Za czym stoję? Robicie mi duży komplement, na który jednak nie zasługuję
Jako, że Koalicja Antypiracka zastanawia się wewnętrznie (a przynajmniej tak wynika z materiału nadesłanego mi przez "życzliwego"), czy aby jestem inspiratorem publikacji Tygodnika Wprost (por. Tygodnik Wprost: Policja Billa Gatesa), spieszę z uprzejmym wyjaśnieniem, że nie zabiegam wśród dziennikarzy, by "uruchamiali" jakieś tematy, nie mam też wpływu na to, co ten czy inny tygodnik na swych łamach pisze (w tym sensie to duży komplement: takie przypisywanie mi możliwości dyktowania dziennikarzom tego, co mają pisać, chociaż czasem jakiś dziennikarz prosi o komentarz, to wówczas w miarę możliwości odpowiadam). Nie trzeba być też geniuszem wywiadu, by łatwo odkryć (jeśli nawet nie śledzi się serwisu na bieżąco), że teksty na temat "Złotych blach", "Złotych płyt" oraz "prywatyzacji organów ścigania" w tym serwisie się pojawiały. W tym serwisie publikuje swoje komentarze w debacie publicznej. Jeśli kogoś te dywagacje inspirują - swoją opinie na dany temat formułuje on na swoje własne ryzyko. W serwisie są dostępne dla każdego, kto chce je przeczytać.
Aby ułatwić zadanie "wywiadowi", który bada teraz "kulisy" powstania artykułu we Wprost zaproponuję niniejszym lekturę (jeśli jeszcze tego nie zrobili) następujących tekstów (chociaż nie wiem, czy to się na coś przyda, bo linki do nich były również przy "relacji" po opublikowaniu artykułu tygodnika i jeśli wówczas na nie nie trafili, to już nie wiem co jeszcze można zrobić, by ułatwić im zadanie): wszystko zaczęło się od tekstu Złote blachy - czy wszystko jest w porządku? z grudnia 2006 roku. Potem był tekst o tzw. "złotych płytach": "Złota Płyta IFPI" dla sudeckiej straży granicznej i ministerstwo się tym chwali z maja 2008 roku ("Złote płyty" powiązałem później z innymi zjawiskami: O tym się mówi: Anti-Counterfeiting Trade Agreement (ACTA)). Tekst z maja zainspirował mnie do tego, by istotnie zapytać MSWiA o te sprawy i po otrzymaniu odpowiedzi z tego źródła opublikowałem ją następnie w tekście Złote blachy i płyty: MSWiA twierdzi, że wszystko jest w porządku.... W dziale prawo autorskie niniejszego serwisu zgromadzonych jest zresztą już 716 tekstów (w dziale policja jest ich 317).
Jeśli materiał, który dziś otrzymałem, jest prawdziwy, to mogę się jedynie smucić, że osoby spoza Policji mają na temat historii przygotowywania dla mnie odpowiedzi w KGP lepszą wiedzę niż ja. Z drugiej strony mogę się cieszyć, że od strony Koalicji wszystko jest OK i że Koalicja ma papiery w porządku (bo przecież "dbają o to - jak zawsze")...
Dowiadując się, że "sztaby antykryzysowe" wyobrażają sobie, że ganiam za dziennikarzami i przekonuje ich, by pisali na taki, albo na inny temat, że jak już ich namówię do zajęcia się taką czy inną palącą kwestią, to potem dyktuje im co mają pisać i że moja potęga sięga tak daleko, by zmanipulować zarówno kolegium redakcyjne jak i samego redaktora naczelnego tygodnika Wprost (w końcu to tygodnik opinii, który powinien mieć pewne doświadczenia w dawaniu odporu próbom nacisków na dziennikarzy), więc jeśli dowiaduję się takich rzeczy, to mogę się tylko uśmiechnąć. Owszem. Kilka lat temu pracowałem w AWR Wprost, jednak również wówczas nie miałem wpływu na to, jakie tematy tygodnik poruszał i jakie tezy w materiałach tygodnika się pojawiały.
W tym serwisie komentuję sobie różne kwestie. To jest taki mój udział w publicznej debacie. Każdy ma oczywiście swoje własne poglądy, swoje własne uwarunkowania. Moje uwarunkowania pozaserwisowe są zresztą w serwisie ujawniane (por. również: Czy wielopłaszczyznowa samorealizacja jest legalna?, To już trzeci rok, nadal jestem..., albo w kolejnych wpisach w blogu). Komentuje sobie życie publiczne w sferze prawnych aspektów społeczeństwa informacyjnego, bo "ja w ogóle się interesuje" tą problematyką, ale to nie znaczy, że stoję za publikacją Wprost. Mógłbym też pisać o kotkach i pieskach, jednak - jak ten narciarz na ilustracji - jadę tam, gdzie płynie rynek, którego rozwój mnie interesuje.
Komentarze w dyskusji na temat prawa autorskiego piszę z pozycji autora (w tym serwisie jest już ponad 8 tys tekstów, jest tradycyjna książka, w Commons Wikimedia jest kilkaset moich zdjęć (wykorzystywanych również w innych serwisach, bo te zdjęcia tam opublikowałem jako "public domain"; por. również Zrzeczenie się autorskich praw majątkowych?), w Sieci są też wideogramy i fonogramy (por. dział multimedia), których jestem producentem). I jako autor widzę, że grzmiący publicznie o "poszanowanie prawa autorskiego" nie reprezentują moich interesów. W tym sensie - jako autor - jestem wykorzystywany do uwiarygadniania realizacji celów innych osób, innych podmiotów, które uzasadniając swoje działania walką o interesy wszystkich autorów, w istocie realizują cele bardziej partykularne. A doskonale sobie zdaję sprawę z tego, że są w tych "rozgrywkach" różne interesy i każdy tak w tym wszystkim lawiruje, by to jemu właśnie było dobrze. Prowadząc działalność gospodarczą (polegającą na doradztwie) widzę to na każdym kroku. OK. Istotna demokracji polega na tym, że rywalizują ze sobą różne interesy, w tyglu dyskusji powstaje system, który ma te interesy godzić i chronić. To dotyczy emerytów, rencistów, inwestorów, firm budowlanych, służby zdrowia, to dotyczy wszystkich sfer gospodarki i życia społecznego. I pewnie pisałbym o tym wszystkim inaczej, gdybym np. pracował dla Koalicji (od razu nasuwa się skojarzenie z pewnym disclaimerem na konferencji naukowej, gdy naukowiec zastrzegł, by słuchając jego wystąpienia pamiętać dla kogo on pracuje), jednak nie pracuję ani dla Koalicji, ani też dla jej przeciwników (czy Koalicja ma w ogóle jakichś przeciwników?); Wiem również, że w internecie szybko się wyciąga nieścisłości, nierzetelności i nagłe zmiany poglądów, a przy goleniu ciężko sobie nie popatrzeć w oczy.
Zastanawiałem się nad tym, czy opublikować nadesłany mi wybór z korespondencji prowadzonej - jak się wydaje - w gronie osób ustalających okoliczności publikacji artykułu (piszę: "jak się wydaje", bo przecież równie dobrze taki materiał można by było sfabrykować). Wysłałem na konto, z którego otrzymałem "paczkę", następujący komentarz:
Zastanowię się jeszcze [czy opublikować materiał - dopisek mój]. W każdym razie ja nie prowadzę rozgrywek w tym stylu [by prowokować kogoś do skrytego śledzenia innych - dopisek mój]. Nie mogę sobie też pozwolić na uwikłanie w jakieś próby manipulacji w przyszłości, a łatwo kogoś wmanipulować przekazując mu informacje "tylko dla jego wiadomości", a może też z naruszeniem przepisów - w końcu równie dobrze mogło to wyciec od providera, a wtedy można by było mnie wmanipulować w naruszenie prywatności, tajemnicy korespondencji, etc.
I chociaż zdaję sobie sprawę, że w jednym albo drugim urzędzie, do którego wysłałem kiedyś jakieś pytania, mogą mnie odbierać jako, za przeproszeniem, "upierdliwego oszołoma", to przecież te urzędy są dla obywateli. A ponoć rozwijamy społeczeństwo obywatelskie?
Szkoda, że ustalono podobno, że nie będzie żadnej odpowiedzi na artykuł tygodnika. Pewnie taką odpowiedź również bym relacjonował.
- VaGla's blog
- Login to post comments
Piotr VaGla Waglowski
Piotr VaGla Waglowski - prawnik, publicysta i webmaster, autor serwisu VaGla.pl Prawo i Internet. Ukończył Aplikację Legislacyjną prowadzoną przez Rządowe Centrum Legislacji. Radca ministra w Departamencie Oceny Ryzyka Regulacyjnego a następnie w Departamencie Doskonalenia Regulacji Gospodarczych Ministerstwa Rozwoju. Felietonista miesięcznika "IT w Administracji" (wcześniej również felietonista miesięcznika "Gazeta Bankowa" i tygodnika "Wprost"). Uczestniczył w pracach Obywatelskiego Forum Legislacji, działającego przy Fundacji im. Stefana Batorego w ramach programu Odpowiedzialne Państwo. W 1995 założył pierwszą w internecie listę dyskusyjną na temat prawa w języku polskim, Członek Założyciel Internet Society Poland, pełnił funkcję Członka Zarządu ISOC Polska i Członka Rady Polskiej Izby Informatyki i Telekomunikacji. Był również członkiem Rady ds Cyfryzacji przy Ministrze Cyfryzacji i członkiem Rady Informatyzacji przy MSWiA, członkiem Zespołu ds. otwartych danych i zasobów przy Komitecie Rady Ministrów do spraw Cyfryzacji oraz Doradcą społecznym Prezesa Urzędu Komunikacji Elektronicznej ds. funkcjonowania rynku mediów w szczególności w zakresie neutralności sieci. W latach 2009-2014 Zastępca Przewodniczącego Rady Fundacji Nowoczesna Polska, w tym czasie był również Członkiem Rady Programowej Fundacji Panoptykon. Więcej >>
coś tutaj brzydko pachnie
Badanie kulis powstania materiału dowodzi tylko, że rzeczony artykuł naruszył czyjeś poważne interesy. Może dla odmiany CBA powinno zbadać zgodność odznaczenia Złotej Blachy z obowiązującym prawem? Bo przynajmniej moim zdaniem takie postępowanie podpada pod paragraf i powinno być ścigane przez odpowiednie organy.
Zaplanowany brak odpowiedzi na publikację tylko dowodzi faktu, że się chłopaki boją, że im się ktoś do gardła rzuci. Może jednak trzeba się im rzucić? Bo jeszcze stwierdzą, że są bezkarni, i zaczną być bezczelni...
Imho ktoś powinien złożyć zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa polegającego na przyjęciu korzyści przez funkcjonariuszy państwowych? O ile pamiętam, nie było takiego wniosku, a sprawa wydaje się przysychać. Jeżeli ktokolwiek mi takie zawiadomienie napisze, to chętnie pobiegnę z nim do prokuratury, bo niestety nie jestem prawnikiem i nie potrafię sam napisać takiego pisma. W efekt wątpię, pewnie sprawę umorzą z powodu niestwierdzenia popełnienia czynu karalnego, ale obywatelski obowiązek każe taką akcje przeprowadzić.
wow!
Dotąd podobno media kontrolowały tajne służby (byłe i obecne), a tu się dowiadujemy, że rozkazy wydaje nie jakiś byle agent, ale tajemnicza postać, maskująca się jako właściciel niewielkiego[1] portalu tematycznego... pewnie emisariusz Bawarskich Illuminatów i mason 42. wtajemniczenia :-)
A na poważnie, to najwyraźniej kogoś zdenerwowało wyciąganie na światło dzienne tych spraw - szczególnie w sytuacji, gdy nie można autora łatwo sklasyfikować jako bełkoczącego nieskładnie oszołoma. Ciekawe czy zagrożone poczuło się kierownictwo policji czy może Logistep? Albo jeszcze ktoś inny... Czyjś odcisk został boleśnie nadepnięty, ale czy dowiemy się czyj właściwie?
Stawiałbym na szefostwo Policji i dawców podarków wszelakich, bowiem IMAO jedni i drudzy mogą się obawiać jakiegoś śledztwa w tej sprawie - pewne elementy są podejrzane, nawet jeśli w końcu zostałoby to wszystko uznane za legalne, to nagłych kontroli nikt nie lubi (może przy tym wyjść na jaw coś innego kłopotliwego).
fn1. w porównaniu do Onetu albo WP