Sprawca nie jest wirtualny

Ofiara i kat z Internetu. Gdyby nie to, że wszystko wydarzyło się naprawdę, można by przypuszczać, że to scenariusz jakiegoś dreszczowca. Dlaczego ludzie nie zachowują minimum zdrowego rozsądku?...

Na początku 2004 roku sąd w Kassel skazał 42-letniego informatyka Armina Meiwesa na osiem i pół roku pozbawienia wolności za zabicie człowieka i częściowe zjedzenie jego zwłok. Prokuratura zarzuciła mu morderstwo z pobudek seksualnych oraz "zakłócenie spokoju zmarłych". Niemieckie media okrzyknęły sprawcę "kanibalem z Rotenburga", a wszystko zaczęło się tak: Meiwes poznał swoją przyszłą ofiarę za pomocą Internetu biorąc udział w forum dyskusyjnym o kanibalizmie. W marcu 2001 r. zaprosił inżyniera z Berlina do swego domu w Rotenburgu nad Fuldą (to w Hesji). Zaproszony gość pragnął śmierci i sam zgodził się podobno na jej zadanie. Mając przyzwolenie - Meiwes okaleczył swą ofiarę, a następnie zabił, zadając jej nożem kuchennym ciosy w szyję. Niemiecka policja zatrzymała Kanibala z Rotenburga w grudniu 2002 r. W jego domu, w zamrażalniku odkryto przygotowane do spożycia kawałki zwłok. Jak wykazało śledztwo: w tym czasie Meiwes poszukiwał kolejnych ofiar. W elektronicznej poczcie skierowanej do jednego z przyjaciół miał ponoć napisać: "Mam nadzieję, że wkrótce znajdę następną ofiarę, ponieważ mięso się kończy".

Ofiara i kat z Internetu. W Polsce śmierć spotkała kobietę, która postanowiła się umówić na randkę z poznanym przez Internet mężczyzną. Gdyby nie to, że wszystko wydarzyło się naprawdę można by przypuszczać, że to scenariusz jakiegoś dreszczowca: w marcu 2004 roku w jednym z mieszkań w łódzkiej dzielnicy Widzew bracia odkryli zwłoki swojej siostry, właścicielki agencji reklamowej, znanej w środowisku artystycznym. Zamordowana miała liczne rany zadane nożem. Jak przeczytałem w jednym z tygodników - kobieta była zafascynowana Internetem i - jak twierdzą niektórzy - to ją zgubiło. Ustalono, że w wieczór zabójstwa była umówiona z nieznanym mężczyzną na spotkanie. Spotkanie zaaranżowane przez Internet.

Podobny los mógł spotkać szesnastoletnią Anię z powiatu rzeszowskiego, która "poznała" chłopaka w Internecie. Relacjonujący bieg wydarzeń policjant stwierdził, że sympatyczne rozmowy na czacie skłoniły ją do spotkania z nieznajomym oraz wspólny spacer. Doszło do spotkania i nie byłoby powodu, by to zdarzenie przywoływać w tym miejscu gdyby nie to, że w momencie gdy dziewczyna chciała wrócić do domu, chłopak zaatakował. Uderzył dziewczynę w twarz, zabrał jej telefon komórkowy i próbował zgwałcić. Dziewczyna wyrwała się i uciekła, a policja poszukuje teraz sprawcy.

Dlaczego ludzie nie zachowują minimum zdrowego rozsądku? Małe dzieci uczy się, by nie rozmawiały z obcymi. Osoba, z którą konwersujemy na czacie czy za pomocą elektronicznej poczty nadal pozostaje obca. Co skłania ludzi, by zapraszali do własnego domu nieznajomych, choćby tak pięknie opowiadali o teatrze i sztuce? Na te pytania pewnie potrafiłby odpowiedzieć psycholog. Nie zawsze jednak śmierć wynika z lekkomyślności. Internet może być użyty jako środek komunikacji. W 2002 roku południowokoreańska policja zatrzymała 23-letnią kobietę, która wynajęła przez Internet zabójcę. Jego zadaniem było zamordowanie jej matki. Policja zatrzymała osiemnastoletniego studenta, który "wykonał kontrakt" i udusił starszą kobietę...

Tak jak Internet może odegrać istotną rolę w spotkaniu kata i ofiary, może również posłużyć do ujęcia sprawcy mordu. W kwietniu policja zatrzymała 45-letniego mieszkańca Wrocławia podejrzanego o zabójstwo wspomnianej wyżej właścicielki agencji reklamowej w Łodzi. Wcześniej, w trakcie postępowania, zabezpieczono komputer ofiary i odtworzono jej elektroniczną korespondencję. Aby zatrzymać podejrzanego policjanci posłużyli się podstępem. Założyli na jednym z portali internetowych specjalne konto do nawiązywania znajomości. W jednym z portali policjanci opublikowali anons: "Spokojna dziewczyna szukająca oparcia". Na to hasło odpowiedziało ok. 600 innych osób, a ponad 250 złożyło oferty bliższego poznania. Jednym z nich był zatrzymany. Podczas zatrzymania znaleziono przy nim dokumenty wystawione na różne nazwiska, w tym pochodzące z kradzieży. Znaleziono również zapiski dotyczące upodobań 80 kobiet, ich wyglądu i numerów telefonów. Znaleziono także mapy różnych rejonów Polski z zaznaczonymi adresami mieszkań. Było tam również mieszkanie ofiary.

Można się spierać o wartość dowodową internetowych śladów, jednak warto odnotować inne oskarżenie, które miało miejsce w 2000 roku. Oskarżonym był Adam Bruce Moore, mieszkaniec Północnej Karoliny (USA). Postawiono mu zarzut morderstwa pierwszego stopnia swojej byłej żony. Tuż przez zabójstwem, czterech przyjaciół ofiary usłyszało wiadomość głosową przesłaną przez Internet, w której ofiara zidentyfikowała swojego męża... W związku z tym, iż Internet, to również technologie mobilne warto wspomnieć, iż jednym w dowodów w sprawie zabójstwa policjanta z Będzina jest treść komunikatu wysłanego SMS'em: "Obstawione jest całe osiedle, a pod domem stoją centralnie". Katowicka prokuratura okręgowa zakończyła śledztwo, w wyniku którego dwudziestodziewięcioletni Grzegorz S., ps. Świr, wraz z trzema innymi mężczyznami, zasiądzie na ławie oskarżonych.

Internet może również zapobiec śmierci. Tak było w przypadku pewnej pani w średnim wieku, która postanowiła popełnić samobójstwo. Kobieta ogłosiła na internetowym czacie zamiar "skończenia ze sobą" i - ku przerażeniu internautów - zaczęła połykać tabletki siedząc przed podłączoną do komputera kamerą. Policjant pospieszył jej na ratunek.

Internet nie jest ani dobry ani zły. Podobnie jak nóż, który może służyć do popełnienia zbrodni i krojenia chleba. Zbrodnie zdarzały się również przed erą Internetu, dlatego pragnąłbym, by media, informując o tych, które popełniono dzięki kontaktom w Sieci, uczulały raczej potencjalne ofiary na konieczność stosowania zasady ograniczonego zaufania w stosunku do nieznajomych, niż goniły za sensacją związaną z upowszechnianiem się nowych technologii komunikacyjnych. Krew ofiary pozostanie na prawdziwym, nie zaś wirtualnym dywanie.

Piotr VaGla Waglowski

VaGla
Piotr VaGla Waglowski - prawnik, publicysta i webmaster, autor serwisu VaGla.pl Prawo i Internet. Ukończył Aplikację Legislacyjną prowadzoną przez Rządowe Centrum Legislacji. Radca ministra w Departamencie Oceny Ryzyka Regulacyjnego a następnie w Departamencie Doskonalenia Regulacji Gospodarczych Ministerstwa Rozwoju. Felietonista miesięcznika "IT w Administracji" (wcześniej również felietonista miesięcznika "Gazeta Bankowa" i tygodnika "Wprost"). Uczestniczył w pracach Obywatelskiego Forum Legislacji, działającego przy Fundacji im. Stefana Batorego w ramach programu Odpowiedzialne Państwo. W 1995 założył pierwszą w internecie listę dyskusyjną na temat prawa w języku polskim, Członek Założyciel Internet Society Poland, pełnił funkcję Członka Zarządu ISOC Polska i Członka Rady Polskiej Izby Informatyki i Telekomunikacji. Był również członkiem Rady ds Cyfryzacji przy Ministrze Cyfryzacji i członkiem Rady Informatyzacji przy MSWiA, członkiem Zespołu ds. otwartych danych i zasobów przy Komitecie Rady Ministrów do spraw Cyfryzacji oraz Doradcą społecznym Prezesa Urzędu Komunikacji Elektronicznej ds. funkcjonowania rynku mediów w szczególności w zakresie neutralności sieci. W latach 2009-2014 Zastępca Przewodniczącego Rady Fundacji Nowoczesna Polska, w tym czasie był również Członkiem Rady Programowej Fundacji Panoptykon. Więcej >>