Patenty na logikę

Prawo europejskie powinno wprowadzić jednolite zasady ochrony konkurencji, zapewnić poszanowanie prawa autorskiego oraz dać jasne ramy działania takich instytucji jak Europejski Urząd Patentowy, ale nie wprowadzać tylnymi drzwiami monopolu na dostęp do informacji

Pamiętacie Państwo doniesienia dotyczące sporów o patenty na linki hipertekstowe stosowane w Internecie? A batalie prawne dotyczące patentów na metody dokonywania zakupów w Sieci za pomocą jednego kliknięcia? Wszystkie te spory były dość odległe, gdyż prowadzone były w USA. Tymczasem Europa stoi przed dylematem - wprowadzić czy nie wprowadzić do swojego systemu prawnego ochronę patentową programów komputerowych. Jeśli wprowadzić, to czy objąć ochroną metody biznesowe, czy pewne formuły matematyczne lub logiczne, a może struktury danych lub "metody" przetwarzania informacji? Czy będziemy żyli w czasach, gdy ktoś będzie dysponował patentem na wzór "e równa się em ce kwadrat"? Na sesji plenarnej Parlamentu Europejskiego 1 września 2003 przedstawione będą efekty długoletnich konsultacji społecznych w tym temacie. Warto się przyjrzeć głównym wątkom prowadzonej dyskusji.

Jak się wydaje, główną siłą napędową projektowanych zmian, zmierzających do wprowadzenia patentów na oprogramowanie w Europie, są silne grupy nacisków związane z producentami oprogramowania. Nie chodzi o jakieś małe firemki. Chodzi o silny lobbing korporacji, głównie tych zza oceanu, ale wedle argumentów stricte europejskich: nowe rozwiązania w dziedzinie możliwości patentowania programów komputerowych zwiększą szanse firm w konkurencji z USA. Można odnieść wrażenie, że całej branży zależy na tych zmianach. Argumenty są jasne: wprowadzenie ochrony patentowej na oprogramowanie doprowadzi do tego, że firmom będzie opłacać się inwestować w badania i rozwój produktów informatycznych. Bez takiej ochrony firmy są nie dość zabezpieczone przed stosowaniem "podpatrzonych" rozwiązań przez konkurencję. Firmy, które już zainwestowały mogłyby uzyskać udział w utworzonym w ten sposób torcie - rynku na licencje. Przychody z licencjonowania opatentowanych rozwiązań stanowiłyby coraz większy udział w przychodach firm (IBM rocznie uzyskuje z tego tytułu 1,6 mld dolarów).

Jednak małe firmy uważają, że opatentowanie algorytmów zamrozi konkurencję. Takie patenty uderzają głównie w małe i średni firmy oraz w otwarte oprogramowanie. Uderzają również w jednostki: stanowiąc przyczółek do wprowadzenia powszechnej monopolizacji wiedzy. Dyskusja nad tworzeniem praw wyłącznych w różnych dziedzinach ma szerszy kontekst. Obok oprogramowania, algorytmów czy metod biznesowych należy przyjrzeć się tendencjom dużych korporacji do reglamentowania dostępnej na rynku informacji w zakresie ochrony zdrowia, rolnictwa czy wyżywienia. Dopuszczenie ochrony patentowej przekreśla możliwość stosowania alternatywnych ścieżek rozwoju społeczeństwa. W takiej rzeczywistości nie istniałoby coś takiego jak wolność prowadzenia badań naukowych i ogłaszania ich wyników. Realizowany byłby scenariusz Robocopa, w którym korporacja zastępuje organizację państwową.

Czy oprogramowanie może stanowić wynalazek? Biorąc pod uwagę, że prawo patentowe w głównej mierze dotyczy stosowania techniki, można zadać sobie pytanie: czy rozwój oprogramowania jest rozwojem techniki? Wcześniej jednak należałoby odpowiedzieć na pytanie: czym jest technika? Sąd Najwyższy Niemiec uznał, że technika może być rozumiana jako umiejętność świadomego działania wykorzystującego panowanie nad siłami przyrody celem osiągnięcia zamierzonego celu. Wedle tego stanowiska: pojmowanie techniki wymaga odniesienia do sfery fizyczności. W oprogramowaniu zaś takiej fizyczności - jak się wydaje - nie ma. Program komputerowy (algorytm, procedura) może być przygotowany niezależnie od platformy, na której się go następnie uruchamia. Jak chcą niektórzy: program komputerowy to zalgorytmizowana logika! Idąc tym tropem myślenia należałoby opowiedzieć się przeciwko ustanawianiu praw wyłącznych, takich jak patenty, na programy komputerowe.

Tymczasem łatwo zaobserwować granicę między dwoma światami. Mam na myśli z jednej strony USA - kolebkę Internetu oraz siedzibę gigantycznych firm programistycznych, z drugiej zaś goniącą USA Europę, której wkład w rozwój społeczeństwa informacyjnego stanowi rozwój oprogramowania otwartego. W tej pogoni (a raczej walce) narzędzie w postaci dobrej (precyzyjnej) regulacji prawnej patentowania programów komputerowych może być bardzo przydatne. Warto tu zacytować Hasso Plattnera, byłego szefa SAP: "By odnosić sukcesy na rynku oprogramowania nie potrzeba żadnych patentów software'owych. Te patenty się przydają, a nawet są niezbędne, gdy przychodzi się spierać z agresywnymi amerykańskimi firmami w amerykańskich sądach. Ale i tam nie chodzi o patenty na wynalazki, lecz o wykorzystywanie istniejących możliwości prawnych celem zdobywania rentierskich dochodów i wypychania konkurentów z rynku."

Czy ma ktoś patent na mądrość: jaką drogę wybrać wobec tych argumentów? Opowiadam się za wolnością prowadzenia badań naukowych. Opowiadam się również za możliwością publikowania efektów takich badań. Prawo europejskie powinno wprowadzić jednolite zasady ochrony konkurencji, zapewnić poszanowanie prawa autorskiego oraz dać jasne ramy działania takich instytucji jak Europejski Urząd Patentowy, ale nie wprowadzać tylnymi drzwiami monopolu na dostęp do informacji. W moim odczuciu programy komputerowe są właśnie taką przetworzoną informacją. A może się mylę?

Piotr VaGla Waglowski

VaGla
Piotr VaGla Waglowski - prawnik, publicysta i webmaster, autor serwisu VaGla.pl Prawo i Internet. Ukończył Aplikację Legislacyjną prowadzoną przez Rządowe Centrum Legislacji. Radca ministra w Departamencie Oceny Ryzyka Regulacyjnego a następnie w Departamencie Doskonalenia Regulacji Gospodarczych Ministerstwa Rozwoju. Felietonista miesięcznika "IT w Administracji" (wcześniej również felietonista miesięcznika "Gazeta Bankowa" i tygodnika "Wprost"). Uczestniczył w pracach Obywatelskiego Forum Legislacji, działającego przy Fundacji im. Stefana Batorego w ramach programu Odpowiedzialne Państwo. W 1995 założył pierwszą w internecie listę dyskusyjną na temat prawa w języku polskim, Członek Założyciel Internet Society Poland, pełnił funkcję Członka Zarządu ISOC Polska i Członka Rady Polskiej Izby Informatyki i Telekomunikacji. Był również członkiem Rady ds Cyfryzacji przy Ministrze Cyfryzacji i członkiem Rady Informatyzacji przy MSWiA, członkiem Zespołu ds. otwartych danych i zasobów przy Komitecie Rady Ministrów do spraw Cyfryzacji oraz Doradcą społecznym Prezesa Urzędu Komunikacji Elektronicznej ds. funkcjonowania rynku mediów w szczególności w zakresie neutralności sieci. W latach 2009-2014 Zastępca Przewodniczącego Rady Fundacji Nowoczesna Polska, w tym czasie był również Członkiem Rady Programowej Fundacji Panoptykon. Więcej >>