Pracownik też człowiek i ma prawo do prywatności

Zaczyna się kolejny dzień pracy. Rutynowe spotkanie zespołu, przydział zadań, sprawdzenie, jak idzie realizacja wytyczonych wcześniej celów. Ciekawe, co przez całe dnie robi ten facet, który siedzi teraz tak cicho i udaje zasłuchanego? Może już czas na zainstalowanie jednego z tych programów do kontrolowania komputerów pracowników?

Zatrudnieni w przedsiębiorstwie ludzie mają potencjalnie sporo możliwości, by w sposób niedostrzeżony markować pracę. Dzięki Internetowi załatwiają swoje prywatne sprawy: a to płacą rachunki za pomocą bankowości internetowej, a to prowadzą ożywioną wymianę biurowych ploteczek. Inni szukają swoich "drugich połówek" w serwisach randkowych, albo całymi dniami czytają internetowe wydania prasy. A przecież może być jeszcze gorzej. Nikogo nie trzeba przekonywać, że w dzisiejszych czasach informacja jest niezwykle cenna. Kontakty z klientami, know-how, wyniki sprzedaży. Konkurencja nie śpi. Dużo by dała, żeby dowiedzieć się, co słychać w obozie przeciwników. Kto wie? Może ktoś z tych ludzi, sfrustrowanych niskimi zarobkami albo napiętą atmosferą w biurze, postanowił zbratać się z konkurencją?

Firmy coraz częściej kontrolują swoich pracowników. Niektóre zatrudniają nawet personel do przeglądania poczty. Postęp techniczny daje pracodawcom kolejne "zabawki" użyteczne w prowadzeniu permanentnej inwigilacji: nagrywanie na wideo tego, co dzieje się w pomieszczeniach biurowych, nagrywanie rozmów telefonicznych, wyposażenie służbowych samochodów w GPS, śledzenie lokalizacji telefonów komórkowych. Wygląda na to, że pracodawcy nie wierzą zatrudnianym przez siebie ludziom.

Jak sprawdzić pracownika?

Wachlarz możliwości technicznych jest przeogromny. Zdalny podgląd jednego lub kilku monitorów, cykliczne zrzuty ekranu, logowanie każdego uderzonego na klawiaturze klawisza, każdej uruchomionej aplikacji. Wszystko przybrane eleganckimi statystykami aktywności, poręcznym dostępem do archiwów zebranych informacji. Gdyby tego było mało, możliwe jest zdalne zamknięcie uruchomionego na danym stanowisku pracy programu albo wysłanie odpowiedniego ostrzeżenia: uważaj, twój szef cię bacznie obserwuje.

Badania ogłaszane przez różne instytucje i organizacje nie pozostawiają złudzeń. Już ponad 40 proc. firm zatrudniających powyżej 1 tys. osób rutynowo czyta korespondencję pracowników. Wśród większych firm odsetek ten jest większy. To nie jest zjawisko nowe. Z danych pochodzących jeszcze z 2001 r., opublikowanych przez niezależną grupę socjologów z tokijskiego instytutu badawczego Sanro, wynikało, że co dziesiąta firma na świecie kontrolowała osobistą pocztę elektroniczną, wysłaną z sieci do pracowników. Wedle innych badań z tego samego roku: ok. 14 mln pracowników w USA znajdowało się pod stałym nadzorem, jeśli przeglądali internetowe strony lub korzystali z poczty elektronicznej. Trudno szacować aktualną skalę tego zjawiska. Jak się jednak wydaje: z roku na rok coraz liczniejsza rzesza pracowników poddawana jest inwigilacji i nie pociesza wcale fakt, że w wielu przypadkach kontrole mają charakter wyrywkowy, a nie stały.

W czasie jednej z takich wyrywkowych kontroli zawartości twardych dysków służbowych komputerów znaleziono treści pornograficzne. Zdarzenie miało miejsce w Polsce, w świętokrzyskim oddziale Narodowego Funduszu Zdrowia. Dyrekcja oddziału postanowiła dyscyplinarnie zwolnić z pracy dwóch pracowników (zwolniono naczelnika jednego z działów oraz jednego z kierowników). To jeszcze nic. W Wielkiej Brytanii zwolniono 19 urzędników ministerstwa pracy, a 200 urzędników dostało nagany. W tym przypadku również chodziło o treści pornograficzne. Jak podał brytyjski dziennik "The Sun": pracownicy ministerstwa pracy odwiedzili w ostatnim roku ponad 2 mln stron internetowych z pornografią. Tego typu dane na pewno da się wyczytać ze statystyk serwerów w każdym urzędzie lub zakładzie pracy. Nie trzeba do tego specjalnych systemów monitorowania. Gorzej, gdy taki system się wprowadza.

Pracownik też człowiek

Na podstawie Europejskiej Konwencji Praw Człowieka, ratyfikowanej przez Polskę w 1993 r., każdy ma prawo do poszanowania swojego życia prywatnego i rodzinnego (...) i swojej korespondencji. Każdy. Nie wyłączając pracowników. Prywatność na szczeblu europejskim chroni również dyrektywa o przetwarzaniu danych osobowych i ochronie prywatności w sektorze telekomunikacyjnym, a w Polsce: Konstytucja, ustawa o ochronie danych osobowych, kodeks cywilny, kodeks karny oraz kodeks pracy. Na podstawie art. 1 ust. 1 ustawy z dnia 29 sierpnia 1997 r. o ochronie danych osobowych, każdy ma prawo do ochrony dotyczących go danych osobowych. Za dane osobowe uważa się wszelkie informacje dotyczące zidentyfikowanej lub możliwej do zidentyfikowania osoby fizycznej. Nie ma żadnego powodu, by uważać, że zbieranie informacji o aktywności pracowników w czasie pracy nie jest przetwarzaniem ich danych osobowych. A zatem pracodawca winien zastosować się do zapisów ustawy, a są one dość wymagające. Nawet, gdy się spełni wszelkie wymogi ustawy o ochronie danych osobowych (w tym dotyczące bezpieczeństwa systemu, gwarantujące integralność danych, procedury i zabezpieczenia pozwalające na dostęp do danych jedynie uprawnionym osobom, gdy znajdzie się podstawę prawną, na której dokonuje się przetwarzania danych, czy dopełni się obowiązku informacyjnego wobec osoby, której dane osobowe są zbierane), to warto pamiętać, że dane osobowe i ich ochrona nie wyczerpują pełnego spektrum prywatności, która jest chroniona przez polskie prawo.

Na podstawie art. 23 kodeksu cywilnego: dobra osobiste człowieka, jak w szczególności zdrowie, wolność, cześć, swoboda sumienia, nazwisko lub pseudonim, wizerunek, tajemnica korespondencji, nietykalność mieszkania, twórczość naukowa, artystyczna, wynalazcza i racjonalizatorska, pozostają pod ochroną prawa cywilnego niezależnie od ochrony przewidzianej w innych przepisach. Ktoś zapyta - a gdzie tu mowa o prywatności? Przedstawiony katalog dóbr osobistych ma charakter niezamknięty. W orzecznictwie i doktrynie prywatność i intymność mają ugruntowaną pozycję jako elementy tego katalogu. Tak więc nie wystarczy chronić dane osobowe, ale również trzeba przestrzegać tajemnicy korespondencji, godności pracowników, ich prywatności. Oczywiście interes pracodawcy jest ważny, jednak żadne normy nie uchylają przepisów o ochronie dóbr osobistych. Na podstawie art. 11 z indeksem 1 kodeksu pracy: pracodawca jest obowiązany szanować godność i inne dobra osobiste pracownika, a więc (co zostało powiedziane wyżej) również prywatność.

Zanim zaczniesz podsłuchiwać

Warto też pamiętać, że podsłuchiwanie może mieć znamiona przestępstwa. Co prawda niektóre służby państwowe mają w określonych przypadkach prawo do prowadzenia podsłuchu operacyjnego, jednak jest to operacja sformalizowana, która podlega kontroli wymiaru sprawiedliwości. Pracodawca to nie policjant, zatem może się zdarzyć, iż kontrolując pracowników, naruszy np. przepis art. 267 § 1, który stwierdza, że ten, kto bez uprawnienia uzyskuje informację dla niego nieprzeznaczoną, otwierając zamknięte pismo, podłączając się do przewodu służącego do przekazywania informacji lub przełamując elektroniczne, magnetyczne albo inne szczególne jej zabezpieczenie, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat dwóch. To przestępstwo tradycyjnie nazywane jest w komentarzach prawniczych "hakingiem", ale to nie oznacza, że popełniają je tylko ciekawscy nastolatkowie, włamując się na serwery firmy. Na tej samej podstawie będzie ścigany ten, kto przełamie zabezpieczenia np. prywatnych, zaszyfrowanych na dysku danych pracownika.

A gdy już któryś z pracowników zdecyduje się dochodzić swoich roszczeń i skieruje sprawę monitorowania w miejscu pracy na drogę sądową, dobrze, by pracodawca potrafił wskazać wiarygodny i usprawiedliwiony cel monitorowania, by podjęte przez pracodawcę działania związane z monitorowaniem pracowników przystawały do wskazanego celu (były adekwatne), by potrafił wykazać, że pracownicy wiedzieli o wszelkich mechanizmach kontroli, a także wcześniej byli poinformowani o zakresie, w jakim mieli prawo korzystać z biurowych urządzeń i środków łączności. Zamiast podsłuchiwać i podglądać pracowników, warto zastanowić się jednak nad stworzeniem im takich warunków pracy, by nie mogli nadużyć naszego zaufania. Istnieją mechanizmy niepozwalające na instalowanie nieautoryzowanych aplikacji, są też możliwości blokowania telefonicznego "wyjścia na miasto", coraz częściej zamiast pełnego komputera udostępnia się pracownikom jedynie terminal. Zapewne taką filozofią kierowało się kierownictwo Ministerstwa Finansów, które podobno zdecydowało się ograniczyć dostęp do sieci urzędnikom izb skarbowych w całym kraju.

A co, jeśli pracownik musi korzystać z Internetu? Trzeba umiejętnie oceniać efekty jego pracy. Być może, warto zreformować system oceny ich efektywności, a może ktoś postawił przed zespołem niezbyt jasno określone cele do zrealizowania?

Piotr Waglowski autor serwisu VaGla.pl Prawo i Internet, Teleinfo nr 40/2005

Opcje przeglądania komentarzy

Wybierz sposób przeglądania komentarzy oraz kliknij "Zachowaj ustawienia", by aktywować zmiany.

Bardzo dziękuję za ten

Bardzo dziękuję za ten artykuł. Nawet nie wiesz jak mi pomogłeś. Jeśli kiedyś będziesz w Płocku to masz u mnie naprawdę duuuuże piwo. Pozdrawiam

To prawda, że nie wiem, ale może się dowiem?

VaGla's picture

Za piwo dziękuję, gdyż nie używam. Ale chętnie poznam Twoją historię związaną z powyższym artykułem.
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination

prawo do obrony

Witam,
Mam pytanie, czy pracodawca możne czytać wiadomości wysłane z pracowego gg? Pewnie tak, ale czy może żądać wydrukowania archiwum? I ostatecznie czy odmowa wydrukowania może być podstawą do zwolnienia dyscyplinarnego z wpisem do akt osobowych?
sprawa jest dużo bardziej skomplikowana, to tylko jeden temat.
I jeszcze czy programy szpiegowskie zainstalowane bez wiedzy pracownika maja rację bytu w firmie?

pozdrawiam

Kas

pytanie o rozmowy prywatne pracowników

Jeśli pracodawca domaga się informacji o tym, czego dotyczyły rozmowy pracownika z innymi pracownikami w ich czasie prywatnym i domaga się sporządzenia i podpisania notatki służbowej, w sytuacji gdy instytucja jest w przededniu reorganizacji i w powietrzu wisi atmosfera niepewności jutra, to jakie zarzuty można mu postawić poza tym, że ma ubecką mentalność?
Moim zdaniem artykuły 31, 49 i 51 Konstytucji RP mogą służyć za punkt wyjścia, ale brzmią dość ogólnie. Jak można "dać odpór" bardziej konkretnie i ze skutkiem długofalowym? Nie chodzi mi o bieganie ze sprawą od razu do sądu, ale o przedstawienie argumentacji prawnej silnej na tyle, żeby zniechęcić pracodawcę do takich praktyk na przyszłość.

Pozdrawiam,
Anna.

Pracownik w godzinach pracy

hub_lan's picture

Pracownik w godzinach pracy na służbowym sprzęcie i w służbowym biurze ma pracować a nie zajmować się prywatnymi sprawami. Nie widzę powodu by jakiekolwiek prywatne dane pracownika istniały na służbowych dyskach służbowych komputerów (poza takimi na które uprzednio wyraził zgodę pracodawca). W dniu podpisania umowy o pracę pracownik podpisuje regulamin w którym jest całkowity zakaz wykorzystywania sprzętu służbowego do celów prywatnych tym samym pracodawca ma prawo do wszelkich danych dostępnych na tym sprzęcie. Jeśli pracownikowi taki regulamin nie odpowiada to może go nie podpisać (podpis pod nim jest dobrowolny dokładnie tak samo jak pod umowa o pracę)jeśli zaś już podpisał umowę z takim regulaminem to jako dorosły człowiek przestrzega tego do czego się zobowiązał.

Jakikolwiek kodeks nie ma tu nic do rzeczy bo powyższe wynika ze zwykłej uczciwości.

Prywatność pracownika jest jak najbardziej ważnym tematem ale dotyczy jego prywatnego telefonu komputera samochodu czy mieszkania oraz obowiązuje po godzinach które zobowiązał się poświęcić (wszak nie za darmo) na działania na rzecz pracodawcy. Dlatego tez jeśliby pracodawca zażądał okazania treści prywatnego sms-a z prywatnego telefonu uczciwym byłoby powiedzenie mu "spadaj" jednak nie dotyczy to telefonu kupionego za pieniądze pracodawcy z opłacanym przez tegoż abonamentem gdyż korzystanie z telefonu służbowego (bez zgody pracodawcy) do celów prywatnych jest zwykłą kradzieżą zupełnie tak samo jak używanie do celów prywatnych służbowego samochodu komputera łącza prądu i przestrzeni w biurze.

Praca a sprawy rodzinne

Trochę to w twoim opisie wygląda na idealną sytuację. Jednak życie tak prosto do wymagań się nie dostosowuje. Załóżmy, że moje dziecko uległo wypadkowi i dzwoni do mnie ktoś z rodziny by mnie o tym poinformować. Albo moja żona jest w ciąży i właśnie dzwoni, że zaczyna rodzić. Czy nie mogę odebrać telefonu służbowego, bo przecież ten czas zobowiązałem się poświęcić pracodawcy? Wówczas to niemal cyrograf. Czy też może muszę mieć przy sobie prywatny, by takie ważne wiadomości odbierać poprzez niego? W którym wypadku pracodawca miałby prawo podsłuchiwać rozmowy o stanie zdrowia mojej rodziny, w obu, czy tylko w pierwszym.
Wiem, że ktoś powie, że kilkanaście lat temu telefonów komórkowych nie było i takie wiadomości docierały z opóźnieniem. Jest jednak te kilkanaście lat później i możliwość poinformowania w nagłych sytuacjach człowieka niezależnie od tego gdzie jest i czym się aktualnie zajmuje nie powinna być traktowana jako kradzież czasu i sprzętu pracodawcy.

Samo pojawienie się

hub_lan's picture

Samo pojawienie się możliwości korzystania z telefonów kom. nie zmienia zasady iż za odpowiednie wynagrodzenie zobowiązałeś się do poświęcenia czasu oraz wysiłku na rzecz pracodawcy. Zapewne normalny pracodawca nie będzie miał nic przeciwko byś przy pomocy prywatnego telefonu odebrał wiadomość od żony że zaczyna rodzić. Nie możesz jednak wymagać by ten sam pracodawca bez uprzedniego uzgodnienia zaprzestał nasłuchu/nagrywania rozmów przez telefon służbowy (wcale nie wiedząc że dzwoni na niego w prywatnej sprawie Twoja żona) z powodu iż to właśnie na niego zdecydowała się zadzwonić Twoja małżonka. Wszak zawsze mogłeś to połączenie odrzucić i natychmiast oddzwonić z prywatnego telefonu. Jeśli jednak zdecydowałeś się na kontynuowanie rozmowy (rezygnując tym samym z prywatności) w której podawane są szczegóły medyczne lub intymne jest tylko Twoim wyborem dokładnie takim samym jak gdybyś tą rozmowę przeprowadzał w zatłoczonym autobusie z włączonym systemem głośnomówiącym.

Nie widzę powodu by zmiany w dostępie do nowych technologii zmieniały zasady co jest kradzieżą a co nie. Jeśli przeznaczyłeś czas pracy na sprawy prywatne powinieneś poświęcić adekwatną część czasu prywatnego na sprawy służbowe. Natomiast używanie bez zgody właściciela/pracodawcy sprzętu służbowego do celów prywatnych i w dodatku formułowanie pretensji o brak prywatności w tym zakresie uważam za mocno nieuczciwe.

To tak jakby ktoś korzystając z remontu ogrodzenia (i jego chwilowego braku) miał pretensje co do braku prywatności kiedy skracając sobie drogę przez czyjeś prywatne podwórko jest nagrywany przez system dozorowy tam umieszczony.

Podsłuchiwanie w pracy

Jednak prawo ma w tym względzie lekko inne zdanie, gdyż wymaga od pracodawcy poinformowania pracowników o zakresie kontroli. Jeżeli więc byłbym poinformowany, że każda rozmowa, jaką prowadzę przez telefon służbowy jest nagrywana, to nie mógłbym mieć pretensji (co najwyżej niesmak na permanentną inwigilację - ale to już kwestia gustu). Jeżeli jednak pracodawca nie informuje pracownika, że rozmowy telefoniczne są nagrywane, to wówczas uważam, że mam uzasadnione roszczenia.
Podobna sytuacja jest z toaletą. Tam monitoringu nie można założyć, choć pomieszczenie i sprzęt jest własnością pracodawcy.
Podpisując umowę o pracę zobowiązuję się przeznaczyć czas na rzecz pracodawcy. Nie staję się jednak jego niewolnikiem, tak że przez 8 godzin dziennie jest panem i władcą mnie i mojego czasu. Przychodząc do pracy nie mogę zapomnieć całego swojego prywatnego życia. Potrzebna jest równowaga między tym, do czego pracownik ma prawo.
Oczywiście nie można przesadzać w drugą stronę i wykorzystywanie służbowego samochodu jako własnego w czasie po pracy (jeżeli umowa na to nie zezwala) jest przekroczeniem ze strony pracownika.

Mam dziwne zboczenie i uważam, że zaufanie i uczciwość wyjdzie obu stronom na dobre. W przeciwnym razie może się skończyć tylko tym, że jedna strona będzie chciała przechytrzyć drugą. Pracodawca będzie kontrolował żeby ukrócić wszelkie przejawy zajmowania się prywatnymi sprawami pracownika (co, jak wspomniałem wyżej w moim odczuciu w pewnym zakresie jest dopuszczalne), a pracownik będzie korzystał z każdej sposobności by wykorzystać pracodawcę.

Oczywiście to co napisałem

hub_lan's picture

Oczywiście to co napisałem dotyczy sytuacji kiedy pracownik został poinformowany przy podjęciu pracy że nie wolno mu tego i owego oraz że pracodawca ma prawo do nagrywania rozmów tel. oraz kontroli aktywności w internecie.

Co do zaufania to powiem to tak... takich ludzi którym dał bym 10000 zł na przechowanie (z umowa ustną) wyjeżdżając na kilka lat i miałbym pewność że swoje pieniądze otrzymam z powrotem znam dwu no może trzech więc moim zdaniem brak zaufania jest jak najbardziej uzasadniony. Tym bardziej że jak wszyscy wiemy korzystając ze służbowego telefonu i komputera można nawywijać takie przekręty że nawet łysina się podnosi i prostuje....

Obecnie dzieki US ten temat

Obecnie dzieki US ten temat można podsumować że pracownik ma pełne prawo wykorzystywać sprzet służbowy do celów prywatnych też - płaci za to podatek.

Jednego nie rozumiem

hub_lan's picture

Dlaczego niby ma płacić fiskusowi za korzystanie ze sprzętu pracodawcy? czy nie uczciwiej by było gdyby płacił za to temu czyj sprzęt wykorzystuje? Aktualnie pracodawca jest podwójnie kopany w d.... gdyż:
a) pracownik za darmo korzysta z jego sprzętu
b) pracodawca wypłaca w ramach wynagrodzenia pieniądze za korzystanie przez pracownika ze sprzętu pracodawcy a do tego te pieniądze idą na konto fiskusa.

Piotr VaGla Waglowski

VaGla
Piotr VaGla Waglowski - prawnik, publicysta i webmaster, autor serwisu VaGla.pl Prawo i Internet. Ukończył Aplikację Legislacyjną prowadzoną przez Rządowe Centrum Legislacji. Radca ministra w Departamencie Oceny Ryzyka Regulacyjnego a następnie w Departamencie Doskonalenia Regulacji Gospodarczych Ministerstwa Rozwoju. Felietonista miesięcznika "IT w Administracji" (wcześniej również felietonista miesięcznika "Gazeta Bankowa" i tygodnika "Wprost"). Uczestniczył w pracach Obywatelskiego Forum Legislacji, działającego przy Fundacji im. Stefana Batorego w ramach programu Odpowiedzialne Państwo. W 1995 założył pierwszą w internecie listę dyskusyjną na temat prawa w języku polskim, Członek Założyciel Internet Society Poland, pełnił funkcję Członka Zarządu ISOC Polska i Członka Rady Polskiej Izby Informatyki i Telekomunikacji. Był również członkiem Rady ds Cyfryzacji przy Ministrze Cyfryzacji i członkiem Rady Informatyzacji przy MSWiA, członkiem Zespołu ds. otwartych danych i zasobów przy Komitecie Rady Ministrów do spraw Cyfryzacji oraz Doradcą społecznym Prezesa Urzędu Komunikacji Elektronicznej ds. funkcjonowania rynku mediów w szczególności w zakresie neutralności sieci. W latach 2009-2014 Zastępca Przewodniczącego Rady Fundacji Nowoczesna Polska, w tym czasie był również Członkiem Rady Programowej Fundacji Panoptykon. Więcej >>