Co mi udostępniasz?

Onet opisuje za Chipem inicjatywę autora witryny See What You Share (zobacz co udostępniasz). Rick Wallace umieszcza na swoejej stronie pliki, które znalazł w publicznie dostęnych zasobach na dyskach twardych. Serwisy cytują Wallace: "Chciałem wszystkim pokazać, że sami jesteśmy swoimi największymi wrogami, jeśli nie rozumiemy potęgi współczesnej techniki, którą się posługujemy".

A co można znaleźć na dyskach? Na przykład plan przeprowadzanej właśnie operacji wojskowej w Iraku... Ja się nad tym ostatnio coraz częściej zastanawiam. Jak zaawansowane muszą być zabezpieczenia, by przełamanie ich oznaczało naruszenie prawa. Przecież wiele osób nie zabezpiecza swoich komputerów w żaden sposób. Jeśli wykorzystam normalną funkcję, jaka wynika z takiej a nie innej konfiguracji sieci i oprogramowania, to nie powinienem być narażony na konsekwencje prawne. Ostatnie przykłady z wyciekiem haseł w Republice - tam chodziło o to, że plik etc/passwd był dostępny za pomocą www, tylko trzeba było wpisać w URLu ścieżkę do niego... To nie jest żadne zabezpieczenie. Ten plik tam jest i jest dostępny... Ale, jakby był zabezpieczony? Jeśli by się "obeszło" zabezbieczenie: grozi za to sankcja karna, ale czy obejście zabezbieczenia nie jest po prostu wykorzystaniem istniejącej funkcji dostępnego systemu? Jeśli da się obejść system, znaczy, że nie jest on zabezpieczony... Żaden system nie jest zabezpieczony? Z drugiej strony, weźmy takie abstrakcyjne prawo własności. Nawet jeśli nie zamknę drzwi do domu i ktoś tam wejdzie i weźmie bez mojej wiedzy i zgody moją portmonetkę, to jest to kradzież...