Gdzie jesteśmy, dokąd zmierzamy?
Przede mną kilka trudnych logistycznie dni: Toruń, Olsztyn, Warszawa, Gdańsk, Łódź. Przez ponad tydzień praktycznie codziennie będę w innym mieście, co może wpłynąć znacznie na szybkość moderowania przeze mnie komentarzy i tempo pojawiania się w serwisie kolejnych tekstów. Tymczasem - jeśli nie zdarzy się nic nieoczekiwanego - w styczniu 2010 roku będę obchodził 13-lecie prowadzenia serwisu. Z tej okazji chciałbym poznać opinię czytelników na temat kondycji polskiego i światowego prawa "społeczeństwa informacyjnego". Jak oceniacie Państwo rozwój prawa ICT w Polsce w ostatnich latach? Jaka jest świadomość tego prawa u rynkowych graczy, u prawodawców i w szeroko pojętym społeczeństwie? Jak wygląda praktyka tworzenia tego prawa i jego stosowania? Oczywiście nie chodzi mi o komentarze w stylu "jest do bani!". Jeśli uważacie Państwo, że nie jest najlepiej - oczekiwałbym próby wskazania kluczowych problemów, a także pokuszenia się o wskazania pomysłów na poprawę sytuacji. Jeśli gdzieś widać pozytywne trendy - warto je dostrzec i odnotować.
Prośba o komentarz tak ogólnie postawionego problemu jest dość ryzykowna. Od czasu do czasu obserwuję dyskusje na internetowych forach i rzadko widać tam dyskusje merytoryczne. Mam jednak wrażenie, że przez te (niemal) 13 lat udało mi się do korzystania z tego serwisu przekonać osoby, które mają własne obserwacje, potrafią je wyartykułować rzeczowo i spójnie. Zobaczymy, co z tego wyniknie.
Gdyby kogoś interesował tekst przygotowany na dwunaste urodziny serwisu, to proszę sięgnąć do materiału pt. 12 lat na froncie. Przy tym tekście pojawiły się też zebrane przeze mnie wówczas komentarze video.
Za potencjalne, czasowe utrudnienia w korzystaniu z serwisu z góry przepraszam. Będą one podyktowane moimi obowiązkami zawodowymi. Tak, tak. Poza hobbystycznie prowadzonym serwisem mam również życie zawodowe :)
- VaGla's blog
- Login to post comments
Piotr VaGla Waglowski
Piotr VaGla Waglowski - prawnik, publicysta i webmaster, autor serwisu VaGla.pl Prawo i Internet. Ukończył Aplikację Legislacyjną prowadzoną przez Rządowe Centrum Legislacji. Radca ministra w Departamencie Oceny Ryzyka Regulacyjnego a następnie w Departamencie Doskonalenia Regulacji Gospodarczych Ministerstwa Rozwoju. Felietonista miesięcznika "IT w Administracji" (wcześniej również felietonista miesięcznika "Gazeta Bankowa" i tygodnika "Wprost"). Uczestniczył w pracach Obywatelskiego Forum Legislacji, działającego przy Fundacji im. Stefana Batorego w ramach programu Odpowiedzialne Państwo. W 1995 założył pierwszą w internecie listę dyskusyjną na temat prawa w języku polskim, Członek Założyciel Internet Society Poland, pełnił funkcję Członka Zarządu ISOC Polska i Członka Rady Polskiej Izby Informatyki i Telekomunikacji. Był również członkiem Rady ds Cyfryzacji przy Ministrze Cyfryzacji i członkiem Rady Informatyzacji przy MSWiA, członkiem Zespołu ds. otwartych danych i zasobów przy Komitecie Rady Ministrów do spraw Cyfryzacji oraz Doradcą społecznym Prezesa Urzędu Komunikacji Elektronicznej ds. funkcjonowania rynku mediów w szczególności w zakresie neutralności sieci. W latach 2009-2014 Zastępca Przewodniczącego Rady Fundacji Nowoczesna Polska, w tym czasie był również Członkiem Rady Programowej Fundacji Panoptykon. Więcej >>
Do zobaczenia zatem
Do zobaczenia zatem w Gdańsku w najbliższy poniedziałek :)
UDiP to mit
Tak się składa, że moja stronka www to również rocznik 1997 :) Przez ten czas faktycznie w necie sporo się zmieniło. Jednak jedno pozostaje chyba na tym samym, niskim poziomie - świadomość urzędników. Tak jak kiedyś tak i dziś uzyskanie najprostszej informacji w urzędzie często graniczy z cudem. E-mail z zapytaniem jest odbierany (data z powiadomienia o odbiorze) czasem po kilkunastu dniach. Odpowiedzi najczęściej nie ma, lub jest odmowna. Także świadomość społeczna co do możliwości jakie daje net ogranicza się często do robienia przelewów w banku i konta w NK. Czasem wydaje mi się, że w 1997 było nas mniej, ale jakościowo lepiej :)
Duże zmiany
Zauważam duże zmiany, ale to może wynikać ze środowiska w którym się dany człowiek obraca. Trzy lata temu byłem mocno zaskoczony, gdy na zapytanie e-mailem wysłane do Urzędu Skarbowego na następny dzień otrzymałem całkowicie wyczerpującą odpowiedź. A pytałem o rozliczenie roczne podając moje dane identyfikacyjne. Obserwuję jednak, że najczęściej wynika to z tego, iż do pracy w urzędach poszli młodzi ludzie, a nie "starzy" nauczyli się nowości. Odnośnie świadomości społeczeństwa, to najczęściej ludzie nie wiedzą, że jest możliwość pytania przez net. A nawet jeśli wiedzą, że można, to nie wiedzą do kogo wysłać pytanie, a szukanie adresów na danej stronie, to często jest dosyć skomplikowane.
poczucie bezkarności narasta
3-5 lat temu na forach społecznościowych zacytowanie fragmentu artykułu opublikowanego pierwotnie przez wydawców w ich e-publikatorach miało charakter incydentalny; większość internautów posługiwało się linkami.
Obecnie (aktywnie przeglądam ok 5 forum) kopiowanie treści wprost weszło w krew, ostatnio zetknąłem się z takim podejściem (z zasad społecznego forum pewnego miasta):
i nie było by z tym większego kłopotu, gdyby pomimo zwrócenia administracji tego forum na kwestię podstawowych ograniczeń (licencje, zastrzeżenia praw autorskich wydawców) każdy użytkownik chcący respektować obowiązujące prawo (mniejszość?!) i mający świadomość "dozwolonego użytku" nie spotykał się z ostrzeżeniami administracji:
obywatelska rozterka: powiadomić zbiorowo wydawców czy przyjąć że zawłaszczenie twórczości się dokonało i czas na nowe mechanizmy osiągania korzyści z publikacji?
Takie informacje
Takie informacje, jak Ponad 30 tys za bezprawną (re)dystrybucję e-zina pewnie zweryfikują zapędy twórców forumowych zasad.
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination
SI już jest w 1klasie szkoły podstawowej deprawatorów
wojna pomiędzy "nauczycielami" tj wydawcami (wzajemna) i providerami o $ i strefy wpływów (G...leNews, etc)
demoralizuje "dzieci w nauczaniu początkowym" tj internautów.
Naruszenie prawa ma skutek medialny (pierwszeństwo publikacji,...), prawny (doniesienia o ugodach) i moralny (biznes może , w domyśle więc społecznie dozwolone)
W percepcji społecznej aktywność organów ścigania zawęża się do pornografii pedofilskiej, "piratów" multimediów i oprogramowania, fanów p2p i "przedpremierowych" nowości
A nawyk bezrefleksyjnego i bezkarnego ctrl+c, ctrl+v się umacnia :(
A prawo cytatu?
Bardzo często jak przesyłam gdzieś informację podaję ją wraz ze źródłem pochodzenia - linkiem. Jakie prawo w związku z tym naruszam? Autorskie? Prasowe? Licencję, której nie znam? Wobec dynamicznie zmieniających się zawartości witryn nie widzę innego sposobu na prawidłowe przekazanie informacji.
ignorantia iuris nocet
przynajmniej teoretycznie - przesłanie informacji do znajomego/-ych(?!) w formie linku nawet z treścią/kopią publikacji nie przekracza zasad dozwolonego użytku
skopiowanie i opublikowanie na ogólnodostępnej stronie www (np forum) publikacji prasowej tak kwalifikowane już być nie może.
nie znasz warunków licencji - kliknij na znaczek (copyrights)
i tutaj ... zdziwienie z dnia dzisiejszego (godz. 11.12):
http://serwisy.gazeta.pl/onas/1,30467,2439505.html
a 2 minuty później foreward do www.agora.pl (ze str glownej gazeta.pl; na podstronach - error 404 itd...)
trzeba mieć trochę samozaparcia aby poznać warunki licencji ;)
może porządkują warunki dla całej grupy?:
http://www.agora.pl/agora_pl/1,66165,1734524.html
Swiadomość prawa, czy świadoma zmiana prawa?
Nie wiem czy pytanie o swiadomosc prawa jest najwlasciwszym postawieneim sprawy, w sytuacji gdzie wielu uzytkownikow sieci mniej lub bardziej swiadomie lamie prawo, a gracze rynkowi wymuszaja na mniej lub bardziej swiadomych politykach jego przesadne zaostrzanie.
Z jednej strony mamy zaostrzanie prawa a z drugiej strony powszechne jego lamanie. A wszystko dlatego ze technologia zmienila uznawane od lat zachowania. Koszt zwielokrotniania slowa, dzwieku i obrazu jest w sieci bliski zeru. Natomiast koszt wytworzenia slowa, dzwieku i obrazu jest istotny. W tej sytuacji przemysl audiowizualny i inni wlasciciele praw niematerialnych zachowuja sie troche jak skrybowie na wiesc o wynalazku druku (do lochu z kopiujacymi), a internauci zachowuja sie jak mlodziez po odkryciu pigulki antykoncepcyjnej (mozna wszystko i z kazdym).
Moze raczej warto spytac jakie zmiany prawa bede ogolowi sluzyc najlepiej bo pozwola maksymalnie skorzytac z nowych technologi? Na przyklad:
- dlaczego mam placic 100 zlotych za osiem piosenek, gdy interesuje mnie tylko jedna, a jej skopiowanie nie kosztuje nawet grosz?
- dlaczego nie moge liczyc na przyzwoite pieniadze za swoja ksiazke, w obliczu powszechnego jej kopiowania nie tylko na papierze, ale rowniez na roznych serwerach w postaci elektronicznej?