Lekcja - jeśli mamy jakąś wynieść

W żałobnych komentarzach, gdy dziennikarze pozwalali politykom dzielić się na antenie bólem po stracie przyjaciół (również tych, którzy mieli inny pogląd na Polskę), pojawił się wątek, który wydaje się być istotny: nazwano dziennikarzy częścią "klasy politycznej". Pytani na ulicach "zwykli ludzie" zastanawiali się, jak to możliwe, że Prezydent okazuje się być dziś tak wspaniałym człowiekiem, zaś w czasie piastowania urzędu tak krytycznie się do niego odnoszono. "Przyprawiano gębę" - jak słyszałem. Inni pytali - dlaczego nikt nam nie pokazał tych wszystkich "ciepłych zdjęć" pary prezydenckiej, dlaczego politycy potrafią dziś dostrzec w politycznym przeciwniku człowieka, zaś jeszcze nie tak dawno nie szczędzili sobie ostrych słów. "Przekroczono granice" - stwierdzili niektórzy. "Wyciągnijmy wnioski" - dodawali inni. "Istnieje coś takiego, jak poczucie wstydu. Po prostu pewnych rzeczy przez kilka tygodni nie będzie wypadało robić" - powiedział we wtorek w TVP Info komentujący stan świadomości społecznej prof. Henryk Domański, dyrektor Instytutu Filozofii i Socjologii Polskiej Akademii Nauk.

To notatki o naturze ludzkiej, bo w masie społecznej są ludzie o różnej wrażliwości na ból i cierpienie, różni ludzie mają różne potrzeby w sferze zaspokojenia ciekawości, refleksji i wyciszenia. W społeczeństwie są ludzie mniej lub bardziej odpowiedzialni, są tam więksi lub mniejsi cynicy, ludzie światli, ale również tacy, którzy nie grzeszą mądrością. Dlatego właśnie - jak uważam - nie można zbyt łatwo generalizować, gdy opisuje się społeczeństwo, lub nawet tylko jego część. To notatki również o naturze mediów, przedsiębiorstw budujących swoją biznesową pozycję na sposobie (w tym szybkości) przekazywania informacji. Jeśli są różne grupy obywateli, do których medialny przekaz jest adresowany, zasady marketingu podpowiadają także, że muszą być różne media.

Marszałek Sejmu, który dziś pełni również funkcję pierwszej osoby w państwie, ogłosił tydzień żałoby narodowej. Tragedia bez precedensu w historii zasługuje na taką żałobę. Ludzie nie czekając na oficjalny podpis spontanicznie wywiesili flagi, pogrążyli się w zadumie. Nie wierząc może nawet w pierwsze doniesienia. Wraz z nastaniem żałoby uległy zmianie programy, plany redakcyjne, cykl wydawniczy. Monochromatyczna szata zastąpiła wystudiowane przez designerów kolory.

W ostatnich dniach zobaczyłem dużą różnicę między poszczególnymi, dostępnymi w Polsce, stacjami telewizyjnymi, które przez długie godziny relacjonowały praktycznie te same wydarzenia, ale w inny sposób. Inaczej sprawę relacjonowała dostępna niemal w każdym domu telewizja publiczna (dziennikarka, która niezwykle osobiście relacjonowała to, co widać było za jej plecami, była raczej częścią wydarzeń, nie zaś komentatorem), inaczej Polsat (być może trafiłem na taką akurat godzinę, w której pokazywano tylko jedną stronę niedawnego, społecznego sporu), a inaczej TVN24 (chyba jako jedyna telewizja dysponuje w Warszawie helikopterem, a to wpływa na sposób relacji). Oglądałem również CNN i BBC. Inny klimat miały transmisje i relacje prasowe w Polsce, inne zaś mediów światowych. W Polsce nikomu nie przyszłoby chyba do głowy nazwać w tych dniach Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej "ojcem nowego nacjonalizmu", a jeden z komentarzy opublikowanych w the Washington Post zatytułowano "Poland mourns Lech Kaczynski, father of a new nationalism" (tekst ten "przekleiło" wiele serwisów internetowych, w tym tampabay.com). I ktoś to przeczytał i ktoś m.in. na tej podstawie wyrobił sobie zdanie o sytuacji w dalekiej, obcej - być może - Polsce.

Wydaje mi się ważne, by to dostrzec - fragmentaryczna wiedza, fragmentaryczne przekazywanie informacji, może być wykorzystywane do manipulacji. Smutną obchodzimy rocznicę, a ponura historia pokazała, że prezentując opinii publicznej ciała pomordowanych w katyńskim lesie oficerów wykorzystano to, aby przypisać zbrodnię komuś innemu. Do mordu na oficerach wykorzystano niemiecką amunicję, co - jak usiłowano tłumaczyć - oznacza, że egzekucji dokonali hitlerowcy. Po latach okazało się, że NKWD wykorzystywało również niemiecką broń i taka trafiła w czasie II Wojny Światowej w okolice Smoleńska.

Czy jest tylko jedna rzeczywistość i jedna prawda historyczna, czy też może rzeczywiste jest to, co widzimy, czego jesteśmy świadomi, na co zwrócono nam uwagę? Czy ocena zdarzeń zależy od sensu nadanemu, narzuconemu im przez mających moc sugestywnego komentowania i wyboru tematów, którymi w danej chwili ma zainteresować się publiczność? A może od samodzielnego myślenia i chęci dociekania prawdy?

"PIERWSZE nagrania po wypadku w Smoleńsku", które prezentował m.in. Reuters, przedstawiały wrak samolotu polewany wodą przez gaszące pożar ekipy ratowników. Nie były to jednak "pierwsze" nagrania.

W internecie pojawił się w poniedziałek film z pierwszych minut po upadku samolotu. W ciągu doby obejrzało go nie więcej niż trzysta kilka osób. Być może właśnie ze względu na takie sytuacje, a nie tylko dla potrzeb wyjaśniania okoliczności wypadku, osoby zabezpieczające katastrofę chciały zabrać ludziom zdjęcia, nagrania, a nawet notatki. Gdyby na zdjęciach i nagraniach uchwycono - przykładowo - ciała zabitych, a potem to wszystko pojawiłoby się w mediach, albo "jedynie" w internecie, to mogłoby dojść do zbezczeszczenia pamięci osób zmarłych. Jeśli zaś rozbija się samolot prezydencki z niemal setką dostojników na pokładzie i dzieje się to na terytorium innego państwa, a jeszcze w historycznym dla obu państw momencie, to sytuacja jest niezwykle napięta.

Na filmie słychać strzały, ale nie wiem właściwie, co to za odgłosy. Czy ktoś odganiał potencjalnych szabrowników, czy to może broń chroniących polskich dostojników funkcjonariuszy BOR strzelała w płomieniach dogasającego pożaru? A może to nie były strzały, tylko - co zasugerował jeden z komentatorów - butle z tlenem, lub coś zupełnie innego? Tego nie wiem, gdyż nie mam wystarczającej wiedzy, by zinterpretować tego typu materiał filmowy.

Wiem zaś, że TVN24 "dotarł" do filmu we wtorek wieczorem. Chwilę po tym, jak internauci zaczęli sobie przesyłać linki do tego, opublikowanego w YouTube, materiału. Telewizja wyemitowała fragment. Materiał był zmontowany. Nie było słychać rosyjskich przekleństw amatora, który - najwyraźniej w szoku i nie mogąc uwierzyć w to, co widzi - podbiegł do wraku z włączoną kamerą. Prezentując fragment w telewizji nie wyemitowano również odgłosów przypominających strzały. Być może to ze względu na poczucie odpowiedzialności, by nie tworzyć dwuznacznej sytuacji? Nie odnotowano faktu modyfikacji filmu, nie podano również źródła. Chwilę po telewizyjnej emisji licznik YouTube nadal wskazywał 349 wyświetleń, ale prawdopodobnie dlatego, że YouTube opóźnia wyświetlenie prawdziwej statystyki.

Minęło może 40 minut. Przed rozmową z prof. Jadwigą Staniszkis TVN24 wyemitował film po raz drugi. Tym razem również był zmontowany, ale inaczej. Teraz było słychać lekko przytłumione trzaski-strzały, ale nadal wyciszono głos operującego kamerą, wyraźnie wstrząśniętego na oryginalnym nagraniu Rosjanina. Telewizja pozostawiła na ścieżce dźwiękowej jednak jego przyspieszony oddech i odgłos kroków.

Czy był również film z upadku samolotu, który - jak przeczytałem - miał być wyemitowany przez TVP niedługo po tym, jak media poinformowały społeczeństwo o zdarzeniu? Miał być wyemitowany "podobno". Nie widziałem, a zdaję sobie sprawę, że w przypadku tragicznych zdarzeń, w których panuje "głód informacji", podchwytywane są różne plotki i szumy informacyjne. Jeśli był - więcej się nie pojawił. Jeśli był - kiedyś się prawdopodobnie pojawi.

Tymczasem w internecie można znaleźć animacje komputerowe, które symulują spekulowany przebieg wypadków (być może ktoś, zwłaszcza mniej znający możliwości edycji grafiki 3D, mógł wziąć taką animację za film przedstawiający rzeczywiste wypadki). Animacje takie pojawiły się dla ilustracji materiałów telewizyjnych już w kilka godzin po katastrofie, chociaż zapis z czarnych skrzynek odczytano we wtorek, a wstępne wyniki śledztwa możemy poznać dopiero za dwa, a nawet trzy tygodnie.

Takie symulacje komputerowe wpływają na percepcje zdarzeń. Podobnie, jak sposób wyboru i przedstawiania odpowiednio dobranych materiałów mogą tworzyć taki, lub inny, "klimat" odbioru relacji. Mogą wpływać na postrzeganie osób, grup ludzi czy problemu. Mogą powodować histerię lub euforię, miłość lub nienawiść. Przyprawiać gębę, lub ocieplać wizerunek. Jednocześnie w takich sytuacjach, jak sobotnia katastrofa, rzetelność dziennikarska (dotycząca wyboru, ale również redagowania materiału) zderza się z rzeczywistością rynku medialnego, w którym "lepszy" materiał konkuruje z "jeszcze lepszym", bardziej kolorowym, bardziej ujmującym, bardziej przemawiającym do wyobraźni, szybciej poddanym.

Ile informacji można opublikować w społeczeństwie informacyjnym? Czy niepublikowanie informacji zawsze ogranicza wolność słowa i stanowi cenzurę? Z drugiej strony - czy możliwe jest dziś powstrzymanie informacji? Oto ilustracją serwisów prasowych są w tym tygodniu zdjęcia miejsca katastrofy samolotu TU-154M zrobione w poniedziałek przez satelitę. Chodzi o produkt firmy DigitalGlobe. Coraz dokładniejsza, coraz bardziej ingerująca w życie prywatne informacja nadal jest towarem. Wszak tymi "wysokiej jakości satelitarnymi zdjęciami cyfrowymi" handluje DigitalGlobe, Inc., chociaż - jak przypuszczam - żadna telewizja nie zapłaciła rosyjskiemu amatorowi, producentowi wideogramu z pierwszych minut po katastrofie. Wiele krajów jest dziś w żałobie, ale jutro - może się tak okazać - na rynku oferowane będą specjalne usługi, które ktoś zechce reklamować słowami: zamów najlepsze ujęcia z katastrofy, która wydarzyła się minutę temu. Nawet, jeśli wydarzyła się w odległym zakątku świata.

Żyjemy w czasie przełomu - między społeczeństwem medialnym a postmedialnym, chociaż to ostatnie określenie chyba nie jest adekwatne do sytuacji. Bardziej pasowałoby może "ultramedialne". Przedsiębiorstwa medialne sięgają do komentarzy publikowanych w Sieci (tak np. w przypadku cytatów z internetowych ksiąg kondolencyjnych, wypowiedzi opublikowanych w "serwisach społecznościowych" przez rozpoznawalnych aktorów sceny publicznej, tak również w przypadku sięgania do internetowych materiałów wideo i zdjęć, których na "rynku" kupić się nie da). Media instytucjonalne konkurują z konsumentami mediów, którzy również się ze sobą komunikują. Media krajowe konkurują z mediami zagranicznymi, do których jest coraz łatwiejszy dostęp, bo ktoś kiedyś wywalczył Wolną Polskę.

W internecie można znaleźć opublikowany na stronach rosyjskiej gazety "Komsomolskaja Prawda" film z miejsca sobotniej katastrofy, na którym utrwalono moment, w którym ratownicy składają do trumny ciało. Wedle komentarzy redakcyjnych było to ciało Pana Prezydenta. Nie widziałem tego filmu w polskich relacjach. Być może dlatego, że polskie redakcje mają do komentowanych wydarzeń bardziej osobisty, bo Polski, stosunek. Wiedzą również, kto jest odbiorcą ich publikacji - pogrążony w olbrzymim szoku kraj, który w katastrofie stracił najważniejsze osoby w państwie.

A może nie pokazano tych materiałów w telewizji z powodów, które opisują komentarze internautów. Krystx napisał: "Moim zdaniem, takie zdjęcia nie powinny się ukazywać poprzez szacunek do zmarłego". Karambol997 zaś: "Jak można opublikować coś takiego. Strażacy, ratownicy itp itd powinni mieć kategoryczny zakaz wnoszenia telefonów komórkowych na miejsce/a tragedii/katastrofy. To straszne ;( "

Zagraniczne media prezentowały mało subtelne sceny. Zwrócili na to nieśmiało uwagę niektórzy polscy dziennikarze. W Polsce materiał jest inaczej wybierany, nie wszystko trafia na antenę. Jest żałoba narodowa. Obraz może skaleczyć, zniechęcić do nadawcy.

A przecież to nie musi być obraz. Jak się wydaje poseł Maks Kraczkowski mógł powiedzieć kilka słów za dużo, gdy komentował proces identyfikacji ciała Pana Prezydenta. Wypada jednak odnotować również komentarz red. Miecugowa, który w TVN24 odniósł się krytycznie do wypowiedzi minister Ewy Kopacz, relacjonującej do kamer sposób identyfikacji ciała Pierwszej Damy. Jest też druga strona medalu - olbrzymi stres i wielka presja związana ze skalą i wagą katastrofy. Nie jest prosto w takiej sytuacji utrzymać dystans i mieć pełną świadomość wypowiadanych słów.

Z pewną obawą piszę kolejne słowa. Historyczna prawda o zbrodni katyńskiej również była przez długie lata ofiarą swoistego "rynku" informacji. Nie było zapotrzebowania na taką prawdę wśród tych, którzy byli gatekeeperami, nie było też społecznego popytu, a więc i podaż była ograniczona. Pewne informacje wszak mogą być nie na rękę, niewygodne, nieistotne (w danym miejscu, w danym czasie, lub dla danego "targetu"). Za rozpowszechnianie pewnych informacji można było zniknąć, pozostawiając w domu osierocone dzieci. Czasy się zmieniły i o Katyniu - za sprawą tragicznych wypadków - usłyszał cały świat. Usłyszał, ale ma niedosyt. Wiemy, że w niedzielny wieczór, dzień po katastrofie, film "Katyń" wyemitowała rosyjska telewizja. Nieco wcześniej wyemitował to "niszowy" rosyjski kanał kulturalny. Z całego świata zaczęli się zwracać do Polski z prośbą o możliwość pokazania filmu. A informacja jest towarem.

Cytowany przez PAP rzecznik TVP Stanisław Wojtera (tu za Gazeta.pl i Światowe telewizje zainteresowane emisją filmu "Katyń") odniósł się do dużego zainteresowania filmem Andrzeja Wajdy:

W przypadku placówek dyplomatycznych sprawy załatwiane są od ręki. Jeśli chodzi o pokazy w stacjach telewizyjnych, zainteresowani albo kierowani są do dystrybutorów filmu na tych rynkach, albo, jeśli na danym terytorium brak dystrybutora, udzielamy im licencji na emisje sami.

Litwini poprosili polską telewizję również o dodatkowe materiały na temat zbrodni katyńskiej. Cytowany wyżej rzecznik TVP miał to komentować dla PAP słowami:

TVP jest w trakcie gromadzenia tego materiału, a to, co zostanie zgromadzone, będzie też częścią oferty TVP na międzynarodowe targi telewizyjne MIPTV, które od poniedziałku do piątku trwają w Cannes.

Dopiero po powyższych doniesieniach o przygotowywaniu podaży w związku z pojawiającym się popytem zidentyfikowano w Moskwie ciało Marszałka Płażyńskiego. Zostały zatem zidentyfikowane 62 ofiary katastrofy, w której zginęło 96 osób. Nikt jeszcze nie został pochowany, jeszcze nie wszyscy zostali zidentyfikowani, jeszcze nie skończyła się żałoba narodowa, ale już usłyszałem nieśmiałą sugestię, że katastrofa lotnicza w Smoleńsku mogłaby zostać zekranizowana.

Ile czasu, przy takiej konkurencji (opisywanej czasem określeniem "pluralizm mediów"), można pokazywać materiały koncentrujące się na tylko jednym zagadnieniu, mając do dyspozycji "wciąż te same obrazki"? Usiłując przy tym sprostać wymogom delikatności i powagi chwili? Jak długo media dadzą radę omijać zwykle na swych antenach relacjonowane wydarzenia z innych sfer, krajów? Tym bardziej, że przecież dostępne są one w konkurencyjnych mediach, adresowanych do innego "targetu", dostępnych o jeden przycisk na pilocie dalej... To trudne. Zwłaszcza, gdy konsumenci zobaczyli już wszystkie nagrane sceny i komentarze, kiedy dowiedzieli się, mniej więcej, co się wydarzyło i jak to może wpłynąć na ich aktualną sytuację życiową.

Media - dla swego istnienia - potrzebują konfliktu, na co zwracał uwagę np. dr Jacek Wasilewski w trakcie swojego wystąpienia, poświęconego retoryce:

Jaka jest ta retoryka medialna? Z jednej strony mamy to dążenie do atrakcyjności, a z drugiej dążenie do rzetelności, która jest - tak jakoś - mało atrakcyjna, więc przegrywa. Wybiera się dwa poglądy. Skrajne. I te dwa poglądy skrajne reprezentują nam wszystkie poglądy w ogóle...

Gdzie skrajne poglądy, gdy główni aktorzy publicznego teatru medialnego bratają się ze sobą przed kamerami, pogrążeni w żalu po niedawnej stracie?

Mamy czas żałoby narodowej, telewizje i gazety ograniczyły lub zrezygnowały z reklamy, wszystkie pokazują prawie to samo, jednak niczym manna z nieba konflikt się pojawił. W ramach tematyki związanej z żałobą narodową, bezpiecznie - z punktu widzenia potencjalnej obrazy uczuć i obyczajów - nie wchodząc na grunt "kalendarza wyborczego", rozpoczął się właśnie ostry spór o Wawel. Spór, który ma już w Polsce długą tradycję (por. Konflikt wawelski). Media łapią oddech, mają co pokazywać.

Potem skończy się żałoba, minie kilka tygodni, o których mówił prof. Domański, i będą mogły z czystym sumieniem relacjonować kolejne spory, tym razem przerywając program materiałem reklamowym. Wbrew żałobnym deklaracjom spirala zacznie się rozkręcać.

W Publikacjach "Gazety Polskiej" ukazał się tekst Marcina Wolskiego, zatytułowany "Mediom". Rozpoczyna się on od słów:

Prawdę mając na ustach, a kłamstwo w kieszeni,
będąc zgodni ze stadem, z rozumem w konflikcie,
dzisiaj lekko pobledli i trochę stropieni,
jeśli chcecie coś zrobić, to przynajmniej milczcie!

Apel do mediów jednak na niewiele się przyda. Jeśli chcemy zrozumieć współczesne polskie społeczeństwo, jeśli mamy wynieść jakąś lekcję z niedawnych zdarzeń, musimy - to prawda - próbować rozumieć siebie nawzajem i dostrzegać w adwersarzach człowieka, ale również musimy próbować rozumieć mechanizmy działania i naturę mediów. Jeśli zależy nam na rozwoju społeczeństwa (niezależnie od tego, czy wierzymy w państwo narodowe, czy już tylko w postnarodowe), należy - obok krzewienia historii polskiej państwowości - więcej uwagi poświęcić edukacji medialnej.

Politycy coś już o tym wiedzą. Przecież to nie media wymyśliły sposób "przykrywania" jednych informacji innymi. Warto dać konsumentom mediów równe szanse.

Opcje przeglądania komentarzy

Wybierz sposób przeglądania komentarzy oraz kliknij "Zachowaj ustawienia", by aktywować zmiany.

Było jeszcze nagranie

Było jeszcze nagranie montażysty TVP Info puszczone zaraz po katastrofie. Pamiętam było tylko raz w rozszerzonej wersji nadane, a potem już tego pana nie pokazywali. Dopiero gdzieś w połowie dnia ukazało się skrócone nagranie gdzie wielu ciekawych rzeczy nie wyemitowano. Nie było np. o tym jak przystawili mu do głowy Makarowa i kazali oddać nagranie.

Te "pierwsze" zdjęcia, które potem okazały się drugimi, bo pierwsze nakręcił miejscowy Rosjanin - to miały być wykonane właśnie przez naszego montażystę. No ale on mówił że coś mu tam zabrali, że ganiali go po terenie katastrofy itp.

http://www.youtube.com/watch?v=EiWsyb7jaP0 - tu są podobno jego zdjęcia, i skopiowany artykuł nie wiem skąd. Ale ten tekst jest niekompletny jak pamiętam to co w TV oglądałem.
Niestety człowiek ten ma na nazwisko Wiśniewski i ciężko cokolwiek znaleźć o nim, wyskakuje tylko ten czerwonowłosy.

W ogóle wiele ciekawych zdjęć i komentarzy pojawiało się w pierwszych minutach i godzinach po nadejściu tej informacji, ale nigdzie one nie są dostępne. Stacje przerwały swoje ramówki a więc jeśli nawet mają zwyczaj umieszczania całych programów na stronach, jak TVP Info. To w tym przypadku nie zrobiły tego bo (wydaje się) nie pasowały do ustalonych już kategorii. Np. na stronie TVP Info są przerwy w programach takich jak InfoDziennik z dni 10/11, ale przecież informacje były cały czas nadawane tylko nie pod tą nazwą.

Ciekawą lekcją było by porównanie np. 4-ro godzinnego ciągłego nagrania od 9:45 do 14:00 wszystkich polskich kanałów informacyjnych, ponieważ to co było wtedy mówione nigdy już powtórzone nie zostanie. Nie wiadomo nawet czy zostało nagrane gdziekolwiek.

To prawda

Niestety, dokładnie takie same przemyślenia dopadły mnie wczoraj, gdy pierwszy raz od soboty miałem okazję porozmawiać z zupełnie obcym człowiekiem - taksówkarzem.

Jego pierwsze pytanie "Co pan sądzi o tym Wawelu? Bo ja myślę, że to niedobrze, że pochowają Prezydenta na Wawelu, bo On był Warszawiakiem, a Wawel jest w Krakowie..." i zaczyna się - pomyślałem.

Tak się złożyło, że miałem dość ograniczony kontakt z mediami w dniu wczorajszym (obejrzałem większą część relacji z powrotu Pierwszej Damy, a potem przeczytałem kilka doniesień, że podjęto ostateczną decyzję w sprawie pochówku Pary Prezydenckiej na Wawelu i.. musiałem wracać do zaległej roboty - życie ma swoje prawa).

Niemniej komentarze taksówkarza uświadomiły mi natychmiast, że jeszcze nie skończyła się żałoba, na początku której tyle - my Polacy - sobie obiecywaliśmy, a już mamy konflikt i to o sprawy, które tak naprawdę nie są naszą sprawą! Wszak miejsce pochówku Prezydenta RP to kwestia pomiędzy Jego rodziną, a odpowiedzialnymi instytucjami - i żadne nasze emocje nie mają na to wpływu.

Niemniej zrobiło mi się tak zwyczajnie bardzo przykro, że ktoś tam, w mediach, już jątrzy, już nie może wytrzymać, żeby znowu stworzyć poczucie sensacji, atmosferę antagonizmu (chociażby Kraków vs. Warszawa - czyli na poziomie intelektualnym kiboli, bo reszta społeczeństwa wie, że antagonizmy regionalne może były dobre w wieku XIII, ale teraz mamy XXI, kiedy trzeba myśleć minimum w skali Polski, jeśli nie Europy czy Świata.. lub ja wiem.. Układu Słonecznego nawet).

Obawiam się Piotrze, że z powodów, które tu tak dokładnie zebrałeś, będzie jak było niestety. :( (Naprawdę bardzo chciałbym się mylić). Smutno mi się zrobiło.

Polsat też ma śmigłowiec.

Polsat też ma śmigłowiec. W niedzielę nie nadawał z niego na żywo, ale z opóźnieniem. Natomiast wczoraj (powrót M.Kaczyńskiej) oba śmigłowce (TVN i Polsat) nadawały równolegle. Co ciekawe, wczoraj Polsat miał lepsze miejsce na zawiśnięcie nad niedostępnym dla lotów Centrum. TVN znowu wisiał nad Wisłą. Polsatowi udało się "zaczepić" kawałek za Ratuszem, dzięki czemu na zoomie mieli front Pałacu Prezydenckiego, TVN zaś widział jego zaplecze.

Okazuje się, że film "z

Okazuje się, że film "z pierwszych chwil" z Youtube nie działa- został usunięty przez użytkownika, a konto innego użytkownika (film nr2 w najczęściej oglądanych) jest już usunięte. Czy uchowała się relacja dla tych, którzy przegapili moment usunięcia filmu z yt?

Ponieważ internet do cna

Ponieważ internet do cna rozmył granice pomiędzy tym co jest komunikacją prywatną a przekazem publicznym, coraz trudniej jest do opisu komunikacji używać etykietek z poprzedniej epoki. Trzeba zdać sobie sprawę, że pojęcia takie jak prywatność (czy własność, tożsamość) nie opisują jakiegoś niezmiennego ideału, są tylko narzędziami, za pomocą których opisujemy świat i regulujemy życie społeczne. I w pewnym momencie albo staną się zupełnie nieadekwatne, albo będą musiały ulec mocnemu przekształceniu.

Moim skromnym zdaniem należy być bardzo ostrożnym w ocenianiu zachowań mediów. Mnie osobiście bardzo nie podoba się zachowanie niektórych przestawicieli mediów czy polityków, z różnych stron. Nie podobają mi się protesty w sprawie pochówku na Wawelu (choć nie uważam tego za zbyt fortunną decyzję), nie podobają mi się próby zawłaszczanie tej tragedii przez jedną cześć sceny politycznej czy społeczeństwa. Drażnią mnie komentarze próbujące powiązać masową reakcję ludzi na tę tragedię z ewentualnym wynikiem wyborczym. Wygląda na to, że zwykli ludzie dużo lepiej potrafią rozgraniczyć poparcie dla danej polityki z oddaniem czci dwóm zmarłym prezydentom oraz prawie setce innych osób, które zginęły w tej katastrofie.
Ale staram się też nie generalizować swojego podejścia do tych spraw i zrozumieć czemu niektóre osoby mają na to inne spojrzenie. Tak naprawdę cały czas na nowo musimy odkrywać reguły naszych zachowań, to co było przyjęte 10 czy 100 lat temu, do dzisiejszej rzeczywistości już po prostu nie pasuje.
Podsumowując - lekcja trwa i chyba lepiej skupić się na nauce, niż próbować wystawiać oceny.

3 śmigłowce

kocio's picture

W trakcie przejazdu konwoju z trumną Marii Kaczyńskiej usłyszałem, że Polsat też już ma - i faktycznie. A TVN to już podobno nawet dwa.

Ultramedialność

kocio's picture

Ja sobie podobnie pomyślałem w chwili, kiedy media, szukając prawdopodobnie jakichkolwiek nowych rzeczy w jasno sprecyzowanych granicach tematyki, dotarły do ludzi związanych ze stewardessami (na marginesie: o oficerach BOR-u tylko wspominano w rozmowach - okazało się np., że jeden z nich był mężem dziennikarki Joanny Racewicz). Poza zdjęciami nadano też fragmenty filmu ze skoku spadochronowego oraz wywiadu z wyborów Miss Politechniki.

To mi uświadomiło jak wiele wydarzeń jest filmowanych codziennie i leży po archiwach - jeśli nie telewizji, to domowych, albo wręcz na dyskach znajomych (wedle raportu "Młodzi i media" cyfrowe technologie stały się naturalną częścią stylu życia młodych ludzi i nawet analogowe zdjęcia nie powstają już w formie tradycyjnych odbitek, tylko są skanowane z negatywu wprost do pliku). Termin "ultramedialność" brzmi tu bardzo adekwatnie.

Dużo za dużo

Bardzo lubię czytać Twoje teksty Piotr, ale czasem są one po prostu zbyt długie i męczące jak na komputerową prasówkę. Tak jest tym razem.

z czystym sumieniem

z czystym sumieniem relacjonować kolejne spory

wszędzie w mediach kazdy spór przepuszcza się przez filtr, szczególnie w polskich mediach :( wątpię aby to się miało zmienić.

to, że ktoś ma taką a nie inną wrażliwość nie może decydować o publikacji/utajeniu materiałów. jeśli zależy nam na prawdzie, to trzeba o niej mówić i prezentować taką jaka jest, nawet jeśli jest ona wstrząsająca. nawet jeżeli ryzykuje się błędną interpretację. jeśli zależy nam na iluzji, to można nie publikować nic. wrażliwość minie z czasem, a iluzja zostanie.

jeden utajony dokument pobudza wyobraźnię znacznie bardziej, niż kilka naprędce spreparowanych.

jeśli ktoś uważa, że takie czy inne publikacje stanowią "bezczeszczenie" cudzego dobra.. to ja mogę tylko zasugerować, aby się cudzym dobrem nie rozporządzał.

jeśli media zawsze będą pokazywały tylko te informacje, które uważają za właściwe, w trosce o prawidłowe zrozumienie ich przez odbiorców, to odbiorcy nigdy nie nauczą się samodzielnie oceniać informacji.

Wawel...

Jarek Żeliński's picture

po pierwsze tekst lekko "przydługi" :) ale zacytuję jeden z komentarzy:

"Wszak miejsce pochówku Prezydenta RP to kwestia pomiędzy Jego rodziną, a odpowiedzialnymi instytucjami - i żadne nasze emocje nie mają na to wpływu."

Nie chodzi o to, rzecz w tym jak ta decyzja została podjęta, ukrywa się jej autor - czyżby miał poczucie winy? Pewien polityk mówi "protesty w czasie żałoby nie powinny mieć miejsca" czyli żałoba to dobry czas na przepchanie czegoś z gwarancja braku krytyki i polemiki bo "w żałobę nie wolno"?

Moim zdaniem podejmowanie jakichkolwiek decyzji tego rodzaju w żałobę to mega manipulacja tych, którzy próbują je w tym czasie podejmować... to jest dla mnie przykre...

Dodam jeszcze, że ostatnio nadużywane stwierdzenie "o zmarłych dobrze albo wcale" jest paskudne i bardzo cyniczne, gdyby faktycznie miało jakikolwiek sens należało by zaprzestać nauczania historii. To co mi przychodzi to "ustawowy" ;) zakaz podejmowania jakichkolwiek inicjatyw dotykających życia w okresie żałoby bo faktycznie takie dyskusje w Tym Tygodniu są nie na miejscu i ich podejmowanie jest po protu wielką manipulacją tych, którzy te decyzje próbują w Tym Czasie podejmować i "przepychać"...

--
Jarek Żeliński
http://jarek.zelinski.biz.pl

"Czego nie zabrania prawo, zabrania wstyd" (Seneka Młodszy)

Seneka Młodszy

NIe chcę oceniac podjętej decyzji o pochówku ale ponieważ cytat z Seneki Młodszego jest dla Ciebie ważny, to mam nadzieję, że zestawiasz go również z protestem znanego reżysera, dużej gazety i osób pod oknem papieskim w Krakowie.

Pacem

protestem znanego reżysera, dużej gazety

Jarek Żeliński's picture

prawo tego nie wymaga ale mi było by wstyd w jakiejkolwiek swojej pracy powołać się na jakiekolwiek źródło nie przytaczając cytatu, którym się posiłkuję...

jak chcesz odpowiedź ode mnie przytocz cytat a nie powołuj się na "protestem znanego reżysera, dużej gazety i osób pod oknem papieskim w Krakowie"... bo nawet Google pokazuje po takim zapytaniu 2450 adresów....

nie sądzisz, ze wypowiedz w takim styku to właśnie wstyd?

--
Jarek Żeliński
http://jarek.zelinski.biz.pl

"Czego nie zabrania prawo, zabrania wstyd" (Seneka Młodszy)

Dla naszych (?) mediów

Maciej_Szmit's picture

Dla naszych (?) mediów charakterystyczne jest podgrzewanie rzeczywistości, rozdmuchiwanie konfliktów, namnażanie emocji. To ofiary składane bałwanowi "oglądalność". Nawet językoznawcy zauważają, że język polski zmienia się, że potrzeba w nim coraz to więcej przymiotników w stopniu wyższym niż najwyższy (te wszystkie super- hiper- ultra-). Wiadomo nie od dziś że człowiek intensywnie przezywający jakieś uczucia ma zazwyczaj trudności z trzeźwym oglądem rzeczywistości (że procesy emocjonalne mają wpływ na procesy intelektualne). A potem to co denerwowany czy konsternowany człowiek powiedział staje się pożywką dla kolejnych "sensacji". I tak się to upiorne koło toczy. Osobiście zdumiewa mnie wysyp rozmaitych hipotez o przyczynach katastrofy wygłaszanych bez zbadania dowodów, znajomości zeznań świadków itd. Dziennikarze już wiedzą. Jakże często wiedzą już również w procesach sądowych w śledztwach, w postępowaniach administracyjnych. Bo kolejny bożek - news - musi być na już a nie kiedy prokurator przesłucha a biegły wyda opinię. Na przykładzie narodowej tragedii widać do czego to prowadzi: a to do opowieści o dwóch, jednym, czterech podejściach do lądowania, a to do rozbieżności o niemal 50% przy podawaniu liczby ofiar, a to do pogłosek, że trzy osoby się uratowały...

jeśli chcecie coś zrobić, to przynajmniej milczcie!

A ja lubie długie teksty

Zadzior's picture

Jacek ZadrożnyJa, w przeciwieństwie do innych, lubię długie teksty Piotra. One nie są przegadane, tylko dopracowane. Ale do rzeczy...
To prawda, że skrajności są tym, co żywi dzisiejsze media. To jest widoczne w tematyce, którą ja się zajmuję. Za tką skrajność czasem się słono płaci:
http://www.rp.pl/artykul/118849,462088.html
Ważne jest, by w życiu zachowywać się przyzwoicie, bo mogą przyjść takie chwile, że człowiek nie wie, gdzie oczy schować. Warto też pomyśleć zanim krzyknie się Tak! lub Nie! dla wawelu, bo dziś informacja jest zarówno bardzo ulotna, jak niezwykle trwała. Ta dwoistość natury informacji sprawia, że trzeba postępować z nią z wielką ostrożnością. Nasza cywilizacja jest informacyjna, bo informacja jest ważniejsza niż węgiel, karabin lub urząd.
Teraz chwila wazeliny dla Piotra: niezwykle doceniam Twoją dbałość o sprawdzanie informacji, szukanie źródeł i powstrzymywanie się od przedwczesnego ujawniania informacji. Wiem, że czasem nimi dysponujesz i pewnie korci Cię, żeby pokazać je jak najszybciej. Tak trzymaj.
Jacek "Wazelina" Zadrożny

informacje ...

Jarek Żeliński's picture

"Warto też pomyśleć zanim krzyknie się Tak! lub Nie! dla wawelu, bo dziś informacja jest zarówno bardzo ulotna, jak niezwykle trwała."

Jest na to sposób: wystarczy być uczciwym i postępować etycznie. Jeżeli się mówi i pisze coś z wewnętrznego przekonania, coś czego się nie wstydzimy gdy mówimy to nie ma możliwości by stało się to czymś złym, w najgorszym wypadku możemy strzelić gafę ale tylko tyle.

W kwestii Wawelu najpierw nikt nie chciał się przyznać do tej decyzji, nawet bp. Dziwisz (wstyd czy manipulacja?), potem było, że to rodzina a w końcu wyszło, że Rodzina jednak chciała w Warszawie ale "Kancelaria Prezydenta" przekonała rodzinę "silnymi merytorycznymi argumentami" (takich słów użył jeden się jeden z pracowników tej Kancelarii w TV).

Co do artykułu w NIE i Mitach... cóż, zapewne gafa (nie czytałem więc zakładam, że nie kłamały tylko coś tam subiektywnie oceniono i napiętnowano). Tak więc cyniczne "o zmarłych tylko dobrze albo wcale" w moich oczach jest manipulacją ... raczej gafą jest tu "trafienie" tych tytułów w żałobę... jednak gafą nie do przewidzenia...

Do tego argumenty, że Prezydenci Wolnej Polski to na Wawel więc w przyszłości czekamy tam na Jaruzelskiego, Wałęsę i Kwaśniewskiego.... tak?

A przy okazji: co to znaczy "przyzwoicie"? Moim zdaniem po prostu szczerze i z szacunkiem, ale nie cynicznie.

--
Jarek Żeliński
http://jarek.zelinski.biz.pl

"Czego nie zabrania prawo, zabrania wstyd" (Seneka Młodszy)

poczucie przyzwoitosci

Ktoś przy okazji tej tragedii zadał mi pytanie- czy politycy po tak tragicznym wydarzeniu "zdadzą egzamin przyzwoitości".
Myślę, że to dotyczy wszystkich nie tylko polityków.
Widzę sprawę pochówku na Wawelu w sposób następujący:
1. decyzja w sprawie pochówku nie jest podejmowana w referendum powszechnym. Decyzja w tej sprawie ma ostatecznie, między innymi, wymiar polityczny niezależnie od tego kto i z jakich przyczyn podejmował decyzję a kto o jej podjęcie zabiegał;
2. protesty pod oknem papieskim i publikacja otwartego listu znanego reżysera w dużej gazecie w czasie żałoby są dla mnie nieprzyzwoite - przy czym rozumiem zdanie przeciwne ale to czas żałoby i takie wystąpienia traktuję właśnie w ten sposób.
3. Mam nadzieję, że tragedia ta pozwoli wszystkim dostrzegac nie tylko niedemokratyczny i "rozmyty" sposób podejmowania decyzji o pochówku jak i brak "przyzwoitości" w zachowaniach osób publicznych podjudzających gawiedź.

Nie odmawiam prawa mówienia o jednym i o drugim zjawisku... ale dostrzegam wartośc w zastanowieniu się nad czasem i sposobem doboru przekazu. Chyba że uznamy, że czas żałoby to czas na wszelką krytykę w każdym kierunku, bez refleksji że słowo może ranic.
Pacem

Słowo może ranić

VaGla's picture

Napisał Pan "podjudzających gawiedź". "Podjudzać", "oszwabiać", "ocyganić"... Słowa rzeczywiście mają moc ranienia. Mają też moc dzielenia grup ludzi.
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination

podjudzac

podjudzac - wzbudzać w kimś gniew, złość, nakłaniać do złych czynów.
http://www.sjp.pl/co/podjudza%E6

Natomiast nie jest moją intencją nikogo ranic ani dzielic ludzi. Chociaż ludzie są podzieleni niezaleznie od moich, Pańskich czy mojego "przedmówcy", słów. I chodzi mi tu o różną ocenę rzeczywistości i różne światopoglądy naszych Rodaków.
Mojej wypowiedzi przyświeca cel szerokiego spojrzenia na ostatnie wydarzenia w sposób możliwie obiektywny, co po prostu jest czasem trudne.
Jeśli ktoś poczuł się moją wypowiedzią urażony to proszę mi wybaczyc. Wycofuję się ze słowa "gawiedź".

Wracając do tematu, jawności (jej braku) podejmowania decyzji w sprawie pochówku S.P.L.K.
Rozumiem intencje i chęci poznania przez obywateli szczegółów i motywacji takiej decyzji. Jak na razie, procedura podjęcia takiej decyzji nie jest procedurą demokratyczną i nie jest też decyzją Państwową.
Czy ktoś ma pomysł jak to zmienic? Można zlaicyzowac Państwo i odebrac władzę aktualnemu gestorowi Wawelu.

Póki jednak nie jest to możliwe to wydaje mi się uzasadnione, ze względów ludzkich jak i religijnych, aby uszanowac tę decyzję, przynajmniej do końca żałoby.

Pacem

SJP

VaGla's picture

Podlinkował Pan słownik "do gier". Słowo jest też w słowniku PWN, jednak proszę się przez chwilę zastanowić, jaki jest źródłosłów tego słowa i jaki ma związek z innymi, które wymieniłem w poprzednim komentarzu.
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination

Nie użyłem innych słów.

Nie użyłem innych słów niż to, którego znaczenie również przytoczyłem podając link słownika "do gier". To samo znaczenie wynika ze słownika PWN pod red. St.Skorupki, H.Auderskiej, Z.Łempickiej,Warszawa 1969 r.
Przyznam, że nie wiem jaki jest źródłosłów użytego słowa. Ważniejszy jest dla mnie jego sens (znaczenie), które wyżej przytoczyłem. Pańską prośbę o "zastanowienie" przyjmuję w dobrej wierze, chociaż mogę się jedynie domyślac do czego Pan zmierza, ale coś mi się zdaje, że ja w tym kierunku nie zmierzałem i nie zamierzałem zmierzac, używając "spornego słowa".

Natomiast wracając do rozmów o decyzji o pochówku. Mam takie spostrzeżenie, że od momentu przylotu trumny z Prezydentem do momentu jego pochówku, gestorem wszystkich zasadniczych wydarzeń był Kościół a nie Państwo (w postaci struktur). Premier i p.o. Prezydenta byli jedynie administratorami, czy też zapewniali bezpieczeństwo oraz byli zaproszonymi goścmi. W tym kontekście, forma (procedura) decyzji o pochówku jest dla mnie zrozumiała - Kościół nie jest instytucją demokratyczną.
Ostatnie dni pokazały jak silnie Kościół przenika Państwo. Pytanie, dlaczego dojście do decyzji o pochówku nie było jawne dla wszystkich obywateli, a "ośrodek decyzyjny" był "nieznany", może uświadomic wielu pewne prawdy, o których jedynie wyżej wspomniałem.
Pozdrawiam

Tym razem

Maltan's picture

nie ze wszystkim się zgadzam, a może odrobinę inaczej na to patrzę, ale wydaje mi się, że to jeden z Twoich lepszych tekstów w historii serwisu. A na pewno najlepszy, jaki pojawił się w mediach na ten temat.

Wojciech

Tak naprawdę cała sprawa z

Tak naprawdę cała sprawa z Wawelem całkiem udatnie pasuje do tematyki tego serwisu. Jest to tak naprawdę problem transparentnego podejmowania decyzji, roli debaty społecznej, spersonalizowanej odpowiedzialności za daną decyzję dotyczącą dobra wspólnego. Także wolności wypowiedzi, która jak widać może być ograniczania nie tylko poprzez regulacje prawne, ale także przez normy czy presję społeczną odwołującą się do "zwyczaju".

Po raz kolejny widać, że internet jest tutaj zupełnie odmienny od tradycyjnych mediów, w dużo mniejszym stopniu poddaje się wewnętrznej cenzurze. Chcę jasno powiedzieć, że nie wartościuję w tym momencie, stwierdzam tylko fakt.

Wnioskiem z tego może być tylko jedno - jest to kolejny dowód, że w internecie stare zasady nie działają, bądź działają inaczej. Co oczywiście rodzi kolejne pytania: Czy posiada on swoje własne zasady, które pozwalają na harmonijną koegzystencję jego uczestników, z poszanowaniem podstawowych wartości demokratycznych? Czy można narzucić przestrzeni internetu wartości i zasady, które znamy z mięsnego świata? Czy w ogóle warto próbować?

Ja nie mam wątpliwości, że w kolejnych dyskusjach o internecie, dzisiejsze reakcje sieci będą się pojawiały jako negatywny przykład bezhołowia, aby podeprzeć tezę, że "coś z tym trzeba zrobić"...

internet, nie licząc formalnych serwisów, to prywatna wymiana wy

Jarek Żeliński's picture

"Ja nie mam wątpliwości, że w kolejnych dyskusjach o internecie, dzisiejsze reakcje sieci będą się pojawiały jako negatywny przykład bezhołowia, aby podeprzeć tezę, że "coś z tym trzeba zrobić"..."

Osobiście boje się takich wypowiedzi (polecam książkę "Chichot Pana Boga" opisującą jak na bazie ludzkiej tragedii - po kilku morderstwach - wprowadzono przepis o inwigilacji ludzi). Jeżeli (obym się mylił) intencja jest taka by w Internecie wymusić "poszanowanie podstawowych wartości demokratycznych" to kolejnym chyba krokiem są podsłuchy i penalizacja prywatnych rozmów prowadzonych w sposób "niesłuszny" ideowo...

nie zapominajmy, że internet, nie licząc formalnych serwisów, to prywatna wymiana wypowiedzi, dokładnie taka jak paszczowo przy stole czy barze z tą zaletą, że ma większy zasięg. Na czym miało by tu polegać to "coś z tym trzeba zrobić"? Moim zdaniem Internet jest wręcz doskonałym narzędziem nieskrępowanej komunikacji i cieszę się, że mogę w ciągu kilku sekund poznać zdanie kolegi z Krakowa, który nie może zrozumieć tajnej i na szybko przepchniętej niepopularnej decyzji o miejscy pochówku Prezydenta, z całym szacunkiem dla Głowy Państwa do najpopularniejszych autorytetów jednak w tym kraju nie należał, zapomnieli w Sobotę o tym chyba tylko hipokryci.

Jak już nie raz powiedziano: nagła i przypadkowa śmierć jest niewątpliwie wielką ludzką tragedia ale nie czyni to z kogokolwiek od razu Wielkiego Człowieka.

--
Jarek Żeliński
http://jarek.zelinski.biz.pl

"Czego nie zabrania prawo, zabrania wstyd" (Seneka Młodszy)

Internet prywatny?

kocio's picture

nie zapominajmy, że internet, nie licząc formalnych serwisów, to prywatna wymiana wypowiedzi, dokładnie taka jak paszczowo przy stole czy barze z tą zaletą, że ma większy zasięg.

Tu już trzeba większej precyzji, inaczej trudno nawet orzec na ile to zdanie jest prawdziwe. Otóż Internet to właściwie tylko infrastruktura, w której z kolei istnieją rozmaite kanały komunikacji, o różnym stopniu otwartości i prywatności. Pod tym względem nie da się ich objąć jednym mianownikiem, więc nie należy tego robić.

Zwykle mówiąc "Internet" ma się na myśli usługi dostępne w nim publicznie, np. większość stron WWW. Ale przecież już przesłanie e-maila zwykle z kolei jest prywatne, z pośrednictwem jakichś serwisów, które jednak nie udostępniają tych danych osobom trzecim (może być też niskopoziomowym nośnikiem komunikacji szyfrowanej, choćby VPN). Istnieją też usługi, które są dostępne dla pewnych grup osób, a niedostępne dla innych.

Podział na "formalne" i "nieformalne" serwisy też nie jest żadnym wyznacznikiem otwartości i prywatności. Są formalne strony publiczne administracji państwowej i na pewno także kanały formalne, które wcale nie są publiczne. Są nieformalne blogi prywatnych osób widoczne publicznie, ale też i niedostępne lub nawet niewidoczne publicznie fora dla grup znajomych.

O oczywistościach i etymologii "judzenia"

Maciej_Szmit's picture

Jeśli patrzeć na to z punktu widzenia katolika to świętym (a nie tylko wielkim) czyni człowieka śmierć w stanie łaski uświęcającej. Jeśli patrzeć z punktu widzenia Polaka to wielkim jest ten, kto starał się uczciwie służyć Polsce. O tym pierwszym nie wiemy, tego drugiego trudno zmarłemu prezydentowi odmówić, choć oczywiście nie każdy musiał Jego poglądy polityczne podzielać. Trudno pominąć milczeniem to że prezydent zginął podczas pełnienia swoich obowiązków i trudno nie zauważyć tej tragicznej okoliczności, że zginął w drodze na uroczystości ku czci ofiar zbrodni katyńskiej. Inaczej niż służbę Polsce trudno to zakwalifikować. Jeśli wreszcie patrzeć z historycznego punktu widzenia na Wawelu spoczywają osoby, których zasługi dla Polski i dziś i za ich życia oceniane są i były jako wątpliwe (np król August II Sas zwany Mocnym), których poglądy polityczne były co najmniej kontrowersyjne (jak choćby Adam Mickiewicz) albo które były co najmniej niepopularne (jak choćby Norwid czy dokładniej ziemia z jego grobu)

Oczywistym wreszcie jest że miejscem na cmentarzu katolickim dysponuje biskup miejsca a ciałem zmarłego - o ile on sam nie pozostawił testamentu - jego rodzina. Można być może było ewentualnie (przed podjęciem decyzji) zastanawiać się o tym czy nie należało wspólnie pochować prezydenta Kaczyńskiego i prezydenta Kaczorowskiego jak to próbował czynić Jerzy Bukowski ( tekst na blogu xiędza Isakowicza Zaleskiego) ale organizowanie ulicznych demonstracji to rzecz nie mieszcząca się w granicach elementarnej kultury (żeby nie napisać mocniej). Co więcej nawet publiczne wypowiedzi na ten temat są co najmniej dziwne (o ile nie jest się właścicielem/administratorem cmentarza albo najbliższa rodziną zmarłego). Czy to nie jest oczywiste?

A co do "judzenia", to znalazłem ciekawą uwagę dotyczącą etymologii tegoż słowa na Forum Żydów Polskich z odsyłaczem na Uniwersytet opolski .

Dziękuję za te źródła

VaGla's picture

Dziękuję za te źródła.

Tymczasem formalnie ustanowiona żałoba narodowa dobiega końca. Ponieważ przed nami ciężki czas kampanii wyborczej - będę starał się wrócić do tradycyjnej w tym serwisie polityki moderowania dyskusji. Liczę, że zbyt daleko od niej nie odszedłem, chociaż tematy poruszane w tym tygodniu mogą komuś tylko w małym stopniu wiązać się z prawnymi aspektami społeczeństwa informacyjnego.
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination

Cieszę w tym miejscu, że Internetu nikt nie reguluje

Jarek Żeliński's picture

Jeśli patrzeć na to z punktu widzenia katolika to świętym (a nie tylko wielkim) czyni człowieka śmierć w stanie łaski uświęcającej. Jeśli patrzeć z punktu widzenia Polaka to wielkim jest ten, kto starał się uczciwie służyć Polsce. O tym pierwszym nie wiemy, tego drugiego trudno zmarłemu prezydentowi odmówić, choć oczywiście nie każdy musiał Jego poglądy polityczne podzielać.

Co do świętości nie dyskutuję bo nie moja dziedzina a i dotyczy to uświęcanie ograniczonej liczby ludzi i ich wiary, co do tego, że "się starał" to zawsze mi się przypomina mój wychowawca w szkole: "nie ważne ile i jak się starasz, ważne jak Ci wychodzi", zresztą porzekadło "dobrymi chęciami piekło wybrukowano" też z powietrza się nie wzięło. Jako Polak ja twierdzę, że wielki dla mnie jest nie ten co się starał a ten który szanował wszystkich Polaków i czegoś wielkiego dokonał.

Dziwię się, że wielu ludzi nie ma żadnego szacunku dla "vox populi", samo to że pojawiły się tak "różne" opinie o "dokonaniach" zmarłego prezydenta i że nie były one "śladowe" świadczy o tym, że te "dokonania i dobre chęci" dla bardzo wielu nie są tak oczywiste i te opinie także należy uszanować. Cieszę się w tym miejscu, że Internetu nikt nie reguluje bo być może bym się o tym nie dowiedział...

--
Jarek Żeliński
http://jarek.zelinski.biz.pl

"Czego nie zabrania prawo, zabrania wstyd" (Seneka Młodszy)

Oczywistym wreszcie jest

Jarek Żeliński's picture

Oczywistym wreszcie jest że miejscem na cmentarzu katolickim dysponuje biskup miejsca a ciałem zmarłego - o ile on sam nie pozostawił testamentu - jego rodzina. [...]Czy to nie jest oczywiste?

W moich oczach Prezydent to najbardziej publiczna osoba w Państwie takim jak nasze (a nie biskup!) i jest on także w pewnym sensie "publiczną" własnością a nie tylko rodzinną (tak sądzę ale mogę się mylić). Co do swobody wyboru miejsca pochówku przez rodzinę to także nie mamy tu swobody a raczej skończoną liczbę możliwości. Tak wiec chyba kolega zaczyna tu uprawiać demagogię... (przypominam także, że rodzina chciała na Powązkach, to Kancelaria Prezydenta przeforsowała Wawel - słowa Szefa tej kancelarii).

(na wszelki wypadek za PWN: demagogia [gr. dēmagōgía ‘kierowanie ludem’], politol. sposób wpływania na opinię publiczną stosowany w działalności politycznej, sprowadzający się do efektownych, ale zazwyczaj niespełnianych obietnic; szermowanie argumentacją obliczoną na łatwy efekt, poklask.)
--
Jarek Żeliński
http://jarek.zelinski.biz.pl

"Czego nie zabrania prawo, zabrania wstyd" (Seneka Młodszy)

Poprawiłem i tyle

VaGla's picture

Poprawiłem i tyle.
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination

Nie sądzę, żeby dało

Nie sądzę, żeby dało się precyzyjnie wytyczyć jakiekolwiek granice w internecie (z małej litery, bo mówię o medium a nie sieci). Z prostej przyczyny - to co dzisiaj jest prywatne, jutro może mieć zasięg masowy. Filmik który nastolatek zamieszcza na YT, w ciągu kilku dni może stać się memem o setkach tysięcy osłon i setce przeróbek. Blog na który zagląda zwykle kilkadziesiąt osób tygodniowo, może dzięki efektowi digga/wykopu stać się środkiem masowego przekazu.

Nawet z emailem jest problem, bo jego treść może się rozpowszechnić bardzo szybko. A co z newsletterami? Od kiedy przestają być one prywatne a zaczynają być masowym przekazem? Każda granica będzie arbitralna i dyskusyjna.

To dlatego tak trudno jest stosować "stare" prawodawstwo, stworzone dla rzeczywistości gdzie dużo łatwiej było rozgraniczyć to co prywatne od tego co publiczne, do nowej rzeczywistości, jaką jest internet. I szczerze wątpię, czy sensowna translacja tych pojęć jest możliwa. Intuicja podpowiada mi raczej, że potrzeba zupełnie innych zasad organizacji życia społecznego, aby zachować równowagę pomiędzy powszechnie akceptowanymi wartościami.

http://www.youtube.com/watch?

http://www.youtube.com/watch?v=ixR-9yQrlo0&feature=related
to ten usunięty film?

Piotr VaGla Waglowski

VaGla
Piotr VaGla Waglowski - prawnik, publicysta i webmaster, autor serwisu VaGla.pl Prawo i Internet. Ukończył Aplikację Legislacyjną prowadzoną przez Rządowe Centrum Legislacji. Radca ministra w Departamencie Oceny Ryzyka Regulacyjnego a następnie w Departamencie Doskonalenia Regulacji Gospodarczych Ministerstwa Rozwoju. Felietonista miesięcznika "IT w Administracji" (wcześniej również felietonista miesięcznika "Gazeta Bankowa" i tygodnika "Wprost"). Uczestniczył w pracach Obywatelskiego Forum Legislacji, działającego przy Fundacji im. Stefana Batorego w ramach programu Odpowiedzialne Państwo. W 1995 założył pierwszą w internecie listę dyskusyjną na temat prawa w języku polskim, Członek Założyciel Internet Society Poland, pełnił funkcję Członka Zarządu ISOC Polska i Członka Rady Polskiej Izby Informatyki i Telekomunikacji. Był również członkiem Rady ds Cyfryzacji przy Ministrze Cyfryzacji i członkiem Rady Informatyzacji przy MSWiA, członkiem Zespołu ds. otwartych danych i zasobów przy Komitecie Rady Ministrów do spraw Cyfryzacji oraz Doradcą społecznym Prezesa Urzędu Komunikacji Elektronicznej ds. funkcjonowania rynku mediów w szczególności w zakresie neutralności sieci. W latach 2009-2014 Zastępca Przewodniczącego Rady Fundacji Nowoczesna Polska, w tym czasie był również Członkiem Rady Programowej Fundacji Panoptykon. Więcej >>