Zbieranie danych: nie ma zgody w Europie

Podczas nieformalnego spotkania ministrów spraw wewnętrznych oraz ministrów sprawiedliwości krajów tworzących Unię Europejską okazało się, że Charles Clarke ma opozycję, która nie zgadza się na nowe pomysły związane ze zbieraniem i przechowywaniem danych dotyczących połączeń telekomunikacyjnych i poczty elektronicznej (retencja danych telekomunikacyjnych)

Minister spraw wewnętrznych Wielkiej Brytanii miał nadzieje na przyspieszenie prac nad nowymi regulacjami w tym zakresie Oczywiście chodzi o walkę z terroryzmem i światem przestępczym, który korzysta z nowoczesnych technik informacyjnych. Obecnie, pod prezydencją brytyjska, oraz po zamachach w Londynie - wydawało się, że rządy są zdeterminowane by takie regulacje przyjąć. Jednak istnieje opozycja w Parlamencie Europejskim (którego członkowie wszak pochodzą z bezpośrednich wyborów). Stąd próbuje się wymanewrować proceduralnie Parlament Europejski, by jego stanwowisko nie było potrzebne podczas stanowienia nowego porządku prawnego.

Nowe prawo albo zostanie przyjęte jako Decyzja ramowa (Framework Decision) bez udziału Parlamentu, a z jego udziałem, jeśli Komisja Europejska przedstawi własny projekt rozwiązania problemu. Jak pisze jednak Scotsman: Clarke przegrał bitwę.

Z jednej strony chodzi o prawa i wolności obywatelskie. Jednak przemysł telekomunikacyjny (o ile można mówić w tym przypadku o przemyśle) również nie jest zachwycony prawem, na podstawie którego będzie musiał usprawniać swoją infrastrukturę i zdobywać kolejne zgody stosownych urzędów bezpieczeństwa, by prowadzić swoją działalność. A kto za to zapłaci? Zobacz stanowisko branży (PDF)