A jednak nie zażartuję sobię
Miałem zrobić prima aprilisowy spektakl, ale doszedłem do wniosku, że jednak tego nie zrobię. Pierwsza informacja, która przygotowywałem na 1 kwietnia miała dotyczyć tego, że złożyłem doniesienie o możliwości popełnienia przestępstwa przez kluczowe osoby w państwie (por. Proszę o typy osób publicznych do umieszczenia w doniesieniu o możliwości popełnienia przestępstwa), tylko, że zainteresowanie czytelników jest tak duże, a sprawa tak poważna, że nie będę sobie z tego żartował. Miałem też dwie inne historie w zanadrzu, ale one też - po pewnym zastanowieniu - nie są zabawne. Jedna dotyczyła przegranej w procesie sądowym, która byłaby udziałem wyższej uczelni (w związku z naruszeniem przez nią autorskich praw majątkowych studenta), druga zaś dotyczyła pozwu o zadośćuczynienie związane ze "spoilingiem"...
Przygotowywałem informację na temat rzekomego wyroku, który miałby zapaść w pierwszej instancji w jednym z polskich miast. Wyrok dotyczyłby prawa autorskiego a przegraną w tym wyroku miała być jedna z politechnik (czyli wyższa uczelnia). Dlaczego przyszedł mi do głowy taki pomysł? Dlatego, że czytelnicy od pewnego czasu przysyłają mi niepokojące sygnały dotyczące praktyk różnych uczelni. Temat też pojawia się w różnych rozmowach.
Poniżej prezentuję oryginalny list, który dostałem od jednego z czytelników:
(...)
Moje pytanie dotyczy praw autorskich do kodu programu będącego częścią pracy magisterskiej. W przypadku niektórych prac dyplomowych z dziedziny informatyki program powstający w ramach pracy dyplomowej może mieć wymierną wartość komercyjną. Czy autorskie prawa majątkowe do niego, jak i do całej pracy, przechodzą na uczelnię, czy też pozostają u studenta?Dodam, że odpowiedzi na to pytanie poszukiwałem wcześniej w Sieci i nie tylko. Pisałem do rzecznika praw studenta oraz prosiłem o poradę prawną w kancelarii prawniczej, ale nie otrzymałem odpowiedzi.
Przeczytałem też ustawę o szkolnictwie wyższym. O ile udało mi się ją dobrze zrozumieć, nie definiuje ona przejścia autorskich praw majątkowych ze studenta na uczelnię. Daje jedynie uczelni prawo do pierwszej publikacji pracy w terminie do 6 miesięcy od jej obrony. Jak to się ma do programu dołączonego do pracy?
Słyszałem natomiast o uczelniach, na których wraz z oddaniem pracy należy podpisać specjalne oświadczenie dotyczące przejścia tych praw autorskich na uczelnię. O ile mi wiadomo, na mojej uczelni czegoś takiego nie ma.
(...)
Jeśli istotnie zdarzają się takie praktyki, że uczelnia uzależnia np. wydanie dyplomu, albo prawo do przystąpienia do obrony od przeniesienia na nią autorskich praw majątkowych do pracy magisterskiej - utworu studenta, to uważam coś takiego za skandal.
Zgodnie z art. 15a ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych (to jest artykuł dodany przez art. 239 pkt 1 ustawy z dnia 27 lipca 2005 r. – Prawo o szkolnictwie wyższym, który to przepis wszedł w życie z dniem 1 września 2005 r.):
Uczelni w rozumieniu przepisów o szkolnictwie wyższym przysługuje pierwszeństwo w opublikowaniu pracy dyplomowej studenta. Jeżeli uczelnia nie opublikowała pracy dyplomowej w ciągu 6 miesięcy od jej obrony, student, który ją przygotował, może ją opublikować, chyba że praca dyplomowa jest częścią utworu zbiorowego.
Wyrażałem swoje jednoznacznie negatywne zdanie na temat projektu Prezydenta RP z tamtego okresu (por. Magisterskie prace, Koniec roku szkolnego), kiedy w projekcie prezydenckim przewidywano, że autorskie prawo majątkowe do utworu wykonanego przez studenta uczelni w toku studiów i w związku z nimi przysługiwać będzie uczelni. Ten przepis nie przeszedł i uważam, że bardzo dobrze się stało. Uważam jednocześnie, że źle się stało, że uczelnie zyskały pierwszeństwo w publikowaniu prac studentów przez pół roku. W tym czasie student nie może sam opublikować swojej pracy np. w internecie, na czym ogólnie cierpi swoboda prowadzenia prac naukowych i obieg kultury. Trzeba jednocześnie pamiętać, że pierwszeństwo takie nie oznacza, że uczelni przysługują do takiej pracy jakiekolwiek prawa autorskie. Nie przysługują.
Druga historia miała dotyczyć orzeczenia dotyczącego naruszenia dóbr osobistych przez ujawnienie zakończenia powieści. Takie zjawisko nazywa się "spoiling", czyli uprzedzenie zakończenia, ujawnienie puenty, etc. Pomyślałem, że byłoby ciekawie powiązać ochronę informacji (a przecież wciąż w tym serwisie mieli się dyskusja na temat prawnych aspektów społeczeństwa informacyjnego) z dobrem - być może zasługującym na ochronę przed sądem(?), tj. możliwością czerpania satysfakcji z obcowania z kulturą (to mogłoby dotyczyć zarówno książek jak i filmów, gier fabularnych, itp.). Bo właściwie, to czemu nie? Jeśli chroniona jest przez system prawa tajemnica przedsiębiorstwa, jeśli chroniona jest też tajemnica państwowa, informacje poufne (np. dotyczące spółek notowanych na giełdzie), to dlaczego nie chronić tajemnicy związanej z tym, czy go na końcu zabili, czy też wszystko dobrze się skończyło?
Tak więc nie zażartuje sobie również w tym roku z czytelników serwisu. Być może jednak ktoś doceni żarty, których nie zrobiłem.
Przeczytaj również zeszłoroczny tekst: Ingres prymasa Aprilisa i otwarte społeczeństwo
- VaGla's blog
- Login to post comments
Piotr VaGla Waglowski
Piotr VaGla Waglowski - prawnik, publicysta i webmaster, autor serwisu VaGla.pl Prawo i Internet. Ukończył Aplikację Legislacyjną prowadzoną przez Rządowe Centrum Legislacji. Radca ministra w Departamencie Oceny Ryzyka Regulacyjnego a następnie w Departamencie Doskonalenia Regulacji Gospodarczych Ministerstwa Rozwoju. Felietonista miesięcznika "IT w Administracji" (wcześniej również felietonista miesięcznika "Gazeta Bankowa" i tygodnika "Wprost"). Uczestniczył w pracach Obywatelskiego Forum Legislacji, działającego przy Fundacji im. Stefana Batorego w ramach programu Odpowiedzialne Państwo. W 1995 założył pierwszą w internecie listę dyskusyjną na temat prawa w języku polskim, Członek Założyciel Internet Society Poland, pełnił funkcję Członka Zarządu ISOC Polska i Członka Rady Polskiej Izby Informatyki i Telekomunikacji. Był również członkiem Rady ds Cyfryzacji przy Ministrze Cyfryzacji i członkiem Rady Informatyzacji przy MSWiA, członkiem Zespołu ds. otwartych danych i zasobów przy Komitecie Rady Ministrów do spraw Cyfryzacji oraz Doradcą społecznym Prezesa Urzędu Komunikacji Elektronicznej ds. funkcjonowania rynku mediów w szczególności w zakresie neutralności sieci. W latach 2009-2014 Zastępca Przewodniczącego Rady Fundacji Nowoczesna Polska, w tym czasie był również Członkiem Rady Programowej Fundacji Panoptykon. Więcej >>
Czy to byłyby żarty?
Temat wymuszania przekazywania praw do prac dyplomowych nie jest wcale śmieszny - też słyszałem o tego typu praktykach.
A nie jest przypadkiem tak, że dowolny kod i inne dzieła (wynalazki, ciekawe rozwiązania, nowe pomysły) powstałe w wyniku zajęć na uczelni przechodzą "automatycznie" na jej własność? Nie wiem czy obowiązuje to u nas, ale o ile pamiętam coś takiego działa w USA.
Za to pomysł z karaniem za spoilerowanie przedni, szkoda że nie zdecydowałeś się na publikację tej wiadomości...
Tomasz Tybulewicz
Spoling? Hm...
Co do przepisów pr. aut., dających uczelni prawo pierwszeństwa, a de facto 6-miesięczną "cenzurę" pracy - to mam coraz większy apetyt otworzyć konstytucję i napisać parę kilobajtów do RPO.
Natomiast spoiling... Przedmiot czegoś takiego różni(łby?) się od przedmiotu tajemnicy państwowej czy przedsiębiorstwa. De facto nie chroni tajemnicy, tylko satysfakcję, jaką czytelnik czy widz czerpie z lektury albo oglądania filmu.
Moje osobiste nastawienie wygląda prosto i brutalnie - prawo nie musi (a nawet nie powinno) chronić czyjegoś dobrego samopoczucia. Jest problem? Od tego jest psychoterapeuta. Dotyczy to wszelkich "uczuć" religijnych, obrazy (zwłaszcza zakał ludzkości, które stoją na czele państwa, ale także fatamorgan, zw. "narodami") - ale także brania pod uwagę bycia "sprowokowanym" w prawie karnym.
Co więcej, regulacja penalizująca spoilerowanie, włączyłaby się do chlubnej tradycji nadaktywności prawa i kryminalizacji życia społecznego (podobnie jak indywidualne "piractwo" czy posiadanie nielegalnych środków psychoaktywnych). W moim mniemaniu równie dobrze można by spenalizować nieustąpienie miejsca starszej osobie w tramwaju. Można, ale nie wiem czy to dobry pomysł i dobry objaw.
dopisek
Zrozumiałem, że pomysł o spoilingu to był żart.
Natomiast dopiero po powtórnej lekturze załapałem, że przedmówca, zdaje się, nie popiera pomysłu "spoilingu". Popiera natomiast (mam nadzieję :P) pomysł takiego żartu na vagla.pl
Cóż, układ nerwowy za wolno mi dziś pracuje :P
Nie tyle popiera, co wyjawia, że myślał o takim żarcie
Nie wiem jak przedpiszca przedpiszcy, ale autor notatki nie tyle popiera, co wyjawia, że myślał o takim żarcie (co chyba czytelnie w tekście "głównym" zaznaczyłem). Ta notatka to nic innego jak "spalenie prima aprilisowego żartu". Po prostu napisałem, że myślałem, by sobie tak zażartować (to przecież ludzkie i akceptowalne społecznie w ten dzień?), ale nie będę w serwisie wprowadzał niepotrzebnego zamieszania. Takie zamieszanie (nawet z okazji pierwszego kwietnia) nie przyczyniłoby się do zwiększenia wiarygodności tekstów tu prezentowanych. Coś za coś :)
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination
Senat wziął już prawa majątkowe do mojej pracy dyplomowej.
Fragment jednolitego tekstu regulaminu studiów Politechniki Poznańskiej [pdf]
I dlatego właśnie na PP nie spodziewam się szczególnie interesujących prac dyplomowych :)
Co do praw do wszystkiego innego co robimy na zajęciach, kilku nauczycieli twierdziło, że Politechnika ma prawa do wszystkiego co tylko nam się przyśni. Część uważała, że uczelnia powinna mieć prawa (ale ich nie ma) pod warunkiem, że prace będą publikowane na otwartych licencjach (zbliżonych do MIT/BSD). Reszta niezbyt interesowała się tym tematem. Nie udało się nam (studentom) znaleźć podstawy prawnej do zabierania nam praw majątkowych (nie jesteśmy pracownikami uczelni, jak uważa część prowadzących zajęcia), ale nie drążyliśmy tematu.
przeniesienie praw autorskich
Ciekawi mnie to postanowienie regulaminu studiów, skoro dla przeniesienia praw autorskich konieczne jest zachowanie formy pisemnej pod rygorem nieważności, a umowa przenosi prawa tylko na tych polach eksploatacji, które są w niej wyraźnie wymienione. Zakazane jest również przenoszenie praw do utworów przyszłych.
I owszem, studenci nie są pracownikami uczelni, nie ma do nich zatem zastosowania art. 12 ustawy łagodzący nieco te wymogi.
Inna sprawa, że w pracy dyplomowej na politechnice mogą być zawarte inne niż utwory przedmioty praw na dobrach niematerialnych - np. wynalazki. PWP zawiera mniej korzystną dla twórcy regulację niż prawo autorskie.
Za kilka miesięcy weryfikacja.
Podczas przyjmowania na studia każdy musiał podpisać się na kartce ze ślubowaniem oraz akceptacją regulaminu studiów. Notabene nigdzie w pobliżu nie było ani jednego egzemplarza regulaminu. Chociaż możliwe, że fragment o prawach majątkowych do pracy dyplomowej był przedrukowany, bo tę formułkę spotkałem kilka razy na uczelni.
I jeszcze punkt 3 jest wśród najważniejszych punktów regulaminu studiów (wyróżniony na czerwono). Za kilka miesięcy zapytam się promotora o opublikowanie pracy, tzn. poproszę o opinię działu prawnego PP w sprawie pól eksploatacji pracy.
zakres "w zakresie"
To w takim razie pytanie jaki zakres nabycia praw wyznacza sformułowanie "w zakresie objętym odrębnymi przepisami"?
ja też szukałem
i nie znalazłem ŻADNEJ podstawy prawnej. Studenci - nie łamcie się. Uczelnia nie może zawłaszczyć sobie waszych praw autorskich.
i moje też
Kod programu powstający w ramach mojej pracy magisterskiej planuję rozpowszechniać jako Open Source (najpewniej Eclipse Public License). W związku z tym pytałem promotora o ten trefny zapis w regulaminie studiów (też kończę PP), pamiętam, że zrzeczenie się autorskich praw majątkowych było wymagane przed obroną pracy inżynierskiej. Czego się dowiedziałem?
"No taki jest chyba zapis ale nikt tego nie egzekwuje. Jak to wydasz jako Open Source nie powinno być problemu. Niektórzy pracownicy wykorzystują potem swoje prace komercyjnie (informacja od takiego pracownika - prowadził, za pośrednictwem prawnika, indywidualne rozmowy z uczelnią)."
Nie bardzo mi się ta sytuacja podoba.
co jeśli np kod programu
Co jeśli np kod programu zawiera biblioteki, które objęte są innymi licencjami (jakieś bilbioteki 'open source'). Czy wtedy można zrzec się autorskich praw majątkowych do takiej pracy? jaki jest sens korzystania przez uczelnię z majątkowych praw autorskich do mojej pracy jeśli wykorzystywałem biliboteki udzielone na licencji "użycie niekomercyjne"? Czy w ogóle można udzielić uczelni takich praw?
W przypadku pracy dyplomowych z zakresu informatyki jest to całkiem rozsądne pytanie tak uważam...
Politechnika Gdańska
Na ETI na Politechnice Gdańskiej, przeniesieni autorskich praw majątkowych do pracy magisterskiej jest zapisane w regulaminie uczelni i bez podpisania odpowiedniego oświadczenia ani rusz. De facto, sami wykładowcy pomagają te sprawy obchodzić ("tu zmienisz, tam zmienisz i już nowe dzieło jest" - autentyczna wypowiedź)
a ja się zastanawiam czy
a ja się zastanawiam czy artykuł o zaostrzeniu kar dla "przestępstw internetowych" jest jakimś echem primaaprilisowych żartów czy tez prawdą
http://www.internetstandard.pl/news/146037.html
Najlepiej sprawdzać wiarygodne źródła
Na stronie Kancelarii Prezesa Rady Ministrów: Projekt ustawy o zmianie ustawy Kodeks karny oraz niektórych innych ustaw, przedłożony przez ministra sprawiedliwości. (notatka z 01.04.2008):
Właśnie dlatego, by nie było w przyszłości wątpliwości, czy sobie żartuję czy nie, postanowiłem nie wprowadzać czytelników w błąd w prima aprilis... Myślę, że materiałom publikowanym w serwisie Kancelarii Prezesa Rady Ministrów też można zaufać (w pewnym sensie - czasem zdarzają się pewne uproszczenia, a czasem pojawia się znikąd np. "głosowanie przez portal internetowy"; por. Rada Ministrów przyjęła Plan Informatyzacji Państwa na rok 2006).
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination
Jak sprawdzić czy jestem uprawniony?
Komentarz, który wcześniej znajdował się w tym miejscu, został przeniesiony do innego wątku.
Macie tam samorząd studencki?
Macie (nawet na Politechnice Gdańskiej jest samorząd). Macie taki samorząd na wszystkich uczelniach. Ludzie, którzy chcą być Waszymi przedstawicielami w kontaktach z Uczelnią zabiegają o wasze poparcie co roku. Możecie dać im się wykazać. Znajdźcie samorząd studencki na Waszej Uczelni i zainteresujcie ludzi tam działających problemem. Pokażcie im ten wątek, pokażcie regulamin uczelni, ew. te oświadczenia, które dają Wam do podpisu. Nich samorząd zacznie działać. W pierwszej kolejności może zwrócić się do JM Rektora z pytaniem: na jakiej podstawie taki taka praktyka w Uczelni się pojawiła. Zainteresujcie sprawą Parlament Studentów Rzeczpospolitej Polskiej i postarajcie się, by PSRP zajął się sprawą i doprowadził do zmiany praktyki. Niech argumentują w Waszym imieniu, że taka praktyka nie ma uzasadnienia, a najprawdopodobniej jest sprzeczna z obowiązującym powszechnie w RP prawem.
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination
Z doświadczenia wiem, że
Z doświadczenia wiem, że uczelniom różne rzeczy się wydają. Czasem ich pracownicy potrafią nawet tworzyć naprędce nieistniejące akty prawne. Jeśli nikt nie wyprowadza ich z błędu to sądzą, że jest w porządku.
Prośba o ocene konkretnego przypadku
Witam.
Jestem studentem IV roku (tzn od października będzie IV-ty rok) Politechniki Szczecińskiej, Wydział Informatyki.
Tworzę oprogramowanie mające sterować drukiem maszyny druku wielkoformatowego, co przy mojej współpracy z drukarnią znaczy mniej więcej tyle co przeróbka maszyny starego typu na nową, z wykorzystaniem jedynie konstrukcji starej maszyny, wszystkie "bebechy" wymieniamy na nowe, zupełnie inne, w nowej technologii. Jest to ewenement na skalę światową, jako że nie zdarzyło się jeszcze aby drukarnia sama sobie stworzyła maszynę.
Na owym ewenemencie opieram właśnie swoją pracę inżynierską. Za wykonaną pracę oczywiście pobiorę od drukarni wymierne wynagrodzenie, a możliwość opracowania pracy dyplomowej na tym temacie to gest życzliwości z ich strony.
No i tutaj pojawia się z mojej strony nieco pytań. Po pierwsze - właśnie nieszczęsne prawa majątkowe. Nie przypominam sobie abym podpisywał coś na kształt "zrzekam się wszystkich praw majątkowych do utworów powstałych na potrzeby zajęć na PS", zresztą, jak wyczytałem, taki zapis byłby nieważny:
Cytat ze strony blaszyk-jarosinski.pl, komentarz by Andrzej:
Poza tym przepisy regulaminu np. “student przenosi na uczelnie autorskie prawa do swojej pracy dyplomowej przygotowanej w ramach studiow, przeniesienie następuje na wszystkich polach eksploatacji… określonych w art.50 ustawy…” są niezgodne z prawem, ponieważ: Art 41. ust 3 ustawy:
“Nieważna jest umowa w części dotyczącej wszystkich utworów lub wszystkich utworów określonego rodzaju tego samego twórcy mających powstać w przyszłości.”
Jednakże na mojej uczelni z tego co słyszałem jest praktyka taka, że w momencie oddawania pracy dyplomowej student podpisuje umowę o przekazaniu autorskich praw majątkowych na rzecz uczelni. Wiem, że kilka znajomych mi osób "zapomniało" ten dokument podpisać a panie w dziekanacie tego nie zauważyły - osoby te nie miały później jakiś problemów ani nie wzywano ich do podpisania tego po raz kolejny.
Boję się jednak sytuacji takiej, że w moim wypadku jednak zdarzy im się zauważyć, a jeśli zaprotestuję mogę mieć problemy na obronie.
Czy moje obawy są słuszne? Jak to najlepiej załatwić? Nie chcę oddawać moich tantiem za tą pracę uczelni. Iść do dziekana zawczasu i porozmawiać o problemie? Boję się, że w ten sposób wystawię się na odstrzał, bo zwietrzą pieniądze.
Może podpisać jakąś neutralną umowę z drukarnią, która uniemożliwiałaby mi przekazanie praw uczelni?
Dodam jeszcze, że oprogramowanie które piszę będę sprzedawać drukarni na zasadzie licencji jednostanowiskowej - w momencie tworzenia bliźniaczej lub podobnej maszyny (w planach) będę im sprzedawać kolejne licencje.
Następna rzecz - co to znaczy "prawo do pierwszej publikacji"? Czy publikacją jest sprzedaż licencji jednostanowiskowej, czy też pojęcie to ma zastosowanie jedynie przy upublicznieniu pracy dla "ogółu"?
Jeszcze dwa pytania nieco spoza tematu:
Czy obrona pracy inżynierskiej musi odbywać się na terenie uczelni, czy też jest szansa na to że przekonam dziekana do oddelegowania komisji 70 km dalej, do miejsca w którym stoi maszyna (mógłbym pokryć koszta ich transportu), abym mógł podczas obrony zaprezentować działanie na "żywym organizmie", zamiast posiłkowania się filmikami czy wizualizacjami? Maszyna taka waży ładnych kilka ton, do tego wymaga specjalnych warunków i przyłączeń (jak na przykład sprężone powietrze - bagatela 10 atmosfer) więc transport jej na uczelnię odpada.
Do tworzenia maszyny wykorzystujemy elektronikę pewnej firmy. Do owej elektroniki dołączone nam zostało API programistyczne (czyli biblioteki dzięki którym jestem w stanie z komputera wydawać poprzez USB polecenia elektronice sterującej pracą głowic) oraz user manual, w którym widnieje taki oto zapis:
"The information contained in this document is commercially confidental and must not be disclosed to third parties without prior consent."
Czyli klasyczne NDA.
W manualu są m.in. opisy procedur do wywołania z API oraz przykłady ich użycia. Rozumiem że aby wykorzystać choćby nazwy tych procedur muszę uzyskać zgodę firmy produkującej tą elektronikę?
Czy jeśli owej zgody nie uzyskam, naruszeniem powyższego zapisu będzie, jeśli nazwy ich procedur podmienię na potrzeby pracy własnymi nazwami, a w pracy napiszę że nie mogłem wykorzystać prawdziwych nazw procedur ze względu na obowiązujące mnie NDA?
Z góry bardzo dziękuję za odpowiedź, jeśli to możliwe proszę także o jej kopię na e-mail.