Celnicy z gdyńskiej Izby Celnej raczej nie dostaną "złotych kurtek"
"Akceptujemy rozwiązanie, które ograniczać się będzie do ostatecznego wyeliminowania obrotu towarów pochodzących z nielegalnego źródła i naruszających prawa spółki Disney, poprzez zniszczenie kurtek dziecięcych opatrzonych podrobionymi znakami towarowymi"
- Kancelaria Hogan & Hartson, cytowana w artykule trójmiejskiej Gazety, zatytułowanym "Uwolnić Kubusia Puchatka. Czy dzieci dostaną kurtki?" Jest to fragment odpowiedzi, którą otrzymali gdyńscy celnicy. Celnicy nie chcą spalić 1760 kurtek z wyhaftowanymi Kubusiami Puchatkami (znak towarowy Walt Disney Company), które przechwycono w lipcu 2007 roku. W artykule jest też mowa o kolejnych kurtkach - ok. 7 tys ze znakiem "Lee Cooper". Celnicy nie chcą tego palić i woleliby oddać potrzebującym (np. dzieciom z domu dziecka), bo "celnik też człowiek i serce mu się kraje", a kurtki, przynajmniej z Puchatkiem, są "ładne, kolorowe" i "starannie wykonane, w kolorach zielonym i niebieskim".
Wynika z tego, że - gdyby inne niż IFPI organizacje nadawały wyróżnienia za dzielne zwalczanie "piractwa" na granicach (por. "Złota Płyta IFPI" dla sudeckiej straży granicznej i ministerstwo się tym chwali, Złote blachy i płyty: MSWiA twierdzi, że wszystko jest w porządku..., to gdyńscy celnicy by niedostali.
Odwiedź również działy cytaty oraz znaki towarowe niniejszego serwisu.
- Login to post comments
Piotr VaGla Waglowski
Piotr VaGla Waglowski - prawnik, publicysta i webmaster, autor serwisu VaGla.pl Prawo i Internet. Ukończył Aplikację Legislacyjną prowadzoną przez Rządowe Centrum Legislacji. Radca ministra w Departamencie Oceny Ryzyka Regulacyjnego a następnie w Departamencie Doskonalenia Regulacji Gospodarczych Ministerstwa Rozwoju. Felietonista miesięcznika "IT w Administracji" (wcześniej również felietonista miesięcznika "Gazeta Bankowa" i tygodnika "Wprost"). Uczestniczył w pracach Obywatelskiego Forum Legislacji, działającego przy Fundacji im. Stefana Batorego w ramach programu Odpowiedzialne Państwo. W 1995 założył pierwszą w internecie listę dyskusyjną na temat prawa w języku polskim, Członek Założyciel Internet Society Poland, pełnił funkcję Członka Zarządu ISOC Polska i Członka Rady Polskiej Izby Informatyki i Telekomunikacji. Był również członkiem Rady ds Cyfryzacji przy Ministrze Cyfryzacji i członkiem Rady Informatyzacji przy MSWiA, członkiem Zespołu ds. otwartych danych i zasobów przy Komitecie Rady Ministrów do spraw Cyfryzacji oraz Doradcą społecznym Prezesa Urzędu Komunikacji Elektronicznej ds. funkcjonowania rynku mediów w szczególności w zakresie neutralności sieci. W latach 2009-2014 Zastępca Przewodniczącego Rady Fundacji Nowoczesna Polska, w tym czasie był również Członkiem Rady Programowej Fundacji Panoptykon. Więcej >>
dodatkowo wcale nie było by
dodatkowo wcale nie było by dziwne gdyby kurtki te niczym nie różniły się od "orginałów" (w końcu większość markowych ubrań robione jest w krajach azjatyckich). A jedynie tym, że zostały sprowadzone do kraju bez zgody właściciela znaku towarowego. Innymi słowy "orginał" i "podróbka" fizycznie jest tym samym towarem, z tej samej fabryki.
no różnią się
No różnią się
A masz jakieś dane o wyciekach w krajach azjatyckich? To takie amerykańskie korporacje nie dość strzegą (motywują?) swoich wybranych sweatshopów?
hmmm a gdzie masz "orginał"
hmmm a gdzie masz "orginał" z którym porównujesz??
Ano zdarza się że jakaś partia pójdzie bokiem z jakiś powodów, zwykle na rynek chiński ale nie tylko.
winnie the pooh jacket
Google Images coś tam zwraca na hasło "winnie the pooh jacket", ale nie bardzo da się tego użyć wprost jako materiału referencyjnego. Przyznam, że bazuję na zdrowym rozsądku i własnym nieprofesjonalnym doświadczeniu, jak dalece właściciel jakichś wizerunków artystycznych mógłby uprościć (oszpecić) je na nowym polu eksploatacji typu kurtka. Oglądałem Kubusia Puchatka, kontemplowałem też wiele "adidosów" i "adonisów" w naturze.
To taka obserwacja. Nie wypowiadam się w sferze etycznej, bo sprawa jest skomplikowana. Nie ograniczałbym się do dylematu moralnego - spalić czy nie. Przedsiębiorca zapewne przedpłacił za towar Chińczykom, które zostały mu skonfiskowane wyłącznie z tego tytułu, że na misia nie miał umowy z Disneyem. I jak tu teraz po janosikowemu jednak uznawać, że te kurtki mogą istnieć w obiegu bez zgody Disneya i być skierowane do innych dzieci niż te, których rodzice mogliby zapłacić za nie? Wyobrażam sobie, że na początku łańcucha dostaw są jeszcze biedniejsze dzieci niż w polskich domach dziecka. Może lepiej odesłać precz z UE?
update
Uzupełniając, to jeszcze uświadomiłem sobie, że gdyby to nie było podpisane "Winnie the Pooh", to mogłoby wyglądać jak jakikolwiek inny miś - taka lipna to jest podróba na mój gust. Dodając do tego fakt, że normalnie socjalizowane dziecko w wieku 2-3 lat w Polsce mogłoby to stworzenie znać ewentualnie jako Kubuś Puchatek, a nie żaden "Winnie the Pooh" to jeszcze ciekawszy jest wątek, czego ta ochrona własności intelektualnej Disneya dotyczy...
Obieg to nie obrót
Nasuwa mi się myśl, problemem jest tutaj wprowadzenie do obrotu. I od razu refleksja — czy postawa etyczna, która zaowocowała tym spostrzeżeniem, nie jest uwarunkowana współczesnym kopirajtem (monopol autora na upublicznienie, względna swoboda w korzystaniu…)
strona etyczna
"Nie wypowiadam się w sferze etycznej, bo sprawa jest skomplikowana." - Ja się wypowiem w "sferze etycznej" - oczywiście sprawa jest banalna i całkiem prosta - postępowanie Disneya jest nieetyczne po wielekroć:
1. społecznie (kurtki można by dać potrzebującym). BTW. MOŻNA TO ODPRUĆ? NA PEWNO ZNALEŹLIBY SIE OCHOTNICY.
2. ekologicznie - produkcja kurtek pociągnęła za sobą koszta ekologiczne (produkcja materiałów, emisja CO2, zanieczyszczenia chlorem, barwniki) ich spalenie dodatkowo doprowadzi do emisji CO2 za która powinien zapłacić Disney.
3. kulturowo - Disney uwłaszczyła się na misiu z którym nie miał i nigdy nie będzie miał nic wspólnego - nie dajcie się Państwo oszukać podróbką w postaci żółtego grubasa - prawdziwy MIŚ miał mały rozumek i nie robiłby kariery w biznesie jak ten Disneyowaty cwaniak.
Słowem - strona etyczna jest dla mnie całkiem jasna. Skomplikowana to jest strona prawna (prawo rozmija sie tu z etyką) oraz biznesowa (w końcu nawet firmy takie jak Sony, i Disney, chociaż robią w konia masy, instalują trojany itp. z czegoś muszą żyć, szkoda że na granicy etycznej dopuszczalności...).
Widzę też proste rozwiązanie:
1. nie kupuję produktów Sony bo instalują trojany
2. nie kupuję produktów Disneya bo zamknęli prawdziwego Misia o Małym Rozumku a wypuścili poprawnego politycznie cwaniaczka w kamizeli.
a anglicy
a Anglicy potrafią: Confiscated Designer Goods Given to the Homeless.
powinno usunąć się sporne
powinno usunąć się sporne zastrzeżone znaki towarowe ze skonfiskowanej odzieży i przekazana powinna być do domów dziecka/markotów itp. Powinno to być niejako normą postępowania przy tego typu sprawach.
czy to jest wykonalne?
Nie zawsze usunięcie spornych treści (w tym przypadku z ubrań) jest wykonalne, w taki sposób, by towar potem nadawał się jeszcze do użycia... Mogą powstać dziury po szyciu (jeśli znaki są wszywane), albo po zabawach z rozpuszczalnikami, materiał może stracić swoje właściwości, trwałość (np kurtka zacznie przepuszczać wodę).
Pewno kolejną propozycją będzie zasłonięcie spornych znaków - zamalowanie, zaszycie...
Rodzi się tylko pytanie o koszty takich operacji, czy staranne zamaskowanie znaków zastrzeżonych, będzie ekonomicznie opłacalne - czy np nie przewyższy kosztów sprowadzenia tego samego towaru, tylko z opłatami?
Tylko kto miałby to
Tylko kto miałby to zrobić? Państwo, prywatna firma, a może organizacja społeczna?
Mógłby to zrobić sam zainteresowany podmiot. Tylko, w jaki sposób dopilnować, żeby wszystkie "sporne" symbole zniknęły z kurteczek, nim zostaną ubrane przez dzieciaczki.
wolontariusze sami
wolontariusze sami zaoferowali swoją pomoc przy usunięciu spornych znaków.
Czy Kubuś podlega ochronie?
Mnie zastanawia w jaki sposób te kurtki naruszają "prawa spółki Disney" w Polsce. Jeżeli nie ma na nich loga "Disney", to sama podobizna Kubusia Puchatka (wersja w czerwonej koszulce) nie jest chroniona prawem autorskim od 2003r (pierwsza publikacja 1932r - prawa nie należą do osoby, która może umrzeć, czyli nie liczymy 70 lat od śmierci).
Jeżeli coś pominąłem, to proszę mnie poprawić.
Kubuś Puchatek
na przykład tutaj jest wyjaśnione co Disney kupił od kogo i za ile
autor
Jak już wyżej napisałem prawa autorskie nie mają tu nic do rzeczy, jednak mimo to wyjaśnię:
Podlinkowany przez Pana artykuł dotyczy praw do książek o Kubusiu Puchatku napisanych przez A. A. Milne. Utwory te nie nadają się raczej do drukowania na ubraniach.
Wzory zamieszczone na opisanych kurtakch nie przedstawiają również oryginalnych ilustracji do Kubusia Puchatka stworzonych przez E. H. Sheparda (chociaż może wchodzić w grę kwestia ich opracowań).
Cóż zatem za utwór zamieszczono na tych kurtkach i kto jest jego autorem? O ile mi wiadomo "disneyowski" wizerunek Kubusia Puchatka pojawił się po raz pierwszy w filmie "Winnie the Pooh and the Honey Tree" z roku 1966. Poniżej link do listy animatorów, którzy przy tym filmie pracowali:
http://www.imdb.com/title/tt0061199/fullcredits
Winny musi być wśród nich...
Miś w czerwonej koszulce
Pierwsza wersja Puchatka w czerwonej koszulce, to nie wersja Disneyowska, a Slesingerowska. Slesinger Inc. posiadał prawa do postaci w latach 30 i oprócz kukiełek, gier i zabawek powstał też pierwszy kolorowy animowany Kubuś właśnie żółty w czerwonej koszulce (nie Shepardowski pluszak).
Na na stronie NY Timesa można znaleźć informację o śmierci pani Slesinger oraz zdjęcie z oryginalnym kolorowym Kubusiem w tle.
Z drugiej strony ciekawym pomysłem jest wydawanie znaku towarowego na utwór lub jego fragment.
?
Co rozumiesz przez "wydawanie"?
Tak "a contrario", czy wg Ciebie znak towarowy nie może mieć cech utworu w rozumieniu prawa autorskiego?
Znak towarowy, a utwór
Zły ciąg wyrazów, chodziło mi o proces rejestracji znaku towarowego zakończony powodzeniem.
Znak towarowy może być utworem (logo lub nazwa firmy), ale co w sytuacji gdy utwór istniał wcześniej tylko jako utwór (nie służył do identyfikacji konkretnego przedsiębiorcy), a został zarejestrowany jako znak towarowy wyłącznie w celu jego ochrony poza prawem autorskim. Konkretnym przykładem byłoby zarejestrowanie znaku słownego "Litwo ojczyzno moja" oraz "Nie rzucim ziemi skąd nasz ród".
Na razie Disney (chyba) ciągle ma prawa do utworu, czy po wygaśnięciu autorskich praw majątkowych przestanie egzekwować swoje prawa do znaku towarowego?
Znaki
Krajowy słowny znak towarowy WINNIE THE POOH R-168094.
Krajowy słowno-graficzny znak towarowy WINNIE THE POOH R-135669.
Krajowy słowno-graficzny znak towarowy KUBUŚ PUCHATEK R-135865.
Pomieszanie z poplątaniem
Przede wszystkim sprawa dotyczy praw ze znaku towarowego i nie ma nic wspólnego z prawem autorskim. Poniższe uwagi mają zatem wyłącznie charakter porządkowy.
Co się tyczy sposobu liczenia okresu ochrony prawnoautorskiej, to tożsamość osoby, której obecnie przysługują autorskie prawa majątkowe nie ma żadnego znaczenia. Znaczenie ma jedynie to, komu i na jakiej podstwie prawa te przysługiwały w chili powstania utworu. W typowych przypadkach (takich jak ten) termin wygaśnięcia praw liczy się od śmierci twórcy, tj. autora. Z oczywistych względów twórca ten zawsze jest osobą fizyczną, która "może umrzeć".
Błąd
Mea culpa, przeoczyłem "z mocy ustawy" w ust.3 art.36
Negocjacje się nie udały - misie spłoną w piecu
Gazeta Wyborcza relacjonuje dalszy ciąg opisanej wyżej histori: Disney nieugięty. 1790 kurtek z Kubusiem Puchatkiem spalą w piecu. Rzecznik Izby celnej w Gdyni miał powiedzieć Gazecie: "Prawnicy reprezentujący w Polsce firmę Walta Disney nie zgodzili się na przekazanie ich potrzebującym dzieciom i musimy wszystkie wrzucić do pieca".
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination
Gdzie tu logika?
Można owszem spalić, ale przedmiot sporu czyli Kubusie Puchatki - po odpruciu, w ich miejsce wstawić np. Misia Uszatka. Może jednak nie, bo znowu sprzeciwiłby się np "SeMaFor":-)
Są jeszcze inne możliwości - pseudonaszywki z warstwą kleju - wprasowanki, po ok.1,50 zł sztuka w pasmanteriach, które mogą doskonale zamaskować miejsca po ewentualnych uszkodzeniach wynikłych w trakcie odpruwania.
Tak "uratowane" i spreparowane kurtki można chyba rozdać potrzebującym dzieciom.
Materiał na kurtki chyba nie był licencjonowany przez Disneya?:-)
Czyli prawa autorskie góra...
Zawsze w takich sytuacjach większość będzie za tym żeby to oddać dzieciakom, szczególnie tym doświadczonym już przez życie, ale tutaj ewidentnie prawa autorskie wzięły gore nad innymi wydawać by się mogło ważniejszymi..
Coś tu nie gra...
Zastanawiam się... albo żyjemy w demokracji gdzie decyduje większość albo nie, jeśli tak to jak to jest możliwe by jakikolwiek urzędnik postępował sprzecznie z wola większości a jeśli jest to możliwe to oznacza że albo nie żyjemy w demokracji albo ktoś nam bezprawnie odbiera możliwość decydowania.
Ja nie jestem zwolennikiem demokracji (raczej monarchii) ale skoro już znoszę wszystkie możliwe złe strony tego systemu to niby dlaczego mam patrzeć w spokoju kiedy jedyne plusy jakie on posiada są traktowane jako niebyłe.
Disney jest (był) właścicielem tylko znaku towarowego i jeśli taka jest ich wola to na własny koszt mógł oddzielić znaki towarowe od towaru i zrobić z nimi co uważał za stosowne. Sam towar nie był własnością Disneya co oznacza że po konfiskacie stanowił dobro wspólne (własność skarbu państwa) i decyzja o jego losie spoczywała tylko i wyłącznie w gestii urzędników których obowiązkiem było wykorzystanie przejętego majątku w najbardziej użyteczny sposób.
Kto zapłaci za odprucie?
Disney jako pokrzywdzony nie może ponosić kosztów usunięcia znaków towarowych, które bezprawnie znalazły się na kurtkach. Jeżeli byłaby taka możliwość to prędzej producent, ale wówczas mógłby żądać zwrotu kurtek, wszak one legalne były. Jeżeli taniej wychodzi zniszczenie towaru niż odpruwanie znaczków, to nie ma się, co dziwić, że tą metodę wybierze. Chociaż, czy rzeczywiście ile kosztowałoby odprucie u krawca? Wydaje mi się, choć strzelam tutaj, że mniej niż koszt kurtki dla domu dziecka.
to już nie będzie na temat
... ale może akurat "rozdawanie" tych kurtek "dzieciom z domów dziecka" nie ma specjalnie wielkiego sensu (wliczając w to koszty odpruwania, sprawdzania, nadzorowania rozdawnictwa, sprawozdawczości itp. itd.). Dzieci w domach dziecka generalnie mają ubrania, osoby korzystające z pomocy społecznej też dostają różne ubrania (albo mogą je kupić za grosze w sklepach z używaną odzieżą, sam w takich kupuję i nie są to wcale jakieś szmaty, które wstyd założyć), myślę, że akurat brak ubrań nie jest ich najpilniejszym problemem i nie jest tak, że decyzja złego koncernu spowoduje, że polskie dzieci będą całą zimę chodziły bez kurtek. A z tego co wiem, rodziny patologiczne często w ogóle nie piorą ubrań, brudne wyrzucają, bo dostają zaraz nowe z MOPS-u.
No dobrze być może
No dobrze być może faktycznie obciążenie Disneya kosztem usunięcia (bądź zasłonięcia) znaków towarowych byłoby nie prawidłowe ale ten problem jest drugorzędny bowiem byli chętni którzy chcieli to zrobić za darmo pod warunkiem przekazania kurtek dzieciom z domów dziecka.
Jest też druga strona medalu czy aby na pewno ten towar musiał być odebrany importerowi wszak wystarczyło go nie wpuścić na teren i nakazać odesłać na koszt sprowadzającego ewentualnie po usunięciu zakwestionowanych znaków zezwolić na wprowadzenie do obrotu.