Może być i jest taniej. A będzie jeszcze taniej.

taniej być nie może?Na grupie pl.soc.prawo toczy się dyskusja na temat możliwości wprowadzania zakazu fotografowania w sklepach. Od kilku tygodni noszę się z zamiarem kupienia sobie kamery cyfrowej. Korzystając z porównywarek cen w internecie monitoruje wahnięcia cenowe. Upatrzyłem sobie konkretny model. Jak się kupuje w Sieci, to trzeba poczekać te kilka dni na dostawę. Trzeba też wybrać sklep, który daje szanse powodzenia transakcji. Dlatego czasem warto pójść do prawdziwego sklepu. Zwłaszcza, gdy zdarzają się w nim wyprzedaże. Poszedłem, znalazłem model na półce, uruchomiłem przeglądarkę cen w telefonie i sprawdziłem w internecie aktualne ceny. Model na półce był o kilkaset złotych droższy niż w internetowym sklepie, w którym już zdarzyło mi się coś kupić (więc sklep ten zyskał moje zaufanie). Nic dziwnego, że kierownicy sklepów chcieliby najpewniej zakazać ludziom korzystania w tych sklepach z produktów, które sami wszak im sprzedają. Konkurencja jest coraz ostrzejsza. Pan ochroniarz powiedział, że nie mogę robić zdjęć. Na pytanie o przyczynę stwierdził, że kierownik się nie zgadza. Ja do Pana ochroniarza nic nie mam. Taka praca. Zdjęcie zrobiłem. Nawet kilka. Ryzykuję, że znajdę się na wielkiej tablicy "tych klientów nie obsługujemy". Takie życie.

Dlaczego komuś może zależeć na wprowadzeniu zakazu robienia zdjęć w takich sklepach? Odpowiedź wydaje się oczywista - ułożenie towarów na półkach, logistyka, ceny i asortyment - to wszystko może być tak poukładane, by maksymalizować zyski sklepu. Kto nie wie jak grać na postrzeganiu rzeczywistości przez klienta, pewnie wiele w tym biznesie nie zarobi. Do tego jeszcze wielka kampania reklamowa. "Wielka wyprzedaż" w Mediamarktcie szczypie w oczy z praktycznie każdego billboard'u po drodze od mojego domu do sklepu. Uważam, że nie ma w tym nic złego. Gorzej, że przekaz reklamowy Mediamarkt próbuje robić ze mnie idiotę. Taniej być nie może? Otóż może być i jest taniej. Oczywiście też rozsądek podpowiada, że jak się robi wyprzedaż, to przecież nie wszystkich produktów, że jak są promocje, to ceny tylko niektórych produktów są zmienione na niższe, a pozostałe twardo pozostają bez zmian, aż do maksymalnego wydrenowania popytu.

Może być taniej i jest taniej. Z tym założeniem jechałem do sklepu, ale w drodze złapałem się na prostej myśli. Skoro już jadę, a będzie troszkę drożej, to może kupić drożej i już mieć w domu, czytać instrukcję, podłączyć własną kamerę po USB do komputera. Inaczej trzeba będzie czekać. Kurier przyjedzie pewnie wtedy, gdy będę prowadził jakieś szkolenie, więc nie zastanie mnie w domu i tak dalej... Ale złapałem się na tej myśli i wchodziłem do sklepu z poczuciem prywatnej misji. Wychodziłem z domu z konkretnym nastawieniem i będę niezłomny.

Dlaczego musiałem jechać do sklepu? Na stronie Mediamarkt nie ma cen. Nie podają ich (pomijam, że cała strona zrobiona jest we flash'u). Mediamarkt nie wszedł też do układu biznesowego z internetowymi porównywarkami cen produktów (nota bene - niedawno je analizował serwis Webhosting.pl: Raport o porównywarkach cen w Polsce). Te porównywarki to też jest przecież pomysł na biznes. Aby tam zaistnieć jako sklep trzeba czasem podpisać umowę, a odwiedziny konsumentów w sklepie, jeśli trafili do niej ze stron porównywarki, są stosowanie wyceniane i płaci się jak za normalną usługę (sklep płaci). Mediamarkt generalnie nie gra w tę grę i nic nikomu do tego. Jest "Wielka wyprzedaż", sklep jest "nie dla idiotów", a "taniej być nie może". Jak ktoś się skusi, to przecież nikt go nie zmuszał do kupowania w sklepie czegokolwiek.

Konsumenci są jednak coraz częściej wyposażeni w groźną dla sprzedawców broń. Informacja i jej wymiana między nimi jest dla sklepów niebezpieczna. W tym kontekście nie dziwi informacja na stronie sklepu, zgodnie z którą "Zakazuje się komercyjnego wykorzystywania publikowanych informacji produktowych oraz artykułów i nowości przez użytkowników strony MediaMarkt". Jak się tak nad tym zastanowić, to nie dziwi też to, iż próbują wprowadzić "zakaz fotografowania" w sklepie.

Upatrzyłem sobie kamerę XXXXXX (już ja wiem, jaką kamerę sobie upatrzyłem). Dziś najtańsza z ofert - jak wynika z przeszukiwarki - to 2166,00 zł. W znanej mi sieci sprzedaży ta sama kamera kosztuje 2299,00 zł. W sklepie, w którym już kiedyś coś kupowałem - 2348,00 zł. W Mediamarkt zaś cena tej kamery wynosi dziś 2699,00 zł, co plasowałoby Mediamarkt na trzecim miejscu od końca na liście porównywarki ceneo.pl (teraz wylistowano tam 69 sklepów, gdyby dodać Mediamarkt - byłoby 70 i w takim właśnie układzie ten sklep byłby trzeci od końca).

Aż prosi się o to, by zrobić zdjęcie i wysłać. Niech się ludzie dowiedzą. Robienie zdjęć samo w sobie zakazane nie jest. Jeśli już, to w niektórych sytuacjach ich publikowanie może wiązać się z kłopotliwą sytuacją. Ochrona dóbr osobistych (ale tu nawet nie trzeba zdjęć robić, by czyjeś dobra naruszyć lub im zagrozić), delikt nieuczciwej konkurencji, w tym ochrona tajemnicy przedsiębiorstwa, etc. Ale jest jednak również kwestia uzasadnionego interesu społecznego i sądzę, że interes społeczny silnie zderza się z interesem agresywnie reklamującego się sprzedawcy.

Na liście dyskusyjnej pl.soc.prawo wskazuje się art. 193 k.k. jako podstawę wprowadzenia zakazu fotografowania wnętrza sklepu (por. dyskusję w wątku Sklep i zakas fotografowania). Trwa dyskusja, w której od 10 stycznia opublikowano już 772 komentarze. Przepis ten jednak nie odnosi się do kwestii fotografowania, a do wtargnięcia, wdzierania się do lokalu:

Kto wdziera się do cudzego domu, mieszkania, lokalu, pomieszczenia albo ogrodzonego terenu albo wbrew żądaniu osoby uprawnionej miejsca takiego nie opuszcza, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do roku.

Badając jedynie ten przepis trzeba by dojść do wniosku, iż nie ma on z fotografowaniem wiele wspólnego. Penalizuje raczej agresywne naruszenie miru domowego. Sytuacja mogłaby wyglądać tak, że ktoś wchodzi, narusza porządek publiczny, ochrona próbuje interweniować, a intruz nie chce opuścić lokalu. Lokal jest prywatny, ochronę uznałbym za uprawnioną osobę. Ale na podstawie tego przepisu ochrona nie ma prawa wymusić na mnie kasowania zdjęć z aparatu. Stawiam tezę, że próba siłowego załatwienia sprawy (wyrwanie aparatu, skasowanie zdjęć z pamięci) byłaby naruszeniem prywatności odwiedzającego sklep (być może nawet naruszeniem nietykalności cielesnej), a także trzeba by rozważyć zastosowanie art. 268 kk ("niszczenie, uszkadzanie, usuwanie lub zmiana zapisu istotnej informacji")...

Sklepy nie zrezygnują z wysyłania komunikatów do odwiedzających: tu obowiązuje zakaz fotografowania, twoim zadaniem jest oglądanie naszych reklam i kupowanie; macie zabijać się o oferowane przez nas produkty, dlatego na plakatach informujemy, o której dokładnie godzinie i którego dnia zaczyna się wyprzedaż (o godzinie 7:00). Konsumenci zaś kupują te produkty, które oferuje im rynek. Są coraz mniejsze, coraz bardziej precyzyjne, coraz mniej zauważalne i praktycznie wszystkie wyposażone w funkcje mobilne. Pstryk, połączenie, publikacja, rozłączenie.

To bardzo niebezpieczne dla uzasadnionych wszak sklepowych interesów. A ja chyba poczekam. Jak już zrobią te wszystkie wyprzedaże - wówczas ceny będą musiały spaść bardziej. Na razie wygląda mi to na sprytny "szach królowi": wszyscy wiedzą, że po świętach są wyprzedaże. Ogłośmy więc wyprzedaż, przecież nikt nie będzie się zastanawiał co to znaczy. Bo przecież wyprzedaż nie oznacza, że wszystkie ceny muszą być promocyjne. Możemy obniżyć ceny towarów, które i tak nie cieszą się zainteresowaniem klientów. Przyjemne z pożytecznym. Jak się już wydrenuje wyprzedażowych skrytożerców, to wówczas trzeba będzie faktycznie zmienić ceny. Przemysł produkujący sprzęt nie próżnuje, a ile można trzymać na półkach zeszłoroczne produkty, skoro już idzie na rynek fala ich następnej generacji? Podaż i popyt muszą się gdzieś zetknąć, chociaż czasem sztucznie się te krzywe próbuje naginać.

Opcje przeglądania komentarzy

Wybierz sposób przeglądania komentarzy oraz kliknij "Zachowaj ustawienia", by aktywować zmiany.

no roznie to bywa

Nie tak dawno chciałem kupić zmywarkę do naczyń. Upatrzyłem sobie ładny i tani model oczywiście na serwisie porównującym ceny. Znalazłem sklep, w którym model ten był najtańszy i - aż podejrzane - o około 200 PLN tańszy niż gdzie indziej. No ale może promocja. Zamówiłem - okazało się, że i owszem tylko tak na prawdę to nie jest ten model. Ciesząc się, że mam zasadę nie płacić z góry zamówiłem w kolejnym (cenowo) sklepie. Po dwóch dniach dostałem informacje, że jest ale nie ma (tj jest w ofercie, ale nie ma w rzeczywistości). Niezrażony powtórzyłem to samo z trzecim i czwartym sklepem (to samo tj "jest ale nie ma". Do piątego i szóstego sklepu zadzwoniłem. I dopiero w tym ostatnim dowiedziałem sie, że producent już tego modelu nie ma w magazynach od listopada (rzecz działa się w styczniu). Gdybym płacił z góry (jest zazwyczaj taniej) to miałbym zamrożoną gotówkę przez kilkanaście dni (informacja, ze nie ma trwała zazwyczaj jakiś czas) do tego doszłyby koszty przelewów (małe ale zawsze) i rozmów telefonicznych. Oczywiście to są niewielkie pieniądze (kilka złotych w sumie), nawet w porównaniu z ceną paliwa na przejazd do sklepu i z powrotem. Oczywiście sklepy internetowe mają większą ofertę i mniejsze koszty, bo nie muszą prowadzić wielkich magazynów ani zatrudniać sprzątaczek. Oczywiście korzystam z nich coraz częściej i najczęściej jestem zadowolony. Ale kiedy muszę coś kupić szybko to nie ma to jak sklep "realny". Chciałoby sie napisać jeszcze, że w sklepie "in real life" można porozmawiać ze specjalistą, który doradzi albo uruchomi i pokaże ale niestety to jest coraz rzadsze. Specjaliści wyjechali do UK, a w krajowych sklepach pan fachowiec na pytanie coraz częściej odpowiada RTFM (tyle, że po polsku i nie dlatego, że pytanie jest za łatwe, tylko dlatego, ze sam nie wie).

Główny temat to "zakaz fotografowania"

Główny temat to "zakaz fotografowania w sklepach". Nie widzę podstaw prawnych do skutecznego wprowadzenia takiego zakazu. Uważam, że ochrona ma za zadanie "zniechęcać" do tego typu zachowań, powołując się na "regulamin" i "kierownika". Chętnie poznam zdanie przeciwne. Może ktoś się pokusi o argumentację "za" możliwością i skutecznością wprowadzenia zakazu fotografowania w sklepie?

Na marginesie - warto zwrócić uwagę na grudniowy flashmob w Katowicach, który był związany z "nieporozumieniem" i PKP (wiem, że koleje to inny temat, a tam przepisy uzasadniające zakaz fotografowania były, ale się zmieniły): Dworcowe kielichy zalśniły w blasku fleszy

Kilkadziesiąt osób z aparatami fotograficznymi zebrało się w piątek w holu katowickiego dworca. - Jesteśmy tu, żeby zaprotestować przeciw absurdalnym zakazom - tłumaczyli.
(...)
- To nieporozumienie, które wynikło między zarządcą i firmą ochroniarską. Ta sprawa została już wyjaśniona i każdy do celów prywatnych może oczywiście robić zdjęcia - mówi Michał Wrzosek, rzecznik PKP.

Warto zwrócić też uwagę na inną pojawiającą się praktykę związaną z "zakazem fotografowania", o której mowa w kontekście księgarni: Zakazy fotografowania książek w księgarniach:

Krakowskie księgarnie idą na wojnę z klientami, którzy robią zdjęcia książek aparatami fotograficznymi oraz komórkami. Zakazy używania takich urządzeń na swym terenie wprowadziły już m.in. Empik i Księgarnia Naukowa

W tym ostatnim tekście jest wypowiedź prof. Nowińskiej, której zdaniem "księgarze mają prawo ograniczać w ten sposób swobodę zachowania klientów w swych lokalach". Nie zacytowano podstawy prawnej, którą widziałaby Pani Profesor. Odwołała się jedynie do "czasów PRL-u", gdy "restauratorom zdarzało się pouczać klientów, żeby nie pluli na podłogę".

Co do "promocji", to zachęcam do notatki Ruszył sezon wyprzedaży:

"Życie Warszawy" pisze, że dla części handlowców to sezon polowania na naiwnych klientów. Proponowane przez nich okazje nie są bowiem żadnymi okazjami.

Sami sprzedawcy nieoficjalnie przyznają, że często podczas posezonowych obniżek zostawiają stare ceny. "Dokleja się jedynie metki, które zawierają wyższe ceny i przekreśla się je. To daje złudne wrażenie, że zrobiło się dobry interes" - tłumaczy jeden ze sprzedawców.

Fotografowanie cen w sklepach może być niebezpieczne dla sprzedawców również z tego powodu, że łatwiej wykazać potem takie manipulacje cenowe, jak opisano w przywołanym tekście.

Odnośnie kupowania w sklepach internetowych - owszem, nie mają tylu sprzedawców, sprzątaczek, etc. Stąd ceny niższe. I prawdą jest, że czasem asortyment jest wylistowany, chociaż towary "nie są dostępne". Tu nie ma sporu.
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination

a inne zakazy?

Wydaje mi się, że inne zakazy obowiązujące w sklepach czy innych "miejscach prywatnych publicznego dostępu" również nie mają żadnej innej podstawy prawnej niż KC 140.

Zakaz wchodzenia z lodami, zakaz wchodzenia z bronią, nakaz zmiany obuwia na sportowe, nakaz zakładania foliowych ochraniaczy na obuwie, zakaz wprowadzania zwierząt, zakaz akwizycji...

Być może np. zakaz palenia czy zakaz używania telefonów komórkowych (w samolocie, w szpitalu) ma jeszcze oparcie w innych przepisach. Ale to, że właściciel hali sportowej którą wynajmuje na godziny nie pozwala wchodzić do niej w wojskowych butach? Albo właściciel basenu każe nam wchodzić w klapkach? Czy to jest jakieś inne "rozporządzanie rzeczą określone przez zakazy współżycia społecznego" niż zakaz wchodzenia z lodami albo zakaz fotografowania?

"właściciel hali sportowej

właściciel hali sportowej którą wynajmuje na godziny nie pozwala wchodzić do niej w wojskowych butach? Albo właściciel basenu każe nam wchodzić w klapkach? Czy to jest jakieś inne "rozporządzanie rzeczą określone przez zakazy współżycia społecznego" niż zakaz wchodzenia z lodami albo zakaz fotografowania?

Wszystkie te zakazy zapobiegają zniszczeniom i/lub używaniu hali, basenu wbrew przeznaczeniu. Zakaz fotografowania do prywatnych celów tym celom nie służy. Pytanie co jeśli te zdjęcia publikujemy.

Ochroniarz chce mi sprawdzić plecak przy wyjściu ze sklepu, też ma polecenie [bezprawne!] właściciela sklepu.
Najprościej sprawdzać uczciwość klientów przez kontrolę bagażu,

przeznaczenie sklepu

Wszystkie te zakazy zapobiegają zniszczeniom i/lub używaniu hali, basenu wbrew przeznaczeniu. Zakaz fotografowania do prywatnych celów tym celom nie służy.

Tak i nie. Po pierwsze, czy jakieś przepisy określają "przeznaczenie" hali sportowej czy basenu? Nie, wynika to z zasad współżycia społecznego - i do czego nam właściciel pozwoli używać jego mienia też z tego wynika. Przecież właściciel może zgodzić się na to, żeby do sklepu wchodzili ludzie z lodami (ma taki kaprys i zatrudnioną dodatkową sprzątaczkę). A można też argumentować, że ludzie będą uważać i nie nakapią nigdzie tymi lodami. Albo zobowiążą się, że jak nakapią - to posprzątają. A mimo to zakaz istnienie i nikt go nie kwestionuje.

Jakie jest "przeznaczenie sklepu"? Może - według właściciela - jest nim oglądanie towarów i ich kupowanie, a nie ich fotografowanie? W jednym sklepie towar sobie można zdjąć z półki, rozpakować, wypróbować. W innym - jest to zabronione. Właściciel sklepu i właściciel towaru sobie tego nie życzy. Czy właściciel sklepu ma prawo sobie nie życzyć, żeby jego własność fotografowano, czy nie ma?

Albo inaczej, jakie prawa mi przysługują jeśli kupię sobie czy wydzierżawię kawałek gruntu, zbuduję tam budynek i będę tam sprzedawał jakieś produkty? Czy każdy będzie tam mógł wejść i robić co mu się podoba (jeść lody, chodzić na szczudłach, śpiewać, nagrywać kamerą) czy też mam prawo określić jakieś zasady, jakiś regulamin korzystania z tego sklepu? A jeśli mam - to czego on może dotyczyć, czy tylko spraw związanych np. z zapobieżeniem zniszczenia towaru, czy też spraw bardziej ogólnych (na przykład, że koszyki zostawiamy w tym miejscu, a w tym miejscu obowiązuje np. "ruch jednokierunkowy" wózków).

czy można wyprosić bez powodu?

Chyba należałoby zacząć od tego. Czy jeśli z jakichkolwiek przyczyn pracownik (kierownik!) sklepu uzna, że nie odpowiada mu czyjaś obecność w sklepie - to czy ma pełne prawo wyprosić tę osobę?

Ja się skłaniam ku temu, że może to zrobić, co oznacza że może też wyprosić fotografujących. Jednocześnie "wyproszenie" jest jedyną rzeczą, którą (teoretycznie) może zrobić...

Konkretny "kejs"

Tak, ale

przywołany przepis raczej nie dotyczy tego przypadku. No, może jakby spisywacz podał się za konsumenta, który porównuje towary.

Wojciech

a jaki powinien być powód?

Czy jeśli z jakichkolwiek przyczyn pracownik (kierownik!) sklepu uzna, że nie odpowiada mu czyjaś obecność w sklepie - to czy ma pełne prawo wyprosić tę osobę?

Noo, chyba nie bardzo ma takie "pełne prawo". Na przykład sklep nie ma prawa odmówić sprzedaży towaru, jeśli ten towar stoi na półce. Nie ma też prawa wywiesić karteczki na przykład "nie obsługujemy rudych" albo "Murzynom wstęp wzbroniony". Więc jeśli sklep jest otwarty i ktoś wejdzie do tego sklepu, to chyba tak zupełnie bez powodu nie można wyprosić. To byłoby niezgodne z zasadami współżycia społecznego, nieprawda-ż?

Kolej rzeczy

Tak czy inaczej kolej rzeczy jest następująca: ochrona postanowi wyprosić (bo np. ktoś spisywał SOBIE ceny).

Następnie (przyjmuję, że sami nie wyrzucą) - wezwą Policję. A Policja kierując się art 193 KK wyprosi taką osobę.

I dopiero potem można ewentualnie procesować się ze sklepem o niesprawiedliwe wyrzucenie... no chyba, że są instytucje, które same się tym zajmą? Czy np. UOKiK powinien zająć się tymi praktykami?

a selekcja w lokalach?

Czy sklep nie może wzorem różnych pubów postawić bramkarza/selekcjonera, który tych rudych nie będzie wpuszczać tłumacząc, że "wyprzedaż tylko dla zaproszonych". Duże sklepy (wiem, przynajmniej o sieci Real) organizują kilka razy w roku takie "happy hours" dla pracowników i ich rodzin (tylko!), gdzie wszystkie ceny są obcinane o ustalone n%...

Re: selekcja w lokalach

Zauważ, że w klubach selekcja polega na tym, że wstęp jest jedynie dla "członków klubu" posiadających kartę czy zaproszenie. Takie coś jest legalne. Bramkarz (przynajmniej teoretycznie, żeby trzymać się litery prawa) nie robi selekcji negatywnej - bramkarz po prostu wpuszcza jedynie tych z kartą czy zaproszeniem, no ewentualnie czasem wpuści kogoś jeszcze w drodze wyjątku. A że ten wyjątek często mu się zdarza, to już inna sprawa. Tak więc jeśli kogoś nie wpuszczą do klubu, to - teoretycznie - nie dlatego, że się nie spodobał selekcjonerowi, tylko dlatego, że nie miał zaproszenia.

Tak samo postępują też sklepy, np. typu Makro czy Selgros.

Ale jeśli wstęp jest w danym momencie dla wszystkich, sklep jest czynny, towar jest dostępny itp. - to moim zdaniem właściciel sklepu (czy jego przedstawiciel) nie ma prawa ot tak kogoś wyprosić.

Zauważ, że w klubach

Zauważ, że w klubach selekcja polega na tym, że wstęp jest jedynie dla "członków klubu" posiadających kartę czy zaproszenie.

Ależ to całkowita nieprawda! Jako student coś o tym wiem ;-) Tak zwane imprezy zamknięte to zupełnie inny temat i jestem pewien, że panu Marcinowi nie o to chodziło.

Przeważnie "bramkarze" nie wpuszczają ludzi którzy zwyczajnie im się nie podobają. Mogą więc np. nie wpuszczać w ogóle Murzynów i tłumaczyć się później, że nie podobały się im ich buty, albo długość włosów (powszechne kryteria).

Re: selekcja w lokalach

Przeważnie "bramkarze" nie wpuszczają ludzi którzy zwyczajnie im się nie podobają.

Oczywiście, tak dokładnie jest od strony praktycznej. Od strony prawnej, taka osoba, która się nie spodobała bramkarzowi jest pytana "Czy ma Pan/Pani zaproszenie?" i to kończy wszelki spór. Klub formalnie przyjmuje tylko gości z zaproszeniami albo członków klubu. No ale oczywiście zawsze może według uznania pozwolić wejść komuś jeszcze (wedle uznania bramkarza). Zapewne tak to też właśnie jest ujęte w jakimś regulaminie klubu.

ja moze sie wypowiem z

Ja moze sie wypowiem z punktu widzenia przedsiebiorcy
wchodzac do sklepu akceptujesz regulamin i zobowiazujesz sie go przestrzegac.

Kierownik sklepu ma prawo napisac w takowym co mu sie podoba (no byleby sprzeczne z prawem nie bylo), wiec albo nie bedziesz pluc i robic zdiec albo ochrona poprosi cie o opuszczenie zdiec.

Wziasc ci aparatu i skasowc co prawda nie moga ale powinni ci wlepic jakac kare porzadkowa :P

> Kierownik sklepu ma prawo

> Kierownik sklepu ma prawo napisac w
> takowym co mu sie podoba (no byleby
> sprzeczne z prawem nie bylo), wiec
> albo nie bedziesz pluc i robic zdiec
> albo ochrona poprosi cie o opuszczenie
> zdiec.

Sęk w tym, że robienie zdjęć nie jest niezgodne z prawem, a zakaz fotografowania może chronić czyjś wizerunek, tajemnicę firmy itp. tutaj nie ma uzasadnienia nie tylko prawnego, ale i logicznego.

>Wziasc ci aparatu i skasowc co prawda
>nie moga ale powinni ci wlepic jakac
>kare porzadkowa :P

Sklep, fryzjer czy kontroler biletów NIE MAJĄ PRAWA mnie karać - jakiekolwiek by nie było ich zdanie na ten temat.

Jak twierdzi sklep "taniej

Jak twierdzi sklep "taniej być nie może". Jak twierdzi VaGla "może i jest".

Ustawa o zwalczaniu nieuczciwej konkurencji mówi z kolei zgodnie z art. 16 tak:
"
1. Czynem nieuczciwej konkurencji w zakresie reklamy jest w szczególności:
...
2) reklama wprowadzająca klienta w błąd i mogąca przez to wpłynąć na jego decyzję co do nabycia towaru lub usługi;"

Każde zdjęcie obrazujące nieucziwe praktyki sklepu to potencjalny dowód.

"Nie dla idiotów"

Kolejne hasło. Budziło wątpliwości:

>Opinia UOKiK

Ale UOKiK ostatecznie uznał, że :

Prezes UOKiK uznał, że praktyki Media Markt nie naruszają zbiorowych interesów konsumentów.

Wypadałoby dodać, że termin "idiota" ma oprócz potocznego znaczenia także znaczenie medyczne:

Stopień upośledzenia w oparciu o iloraz inteligencji

75 – 85 Ociężałość umysłowa
(50-59) 50 – 74 debilizm
(20-49) 25 – 49 imbecylizm
(00-19) 00 – 24 idiotyzm

# poniżej 25 IQ Wechslera - upośledzenie umysłowe w stopniu głębokim: poziom funkcjonowania odpowiadający 3 r.ż. Możliwe jest opanowanie tylko najprostszej samoobsługi. Osoby te żyją krótko, rodzą się najczęściej zdeformowane fizycznie, przez całe życie wymagają opieki instytucjonalnej.

Więc rzeczywiście, mało prawdopodobne aby jakikolwiek "idiota" kiedyś do Media Markt poszedł. Może i nie jest to dyskryminacja, a jedynie można roztrząsać to pod kątem "dobrych obyczajów" i politycznej poprawności (z którą nie należy przesadzać).

Za to reklamy "taniej być nie może" czy z billboardu w pobliżu mojego mieszkania "Najtaniej w mieście" , przy jednoczesnym wypraszaniu za próbę porównywania cen to - patrząc od strony dobrych obyczajów - niewątpliwie chamska praktyka.

Więc jakby UOKiK znowu sprawdzał czy coś jest zgodne z prawem poprzez ankietę, to mój głos już jest.

ZTCW to określeń

ZTCW to określeń "debilizm", "imbecylizm" i "idiotyzm" już od lat się w psychologii nie używa, właśnie ze względu na wydźwięk niehumanitarny. Dodam jeszcze, że upośledzenie umysłowe to nie choroba psychiczna. Można być inteligentnym schizofrenikiem, jak i zdrowym człowiekiem z upośledzeniem.

Ceny

Czy można zabronić komuś zbierania cen z produktów wystawionych na półkach? Nie jest to ani tajemnica handlowa, ani przejaw twórczości. O ile nie spodziewam się sprzeciwów ochroniarza gdybym notował sobie modele i ceny różnego sprzętu na papierze, to nie wiem jak zareagowałaby ochrona na przenośny terminal z czytnikiem kodów kreskowych.

Upatrzyłem sobie kamerę XXXXXX

Proszę tylko uważać, żeby to była rzeczywiście kamera XXXXXX, a nie XXXXXX+ czy XXXXXXm. W MM spotkałem się z seriami produktów robionymi na zamówienie sieci sklepów (bez części funkcji). Na stronach producenta przeczytamy, że XXXXXX ma Y wejść Z wyjść i tłumienie szumów, a wersja ze sklepu już ich nie ma, bo to inny model. Zresztą zacząłem to zauważać dopiero po poście na forum efix.pl.

to prawda - święcie

to prawda - święcie przekonany, że to ten sam model kupiłem kiedyś laptopa w media markt - nie można go było obejrzeć - stała sobie tylko sterta pudełek i ulotka z głownymi parametrami - więc wszystko się zgadzało. Po powrocie do domu ok 100 km okazało się, że laptop w stosunku do oryginału nie ma stacji dyskietek i wyjścia VGA.

u mnie to

nawet nie można spisać ceny na kartkę ze sklepu RTV :D

Zakaz fotografowania prezydenta

Zakaz fotografowania na spektaklu "Dziady": "Podczas dzisiejszej inspekcji pracownicy teatru usłyszeli, że w BOR zamierza chronić "prywatność wizerunku prezydenta RP", który jest jednym z gości wieczornej gali. - Będzie też rząd, ale oficer BOR wyraźnie powiedział, że nie chce by zdjęcia robiono prezydentowi Lechowi Kaczyńskiemu - słyszymy od jednego z pracowników."
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination

Z kronikarskiego obowiązku donoszę

... że niemiecki MediaMarkt prowadzi w styczniu 2013 r. intensywną kampanię reklamową informując, że wprowadził swoje ceny do porównywarki cen idealo.de i zamierza tam konkurować swoim sklepem on-line oraz ofertą filii off-line.

--
[S.A.P.E.R.] Synthetic Android Programmed for Exploration and Repair

Piotr VaGla Waglowski

VaGla
Piotr VaGla Waglowski - prawnik, publicysta i webmaster, autor serwisu VaGla.pl Prawo i Internet. Ukończył Aplikację Legislacyjną prowadzoną przez Rządowe Centrum Legislacji. Radca ministra w Departamencie Oceny Ryzyka Regulacyjnego a następnie w Departamencie Doskonalenia Regulacji Gospodarczych Ministerstwa Rozwoju. Felietonista miesięcznika "IT w Administracji" (wcześniej również felietonista miesięcznika "Gazeta Bankowa" i tygodnika "Wprost"). Uczestniczył w pracach Obywatelskiego Forum Legislacji, działającego przy Fundacji im. Stefana Batorego w ramach programu Odpowiedzialne Państwo. W 1995 założył pierwszą w internecie listę dyskusyjną na temat prawa w języku polskim, Członek Założyciel Internet Society Poland, pełnił funkcję Członka Zarządu ISOC Polska i Członka Rady Polskiej Izby Informatyki i Telekomunikacji. Był również członkiem Rady ds Cyfryzacji przy Ministrze Cyfryzacji i członkiem Rady Informatyzacji przy MSWiA, członkiem Zespołu ds. otwartych danych i zasobów przy Komitecie Rady Ministrów do spraw Cyfryzacji oraz Doradcą społecznym Prezesa Urzędu Komunikacji Elektronicznej ds. funkcjonowania rynku mediów w szczególności w zakresie neutralności sieci. W latach 2009-2014 Zastępca Przewodniczącego Rady Fundacji Nowoczesna Polska, w tym czasie był również Członkiem Rady Programowej Fundacji Panoptykon. Więcej >>