O tym, że w sensie prawnym wszystko jest w porządku, czyli komentarz ZPAV do kampanii Prawo kultury

"To tak, jakbyśmy podpowiadali ludziom, w jaki sposób kraść w supermarketach. Mówię np. o serwisach, w których muzyka udostępniania jest nielegalnie. To jest działanie na szkodę artystów - i ogólniej: na szkodę kultury. W sensie prawnym wszystko jest w porządku, ale bez wątpienia jednak jest to okradanie artystów i - powtarzam - działanie na szkodę kultury"

Jaka jest polska racja stanu w intelektualnej grze o tron?

Interesując się historią starożytnej Europy (dlaczego? por. Przygoda z DNA, czyli dlaczego mogę mówić, że jestem "ostatnim Mohikaninem") przeczytałem jakiś czas temu książkę pt. "Imperia i barbarzyńcy" autorstwa Petera Heathera. Na podstawie dostępnych źródeł autor stara się analizować powody upadku Cesarstwa Rzymskiego oraz tego, jaki w tym upadku mieli udział członkowie społeczności "barbarzyńskich". Określenie "barbarzyńca" wzięło się od Homera, który określał Karów mianem Barbarophonoi (czyli ludzie mówiący "bar-bar", a więc niezrozumiale; to tak, jak my nazwaliśmy Niemców Niemcami, bo posługiwali się niezrozumiałym językiem, czyli byli niemi). Te społeczności barbarzyńskie miały swoje aspiracje, ale Imperium trzymało je na dystans. Czasem finansowało zamachy na liderów, czasem płaciło plemionom mieszkającym blisko granicy specjalny trybut w złocie, czasem przesiedlało plemiona, dokonując roszady, by inne plemię było przy granicy, a to, które wcześniej było przy granicy musiało się od niej odsunąć. Generalnie teza jest taka, że za pomocą takiej polityki "dziel i rządź" Imperium rozgrywało plemiona barbarzyńskie czyniąc z nich swoich klientów. W pewnym momencie napór na granice był tak wielki (każdy chciał siedzieć przy granicy, by czerpać profity z trybutu płaconego przez Imperium), a bogate, niebronione wszak jakoś szczególnie wille przygraniczne kusiły, zatem barbarzyńcy - mówiąc generalnie - zrobili "wjazd" do krainy płynącej miodem i winem, by zaspokoić swoje apetyty. No i - mam wrażenie, zwłaszcza w kontekście ACTA i "jednolitego patentu europejskiego" - że właśnie mamy do czynienia z podobnym zjawiskiem we współczesnym, globalizującym się świecie.

Komisja wycofuje się z pytań o ACTA przed Trybunałem Sprawiedliwości. Gdzie źródło?

No dobrze. PAP podała informację o tym, że "Komisja Europejska zdecydowała o wycofaniu z Trybunału Sprawiedliwości UE prośby o opinię na temat umowy ACTA". I to miało być ogłoszone na konferencji prasowej Komisji. No i zwykle jest tak, że materiały z takiej konferencji są na stronach Komisji. Zatem gdzie jest materiał o wycofaniu pytań z Trybunału na stronie EU?

O tym, że przyjęcie jednolitego patentu przez Polskę wydaje się przedwczesne

"Przyjęcie jednolitego europejskiego patentu przez Polskę wydaje się przedwczesne i powinniśmy być tu powściągliwi – w tej kwestii spodziewam się słusznych decyzji rządu. W Polsce póki co nie patentujemy wiele, a wprowadzenie jednolitego patentu przyspieszyłoby proces pojawiania się zagranicznych patentów na naszym rynku. To podwyższyłoby poprzeczkę dla naszych przedsiębiorców – trochę za wcześnie. Jednak pamiętajmy, że najważniejszym wyzwaniem dla nas i istotą problemu nie jest sam jednolity patent, ale to, jak doprowadzić do tego, by Polska stała się źródłem patentów dla innych, najchętniej o zasięgu przekraczającym granicę naszego kraju"

Niezła jazda (Metrem) w kampanii Prawo Kultury

Piotr Waglowski w kampanii FNPIstotnie. Biorę udział w kampanii społecznej Fundacji Nowoczesna Polska pod nazwą „Prawo Kultury”. Celem kampanii społecznej jest poszerzenie świadomości praw i wolności jakie daje użytkownikom kultury obowiązująca w Polsce ustawa o prawie autorskim. Chodzi o to, że prawo autorskie nie jest nieograniczone. Jest to prawo wyłączne, ale jednak prawodawca przewidział w systemie prawnym szereg wyjątków od wyłącznego korzystania przez twórcę z przysługujących mu praw. W dyskursie publicznym istniały już różne kampanie społeczne, które np. sugerowały, że kopiowanie książek jest grzechem ("Po siódme - NIE KSERUJ!"), dlaczego zatem nie zwrócić uwagi na to, że nawet kserowanie całych książek jest całkiem zgodnym z prawem działaniem? I właśnie na ten aspekt obiegu kultury zwracać ma uwagę prowadzona właśnie kampania. Wiem, że nie wszystkim będzie się ona podobała, ale w kampanii tej nie posługujemy się postulatami dotyczącymi prawa, a jedynie zdaniami, które już z obowiązujących w RP przepisów wynikają....

Przydałaby się stale aktualna, pełna informacja o lokalach miejskich

Fundacja ePaństwo szuka sobie właśnie jakiegoś fajnego lokalu w Warszawie, którego cena wynajęcia byłaby przystępna, a lokalizacja rokowałaby nadzieję na utrzymywanie kontaktów z ludźmi i przeróżnymi instytucjami publicznymi. Ponieważ poszukujemy takiego lokalu zacząłem się przyglądać temu, jakie lokale wynajmowane są przez Warszawę. Od razu zorientowałem się, że ogłoszenia dotyczące lokali warszawskich publikowane są w bardzo różny sposób, niektóre w plikach PDF, inne inaczej, każda dzielnica publikuje (jeśli w ogóle to robi) na innej stronie. Pomyślałem, że to dziwne, że nie ma jednego serwisu internetowego, w którym mieszkańcy Warszawy mogliby się zapoznać z aktualną informacją na temat posiadanych, zarządzanych, wynajmowanych przez miasto lokali. Aż prosi się o to, by powstał taki serwis internetowy, który stanowiłby wygodne narzędzie monitoringu stanu lokalowego miasta. Zacząłem przekonywać koleżanki i kolegów, że może warto wyręczyć miasto i samemu zrobić taki serwis: w ramach re-use informacji publicznej. Tylko wcześniej trzeba sprowokować miasto do udostępniania informacji źródłowych.

Brak spójnej, ogólnoświatowej wizji globalnej Sieci

W piątek zakończyła się konferencja WCIT-12 organizowana przez ITU w Dubaju (por. MAiC relacjonuje obrady w Dubaju). W efekcie nowe International Telecommunication Regulations (ITR) podpisało 89 państw, zaś 55 państw nie. Polska jest wśród państw, które nie zgodziły się na proponowane zmiany, chociaż polska delegacja zapowiedziała, że efekt konferencji będzie jeszcze w Polsce konsultowany ze społeczeństwem. Uważam, że to dobrze. Myślę również, że Polska częściej powinna na arenie międzynarodowej działać podobnie do akcji w Dubaju - w pierwszej kolejności konsultując z obywatelami stanowisko Polski, w drugiej - silnie zabiegając o ochronę praw człowieka w nowej, globalnej rzeczywistości. Aczkolwiek oczywiście zdaję sobie sprawę z tego, że mamy do czynienia z szerszym problemem, wykraczającym poza "klasyczne" zabieganie przez jednych o zdobycie możliwości kontrolowania internetu, a przez innych o obronę swojej aktualnej pozycji. Zgadzam się z tezą, że nie istnieje wspólna, globalna wizja rozwoju internetu.

Parlament Europejski przyjął "pakiet patentowy"

Ostatnio mniej się koncentruję na komentowaniu bieżących wydarzeń, a bardziej na tworzeniu narzędzi do śledzenia wydarzeń, dokumentów i zależności między różnymi decyzjami (jestem zaangażowany w tworzenie - w ramach prac Fundacji ePaństwo - serwisu Sejmometr.pl). To chyba ma większe znaczenie, niż samo komentowanie. No, ale może się mylę. W każdym razie dziś posłowie Parlamentu Europejskiego przyjęli "pakiet patentowy", a wczoraj Rada poparła dwa rozporządzenia ws. jednolitego patentu i umowę międzyrządową 25 państw w sprawie powołania sądu patentowego. Do tego systemu nie chce przystąpić Hiszpania i Włochy. W Polsce czeka nas jeszcze ratyfikacja umowy. A potem będzie już "pozamiatane". No, chyba, że Polska nie ratyfikuje umowy w sprawie powołania sądu patentowego (por. również: Jednolity patent europejski ponoć "dogadany").

Prawo autorskie a dostęp do informacji publicznej

Dzięki uprzejmości p. Tomasza Koellnera w dziale artykuły publikuję dziś przesłany przez tego autora, a opublikowany niedawno w Kwartalniku Prawa Prywatnego (2012 z. 3) artykuł pod tytułem "Prawo autorskie a dostęp do informacji publicznej". Nota bene - na stronach Katedry Prawa Własności Intelektualnej Uniwersytetu Jagiellońskiego można znaleźć też pracę magisterską tego autora, zatytułowaną "Licencja ustawowa z art. 28 ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych. Komentarz".