Czerwone wygrywa czarne przegrywa

W Polsce prowadzenie działalności hazardowej online jest niezgodne z prawem. Internet jest medium międzynarodowym, co stwarza pewne problemy. Szczęściu trzeba pomagać, a po zgarnięciu szybkich pieniędzy można się udać na wakacje, choćby i na Karaiby...

W Polsce prowadzenie działalności hazardowej online jest niezgodne z prawem. Wynika to z uważnej lektury ustawy o grach losowych, zakładach wzajemnych i grach na automatach. Przykładowo przyjmowanie zakładów wzajemnych dozwolone jest wyłącznie w specjalnych punktach przyjmowania takich zakładów. Muszą one działać na podstawie stosownego regulaminu i zezwolenia ministra właściwego do spraw finansów publicznych. Ubiegający się o nie powinien przedstawić ministrowi opis usytuowania geograficznego budynku lub miejsca, w którym ma być ulokowany ośrodek gier, wyraźne określenie jego rozmiarów, wraz z planem i ogólnymi informacjami związanymi z konstrukcją. Nie da się tego zrobić w przypadku serwisu Internetowego, pozwalającemu "obstawiać" w domu (lub w pracy) hazardzisty. Jest wiele obostrzeń dotyczących formy i wysokości kapitału spółek prowadzących takie zakłady, zasad bezpieczeństwa obowiązujących w miejscu prowadzenia zakładów, a także osób, które mogą wchodzić do punktów ich prowadzenia... Karze podlega nie tylko ten, kto organizuje nielegalny hazard, ale również ten, kto w grze losowej, zakładzie wzajemnym lub grze na automacie, urządzonych lub prowadzonych wbrew przepisom ustawy lub warunkom zezwolenia uczestniczy. Internet jest transgraniczny i chciałoby się zagrać w serwisie internetowym "usytuowanym" w innym kraju? Cóż! Za to grozi kara grzywny i nawet do dwóch lat pozbawienia wolności! Z karą taką może spotkać się ten, "kto na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej uczestniczy w zagranicznej grze losowej lub zagranicznym zakładzie wzajemnym". Jeszcze raz widać wyraźnie, że nie trzeba wymieniać Internetu z nazwy, by przepisy objęły go swym zakresem...

Odkąd Internet trafił pod światowe strzechy wraz z nim przyszedł tam hazard (i nie mam tu jedynie na myśli gorączkowego trzymania kciuków za to, że modem nawiąże połączenie i go nie zerwie, aż do ściągnięcia upragnionych danych). Wiele krajów postanowiło "coś z tym zrobić". Weźmy Australię. Tamtejszy rząd opracował rozwiązania legislacyjne mające uniemożliwić australijskim użytkownikom Sieci korzystanie z rodzimych i zagranicznych serwisów internetowych oferujących zmagania z losem. Padła propozycja, by gry internetowe przypominające te, dostępne w tradycyjnych kasynach były nielegalne. Oszczędzono zakłady sportowe. Pojawiła się na horyzoncie dziejów ustawa Interactive Gambling Act 2001 (IGA). Sam zakaz korzystania z internetowego kasyna jednak nie wystarczy (zawsze się znajdzie ktoś, kto licząc na dużą wygrana w realnej walucie, spróbuje sobie zagrać w małego onlajnowego pokerka, Black Jack'a albo ruletkę). Dostrzeżono, że w całym tym hazardzie chodzi wszak o duże pieniądze, zatem tak skonstruowano przepisy, by banki nie mogły honorować obciążeń rachunków klientów, generowanych przez hazardowe serwisy internetowe. Szach - mat.

Podobnie postąpiła Izba Reprezentantów USA, która przyjęła regulacje Unlawful Internet Gambling Funding Prohibition Act, której celem jest ograniczenie możliwości korzystania z kart kredytowych czy innych elektronicznych form płatności w serwisach oferujących internetowy hazard. Wcześniej niektórzy, najwięksi wydawcy kart kredytowych uniemożliwili dokonywanie opłat za pomocą swoich kart kredytowych w takich serwisach. Na podobny pomysł wpadli Duńczycy. Grupa robocza przy Ministerstwie Finansów Danii (Tax Ministry) zaproponowała zablokowanie takich serwisów internetowych działających na duńskim rynku poprzez informowanie banków obsługujących wypłaty o nielegalnym ich charakterze. Zdaniem duńskiego ministra finansów - wszelkie gry oparte na Internecie winny być poddane kontroli i regulacjom prawnym. Nic w tym dziwnego, przecież w większości krajów hazard jest objęty monopolem państwowym. Dlaczego nagle wyłączać z niego Internet? Duński minister poszedł jednak nieco dalej stwierdzając, że nielegalne są również wszelkie reklamy znajdujące się na stronach oferujących gry on-line.

Dlaczego państwo ma kontrolować hazard w Sieci? To chyba oczywiste: by przeciwdziałać praniu brudnych pieniędzy przez zorganizowane grupy przestępcze, zdobywaniu pieniędzy na akcje terrorystyczne, finansowaniu mafii, przeciwdziałając wielu jeszcze różnym patologiom, takim jak zwykłe oszustwa i wymuszenia haraczy za ochronę, nie zapominając o uzależnieniu od postawienia dużych pieniędzy "na czerwone" lub "czarne" (pieniędzy należących czasem np. do pracodawcy). Z hazardem mogą się wiązać również inne problemy np. takie, jakich dostarczyła w 2001 roku firmie CryptoLogic Inc. (prowadzącej internetowe kasyno i zajmującej się tworzeniem gier elektronicznych) grupa internetowych włamywaczy. Dostali się oni do jednego z serwerów obsługujących rozgrywki, a w wyniku ich działań gracz nie mógł przegrać. Stu czterdziestu "przypadkowych hazardzistów" uzbierało 1,9 miliona dolarów w kilka godzin. Szczęściu trzeba pomagać, a po zgarnięciu szybkich pieniędzy można się udać na wakacje, choćby i na Karaiby.

Jak wiadomo Karaiby słyną z turystycznych atrakcji. Gospodarkę tamtejszych państw zasila również strumień pieniędzy pochodzący z internetowego hazardu. Nie podoba się to USA. W 2000 roku miało miejsce wydarzenie precedensowe. Jay Cohen, współwłaściciel firmy World Sports Exchange zajmującej się hazardem, a której siedziba mieści się właśnie na Karaibach, został skazany w USA na 21 miesięcy więzienia za złamanie prawa zakazującego wykorzystywania międzynarodowych i międzystanowych linii telefonicznych (a więc też Internetu) do prowadzenia działalności hazardowej (Wire Wagner Act). Firma Cohena miała zapłacić dodatkowo 5 tys. dolarów grzywny. Na czym polega precedens? Pierwszy raz wymiar sprawiedliwości USA skazał kogoś za prowadzenie tego typu działalności z terytorium innego państwa. W związku z wprowadzonymi w USA restrykcjami firmy z Karaibów zaczęły tracić swoje dochody. W efekcie Antigua zwróciła się do Światowej Organizacji Handlu (World Trade Organization) o obronę, twierdząc, że regulacje prawne w USA są niezgodne z zasadami międzynarodowego prawa handlowego, które wymagają by Stany Zjednoczone pozwoliły zagranicznym firmom internetowym oferować swoje usługi obywatelom USA. W związku z tym, w marcu 2004 roku organizacja WTO wydała pierwszą w historii decyzję dotyczącą Internetu. Uznała, że USA istotnie narusza międzynarodowe zasady prawa handlowego poprzez zakaz organizowania internetowych serwisów hazardowych. Administracja prezydenta Busha zapowiedziała, że złoży odwołanie od tej decyzji. Kilku przedstawicieli Kongresu oświadczyło nawet, że woli międzynarodową wojnę handlową lub wykluczenie z działań podejmowanych przez WTO, aniżeli sytuację, w której polityka społeczna Stanów Zjednoczonych będzie sterowana z zagranicy.

Obrazuje to problemy, które stwarza Internet jako medium międzynarodowe. Mamy też na to przykład europejski: W 2001 roku Wyższy Regionalny Sąd w Hamburgu utrzymał w mocy wcześniejszą decyzję sądu niższej instancji przeciwko niemieckiemu, większościowemu właścicielowi austryjackiej firmy, będącej dostawcą usług internetowych (ISP). Firma prezentowała link do komercyjnego serwisu oferującego gry losowe oraz możliwość robienia zakładów. Serwis, do którego "linkowano" uzyskał co prawda stosowną licencję w Austrii, jednak nie miał pozwolenia na działanie w Niemczech. W związku z tym, że austriacki serwis dostępny jest (poprzez Internet) dla obywateli Niemiec - sąd uznał, iż firma prowadzi niezgodną z prawem działalność na niemieckim terytorium.

Okolicami hazardu online zajął się również Europejski Trybunał Sprawiedliwości, zdaniem którego państwa członkowskie Unii Europejskiej nie mogą zabronić na swoim terytorium prowadzenia i promowania gier losowych, zakładów sportowych ani innych form hazardu, o ile inne firmy działające w danym państwie nadal prowadzić mogą taką działalność oraz czerpać z nich zyski (oczywiście sprawa nie jest taka prosta, więc zaciekawionych odsyłam do wyroku: Judgment of the Court of Justice in Case C-243/01). Co innego internetowe promowanie działalności, a co innego promowanie działalności prowadzonej w Internecie, zwłaszcza gdy w danym państwie hazard online jest nielegalny, lub poddany ograniczeniom (choćby ze względu na uzyskanie zezwolenia). Sama promocja również ma swoje ograniczenia, wszak w wielu państwach istnieją regulacje ograniczające możliwość prezentowania reklam adresowanych np. do nieletnich. Podejrzenie, iż zaszła taka właśnie okoliczność sprowokowały prokuratora generalnego New Jersey do wszczęcia postępowania w stosunku do trzech serwisów zajmujących się hazardem online w tym amerykańskim stanie. Warto w związku z powyższym odnotować, że ostatnia nowelizacja polskiej ustawy wprowadziła zakaz reklamowania na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej: wideoloterii, gier cylindrycznych, gier w karty, gier w kości, zakładów wzajemnych, gier na automatach oraz gier na automatach o niskich wygranych - przez co rozumie się zachęcanie do udziału w nich, przekonywanie o ich zaletach, informowanie o miejscach, w których są urządzane, i możliwościach uczestnictwa...

Długo by można wymieniać kraje, które już wprowadziły regulacje delegalizujące internetowe formy hazardu. Widać też próby samoregulacji: Google oraz Yahoo! zdecydowały się na zaprzestanie wszelkich form reklamowania takiej działalności. Są też pomysły, by umożliwić jej prowadzenie, jednak gwarantując podobne warunki rozgrywek, jakie istnieją w legalnych kasynach, działających tradycyjnie. A postęp? Postęp jak zwykle wyprzedza prawo i już nie ma teoretycznie żadnych technicznych problemów, by zaoferować usługi hazardowe w telefonie komórkowym. Tworzy się już nawet stosowne aplikacje. Polskiego prawa jednak nie trzeba nowelizować. Podobnie jak o Internecie - o telefonie komórkowym polska ustawa również nie wspomina. Myślę, że tak powinno pozostać.

Piotr VaGla Waglowski

VaGla
Piotr VaGla Waglowski - prawnik, publicysta i webmaster, autor serwisu VaGla.pl Prawo i Internet. Ukończył Aplikację Legislacyjną prowadzoną przez Rządowe Centrum Legislacji. Radca ministra w Departamencie Oceny Ryzyka Regulacyjnego a następnie w Departamencie Doskonalenia Regulacji Gospodarczych Ministerstwa Rozwoju. Felietonista miesięcznika "IT w Administracji" (wcześniej również felietonista miesięcznika "Gazeta Bankowa" i tygodnika "Wprost"). Uczestniczył w pracach Obywatelskiego Forum Legislacji, działającego przy Fundacji im. Stefana Batorego w ramach programu Odpowiedzialne Państwo. W 1995 założył pierwszą w internecie listę dyskusyjną na temat prawa w języku polskim, Członek Założyciel Internet Society Poland, pełnił funkcję Członka Zarządu ISOC Polska i Członka Rady Polskiej Izby Informatyki i Telekomunikacji. Był również członkiem Rady ds Cyfryzacji przy Ministrze Cyfryzacji i członkiem Rady Informatyzacji przy MSWiA, członkiem Zespołu ds. otwartych danych i zasobów przy Komitecie Rady Ministrów do spraw Cyfryzacji oraz Doradcą społecznym Prezesa Urzędu Komunikacji Elektronicznej ds. funkcjonowania rynku mediów w szczególności w zakresie neutralności sieci. W latach 2009-2014 Zastępca Przewodniczącego Rady Fundacji Nowoczesna Polska, w tym czasie był również Członkiem Rady Programowej Fundacji Panoptykon. Więcej >>