Elektroniczne dzienniki szkolne w praktyce (biznesowej)
W lipcu opublikowałem tekst Dzienniki elektroniczne - nareszcie Polacy zrozumieją jeden z dowcipów, a w nim relacjonowałem podpisanie przez Ministra Edukacji Narodowej rozporządzenia w sprawie sposobu prowadzenia przez publiczne przedszkola, szkoły i placówki dokumentacji przebiegu nauczania, działalności wychowawczej i opiekuńczej oraz rodzajów tej dokumentacji. Mamy grudzień i już wiadomo, jak te elektroniczne dzienniki funkcjonują. Zgodnie z przewidywaniami pojawiły się przedsiębiorstwa, które oferują takie wsparcie procesu dydaktycznego. Przedsiębiorstwa jednak nie maja zacięcia altruistycznego i oczekują wynagrodzenia. Płacą rodzice.
O sprawie pisze Życie Warszawy w artykule Nabici w e-dziennik. Można w nim przeczytać, że firmy obsługujące (dostarczające) elektroniczne zaplecze szkół każą sobie płacić (20 złotych) za dostęp rodziców do ocen swoich dzieci. Cytowana jest przedstawicielka jednej z firm: "to opłata dobrowolna, za wygodę". No bo nie ma obowiązku elektronicznego i zdalnego sprawdzania ocen dziecka. Zawsze można pójść do szkoły i tam dowiedzieć się, jak ono sobie radzi.
Szkoły nie mają własnych rozwiązań informatycznych, korzystają z outsourcingu. Dla tych firm, które zdecydowały się wejść na rynek jest to - cytując śródtytuł artykułu ŻW - "Złoty interes".
Nie wiem, czy analogia do tekstu Dysponujecie w szkole pracownią komputerową otrzymaną w ramach dotacji UE? jest tu uprawniona. Kontrakt to kontrakt, pytanie tylko, jak dochodzi do jego zawarcia i jakie są jego postanowienia.
- Login to post comments
Piotr VaGla Waglowski
Piotr VaGla Waglowski - prawnik, publicysta i webmaster, autor serwisu VaGla.pl Prawo i Internet. Ukończył Aplikację Legislacyjną prowadzoną przez Rządowe Centrum Legislacji. Radca ministra w Departamencie Oceny Ryzyka Regulacyjnego a następnie w Departamencie Doskonalenia Regulacji Gospodarczych Ministerstwa Rozwoju. Felietonista miesięcznika "IT w Administracji" (wcześniej również felietonista miesięcznika "Gazeta Bankowa" i tygodnika "Wprost"). Uczestniczył w pracach Obywatelskiego Forum Legislacji, działającego przy Fundacji im. Stefana Batorego w ramach programu Odpowiedzialne Państwo. W 1995 założył pierwszą w internecie listę dyskusyjną na temat prawa w języku polskim, Członek Założyciel Internet Society Poland, pełnił funkcję Członka Zarządu ISOC Polska i Członka Rady Polskiej Izby Informatyki i Telekomunikacji. Był również członkiem Rady ds Cyfryzacji przy Ministrze Cyfryzacji i członkiem Rady Informatyzacji przy MSWiA, członkiem Zespołu ds. otwartych danych i zasobów przy Komitecie Rady Ministrów do spraw Cyfryzacji oraz Doradcą społecznym Prezesa Urzędu Komunikacji Elektronicznej ds. funkcjonowania rynku mediów w szczególności w zakresie neutralności sieci. W latach 2009-2014 Zastępca Przewodniczącego Rady Fundacji Nowoczesna Polska, w tym czasie był również Członkiem Rady Programowej Fundacji Panoptykon. Więcej >>
I to jest dobry przykład na
I to jest dobry przykład na sytuację, w której MEN powinien zamówić napisanie takiego programu z przeniesieniem praw majątkowych, a następnie rozdawać go za darmo szkołom. Duże podobieństwo procedur, duża powtarzalność, duża liczba kopii oznaczają duży zysk z inwestycji.
--
Podpis elektroniczny i bezpieczeństwo IT
http://ipsec.pl/
wolności użytkownika
Ja bym posunął się dalej i powiedział, że w tym przypadku MEN powinien ponadto udostępnić ten program na wolnej licencji wraz z kodami źródłowymi po to, aby poszczególne szkoły, uczniowie i rodzicie mogli dodawać do niego nowe funkcjonalności (duże prawdopodobieństwo, że jeżeli jedna szkoła, uczeń lub rodzic oczekuje jakiejś funkcjonalności, to podobną potrzebę będą mieli też inni).
Pytanie, czy MEN sprawdziłby się w roli właściciela projektu - np. czy dysponowałby kompetencją pozwalającą ocenić, czy poprawki akceptowane do oficjalnej wersji nie umożliwiają np. uczniowi zmiany własnych ocen itp.
Skoro ktoś ma dawać
Skoro ktoś ma dawać określone gwarancje dotyczące jakości produktu (np. że uczciwie oblicza oceny) to musi wziąć za niego odpowiedzialność. A ta raczej nie idzie w parze z szerokim i swobodnym dostępem do kodu z możliwością wprowadzania zmian.
--
Podpis elektroniczny i bezpieczeństwo IT
http://ipsec.pl/
Przykład: USOS
Tak właśnie jest ze stosowanym na wielu uczelniach USOS-em (Uniwersytecki System Obsługi Studiów). Każda uczelnia przystępująca do projektu otrzymuje kod źródłowy i ma prawo (ba, zazwyczaj nawet musi, chcąc dostosować program do swojej specyfiki) wprowadzać w nim dowolne modyfikacje, które z kolei stają się dostępne dla wszystkich innych uczestników projektu, a niektóre - zaakceptowane przez koordynatorów całego projektu - wchodzą do wersji "oficjalnej"...
Zasada jak w open source, tylko ograniczona do zamkniętego grona - uczelni wdrażających USOS-a...
gwarancja i odpowiedzialność
Chyba wszyscy dobrze wiemy, że sam fakt powszechnej dostępności kodu objętego licencją pozwalającą na swobodne wprowadzanie zmian nie oznacza jeszcze, że każdy użytkownik musi instalować sobie wszystko co do tego kodu wpisze ktokolwiek na świecie.
Również MEN nie musiałoby akceptować do projektu zmian nadesłanych przez kogokolwiek, a szkoły instalować nieoficjalnych wersji projektu. W ustawie o informatyzacji jest procedura certyfikacyjna oprogramowania, która mogłaby zostać tu wykorzystana (szkoły korzystają z oficjalnych, produkcyjnych i certyfikowanych wersji, a każdy może zgłosić poprawkę do wersji rozwojowej).
Można też w umowie z dostawcą zlecić audyt kodu lub zobowiązać dostawcę do udzielenia gwarancji tudzież do świadczenia usług serwisowych.
A jaką gwarancję i odpowiedzialność biorą na siebie dostawcy oprogramowania własnościowego?
Mówiąc szczerze, ten temat
Mówiąc szczerze, ten temat spadł mi z nieba. Od jakiegoś czasu nosiłem się z opisaniem tutaj nurtujących mnie pytań odnośnie dziennika elektronicznego ale nie mogłem się zdecydować, pod który artykuł "się podczepić". Aż tu nagle taka niespodzianka...
Zastanawia mnie mianowicie kwestia przetwarzania danych uczniów przez producentów dzienników elektronicznych (we wspomnianym artykule sprawa została załatwiona jednym zdaniem o konsultacjach z inspektorem). Skoro taki dziennik ma przejąć funkcję tradycyjnego, to muszą w nim być dane uczniów: imię nazwisko, adres zamieszkania, nr telefonów kontaktowych, data urodzenia, czy imiona rodziców. Wypisz, wymaluj - dane osobowe. Domyślam się, że szkoła ma je częściowo z wydziału ewidencji ludności UMiG, częściowo zaś od rodziców. Do tej pory dzienniki były przechowywane w archiwach szkolnych. Teraz dane uczniów mają firmy zewnętrzne. I rodzą się pytania:
- skąd firmy je mają?
- kto im je przekazał i na jakiej podstawie (o ile jest taka)?
- czy taki dziennik elektroniczny jest bazą danych osobowych, a jeśli tak, to kto jest jej administratorem: szkoła czy producent dziennika?
- jeśli dziennik byłby bazą danych to czy nie byłaby wymagana zgoda na ich przetwarzanie; co w przypadku wycofania takiej zgody?
- jeśli dziennik byłby bazą, to czy przysługiwałyby takie same prawa, jak w przypadku innych tego typu zbiorów (zwłaszcza prawo do POPRAWIANIA danych)?
- co z realizacją prawa do wglądu w przechowywane dane, czy można uzależniać udostępnienie informacji o przetwarzanych danych na czyjś temat od uiszczenia opłaty?
- wreszcie, czy rodzice są informowani o tym, jakie dane ich dzieci i ich samych są przekazywane firmom postronnym?
Może ktoś z czytających wie coś o obiegu informacji związanym z wprowadzeniem dzienników elektronicznych, odpowiednich przepisach lub po prostu ogólnie wie więcej na temat i mógłby się tą wiedzą podzielić?
e-dzienniki wszystko w umowie ?
ze strony jednego z dostawców oprogramowania typu e-dziennik
Wolna amerykanka przy zielonym świetle?
http://www.kir.com.pl/main.php?p=85920&s=187459
ref:
ROZPORZĄDZENIE MINISTRA EDUKACJI NARODOWEJ z dnia 16 lipca 2009 r.
zmieniające rozporządzenie w sprawie sposobu prowadzenia przez publiczne przedszkola, szkoły i placówki dokumentacji przebiegu nauczania, działalności wychowawczej i opiekuńczej oraz rodzajów tej dokumentacji
kwestie techniczne/wymagania dla systemu informatycznego vide dodany par20a rozporządzenia (tylko tyle)
wynika z tego że ad art 2 ustawy o ochronie danych osobowych kwestie poruszone przez ciebie muszą być wykonane zgodnie z uoodo.
Jak - to kwestia umowna ;)
parę odpowiedzi
- skąd firmy je mają?
Zapewne od szkół.
- kto im je przekazał i na jakiej podstawie (o ile jest taka)?
Dane nie zostały przekazane, ale powierzone na podstawie właściwej umowy oraz art. 31 ustawy o ochronie danych osobowych. Przepis ten zezwala na powierzenie przetwarzania danych osobowych podwykonwacy.
- czy taki dziennik elektroniczny jest bazą danych osobowych, a jeśli tak, to kto jest jej administratorem: szkoła czy producent dziennika?
Dziennik jest zbiorem danych, zaś jego administratorem jest szkoła. Producent dziennika jest jedynie przetwarzającym w rozumieniu art. 31 ustawy o ochronie danych osobowych.
- jeśli dziennik byłby bazą danych to czy nie byłaby wymagana zgoda na ich przetwarzanie; co w przypadku wycofania takiej zgody?
Zgoda na przetwarzanie danych przez szkołę nie jest konieczna, ponieważ przetwarzanie odbywa się w celu wykonania jej zadań ustawowych (art. 23 ust. 1 pkt 2) ustawy o ochronie danych osobowych). Przepisy nie wymagają również zgody na powierzenie przetwarzania danych podwykonwacy.
- jeśli dziennik byłby bazą, to czy przysługiwałyby takie same prawa, jak w przypadku innych tego typu zbiorów (zwłaszcza prawo do POPRAWIANIA danych)?
Tak, przysługiwałyby. Proszę jednak pamiętać, że zasady wpisywania danych do dzienników określone są w przepisach ustwy o systemie oświaty oraz wydanych na jej podstawie rozporządzeń, które to przepisy stanowią lex specialis w stosunku do ustawy o ochronie danych osobowych.
- co z realizacją prawa do wglądu w przechowywane dane, czy można uzależniać udostępnienie informacji o przetwarzanych danych na czyjś temat od uiszczenia opłaty?
O ile mi wiadomo prawo do wglądu można realizować bezpłatnie na miejscu, tj. w szkole. Pobieranie opłat za zdalny dostęp do danych wydaje się zatem zgodne z prawem.
- wreszcie, czy rodzice są informowani o tym, jakie dane ich dzieci i ich samych są przekazywane firmom postronnym?
O ile się orientuję są, jednak przepisy nie przewidują obowiązku przekazywania takiej informacji.
W odpowiedzi na pytanie
Zawarcie umowy na korzystanie z dziennika wygląda tak (z własnego doświadczenia).
W trakcie wywiadówki pada informacja od wychowawczyni "Kto chce mieć dostęp do elektronicznego dziennika musi zapłacić 10 zł".
Wpłaciłem.
Na następnej wywiadówce dostałem login i hasło do systemu.
Żadnych umów, papierów, deklaracji dot. danych osobowych, paragonów, faktur itp.
System działa chyba poprawnie (na systemie i serwerach firmy, a nie szkoły czy gminy).
To nie przyzwyczaił się
To nie przyzwyczaił się Pan jeszcze, że w bezpłatnej szkole publicznej "Żadnych umów, papierów,<...> paragonów, faktur itp." nie wydają, po prostu w bezpłatnej szkole publicznej wszystkie datki idą bez tych "ceregeli" (komitet rodzicielski, różnego rodzaju składki) a szkoły i tak wciąż narzekają...?
Jeśli chodzi o deklaracji dot. danych osobowych to nie ma takiej potrzeby, gdyż, jak wspomniał przedmówca, dane osobowe są przetwarzane na podstawie ustawy o oświacie (podanie większości danych jest obowiązkowe)
Kiedy czytałem o wycieku
Kiedy czytałem o wycieku danych Świętego Mikołaja (
http://precision-blogging.blogspot.com/2009/12/another-leak-worst-so-far.html )
zwijałem się ze śmiechu… ale teraz już nie jest mi wesoło.
Czy ktokolwiek w takiej sytuacji może zagwarantować że ten świąteczny żart u nas w kraju nie stanie się ponurą rzeczywistością?