Walka z plagiatami

Ocena zjawiska plagiatów zmienia się diametralnie gdy okazuje się, że ktoś inny ukradł naszą grafikę, artykuł czy skrypt. Sprawiedliwość w rękach agentów? Może i jest to rozwiązanie. Chociaż wydaje mi się, że sąd jest właściwszym miejscem na dochodzenie roszczeń autorów...

Powstało Biuro Ochrony Witryn Internetowych, nieformalne zrzeszenie, które postawiło sobie za cel kontrolę polskiej Sieci pod względem plagiatów, zarówno jeśli chodzi o projekty graficzne, skrypty, systemy oraz zawartość merytoryczną stron WWW. Plagiaty. Wiele osób pragnie podpisać się pod cudzą pracą. Wiele osób uważa, że materiały dostępne w Internecie można swobodnie wykorzystywać dla własnych potrzeb. Wezmę coś z Internetu to zaoszczędzę czas, będę mógł stworzyć wrażenie, że mam większe uzdolnienia graficzne, programistyczne czy redaktorskie niż w rzeczywistości... Przecież to nic złego. Ale czy na pewno? Ocena zjawiska zmienia się diametralnie gdy okazuje się, że ktoś inny ukradł naszą grafikę, artykuł czy skrypt... "Byt określa świadomość" - Karol Marks.

Ciekawe, ile dzieci otrzymało szóstki za wypracowanie, którego lektura sugeruje duży wkład pracy włożony w jego przygotowanie? W rzeczywistości zaś wkład pracy polegał na "wstukaniu" słów kluczowych do wyszukiwarki i zaczerpnięcie treści z dostępnychn w Internecie stron. To się zaczyna już w podstawówce. Przypuszczam, że nauczyciele zdają sobie sprawę z takich praktyk, jednak jak mają wyłapać wszelkie próby nadużyć?

Stopień oryginalności treści wypracowania, artykułu, opracowania czy rozprawy można ocenić. Tu może pomóc informatyka i automatyczne porównywanie dokumentów z tymi, które już zostały opublikowane w Internecie. Narzędzia takie oferuje na przykład plagiat.pl - jak czytam na tej stronie - umożliwiają one sprawdzenie oryginalności pracy poprzez porównanie z bazą ponad 2'000'000'000 (dwóch miliardów) dokumentów zgromadzonych w światowym Internecie. Sam sprawdziłem - okazało się, że niezacytowałem sam siebie w sprawdzanym artykule...

Ustawa z dnia 4 lutego 1994 roku o prawie autorskim i prawach pokrewnych przewiduje, że kto przywłaszcza sobie autorstwo albo wprowadza w błąd co do autorstwa całości lub części cudzego utworu, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 3. Tej samej karze podlega, kto rozpowszechnia bez podania nazwiska lub pseudonimu twórcy cudzy utwór w wersji oryginalnej albo w postaci opracowania, artystyczne wykonanie albo publicznie zniekształca taki utwór, artystyczne wykonanie, fonogram, wideogram lub nadanie. Ściganie takich przestępstw następuje na wniosek pokrzywdzonego, przy czym pokrzywdzonym jest również właściwa organizacja zbiorowego zarządzania prawami autorskimi lub prawami pokrewnymi...

Nie wiem czy agenci BOWI posługują się takimi argumentami w negocjacjach z "twórcami" plagiatów. Skoro jednak postanowili walczyć z nimi nieformalnie, dobrze by było, gdyby informowali przy okazji na swoich stronach, o możliwości składania wniosków przez pokrzywdzonych. Bez takiego wniosku sąd się sprawą nie zajmie - a jeśli się nie zajmie - nie będzie wyroków, które w moim odczuciu skuteczniej wskażą potencjalnym plagiatorom właściwy sposób tworzenia... Tymczasem wyroków nie ma, chociaż jest światełko w tunelu.

W roku 2002 zapadł pierwszy wyrok (wyrok nie jest prawomocny, ze względu na apelację pozwanego) w sprawie dotyczącej naruszenia prawa autorskiego przez publikacje utworów na stronie internetowej. W uzasadnieniu wyroku sąd pierwszej instancji stwierdził m.in.:"W świetle (...) przepisów ustawy, fakt prezentowania przez pozwanego na stronie internetowej materiałów autorstwa powódki wbrew jej żądaniom usunięcia tych materiałów, ze strony zarządzanej przez pozwanego, jest naruszeniem autorskich praw osobistych powódki. Bierna legitymacja pozwanego nie budzi wątpliwości zważywszy na fakt, że od początku funkcjonowania strony internetowej był on jej nieformalnym administratorem i jedynym spośród grona redaktorów, który mógł zarządzać zawartością strony tj. wprowadzać na nią nowe materiały, lub część lub całość z nich usuwać". We wrześniu odbędzie się rozprawa apelacyjna. Być może, nareszcie, zapadnie prawomocne rozstrzygnięcie sądu w sprawie o naruszenie prawa autorskiego w Internecie - o ile wiem - pierwsze. Z mojej perspektywy dobrze, że będzie to wyrok sądu apelacyjnego, chociaż wolałbym żeby Sąd Najwyższy wypowiedział się w takiej sprawie, ale nie życzę tego powódce, która i tak ma już wiele zmartwień związanych z ochroną jej praw na drodze sądowej...

Tymczasem coraz więcej dociera do mnie informacji o nieuczciwych wykonawcach, którzy oferują nieświadomym zleceniodawcom przygotowanie serwisu internetowego. Przy czym wykorzystują znalezione w internecie strony. Nagle do zleceniodawcy przychodzi wezwanie do zaprzestania naruszenia praw autorskich. Cóż w takiej sytuacji może zrobić zleceniodawca? Powinien usunąć sporną stronę. Oczywiście pójść do sądu i domagać się odszkodowania lub kar umownych wynikających z kontraktu z wykonawcą. Co istotne - w tak czy inaczej - należy mieć formalną umowę z wykonawcą.

A jak udowodnić plagiat strony przed sądem? Nie istnieje procedura zbierania dowodów w postaci cyfrowej. Zdaniem Jerzego Iwanickiego, przedstawiciela Prokuratury Krajowej - Ocena pliku komputerowego jest to wstęp do przygotowania dowodu na piśmie. To, co się da uzyskać z nośników komputerowych musi być potwierdzone klasycznymi metodami postępowania. Samodzielnie taki dowód jest słaby. Należy uzupełnić go o inne środki dowodowe, chociażby takie jak zeznania świadków, opinie biegłych... Tymczasem istnieje konieczność szybkiego wykazania przed sądem, że ktoś bezprawnie wykorzystuje naszą pracę. Jest taki patent, ale z braku procesów sądowych - nie wiadomo czy jest skuteczny i w jaki sposób będzie traktował go sąd: Zaciągnąć przed ekran notariusza, następnie wydrukować zrzut ekranu oraz źródła strony, a potem skłonić notariusza by urzędowo poświadczył datę. Mamy poświadczoną datę, a jeśli zrobiliśmy to przy świadkach - mamy również klasyczne metody dowodowe. Pytanie tylko co tak naprawdę widział notariusz? Być może stronę zupełnie inną niż strona domniemanego xerowicza - wykazanie tego należy już do sprawnych adwokatów w sądzie... A jeśli druga strona będzie lepiej wiedziała co to proxy server?

Warto może zaproponować agentom z BOWI, by postarali się o wpisanie na listę biegłych sądowych. Przydaliby się w sprawach o naruszenie prawa autorskiego do witryny internetowej. Uprzejme negocjacje z xerowiczami na pewno są fascynujące, ktoś jednak musi pomóc sędziom w ocenie stopnia w jakim dana strona internetowa została skopiowana.

Zastanawiam się. Sprawiedliwość w rękach agentów? Może i jest to rozwiązanie. Chociaż wydaje mi się, że sąd jest właściwszym miejscem na dochodzenie roszczeń autorów. Biorąc jednak pod uwagę fakt, że sprawy w sądach toczyć się mogą nazbyt długo - prawdopodobnie ekipa agentów jest skuteczniejsza niż wymiar sprawiedliwości.

Piotr VaGla Waglowski

VaGla
Piotr VaGla Waglowski - prawnik, publicysta i webmaster, autor serwisu VaGla.pl Prawo i Internet. Ukończył Aplikację Legislacyjną prowadzoną przez Rządowe Centrum Legislacji. Radca ministra w Departamencie Oceny Ryzyka Regulacyjnego a następnie w Departamencie Doskonalenia Regulacji Gospodarczych Ministerstwa Rozwoju. Felietonista miesięcznika "IT w Administracji" (wcześniej również felietonista miesięcznika "Gazeta Bankowa" i tygodnika "Wprost"). Uczestniczył w pracach Obywatelskiego Forum Legislacji, działającego przy Fundacji im. Stefana Batorego w ramach programu Odpowiedzialne Państwo. W 1995 założył pierwszą w internecie listę dyskusyjną na temat prawa w języku polskim, Członek Założyciel Internet Society Poland, pełnił funkcję Członka Zarządu ISOC Polska i Członka Rady Polskiej Izby Informatyki i Telekomunikacji. Był również członkiem Rady ds Cyfryzacji przy Ministrze Cyfryzacji i członkiem Rady Informatyzacji przy MSWiA, członkiem Zespołu ds. otwartych danych i zasobów przy Komitecie Rady Ministrów do spraw Cyfryzacji oraz Doradcą społecznym Prezesa Urzędu Komunikacji Elektronicznej ds. funkcjonowania rynku mediów w szczególności w zakresie neutralności sieci. W latach 2009-2014 Zastępca Przewodniczącego Rady Fundacji Nowoczesna Polska, w tym czasie był również Członkiem Rady Programowej Fundacji Panoptykon. Więcej >>