zatem optymalizacja. Piszą algorytm i on generuje obrazki, muzykę, napisy, wszystko. Znajdują mały klucz do odtworzenia drobnego wycinka świata.

Jednym ze zwyczajów demosceny jest to, że w takich prezentacjach pozdrawia się konkurencyjne grupy. Te pozdrowienia to nie jest "tekst" w jakimś ASCII, to jest grafika generowana przez algorytm. Puściliśmy wodze fantazji - można napisać algorytm, który pozdrowi wszystkie istniejące grupy, ale też nieistniejące. Można napisać algorytm, który wygeneruje demo z pozdrowieniami we wszystkich językach (obok oczywiście wariantów pośrednich - szumów, niezrozumiałych plam). Pozdrowi matkę mojej przyszłej żony, której to żony jeszcze nie znam, ale pozdrowi jej matkę wykorzystując do tego jej (czyli jej matki) panieńskie nazwisko. Można wygenerować grafikę, która będzie przedstawiała członków grupy, ale też wszystkie możliwe warianty ich ustawienia na takim zdjęciu, wszystkie możliwe pozy jakie mogą przyjąć, grafikę przedstawiającą kogoś w czapce, z ręką zamiast nosa i wszystkie warianty pośrednie (na niektórych takich zdjęciach będzie matka mojej przyszłej żony, której wciąż przecież nie znam). Można wygenerować serię grafik - efektu pracy algorytmu (fakt, że seria będzie składała się z niewyobrażalnej ilości elementów, różniących się od poprzedniego tylko jednym pikselem), na których to grafikach znajdziemy płaskie odwzorowanie wszechświata w kolejnych odsłonach, ale i abstrakcje i kombinacje abstrakcji z odwzorowaniem dającej się obserwować rzeczywistości.

".the .product" by Farbrausch, released at The Party 2000 (#1 demo compo). Kod, który po uruchomieniu powoduje wyświetlenie i odegranie dema tej niemieckiej grupy demoscenowej ma tylko 64 kb. Robi wrażenie? Robi. Demo ma ponad 7 minut.

Lemowski Trurl zbudował maszynę, która potrafiła pisać wiersze (a potem nawet jeden z władców podłączył ją do generatorów supernowych). Trurl musiał wcześniej wymodelować wszechświat od jego powstania, przez wszystkie etapy historii. A to po to, by maszyna miała odpowiednie uwarunkowania. W efekcie maszyna generowała gotową poezję. A ja - i tu się objawia radykalizm pomysłu - mówię o wygenerowaniu wszystkiego. W takim modelu praca maszyny Trurla ograniczałaby się do wybrania ze spektrum ustalonych w postaci elektronicznej możliwości konkretnego ciągu znaków (liter), albo tonów (ich głośności), wybór konkretnego ustawienia pikseli z portfolio wszystkich wygenerowanych (a więc wszystkich możliwych).

Jeśli prawdą okażą się spekulacje, że do 2013 roku zbudowany zostanie komputer, który mocą obliczeniową przewyższy możliwości ludzkiego umysłu, a do 2023 roku cena tego komputera spadnie do 2500 złotych, to można sobie wyobrazić implikacje dla rozwoju kultury (i - siłą rzeczy - dla systemu ochrony jej elementów). Wszak prawo autorskie ma chronić twórczy wkład autora. To jest ratio istnienia ochrony... Czy ochronę twórczości można sprowadzić do ochrony, do monopolu dokonanego wyboru z danej, fakt, że kompletnej, palety możliwości?

Jeśli można zrobić takie demo, taki utwór audiowizualny, jak powyżej podlinkowałem, to musi istnieć algorytm do automatycznego wygenerowania wszystkich możliwych kombinacji ustawienia pikseli na kwadracie o danym boku. Weźmy dwa kolory: czarny i biały. Weźmy kwadrat o boku 8 pikseli. Zacząłem zarażać.

Najpierw zaraziłem Rafała Wiosnę, by pomyślał jak generować proste grafiki. Ile może być możliwości ułożenia czarnych i białych kwadratów (pixeli) na kwadratowej płaszczyźnie o boku ośmiu kwadratów? Dwa do sześćdziesiątej czwartej potęgi. Czy da się wygenerować wszystkie możliwe ułożenia? Jest to przecież liczba skończona, więc wystarczy tylko zapuścić odpowiednio przygotowany algorytm i jazda. A jeśli można wygenerować automatycznie wszystkie możliwe ustawienia w takiej "mikroskali", to można - bo jest to liczba skończona - wygenerować wszystkie możliwe ustawienia powierzchni o wymiarach 1024 na 768 pikseli (dziś wymiary standardowej "tapety" na komputer), przy czym piksele mogłyby przybierać jedną z wartości odpowiadającej milionowi, albo ośmiu milionów albo [tu wstaw wartość] milionów kolorów. To też jest liczba skończona, chociaż niewyobrażalnie wielka. Seria automatycznie wygenerowanych "zdjęć" wszystkiego co się zdarzy, albo zdarzyło - można by tam zobaczyć (gdyby się wiedziało jak wybrać) scenę z prawdziwej (tej która się wydarzyła) bitwy pod Grunwaldem, ale też wariant, w którym tryumfowałby Ulrich von Jungingen. Każdą ze scen z dowolnego planu, z dowolnej perspektywy, w różnych "filtrach", "przekształceniach", wszystko zanurzone w gigantycznej ilości grafik przedstawiających warianty pośrednie, abstrakcje, plamy nic-nie-przedstawiające.

Trzy godziny zajęło Rafałowi Wiośnie przygotowanie prostego algorytmu, który generuje ustawienia dwukolorowe. Roboczo można to chyba nazwać Random Art. Kto zapewni, że dokładnie taki układ plam nie znajduje się w którymś z fragmentów Mony Lizy? Random Art w swojej istocie nie jest utworem w rozumieniu prawa autorskiego (w nieco innym sensie jest - bo to Rafał wybrał kolory i wielkość kwadratów tej konkretnej implementacji algorytmu). Przejaw działalności twórczej odnosi się do ustalenia kodu algorytmu, ale algorytm sam w sobie, jeśli ma spełniać określoną w tym tekście funkcje (generować wszystkie możliwe ustawienia w danej przestrzeni parametrów) nie będzie przedmiotem prawa autorskiego również.

Ustawienie możliwych wariantów na osi czasu daje kolejne pole do popisu. Zaraziłem Artura Fijałkowskiego, znanego powszechnie jako WarX, by zebrał wszystkie możliwe warianty ustawień "Random Artu" (o danym boku i w dwóch kolorach) w jedną animacje, prezentującą na kolejnych klatkach wszystkie te warianty po kolei. Obrazki już wygenerował. Jak obiecał - sklei je "w wolnej chwili" w animowanego gifa. Można sobie wyobrazić skończoną liczbę osi czasu - skończoną ilość wariantów kolejności prezentowania kolejnych wariantów Random Artu... Skończoną, a więc możliwą do ustalenia. Ale nadal nie chronioną przez prawo autorskie...

Wygenerujmy cztery linijki tekstu o ustalonej długości. Dla uproszczenia zastosujmy metodę brute force, znaną z przełamywania haseł (podstawianie kolejnych liter na kolejnych pozycjach). Powstaną wszystkie możliwe kombinacje czterolinijkowego tekstu, a wśród nich cały Pan Tadeusz (oraz wszystkie jego warianty, których Mickiewicz nie napisał, ale które mógłby napisać)... Wszystkie dzieła rymowane unurzane w tych nie mających sensu, bełkotliwych ciągach znaków. Ale my byśmy wiedzieli, że są tam wszystkie dzieła wszystkich twórców, a także teksty, których jeszcze nikt nie napisał, chociaż - być może - napisze (a nawet zostaną one nagrodzone). To samo z muzyką - wygenerujmy kilka prostych taktów w danej tonacji. Przepraszam. Wygenerujmy wszystkie możliwe do przyjęcia w danych parametrach wartości, które odpowiadają stosowanemu w muzyce zapisowi nutowemu... A potem ustawmy je na możliwych osiach czasu.

Podnieśmy poprzeczkę twórczości, skoro ma być chroniona twórczość prawdziwa.

Stanisław Lem pisze o Elektrybałcie:

Po niedługim czasie doszedł do takiej wprawy, że jednym, drugim sonetem zwalał z nóg zasłużonego wieszcza. I to było najgorsze chyba, okazało się bowiem, iż z zapasów wychodzą cało tylko grafomani, którzy, jak wiadomo, nie odróżniają wierszy dobrych od złych;

Ale komu przypisać autorstwo algorytmu, którego uruchomienie wygeneruje wszystkie możliwe utwory? Kto będzie autorem "klucza do wszechświata"? Pytanie niebezpiecznie ociera się o metafizykę. Czy uznani, nawet i certyfikowani Twórcy, pisani przez wielkie "T" (por. Kampania społeczna na rzecz certyfikacji Twórców) dokonują w istocie plagiatu twórczości... Boga? A plagiator podlega karze...

Opcje przeglądania komentarzy

Wybierz sposób przeglądania komentarzy oraz kliknij "Zachowaj ustawienia", by aktywować zmiany.

pomysł nie jest nowy

Pomysł nie jest nowy. Przeczytaj np: "Bibliotekę Babel" Jorge Luisa Borgesa, która stanowi w sumie tylko beletrystyczne rozwinięcie przypowieści o milionie małp z milionem maszyn do pisania.

Problem niestety jest w tym, że to nie zadziała. Ulegasz iluzji skończoności liczb typu 2^1.000.000. Formalnie to one i są skończone, ale podejrzewam, że już przy 2^stukilkudziesięciu zabrakłoby ci cząstek elementarnych we wszechściecie do zapisania wszystkich możliwych stanów, a generowanie tego (na czymkolwiek) trwałoby dłużej niż cały wiek wszechświata.

Jest taka opowieść o wynalazcy szachów, który powiedział królowi: połóż jedno ziarenko zboża na pierwszym polu, dwa na drugim, cztery na trzecim i tak mi zapłać za nową rozrywkę... król też nie docenił przyrostu wykładniczego :)

-------------------

Ale nawiązując do innej myśli: ciekawym byłby status twórczości maszynowej, np. produkowanej przez SI. Tu ci polecam "Neuromancera" Wiliama Gibsona.

nieskończoność może być policzalna

Chodzi o to, że każdy utwór można podzielić. Dochodząc do skrajności: człowiek, który "opatentowałby" każdą z kombinacji dowolnych dwóch liter mógłby pobierać opłaty licencyjne za dowolny tekst, bo każdy musiałby się z takich kombinacji składać :) spisz wszystkie możliwe kombinacje jednego taktu na cztery czwarte, a ułożysz z nich dowolny utwór w tym metrum. Gdy stworzysz wszystkie kombinacje 8x8 pikseli (16 możliwości kolorów każdy), to (z pewnym przybliżeniem, oczywiście) znajdziesz jakąś w dowolnym fragmencie dowolnego obrazu. Zastrzegając te fragmenciki - każdą z kombinacji - zastrzegasz świat ;)

Algorytm cyfrowej twórczości

Przykładowym algorytmem który wygeneruje nam wszystko jest algorytm generowania rozwinięcia dziesiętnego liczby PI. Wystarczy tylko odszukać pozycję interesującego nas dzieła...

Niezupełnie

Przepraszam, że się czepiam, i to w dodatku offtopic, ale nie zniosę: z samego faktu, że rozwinięcie dziesiętne PI jest nieskończone i nie jest okresowe nie wynika jeszcze, że zawiera wszystkie możliwe kombinacje cyfr. Łatwo wyobrazić sobie eksperyment: weźmy takie rozwinięcie PI, a następnie wykreślmy z niego wszystkie jedynki. Nadal jest ono nieskończone i nieokresowe, ale żadnego ciągu z jedynką w nim na pewno nie ma. Podobne reguły (tylko matematycznie bardziej złożone) odnoszą się do "niezmodyfikowanego" rozwinięcia PI.

Poza tym zwykłe wymienianie wszystkich możliwych kombinacji jest dużo prostsze i wydajniejsze, nie wymaga też operacji na wielkich liczbach and nawet przechowywania wyników gdziekolwiek -- wystarczy tylko pamiętać na którym kolejnym "wariancie" ostatnio skończyliśmy.

Z jednej strony masz rację

Ale z drugiej, to wydaje mi się, że udowodniono (matematycznie), że rozwinięcie dziesiętne liczby pi w istocie zawiera wszystkie możliwe ciągi cyfr.

Dziękuję Ci, Radku,

że mnie uprzedziłeś;)

A do przedpiścy: raczej pudło, to dość klasyczny problem otwarty, zob. np. http://en.wikipedia.org/wiki/Pi#Open_questions

Ech, te mity o matematyce, w które ludzie wierzą...;)

Nie można nie znać

Dokonują plagiatu czy realizują misję?
Tego opowiadania nie można nie znać - niby ramotka, ale zawsze gdy to czytam, dostaję po łbie ciężką metafizyką. Naprawdę!
http://en.wikipedia.org/wiki/The_Nine_Billion_Names_of_God
http://niniwa2.cba.pl/dziewiec_miliardow_imion_boga.htm

heh...

heh...
artykul smieszny i zarazem przerazajacy...

napisalem skypcik dla RGB16 co jak ten w linku robi losowy obrazek (tylko u mnie jest jpg a nie html) o wielkosci 1000 x 1000 ale to do niczego jest bo np szanse na 100 czarnych pikseli obok siebie jest minimalna
http://qrde.pl/zboczone/

Uwazam ze Freja ma racje i na dzien dzisiejszy te liczby moze i sa skonczone ale sa nieosiagalne...

Przy 16 kolorowej palecie kombinacji 10x10 jest 2.58224988 × 10^120

Mozna porobic rozne warunki ale i tak dalej to bedzie ilosc obrazkow jaka mozna przegladac cale zycie - a na tak malym obrazku nic ciekawego i tak sie nie znajdzie...

:) paradygmat twórczości...

Tyle, że tu chodzi o uświadomienie problemu twórczości :) Co innego "stworzyć", co innego "znaleźć" (być może nie trzeba znaleźć, by wiedzieć, że przysłowiowa igła jest w stogu). Sam fakt wygenerowania wszystkich możliwych grafik o określonych parametrach (niech będzie nawet dwa kolory zamiast szesnastu) wystarczy, by zadać pytanie o twórczość pierwszego człowieka, który "narysuje" taką grafikę "własnoręcznie".

grafiak czarno-biała: VaGla 200 na 250 pikseliNie jest to też problem miliona małp piszących poematy klasyczne. Gdyby uruchomić algorytm i pozwolić mu systematycznie wygenerować wszystkie możliwości, ten poemat i wszystkie jego warianty byłyby w zbiorze. Nie chodzi o to, by małpa napisała za którąś próbą kompletny poemat (albo nawet jego pierwsze wersy).

W każdym razie komentarze pokazują, że nawet Lem nie tworzył w próżni a odesłanie do metafizyki (więc pośrednio do Arystotelesa) było trafione :)

Tu chodzi o paradygmat (tu: "zbiór pojęć i teorii tworzących podstawy") twórczości.

grafika czarno-biała: VaGla 100 na 125 pikseliNa ilustracji (powyżej) grafika 200 na 250 pikseli, czarno-biała. Jeśli zapuścić algorytm generujący wszystkie możliwe rozrzuty czarnych i białych pikseli na płaszczyźnie 200x250 - jednym z takich rozrzutów będzie ta właśnie grafika. Ja tylko dokonałem wyboru. Czy można powiedzieć, że dokonując wyboru stworzyłem (jestem twórcą, autorem) tej grafiki? A pamiętajmy, że w tym samym "stogu" znajduje się jeszcze negatyw (czyli białe rysy na czarnym tle)...

A jeśli grafika będzie miała tylko 100 pikseli na 125 (poniżej pierwszej), to czy - z punktu widzenia oceny prawa autorskiego (oceniając przejaw działalności twórczej o indywidualnym charakterze, byle ustalony) czy jest jakiś związek między pierwszą a drugą? A drugą matematycznie dużo łatwiej "znaleźć" niż pierwszą (bo szuka się w mniejszym "stogu")....

grafika czarno-biała: VaGla 50 na 63 pikseliA gdyby miała mieć tylko 50 pikseli na 63 piksele i nadal dwa kolory (trzecia w kolejności), to czy wpływa wygenerowanie wszystkich takich możliwych w zadanych warunkach rozrzutów na ocenę twórczości jako takiej, czy nie?

Ile z wszystkich możliwych i wygenerowanych kwadratów 8 pikseli na 8 pikseli w dwóch kolorach (czyli z 2^64 - a to przecież można zrobić bez angażowania psychicznych dopalaczy) znaleźć można w ostatniej z umieszczonych tu grafik?

Czy w tym miejscu kończą się "przejawy działalności twórczej o indywidualnym charakterze", gdzie zaczyna się pole do popisu dla automatów? Dlatego napisałem: podnieśmy poprzeczkę. Automat nie stworzy jeszcze wszystkich możliwych bukietów kwiatów (a to też utwór w rozumieniu prawa autorskiego - były orzeczenia na ten temat), ale automat stworzy muzykę, grafikę czy tekst. Już dostałem gniewne ostrzeżenia off-line, że zbyt daleko podążam z wnioskami... :)
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination

Alogrytmy genetyczne

Nie chodzi o to aby wygenerować wszystko. Można użyć algorytmu genetycznego, który będzie dodawał np. kolejne piksele, ale to autor (?) czy też selekcjoner (?) będzie dokonywać wyboru, w którą stronę podąży ewolucja takiego obrazka.

Problem jest już znany. Pewien naukowiec opracował algorytm rysujący "owada" na podstawie krótkiego "kodu genetycznego". Ten "kod genetyczny" rósł z pokolenia na pokolenie. Im dłuższy był tego "kod", tym owad na ekranie stawał się bardziej złożony. Do naukowca należał wybór kolejnego pokolenia owadów. O ich wygląd dbał program komputerowy. Ów naukowiec dokonywał selekcji na podstawie względów estetycznych. Po iluśtam(dziesięciu,set) iteracjach powstał dość ciekawy obrazek. Pytanie, czy ten owy obrazek został stworzony przez autora, czy może przez komputer?

Nie dam niestety odnośnika do tego eksperymentu, gdyż czytałem o nim jeszcze w czasach przedinternetowych :)
--
dexter

a ja powtórzę swoje

> Sam fakt wygenerowania wszystkich możliwych grafik
> o określonych parametrach (niech będzie nawet dwa
> kolory zamiast szesnastu) wystarczy, by zadać pytanie
> o twórczość pierwszego człowieka, który "narysuje"
> taką grafikę "własnoręcznie".

To ja powtórzę: na czym (i zwłaszcza kiedy :) zamierzasz je wygenerować i na czym zapisać?

W rozważaniach schodzisz coraz niżej obrazki 200×200, 64×64 ale to ciągle jest dużo więcej niż kosmos :)

Policzyłam przykład maksymalnie prostacki: grafika 16×16 px w dwóch kolorach. Używamy takich w faviconkach wyświetlanych w adresie www (fakt, że używamy zwykle kolorowych, ale niech będzie).

16×16 = 256

2^256 = 1.57e77

Liczba atomów w obserwowalnym wszechświecie szacowana jest na 1e39, liczba atomów w całym uniwersum na 1e68 do 1e81. Podobna trudność będzie z wygenerowaniem takiej liczby kombinacji choćbyś i całą galaktykę przemienił w maszynę do mielenia chaosu :)

A tapet 16mln kolorów 1280×1024 to już w ogóle nie ma co rozważać :)

To wszystko bardzo ładnie

To wszystko bardzo ładnie wygląda dopóki poruszamy się w świecie cyfrowym (albo gdy budujemy utwór z elementów dających się bez przybliżenia przełożyć na wersję cyfrową, jak na przykład słowa). Przy twórczości "analogowej" nie można udowodnić skończonej ilości kombinacji elementów (musielibyśmy zejść na poziom atomowy, a tutaj z jednoznacznością zaczynają się kłopoty).

brakuje opisu w jaki sposob

Brakuje opisu w jaki sposob sposrod takiego multum alternatywnych chaosow, algorytm mialby wybierac te, ktore niosa ze soba znaczenie. Dla maszyny mona lisa, i parodia mony lisy beda generalnie tym samym. Nagrania Casalsa i Fouriera z suitami Bacha, beda dla niej tak samo rozne miedzy soba, jak nagrania Bylsmy i Wispelweya.

Przyjmijmy ze taki komputer stworzy kwintagilion alternatywnych plikow. W jaki sposob mialyby byc cedzone te "wlasciwe"? Jesli ustalisz algorytm ktory umie oceniac prawidlowo, umiesz tez sformulowac warunki dla generatora, zeby tworzyl tylko takie rezultaty, o jakie chodzi. Wiec cala idea wybierania sposrod alternatyw wydaje mi sie troche droga naokolo.

Co do generowania wspanialej sztuki.

Poziom skomplikowania sygnalu audio, czy video jest ogromny, a tworzenie zludzen opiera sie na dostrzeganiu prawidlowosci w tym, co juz istnieje. Zapewne beda istnialy programy, dzieki ktorym kompozytorzy beda mogli uslyszec wykonania swoich utworow przez niezyjacych juz wirtuozow. Grafika komputerowa wejdzie niedlugo w etap, gdy nie bedzie dalo sie jej odroznic od fotografii. Chcesz nakrecic film w ktorym charlie chaplin spotyka natalie portman? nie ma problemu. Ale zaden algorytm nie przewidzi jak beda zachowywac sie wzgledem siebie na planie. Jakie niuansy wywola ich wzajemna obecnosc. Na film sklada sie caly proces powstawania, jest wypadkowa pracy setek ludzi, z ktorych kazdy ma indywidualny udzial w tej magii.

Mozesz odtworzyc prawidlowosci ktore artysci WYKAZYWALI w przeszlosci, a nie te, ktorym podlegaja.

Oczywiscie, byc moze nie doceniam tutaj syntezy technologii, ktora pociagnie za soba nieprzewidziane skutki, ale relacja pomiedzy dobrami kultury a ich wygenerowanymi odpowiednikami przypomina mi troche relacje miedzy malarstwem a fotografia, gdy ta druga zaczela pozbawiac pracy portrecistow.

Moc obliczeniowa to pikus, ale ktos musi napisac te wszystkie algorytmy, a to, w porownaniu do przybywajacych gigahercow i terabajtow, idzie poki co bardzo wolno.

I jeszcze wzgledem generowania niepowstalych dziel - i w podtekscie - zakwestionowania potrzeby uprawiania sztuki.

Mysl czlowieka, intuicja, postrzezenie czasu nie daja sie zredukowac do nieruchomych stanow 0 i 1. Ludzka swiadomosc po po prostu dziala inaczej. Warto przypomniec, ze rdzen mozgowy homo sapiens jest najbardziej skondensowana informacyjnie forma materii znana nauce. Zbudowane przez procesy intelektualne mozgi z doliny krzemowej to kanciaste, niezgrabne, nieergonomiczne kolosy - w porownaniu z owocami ewolucji.

Byl jeszcze demon drugiego

Byl jeszcze demon drugiego rodzaju (ten od zboja Gebona), choc ten nie generowal, a zapisywal krysztalowym rysikiem :) O ile dobrze pamietam, byty potencjalne rowniez bral pod uwage.

Utwór jako liczba naturalna

Można na rzecz spojrzeć jeszcze z innego punktu widzenia. Każdy zapisany cyfrowo utwór - niezależnie od tego czy będzie to obraz, fragment muzyki czy dzieło literackie (o programach komputerowych nie wspominając) - to tylko pewien ciąg bitów. Ciąg bitów, a więc reprezentacja pewnej liczby naturalnej. Być może bardzo dużej, ale po prostu liczby naturalnej.

Więc zarówno Hey Jude zapisany w postaci pliku mp3, jak i zeskanowana Mona Lisa albo płyta instalacyjna z najnowszą wersją Windows to po prostu zwykłe liczby naturalne, takie same jak 1, 2, 3... tylko "nieco" większe. Czy w ogóle można zastrzec prawnie używanie jakiejkolwiek liczby naturalnej, opatentować ją, karać ludzi ściągających ją na swoje dyski z internetu?

A mozna wiedziec skad te

A mozna wiedziec skad te liczby naturalne?

Mnie zawsze uczono ze komputer operuje tylko dwama liczbami a mianowicie 0 i 1 - czyli albo jest impuls el. albo nie ma
dopiero uklady scalone i/lub oprogramowanie przeklada to na np liczby szesnastkowe, dziesietne czy alfabet...

Postaram sie dzisiaj usiasc (pod warunkiem ze w koncu postawie swoj serwer na nogi :/ ) i napisac skrypt ktory wygeneruje troche obrazkow o wielkosci 50x50px
zobaczymy co z tego wyjdzie.

Nie ma raczej sensu brać wszystkich pod uwagę wiec wezmę tylko te przy 10% zapełnienia.

Skąd te liczby naturalne

Każdy dowolne długi ciąg bitów (b0, b1, bn) można w jednoznaczny sposób zinterpretować jako liczbę naturalną o wartości b0*2^0 + b1*2^1 + ... + bn*2^n. Jest to naturalny sposób interpretowania informacji cyfrowej - w każdym razie komputery zostały skonstruowane tak, by interpretować ją właśnie w taki sposób. Ze względów praktycznych interpretacja ta jest zazwyczaj ograniczona do ciągów długości 8, 16, 32, 64 czy 128 bitów, nic jednak nie stoi na przeszkodzie by interpretować w ten sposób dowolnie długie ciągi bitów.

Dlatego plik mp3 o wielkości 3MB może być dla mnie po prostu reprezentacją liczby naturalnej z zakresu 0-2^3221225472-1. To potencjalnie duża liczba, ale jednak liczba.

Albo można taki utwór

Albo można taki utwór potraktować jako liczbę rzeczywistą. To może być jeszcze ciekawsze!
Wyobraźmy sobie, że odsłuchujemy pewien utwór, po czym bierzemy do ręki kij i precyzyjnie wycinamy w nim poprzeczną kreskę. To zapis tego utworu. liczba rzeczywista z przedziału (0,1), której rozwinięcie zawiera całą treść.
Czy wycinanie takich samych kresek byłoby nielegalne?

dokładność wycięcia i dokładność pomiaru

Bez super materiałów i super technologii można spokojnie osiągnąć dokładność rzędu 1 mikrometra (oczywiście na stosunkowo krótkim odcinku). O ile jeszcze można się kłócić, że została zapisana taka liczba rzeczywista jaką się chciało (z tysiącami miejsc po przecinku), to jej odczyt byłby niemożliwy. Nawet zejście kilka rzędów niżej nie da wymaganej liczby miejsc po przecinku.

Stąd - oskarżyć oczywiście można, ale nikt nie udowodni, że właśnie wytworzyłeś nielegalne egzemplarze utworu ;> .

P.S.
Jakoś ten temat kojarzy mi się z liczbą 666 :P .

W prezencie dla VaGli: Nowa definicja twórczości

Masz, zupełnie za darmo (royalty-free):

Twórca to ten, który z morza teoretycznie możliwych do wygenerowania kombinacji wybierze właściwą.

--
[S.A.P.E.R.] Synthetic Android Programmed for Exploration and Repair

Nowa definicja utworu

To ja też się dorzucę:

Utwór w postaci cyfrowej to wybrana przez twórcę liczba naturalna, zapisana w postaci ciągu bitów.

I to niby miałoby być chronione przez system prawa?

I to niby miałoby być chronione przez system prawa? A dlaczego miałaby być chroniona na zasadzie czasowego monopolu (prawa wyłącznego), który pozwala na czerpanie autorskiej renty (prawa autorskiego majątkowego), jakaś liczba naturalna?

Dziś, zgodnie z art. 1 ust. 1 ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych:

Przedmiotem prawa autorskiego jest każdy przejaw działalności twórczej o indywidualnym charakterze, ustalony w jakiejkolwiek postaci, niezależnie od wartości, przeznaczenia i sposobu wyrażenia (utwór).

Ja stawiam pytanie o to co można dziś jeszcze nazwać "przejawem działalności twórczej o indywidualnym charakterze". To istotne z punktu widzenia oceny ewentualnego naruszenia prawa autorskiego. Być może jest już tak, że wiele dzieł (nie: utworów, a dzieł) nie jest "przejawem działalności twórczej o indywidualnym charakterze" - a więc nie jest korzystanie z nich ograniczone monopolem prawa autorskiego, bo nie są utworem.
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination

Proces twórczy w wersji cyfrowej

Cóż, swoją definicję utworu utrwalonego cyfrowo zamieściłem raczej w charakterze dowcipu. Proces twórczy nie polega bowiem na tym że twórca-kompozytor, twórca-grafik, twórca-literat czy twórca-programista wybiera sobie z nieskończonego zbioru liczb naturalnych jakąś szczególnie interesującą liczbę (jeżeli utwór ma ograniczone ramy czasowe lub przestrzenne, to zbiór ten można nawet traktować jako ograniczony), potem ocenia czy zapisana w postaci ciągu bitów odtwarza się jako wpadająca w ucho melodia, wyświetla jako zachwycający obraz, można ją odczytać jako interesującą powieść albo uruchamia się jako przydatny do czegoś program komputerowy, potem zwiększa ją jeszcze o 3 albo zmniejsza o 17, ocenia czy tak zmodyfikowane dzieło jest lepsze czy też gorsze od pierwotnego szkicu, i wreszcie ją publikuje.

Co nie zmienia obiektywnego faktu, że dokładnie takie samo dzieło można by uzyskać w procesie odpowiednio długiego odliczania - czyli mechanicznego, trywialnie zdefiniowanego procesu, którego w żaden sposób za twórczy uznać nie można.

Więc twórca to po prostu ktoś kto dzięki wrodzonemu lub wyuczonemu talentowi, a może również łutowi szczęścia, potrafi znaleźć interesującą liczbę naturalną, której odkrycie komuś mniej od niego uzdolnionemu zabrałoby całe wieki.

a może taka definicja

Skoro już poruszamy się na takim poziomie abstrakcji to można podać taką definicję twórcy:

Twórca to układ (system?) ukierunkowany w szczególnym stopniu na przetwarzanie informacji.

Na dobrą sprawę stworzenie własnego "twórcy" nie jest chyba takie trudne. Wystarczy stworzyć algorytm, który na podstawie danych wejściowych generowałby coś na wyjściu (nawet losowo). Przy odpowiedniej ilości i strukturze danych wejściowych oraz dobrym marketingu można by to nawet nieźle wypromować. Zapewne już za kilkanaście lat pojawi się tego typu skandal i gazety będą pełne nagłówków w stylu "Wybitny malarz okazał się być maszyną/algorytmem". Ponieważ trudno byłoby takiego "twórcę" uśmiercić, to prawa autorskie przysługiwałyby mu do końca świata + 70 lat :-).

proszę się zastanowić: po co są definicje legalne?

W jakim celu tę definicję "twórcy" autor powyższego komentarza podał? Tu nie chodzi o to, by wymyślić "fajne" definicje - tak uważam. Jeśli definiować, to w jakimś celu. No i jest też inne pytanie: "co definiować?". Czy "twórca" ma być przedmiotem szczególnej ochrony sytemu prawnego? Czy ma mieć jakieś szczególne uprawnienia? Czy dając ten komentarz chodziło o to, by "system ukierunkowany na na przetwarzanie informacji" zyskał jakąś szczególną pozycję w systemie prawa? Pomijam kwestie niedookreśloności definicji, bo co to znaczy "ukierunkowany w szczególnym stopniu"? To pytanie retoryczne.
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination

no cóż...

No cóż... ja tej definicji nie wymyśliłem. Na pewnym poziomie abstrakcji praktycznie wszystko można zdefiniować jako "system przetwarzający energię, materię i informację" (na jeszcze ogólniejszym poziomie pozostanie tylko energia). Przy takiej definicji artystę od dajmy na to człowieka, który rąbie drewno na kawałki pozwalające na napalenie nimi w piecu, będzie różniło tylko to, że artysta bardziej skupia się na przetwarzaniu informacji, a rębacz na przetwarzaniu materii (drewna). Dopiero na bardziej szczegółowych poziomach wyjdzie, że w myśl prawa artyście za to co robi należy się wypłacanie pieniędzy przez kilkadziesiąt lat za każdy przejaw twórczości, a rębaczowi tylko raz za każdy pocięty kawałek drewna. Wracając na bardziej ogólne i abstrakcyjne poziomy wyjdzie, że w rzeczywistości w chwili obecnej systemy przetwarzające w głównej mierze informacje są prawnie bardziej uprzywilejowane od systemów przetwarzających w głównej mierze materię. :-)

A jeśli chodzi o definicje legalne, to nie wiem za bardzo jak one się mają do "utworów" mojego przykładowego twórcy. Przecież przy odpowiednio bogatej bazie danych wejściowych i bazie wiedzy oraz dodaniu elementu losowości (w stylu: jak rysujesz człowieka to przeskaluj mu nos o losową wartość w pewnym zakresie tolerancji) ten przykładowy system potrafiłby malować porównywalne obrazy do przeciętnego twórcy-człowieka. A przez elementy losowe miałyby one "twórczy" charakter. Ciekawe o tyle, że już teraz powstają takie systemy, które np. piszą krótkie wiersze i są one coraz doskonalsze.

Małpie malarstwo

Przy odpowiedniej ilości i strukturze danych wejściowych oraz dobrym marketingu można by to nawet nieźle wypromować. Zapewne już za kilkanaście lat pojawi się tego typu skandal i gazety będą pełne nagłówków w stylu "Wybitny malarz okazał się być maszyną/algorytmem".

Szkoda, że dopiero teraz trafiłem na tę dyskusję, ale zrobiła na mnie wielkie wrażenie. Rozterki które roztrząsacie są zaiste bardzo ciekawe i przy odpowiedniej determinacji można byłoby odwrócić całe prawo autorskie do góry nogami ;).

Przytoczona na początku wypowiedź skłoniła mnie do skierowania Waszych rozważań jeszcze w inną stronę. Można próbować zdefiniować dzieło przez przeliczenie jego wartości na zyski (także potencjalne) autora z publikacji/sprzedaży swego dzieła. Za przykład może posłużyć malarstwo współczesne, w którym laik widzi tylko chaotyczne plamy. W ten sposób każdy z obrazów generowany przez skrypt może być objęty prawem autorskim.

Jednak nie tym się chciałem podzielić. Na pewnej ekskluzywnej aukcji dla eksperymentu wystawiono obraz namalowany przez małpę. Osiągnął on niebotyczną cenę. Czy było to dzieło w sensie prawnym i podlegało prawom autorskim? Kto miał czerpać honorarium z tego tytułu? A jednak obraz został sprzedany ;). Czym on się różni od obrazów wygenerowanych algorytmicznie? Człowiek, jako istota uważana za rozumną miał w jego wykonanie taki sam wkład jak programista robiący algorytm losowy. Czy twórcą zatem może być istota nierozumna? Czym jej twórczość różni się od automatycznej?

> Proces twórczy nie polega

> Proces twórczy nie polega bowiem na tym że twórca
> (...) wybiera sobie z nieskończonego zbioru liczb
> naturalnych jakąś szczególnie interesującą liczbę

W przypadku grafiki fraktalnej tak.
Wybierasz wzór, powiększenie, współrzędne, rodzaj i parametry filtra. Opis takiego fraktala da się zamknąć w kilkunastu - dwudziestu kilku cyfrach a efekty, ech... pełen artyzm :)

:) Rozumiem problem wielkości "stogu"

:) Rozumiem problem wielkości "stogu", przy czym jeśli twórczość polega na wyborze, a nie na tworzeniu, to w znacznie mniejszej skali: mogę być uznany za twórcę w związku z tym, że wejdę do Luwru i ze zgromadzonej tam kolekcji wybiorę jeden obraz. A następnie będę miał mógł pobierać rentę autorskoprawną (za korzystanie wybranego z Luwru obrazu) przez długość mojego życia i jeszcze 70 lat po mojej śmierci (chociaż wtedy mało na tym jako twórca będę korzystał).
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination

Albumy, zbiory.

Jak w takim razie rozumieć notki w stopce redakcyjnej o tym, że jakiś album obrazów jest chroniony (nie tylko same zdjęcia/reprodukcje). Należy się zastanowić nad indywidualnością zdjęcia, które ma być jak najwierniejszą kopią danego obrazu. Czy jest ono utworem? Do tego dochodzą wybory wierszy itp.

Zakładając oczywiście, że autorzy wybranych dzieł nie żyją od ponad 70 lat.

Z drugiej strony w grę zaczynają wchodzić prawa chroniące bazy danych...

taki cytat mi się przypomniał

"Książę, Który Ma Tysiąc Lat spaceruje nad i pod morzem. Jedyna inteligentna istota zamieszkująca świat, który Książę przemierza, nie jest pewna, czy on go stworzył, czy też odkrył. Dzieje się tak dlatego, że nigdy nie można być pewnym, czy mądrość kreuje, czy tylko umiejscawia".

Roger Zelazny - "Stwory światła i ciemności"

Nie Elekrtybałt, ale demon termodynamiczny drugiego rodzaju...

W sumie cała procedura "losujmy, coś z tego sensownego wyjdzie" lepiej została opisana w "Wyprawie szóstej, czyli jak Trurl i Klapaucjusz demona drugiego rodzaju stworzyli, aby zbójcę Gębona pokonać":

(...)
sporządzimy ci własnoręcznie Demona Drugiego Rodzaju, który jest magiczny, termodynamiczny, nieklasyczny i statystyczny, i będzie ci ze starej beczułki lub z kichnięcia choćby ekstrahował i znosił informację o wszystkim, co było, co jest, co może być i co będzie. I nie ma demona nad tego Demona, bo on jest Drugiego Rodzaju
(...)
Powietrze jest z atomów, a te atomy skaczą sobie na wsze strony i zderzają się z sobą miliardy razy na sekundę w każdym mikromilimetrze sześciennym, i na tym właśnie polega gaz, że tak skaczą i trykają się wiecznie. Wszelako, choć skaczą na oślep i przypadkiem, to, ponieważ w każdej szpareczce jest ich miliardy miliardów, wskutek tej liczebności z owych podskoków i podrygów układają się, między innymi, spowodowane czystym trafem, ważkie konfiguracje...
(...)
A więc cały dowcip w tym, aby zbudować selektor, który będzie wybierał tylko to, co w bieganinie atomów sensowne. Oto i cała idea Demona Drugiego Rodzaju
(...)

Lem znów pierwszy 8-)

Nie czytałem dyskusji,

Nie czytałem dyskusji, więc przepraszam jeśli moje wnioski i przemyslenia pokrywają się z już wcześniej przez kogoś opublikowanymi.

Nie widze tutaj zastosowania dla prawa autorskiego (w obecnym kształcie), gdyż art. 1 ust. 1 Pr. aut. mówi co następuje:

Przedmiotem prawa autorskiego jest każdy przejaw działalności twórczej o indywidualnym charakterze, ustalony w jakiejkolwiek postaci, niezależnie od wartości, przeznaczenia i sposobu wyrażenia (utwór).

a zatem dla możliwości powstania Utworu niezbędny jest jego indywidualny charakter, czego niestety nie da się powiedzieć o wyniku systematycznej pracy działania określonego algorytmu, programu, maszyny lub człowieka, której efekt jest w pełni oczekiwany, przewidywalny i nie posiadający charakteru twórczego.

Działanie algorytmu (człowiek i/lub maszyna korzystająca z niego) wykonuje pracę techniczną, której efekt nie stanowi przedmiotu ochrony na mocy Ustawy o prawie autorskim...

Jedynie skrypt algorytm może w rozumieniu Ustawy być Utworem i korzystanie z niego uzależnione od woli Twórcy.

To trochę nie ten problem

Bo ja nie twierdzę, że w wyniku działania algorytmu ustalającego wszystkie możliwe kombinacje pikseli powstaną utwory. Ja tylko zderzam to z sytuacją, która może pojawić się dalej - kiedy ktoś "narysuje" czarno-białą plamę i będzie rościł sobie prawo do ochrony prawnoautorskiej, chociaż plama będzie już wcześniej "znana".

Ale pytanie jest ciekawe - czy w przypadku dwóch identycznych (co do piksela) plam jedna może być uznana za utwór (i osoba, która ją ustaliła może być twórcą) a druga plama (ustalona wcześniej) nie podlegałaby ochronie?
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination

The future is now...

Nasz szanowny Gospodarz sobie trochę żartuje, a tymczasem gazeta.pl donosi za The New York Times, że niejaki Philip M. Parker, profesor ds. innowacji, biznesu i społeczeństwa w Insead,

wygenerował ponad 200 tysięcy książek, co czyni go, jak sam siebie określa, "najczęściej publikowanym autorem w historii tej planety". A na dodatek na tym zarabia.

Otóż sprytny profesor

opracował komputerowe algorytmy zbierające publicznie dostępne informacje na dany temat - szeroki lub mało znany, i z pomocą 60-70 komputerów i 6-7 programistów zamienia te rezultaty na książki na różne tematy. Wiele z tych prac ma ok. 150 stron i są drukowane dopiero, gdy klient zdecyduje się je zakupić.

Przykładowo,

komputer otrzymuje zadanie - opracowanie prognozy popytu na leki psychotropowe na świecie, w oparciu o dane sprzedaży w USA.

- Przy pomocy sztucznej inteligencji powstał program komputerowy naśladujący procesy myślowe osoby, która odpowiadałaby za takie badanie - wyjaśnia Parker. - Zamiast poświęcać wiele miesięcy na badanie, komputer realizuje zadanie w klika minut.

Wydawca dokonuje wyboru przedziału czasowego, a komputer wybiera optymalny model oszacowania danych sprzedaży z różnych krajów i produkuje alfabetyczną tabelę dla każdego państwa. - Następnie otwiera dokument programu Word i eksportuje do niego informacje tak, jak zrobiłby to autor przelewając myśli na klawiaturę - mówi.

I na koniec mamy też bezpośrednie nawiązanie do miliona małp piszących Szekspira:

[...]próby tworzenia komputerowych wierszy, gdzie pierwsze litery z kolejnych linijek układają się w słowa wyrażające treść utworu, co daje często ironiczny efekt.

Oczywiście jedną z trudności związanych z generowaniem setek tysięcy wierszy jest przegląd i ocena ich jakości.

- Myśli pan, że są wśród nich wiersze na miarę Szekspira? - zapytano Parkera.

-Nie - odpowiedział Ale tylko dlatego, że jeszcze nie tworzyłem sonetów.

Gorąco zachęcam do przeczytania całego artykułu.

Sto tysięcy miliardów wierszy czeka na przeczytanie

Kontynuując wątek generowanej "twórczości" warto chyba przywołać kolejny artykuł z Gazety Wyborczej, tym razem o tzw. "literaturze potencjalnej". Oto najbardziej smakowity fragment (chociaż zachęcam do przeczytania całości):

(...) poemat Queneau "Sto tysięcy miliardów wierszy": składa się on z dziesięciu sonetów oraz z zasad kombinatoryki, które pozwalają zamienić każdy wers każdego sonetu na inny wers pozostałych dziewięciu. W wyniku tej operacji mogłoby powstać sto tysięcy miliardów nowych sonetów - dziesięć do czternastej potęgi. Jak wyliczył sam autor, by przeczytać te wszystkie istniejące tylko potencjalnie wiersze, przy założeniu, że czytalibyśmy każdy sonet przez minutę, osiem godzin dziennie, dwieście dni w roku, potrzebowalibyśmy miliona stuleci. Trudno o lepszy przykład wyższości literatury potencjalnej nad istniejącą realnie.

Pornografia dzięcięca

Szukałem tego artykułu w związku z pomysłem, który mi zaświtał po lekturze dyskusji na temat nowelizacji ustawy dotyczącej między innymi tzw. pornografii dziecięcej, a dokładnie poszerzenia zakazów na twory narysowane i wygenerowane. No właśnie. Wszak wśród wygenerowanych opisanym w tym artykule obrazów siłą rzeczy znalazłoby się bardzo dużo takich, które się "łapią" pod tą ustawę. Automatycznie filtrować ich nie sposób, ręcznie przeglądać i oceniać ciężko -- tym bardziej, że nie bardzo wiadomo przy ilu pikselach różnicy już jest "bezpiecznie", każdy ma inną moc wyobraźni, można trafić na wyjątkowo wrażliwego biegłego seksuologa w sądzie...

Zatem problem byłby wielce ryzykowny.

Około 10 lat temu bawiłem

Około 10 lat temu bawiłem się programem do tworzenia przemówień, program miał pewien zasób słownictwa, nie pamiętam ile. Z tego co pamiętam wybierało się jak długie miało być przemówienie. Przemówienie było w miarę sensowne, choć było to całkowite lanie wody.
Znalazłem kilka takich przykładów:
http://gnu.univ.gda.pl/~grzes/mowca.htm
Program, który generuje obrazy:
http://www.epokay.net/artur/sieciowe_inne.php Bakterie
Oraz generator przemówień:
http://www.epokay.net/artur/sieciowe_inne.php Przemówienie

nowa stara zabawa?

Szanowni przedmówcy piszą z pozycji prawniczych, informatycznych, może z pozycji twórców "nowych mediów". Sęk w tym, że włożyliście kij w mrowisko - nie wiem świadomie czy nie poruszyliście kilka fundamentalnych pytań ontologii i estetyki. Prawo chyba nie zakazuje filozofować, ale jeśli filozofowanie grozi nowym prawem to radziłbym spojrzeć na dodatkowe konsekwencje wynikające z Waszych przmyśleń.

Dla estetyków, twórców i filozofów sprawa "normalnej twórczości" jest już dostatecznie śliska. Jedyna różnica leży w tym, że pejzażysta ma na dzień dobry "naturalną naturę" ;) a Wy świat liczb - w zależności od nastawienia filozoficznego uznajemy go bądź za naturę bądź za jeszcze jeden byt. Problem sprowadzalności wszystkiego do liczb oznacza ni mniej ni więcej, że nasze światy - pędzla i klawiatury nie różnią sią zanadto, gdy ruszycie kwestie autorstwa i utworu w komputerach to siłą rzeczy będziecie musieli redefiniować pojęcia dotyczące całej sztuki i nauki:

Jeżeli uznacie, że autorem jest ten, kto napisał program piszący wiersze to zdemolujecie tym samym całą tradycję twórczości w ramach jakiś reguł - zrobicie ze wszystkich ikon jedną ikone, czy ze wszystkich obrazów impresjonistycznych kopię Moneta!
(styl czy kanon to właśnie taki algorytm określający granice w ramach których moga powstawać dzieła, w przypadku ikony jest to już bardzo ścisła regulacja)

Jeżeli nie uznacie skryptu za utwór pierwotny zakwestionujecie prawo galerii do jakiegokolwiek regulowania obrotem fotografii wystawianych w nich obrazów (nie fotografuję obrazu w muzeum tylko tworzę nowy utwór) podobnie podważycie sensowność praw do ochrony wizerunku (wizerunek np prezydenta w śmietniku nie będzie mógł być obrazą głowy państwa, gdyż będzie nowym utworem niezależnym od wizerunku osby, której znieważać nie wolno).

Jeżeli liczyć będzie się tylko wskazanie takiej konkretnej kombinacji pikseli to tak jakby zamiast Leonarda, Damę z łasiczką tworzył przewodnik czy nauczyciel prowadzacy klasę do Czartoryskich! To ostatnie podejście, choć najłatwiejsze do wprowadzenia niesie za sobą pewne ryzyko - nie możemy zgodzić się na kompromis, że twórcą jest ten kto pierwszy wskazał jakiś wycinek natury - gdy obejrzycie samodzielnie jakąś wystawę a potem w towarzystwie wycieczki gimnazjalistów rychło pojmiecie, że widzicie dwie zupełnie inne części natury - niejako dwa różne dzieła umownie nazywane np. Mona Lisa. Konsekwencją tego podejścia będą takie paradoksy i sprzeczności w myśleniu, że wszędzie gwarantują wizytę u psychiatry. Do tego dochodzi niezależne od siebie wskazanie tego samego fragmentu natury, zdaża się czasem w tym samym momencie - i kto wtedy będzie autorem? Zamiast fotografa autorem zdjęć stanie się pracownik fotolabu bo to on wskazuje, że to coś jest wywołanym zdjęciem, autorem mojej akwareli stanie się ten, kto ją sprzedaje - bo to ta osoba wskazuje, że to akwarela za tyle i tyle itp.
To "przeniesienie praw autorskich" oznacza ni mniej ni więcej tyle, że jak sobie kupię np. płytę wiśniewskiego to mogę ją wysłać na konkurs kabaretowy jako własną twórczość - ja wskazuję = ja jestem twórcą. Jednocześnie ten, co otworzy przesyłkę stanie się jej autorem w momencie w którym uzna, że ten CD to CD z jakąś muzyką, czy z jakąkolwiek twórczością!

Alternatywnie to nie Wiśniewski jest autorem swojej płyty, nawet nie ZAiKS ale towarzystwo Tesla, Ampere, Edison ... i cała reszta wielkich twórców elektryczności oraz zapisu na płycie CD - wszak nagranie Wiśniewskiego to tylko jeden z możliwych zapisów na nośniku, który stworzył kto inny, mało tego: jego cyfrowa postac determinuje to, że wszystkie możliwe kombinacje danych na nim są już zdeterminowane. Zatem nie możemy nawet sprzeciwić się pomysłowi "przeniesienia praw" bez popadania w kolejny paradoks!

Kto zatem bedzie autorem i poborcą tantiem? To taki sam mechanizm jak w technice: Właścicielem jest ten i tylko ten kto posiada środki (prawne czy pozaprawne byle skuteczne) by wymusić egzekwowanie tego, co nazywa swoim prawem. Jeżeli pracując w firmie stworzysz np. nowy program to należy on do firmy. Jeżeli Twój komputer wygeneruje fotorealistyczną scenę to Ty podajesz się za autora a nie twierdzisz, że autorem jest blender czy jego twórcy. Jeżeli rzemieślnik namaluje Matkę Boską Jasnogórską to jest ona klasztoru, kościoła a nie tego malarza.

Gorzej to może zadziałać w druga stronę: wyobraźmy sobie, że "program do robienia wierszy" czy listów dostanie się na mój komputer i zacznie spamować to ja muszę borykać się z paskudztwem i kupować antywirusy. Jak by to ochydztwo zadomowiło się na serwerze i pisało tam np. o dobrych nazistach to problemy miałby właściciel zainfekowanej strony. Tak samo będzie, gdyby inny malarz zaczął się za mnie podszywac i psuć mi reputacje malując np. "panienki" - zero różnicy czy to złośliwy człowiek czy złośliwy automat.
Obawiam się, że jak ten mechanizm działał, działa tak działać będzie bo cokolwiek zaproponujemy w zamian prowadzi do zbyt trudnych do rozwikłania paradoksów.

Piotr VaGla Waglowski

VaGla
Piotr VaGla Waglowski - prawnik, publicysta i webmaster, autor serwisu VaGla.pl Prawo i Internet. Ukończył Aplikację Legislacyjną prowadzoną przez Rządowe Centrum Legislacji. Radca ministra w Departamencie Oceny Ryzyka Regulacyjnego a następnie w Departamencie Doskonalenia Regulacji Gospodarczych Ministerstwa Rozwoju. Felietonista miesięcznika "IT w Administracji" (wcześniej również felietonista miesięcznika "Gazeta Bankowa" i tygodnika "Wprost"). Uczestniczył w pracach Obywatelskiego Forum Legislacji, działającego przy Fundacji im. Stefana Batorego w ramach programu Odpowiedzialne Państwo. W 1995 założył pierwszą w internecie listę dyskusyjną na temat prawa w języku polskim, Członek Założyciel Internet Society Poland, pełnił funkcję Członka Zarządu ISOC Polska i Członka Rady Polskiej Izby Informatyki i Telekomunikacji. Był również członkiem Rady ds Cyfryzacji przy Ministrze Cyfryzacji i członkiem Rady Informatyzacji przy MSWiA, członkiem Zespołu ds. otwartych danych i zasobów przy Komitecie Rady Ministrów do spraw Cyfryzacji oraz Doradcą społecznym Prezesa Urzędu Komunikacji Elektronicznej ds. funkcjonowania rynku mediów w szczególności w zakresie neutralności sieci. W latach 2009-2014 Zastępca Przewodniczącego Rady Fundacji Nowoczesna Polska, w tym czasie był również Członkiem Rady Programowej Fundacji Panoptykon. Więcej >>