"Polska Wikipedia" a ochrona dóbr osobistych
Skoro Przekrój napisał już "co nieco" o pozwie, który został złożony "przeciwko Wikipedii", to tajemnicy wielkiej nie ma. Wypada zatem odnotować, że pozew taki faktycznie został złożony przeciwko stowarzyszeniu Wikimedia Polska oraz przeciwko jednemu z członków zarządu tego stowarzyszenia. Chodzi o artykuł na temat znanej w polskim internecie postaci (por. Chcą Cię reprezentować?) i o to, że powód, powołując się na art. 24 kodeksu cywilnego (ochrona dóbr osobistych), domaga się by sąd nakazał pozwanym usunięcie dotychczasowej treści artykułu (zarówno w polskiej jak i angielskiej wersji serwisu Wikipedia), w jego miejscu umieścili przeprosiny i trwale zablokowali możliwość edycji artykułu. Mowa jeszcze o zasądzeniu zadośćuczynienia w wysokości 100 tys złotych. Trwa też sprawa karna przeciwko jednemu z wikipedystów, o czym pisać nie będę. Co do procesu cywilnego - 13 listopada termin rozprawy we Wrocławiu.
Na początku warto przypomnieć, że np. w Niemczech toczył się już spór związany z ochroną dóbr osobistych i publikacjami w Wikipedii (por. Wikipedia i kult zmarłej osoby oraz Na razie Wikipedia może publikować nazwisko Trona)...
W polskiej sprawie jest wiele problemów, z którymi sąd potencjalnie będzie musiał się zmierzyć. Pierwsza i zasadnicza polega na tym, że stowarzyszenie Wikimedia Polska oraz członkowie władz statutowych tego stowarzyszenia nie mają wpływu na treści publikowane w Wikipedii (ani w polskiej ani w angielskiej wersji; to znaczy - nie mają wpływu innego niż ten, który mają inni użytkownicy internetu). Jest to stowarzyszenie, które na mocy umowy z Wikimedia Foundation Inc. z siedzią w Tampa (Floryda, USA) jest uprawnione w granicach tej umowy do reprezentowania Wikimiedia Foundation Inc. w zakresie znaków towarowych zastrzeżonych na rzecz tej ostatniej. Polskie stowarzyszenie nie zarządza bazami danych, nie utrzymuje redakcji, która dokonywałaby zmian w treści publikowanych w internecie artykułów... Skoro Stowarzyszenie nie ma żadnego wpływu na infrastrukturę serwisu (chociaż administruje domeną wikipedia.pl, to jednak domena ta nie należy do infrastruktury samej Wikipedii, jest od niej niezależna, a wykorzystywana jest jedynie jako "przekierowanie" do zasobów Wolnej encyklopedii; nota bene powód domaga się też "zabezpieczenia domeny wikipedia.pl na poczet zadośćuczynienia", a także "wydanie nakazu wyłączenia domeny wikipedia.pl"), to nie jest też usługodawcą w rozumieniu przepisów ustawy o świadczeniu usług drogą elektroniczną.
Wiele świadczy o tym, że stowarzyszenie nie ma legitymacji by występować w charakterze pozwanego w tym procesie. Czy tak jest w istocie? O tym zdecyduje sąd. To pierwszy z etapów procesu. Jeśli w wyniku oceny stanowisk stron sąd dojdzie do wniosku, że taka legitymacja tu nie występuje, to nawet nie będzie rozważał, czy stowarzyszenie - nie będąc usługodawcą - miało możliwość zablokowania treści na podstawie art. 14 ustawy o świadczeniu usług drogą elektroniczną.
Skoro każdy może wyedytować treść w Wikipedii, to pojawia się problem z ustaleniem tożsamości osoby, która takiej modyfikacji dokonała. A ustalenie takie może być istotne, by skutecznie dochodzić roszczeń. Widać to dobrze na przykładzie dwóch spraw związanych z komentarzami związanymi z aukcjami internetowymi (por. "Super negatyw" - odpowiedzialność platformy aukcyjnej za komentarze użytkowników oraz Sygnalizowany wcześniej pozew w sprawie komentarza w serwisie Allegro - różnica jest taka, że w przypadku aukcji wiadomo kto dysponuje infrastrukturą i kto może przekazać sądowi dane dotyczące edycji, podmiot taki ma siedzibę w Polsce, a i tak są z tym problemy; Można chyba poetycko powiedzieć, że w tym kontekście Wikipedia działa na podobieństwo ducha).
Serwisy takie jak Wikipedia będą stanowiły dla wymiaru sprawiedliwości twardy orzech do zgryzienia. Edytować treści może tam każdy (łącznie z powodem w ww. sprawie). Każdy też może dokonać zmiany w przygotowanych już artykułach. Wiadomo, że ktoś podjął próbę edycji hasła i zastąpił je sekwencją: "Artykuł narusza dobra osobiste i został usunięty przez pokrzywdzonego. Ostrzegam, że KAŻDY, kto go przywróci zostanie przeze mnie oskarżona o zniesławienie z art. 212kk", powtórzoną zresztą w treści trzy razy. Artykuł przywrócono do poprzedniej wersji.
Jeśli sąd uzna, że stowarzyszenie Wikimedia Polska nie może występować w charakterze pozwanego w tej sprawie i w istocie nie ma wpływu na infrastrukturę Wolnej encyklopedii, to jeszcze pozostaje pytanie o to, czy wniosek o zabezpieczenie roszczenia znajdujący sie w treści pozwu będzie miał jakiekolwiek uzasadnienie (poza wszystkim - wyłączenie domeny wikipedia.pl nie wpłynie na dostępność spornego artykułu; w kontekście innych wniosków - nie można zapominać, że zabezpieczenie nie może zmierzać do zaspokojenia roszczenia). Być może powód powinien rozważyć czy skierować pozew przeciwko Wikimiedia Foundation Inc., a to przysporzyć może powodowi wielu kłopotów, gdyż pojawią się pytania o prawo właściwe i właściwość sądu, może to podnieść koszty dochodzenia roszczeń, etc... Brak skutecznej i wygodnej możliwości dochodzenia roszczeń jest istotnym problemem w przypadku sporów związanych z obiegiem informacji w globalnym internecie (por. Niemożność wskazania sprawcy przed Europejskim Trybunałem Praw Człowieka).
Kolejny problem to zakres prywatności powoda. Czy osoba publicznie znana, często wypowiadająca się publicznie (w tym - na licznych forach i internetowych listach dyskusyjnych, ale też przepytywana przez dziennikarzy) jest już przez sam fakt występowania w publicznej debacie osobą publiczną? Czy członek władz stowarzyszenia jest osobą pełniącą funkcje publiczną? Kwestia publicznego charakteru danej osoby budzi wiele kontrowersji w orzecznictwie i doktrynie. W przypadku Wikipedii, gdzie znajduje się wiele artykułów biograficznych, sądy zderzą się z problemem możliwości publikowania informacji o określonych osobach. Jak wiadomo - osoby publiczne (kto jest taką osobą - to też w powyższej sprawie kwestia do rozstrzygnięcia) korzystają z prawa do prywatności w nieco mniejszym stopniu, niż inne osoby. Nie zmienia to faktu, że również osobom publicznym przysługuje prawo do ochrony dóbr osobistych. Tymi kwestiami (w nieco innym ujęciu) zajmował się nie tak dawno Sąd Najwyższy (por. Dobra osobiste i dopuszczalna ingerencja w sferę prywatności osób pełniących funkcje publiczne) oraz Trybunał Konstytucyjny (por. Wyrok TK - dostęp do informacji publicznej a prywatność, również por. Prywatność osoby pełniącej funkcję publiczną i komentarze w internetowym serwisie). Dla sprawy będą miały znaczenia rozważania TK, które przywołałem w tekście TK o pierwszeństwie ochrony. Dobra osobiste a wolność słowa. W przypadku sprawy z udziałem stowarzyszenia Wikimedia Polska nie chodzi o informacje publiczną w rozumieniu ustawy o dostępie do informacji publicznej. Trzeba też dostrzec, że osoba publiczna to nie to samo, co osoba pełniąca funkcję publiczną.
Kolejny problem to sposób, w jaki należy - w przypadku stwierdzenia naruszenia dóbr osobistych - doprowadzić do usunięcia skutków naruszenia. Warto zauważyć, że w Wikipedii modyfikacje artykułów nie powodują zwykle, że treść wcześniejszych wersji jest niedostępna. W istocie jest tak, że bez ingerencji osób ze szczególnymi uprawnieniami w systemie (tu pojawia się problem "społecznej", niesformalizowanej procedury nadawania tych uprawnień, być może taka osoba działa w cudzym imieniu bez zlecenia?) treść archiwalna dostępna jest przez zakładkę "historię edycji". Nie wystarczy zatem zmienić treść artykułu, bo poprzednia wersja nadal będzie dostępna (por. również Interesujące: "czyszczenie reputacji" na zlecenie). W ww. sprawie powód domaga się usunięcia całego artykułu. W przypadku, gdyby w takim artykule znajdowało się np. jedno stwierdzenie zagrażające dobrom osobistym, to pytanie, czy sąd powinien rozstrzygnąć w odniesieniu do całego artykułu opublikowanego w Wikipedii, czy tylko tej części, która jest sporna? Gdyby sąd wydał takie rozstrzygnięcie, to jak ustrzec się przed modyfikowaniem treści artykułu po wydaniu takiego rozstrzygnięcia?
Problemów jest wiele. Proces przeciwko stowarzyszeniu Wikimedia Polska wpisuje się w trend zarysowany w tekście Ochrona dóbr osobistych: toczą się sprawy i zapadają wyroki. Od czasu opublikowania tego tekstu odbyły się też rozprawy w innych jeszcze sprawach związanych z ochroną dóbr osobistych. Takich spraw będzie coraz więcej.
Napisałem wyżej, że Przekrój już napisał "co nieco" o pozwie (raczej mniej, niż więcej). Wypada zatem odesłać czytelników do tekstu Anny Szulc: "Trolle grasują w sieci" (Przekrój Nr 45/2007).
Przy okazji należy również odnotować kilka tez z orzeczeń, które mogą być interesujące z punktu widzenia takich procesów jak przywołany wyżej. Wśród nich tezę Wyroku Europejskiego Trybunału Praw Człowieka Dupuis i inni przeciwko Francji z dnia 7 czerwca 2007 r. (Sprawa 1914/02):
Dozwolony zakres ograniczeń w odniesieniu do wolności wypowiedzi w obszarze debaty politycznej w sprawach leżących w zainteresowaniu opinii publicznej powinien być interpretowany wąsko. Artykuł 10 Konwencji chroni prawo dziennikarzy do upowszechniania informacji na tematy znajdujące się w zainteresowaniu opinii publicznej, także pochodzących z materiałów postępowania karnego, które mają być prezentowane w dobrej wierze i dostarczać wiarygodnych i precyzyjnych wiadomości. Dzięki temu wkładowi w debatę publiczną dziennikarze mają okazje odegrać role „strażnika demokracji”.
Tezę z Wyroku Sądu Najwyższego - Izba Pracy, Ubezpieczeń Społecznych i Spraw Publicznych z dnia 11 maja 2007 r. (sygn. I CSK 47/2007)
Osoba publiczna musi się liczyć z tym, że będą roztrząsane także fakty z jej życia prywatnego, jeżeli wiążą się z jej funkcją.
Tezy z uzasadnienia do Postanowienia Trybunału Konstytucyjnego z dnia 9 stycznia 2007 r. (sygn. SK 21/2006):
Media mogą i powinny dokonywać ocen działalności osób i instytucji publicznych, nie mogą jednak niezasadnie naruszać dóbr osobistych. Zakres ochrony dobrego imienia osób publicznych musi uwzględniać konieczność równowagi między tą ochroną a potrzebą nieskrępowanego dyskutowania o problemach politycznych. Z całą pewnością nie można w nieskrępowany sposób obrażać i zniesławiać osób publicznych, stąd istniejąca regulacja prawnokarna wydaje się niezbędna.
Tezę z Wyroku Sądu Najwyższego - Izba Cywilna z roku 2007 (sygn. I CSK 213/2007):
Nie wolno podawać bez weryfikacji, jako własnych, informacji zamieszczonych wcześniej w prasie, jeśli naruszają one dobra osobiste osób publicznych. Jeśli jedna gazeta poda informację nieprawdziwą, uwłaczającą, inne nie mogą bezkarnie jej powielać.
Tezę z uzasadnienia do Wyroku Trybunału Konstytucyjnego z dnia 11 października 2006 r. (sygn. P. 3/2006):
Na marginesie należy dodać, że ewentualna odpowiedzialność za przekroczenie granic dozwolonej prawem krytyki osób publicznych oceniana jest na płaszczyźnie zniesławienia (art. 212 kk), ściganego w trybie prywatnoskargowym. Oznacza to - przy odrzuceniu zniewagi jako formy wyrażania krytyki - że wszyscy funkcjonariusze publiczni, jak i osoby prywatne, są traktowani równo w zakresie ochrony czci i dobrego imienia.
Tezy z Wyroku Sądu Apelacyjnego w Warszawie z dnia 29 września 2006 r. (sygn. I ACa 385/2006):
Należy rozróżniać osoby pełniące funkcje publiczne, które z uwagi na charakter funkcji podlegają kontroli społecznej i jawność ich życia jest uzasadniona ważnym interesem społecznym oraz osoby powszechnie znane, w wypadku których interes społeczny nie wymaga tak silnej kontroli społecznej wynikającej m.in. z art. 1 ustawy Prawo prasowe. Ma to również znaczenie dla granic ochrony.
(...)
Osoby, które podejmują działalność publiczną muszą się w znacznie większym stopniu niż osoby prywatne liczyć się z tym, że ramy zainteresowania i dostępnej krytyki są szersze, ich zachowania będą oceniane i komentowane. Nie może być jednak tak, że ujawnianie życia prywatnego danej osoby ma służyć jedynie celom komercyjnym. Nie oznacza to także pozbawienia osób publicznych prawa do życia prywatnego i ochrony dóbr osobistych.
Tezę z Wyroku Sądu Najwyższego - Izba Cywilna z dnia 6 grudnia 2005 r. (sygn. I CK 204/2005):
Swoboda wypowiedzi nie ma w świetle powyższych unormowań charakteru nadrzędnego, w tym także do osób publicznych i ich działań publicznych. Wyjątkowy status osób publicznych nie uzasadnia odmiennej wykładni. Także orzecznictwo Trybunału Praw Człowieka nie kwestionuje samej potrzeby istnienia ograniczeń wolności wypowiedzi, koncentrując się raczej na kwestii proporcjonalności oraz rodzaju zastosowanej sankcji w krajowym porządku prawnym. Wolna prasa ma służyć człowiekowi i obywatelowi spełniając funkcję informacyjną i kontrolną. Realizuje ona prawo obywateli do rzetelnej i uczciwej czyli niewprowadzającej w błąd odpowiedzialnej informacji.
Tezy z uzasadnienia Wyroku Sądu Apelacyjnego w Warszawie z dnia 28 października 2005 r. (sygn. VI ACa 442/2005):
Zdaniem Sądu Apelacyjnego, w kwestionowanym zakresie publikacja będąca przedmiotem oceny w niniejszej sprawie mieści się w granicach oczekiwanych od mediów, zwłaszcza, że powód jako osoba publiczna nie może oczekiwać, aby media przedstawiały jego sylwetkę, obejmującą także opinie na jego temat, wyłącznie pozytywne. Punktem odniesienia dla oceny prawnej kwestionowanego materiału prasowego są nie tylko ukształtowane już poglądy judykatury na tle stosowania przepisów art. 23 - 24 Kodeksu cywilnego w odniesieniu do publikacji prasowych, ale także kierunki rozumienia zasady wolności prasy w orzecznictwie Europejskiego Trybunału Praw Człowieka, na tle art. 10 Europejskiej Konwencji o Ochronie Praw Człowieka i Podstawowych Wolności.
Fragment zasadnienia do Wyroku Sądu Najwyższego - Izba Cywilna z dnia 15 września 2005 r. (sygn. II CK 82/2005):
...Trafnie wskazał Sąd Apelacyjny, że w materiale prasowym poinformowano opinię publiczną o tym sporze, a przeprowadzający wywiad dziennikarz nie opowiedział się po stronie żadnego z nich, przytoczył wiernie treść wypowiedzi i nie wypaczył jej. Należy też uwzględniać fakt, że obaj podróżnicy są osobami publicznymi i z tego względu nie mogą oczekiwać od prasy publikowania wyłącznie pozytywnych opinii i wypowiedzi ich dotyczących. Okoliczność zatem, że skarżący również przypisuje sobie osiągnięcie w postaci odkrycia źródeł A. i tak jest postrzegany przez część autorytatywnych instytucji nie stanowi wystarczającej podstawy do uznania opublikowania w wywiadzie prasowym negującej jego osiągnięcia opinii za działanie bezprawne....
Tezę z Wyroku Sądu Apelacyjnego w Warszawie z dnia 26 listopada 2003 r. (sygn. VI ACa 348/2003):
Nie ma znaczenia okoliczność, że nie doszło do naruszenia dobrego imienia powoda, gdyż w opinii publicznej dobre imię nie kojarzy się z osobą, która wielokrotnie narusza przyjęte w społeczeństwie normy zachowania. Wskazać należy, że niezależnie od tego, iż wizerunek człowieka podlega samodzielnej ochronie prawnej, to fakt pozbawienia danej osoby wolności nie oznacza pozbawienia go wszelkich praw podmiotowych.
Takich tez, które pasowałyby do niniejszej notatki jest znacznie więcej.
Przeczytaj również pracę magisterską, którą nadesłał niedawno Łukasz Kudełka: Wyłączenie bezprawności przy naruszeniu dóbr osobistych, pracę Naruszenie dóbr osobistych w internecie... oraz teksty: Ochrona dóbr osobistych a prawo prasowe, Sporu o Gazetę Bytowską ciąg dalszy - oskarżony i prokuratura złożyli apelacje, I ACa 564/04 - linki i dobra osobiste czy Internet i Netykieta a dobra osobiste człowieka...
- Login to post comments
Piotr VaGla Waglowski
Piotr VaGla Waglowski - prawnik, publicysta i webmaster, autor serwisu VaGla.pl Prawo i Internet. Ukończył Aplikację Legislacyjną prowadzoną przez Rządowe Centrum Legislacji. Radca ministra w Departamencie Oceny Ryzyka Regulacyjnego a następnie w Departamencie Doskonalenia Regulacji Gospodarczych Ministerstwa Rozwoju. Felietonista miesięcznika "IT w Administracji" (wcześniej również felietonista miesięcznika "Gazeta Bankowa" i tygodnika "Wprost"). Uczestniczył w pracach Obywatelskiego Forum Legislacji, działającego przy Fundacji im. Stefana Batorego w ramach programu Odpowiedzialne Państwo. W 1995 założył pierwszą w internecie listę dyskusyjną na temat prawa w języku polskim, Członek Założyciel Internet Society Poland, pełnił funkcję Członka Zarządu ISOC Polska i Członka Rady Polskiej Izby Informatyki i Telekomunikacji. Był również członkiem Rady ds Cyfryzacji przy Ministrze Cyfryzacji i członkiem Rady Informatyzacji przy MSWiA, członkiem Zespołu ds. otwartych danych i zasobów przy Komitecie Rady Ministrów do spraw Cyfryzacji oraz Doradcą społecznym Prezesa Urzędu Komunikacji Elektronicznej ds. funkcjonowania rynku mediów w szczególności w zakresie neutralności sieci. W latach 2009-2014 Zastępca Przewodniczącego Rady Fundacji Nowoczesna Polska, w tym czasie był również Członkiem Rady Programowej Fundacji Panoptykon. Więcej >>
Właściwość miejscowa sądu...
Jako osoba doświadczona "w tych sprawach" dodam jeszcze, iż art. 30 kpc mówi, iż sądem właściwym miejscowo jest sąd pozwanego. Tymczasem rzeczona sprawa zawisła przed Sądem Okręgowym we Wrocławiu, natomiast stowarzyszenie ma siedzibę w Łodzi.
To tak tylko, na marginesie, bo powód - widać bardzo - się nie zna.
--
Olgierd
no tak
pozew złożony przeciwko członkini zarządu Stowarzyszenia miał chyba na celu wyłącznie ustalenie miejscowej właściwości sądu we Wrocławiu.
--
Olgierd
wlasciwość
Adwokatem ani radcą prawnym nie jestem, ale na mój rozum to chyba niekoniecznie sprawa powinna w calości toczyc sie we Wroclawiu. Brak mi tutaj współuczestnictwa koniecznego, wieć sąd powinien wydzielić część łódzką i przekazać wg. właściwośći do Łodzi:)
J.U.S.T. Journeying Unit Skilled in Troubleshooting
też nie jestem ;-)
Ale zgodnie z art. 72 par. 1 pkt 1 kpc wybór leży po stronie powoda. O ile dobrze rozumiem kwota zadośćuczynienia objęta jest solidarnym roszczeniem, zatem powód musiał wskazać identyczną podstawę roszczenia, zatem istnieje przesłanka do skierowania jednego pozwu.
--
Olgierd
Po rozprawie przeciwko stowarzyszeniu Wikimedia Polska
Tak. Istotnie - sąd uznał, że w sprawie powinna się wypowiedzieć osoba, która miałaby specjalistyczną wiedzę (a jesteśmy na razie na etapie zabezpieczania powództwa). Jest też tak, że padła sugestia ugody i oczywiście pozwani nie powiedzieli "nie", ale muszą poznać propozycje powoda. Tak więc to strona pozywająca ma przedstawić propozycje, która będzie dla niej do zaakceptowania.
Jeśli chodzi o moją ocenę - w powyższej sprawie powód równie dobrze mógłby pozwać Kancelarię Prezesa Rady Ministrów - ma ona tyle samo możliwości edytowania stron w Wikipedii, co niezależne od wolnej encyklopedii stowarzyszenie. Dlatego dla wielu może być niezrozumiałym medialny przekaz o propozycji dotyczącej ewentualnej ugody. Tu sprawa jednak nie jest jeszcze wcale rozstrzygnięta. Czekamy do 6 grudnia. Nie zmienia to faktu, że należy się pochylić - co starałem się zrobić w komentowanej notatce - nad sytuacją osoby, która jest przedmiotem notatki w takim serwisie jak Wikipedia. Wszystko wskazuje na to, że sprawa będzie dla sądu dość trudna.
Dla osób ciekawych relacji można sięgnąć do serwisu Olgierda (który skromnie nie podlinkował tekstu, ale on tam jest), można też sięgnąć do relacji Radia Wrocław: Znany internauta sądzi się z Wikipedią, oburza się, że "nazywają go trollem" (albo bezpośrednio do pliku mp3 (na sali byli dziennikarze z Radia Wrocław, z PAP oraz z Rzeczpospolitej). Przy okazji dowiedziałem się, że powód w tej sprawie kandydował na urząd Prezydenta RP.
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination
ugoda
Ja sobie natomiast myślę, że nie jest dobrze, że Stowarzyszenie Wikimedia w ogóle wdaje się w spór. Jeżeli rozważa ewentualną ugodę, to tym samym przyznaje, że ma bierną legitymację.
(btw Piotrze, a czy można przywrócić funkcję komentowania bezpośrednio pod komentarzem, do którego się chcemy odnosić)
J.U.S.T. Journeying Unit Skilled in Troubleshooting
Przypominam, że to nie
Przypominam, że to nie Stowarzyszenie wytacza proces, zatem to nie ono wdaje się w spór. Owszem, można kompletnie "olać" sprawę, ale to byłoby delikatnie mówiąc, niemądre.
Ale ja nie piszę o
Ale ja nie piszę o "olewaniu". Pozwany też wdaje się w spór, poprzez czynności procesowe:) Dla mnie natomiast, podpisanie przez Stowarzyszenie ewentualnej ugody w sprawie może spowodować lawinę analogicznych pozwów/wniosków o zabezpieczenie przeciwko Wikimedii.
J.U.S.T. Journeying Unit Skilled in Troubleshooting
Ugoda?
Nie bardzo wiem, co mieliby uzgodnić i "ugodzić". Raz, czy są do tego uprawnieni - a jeżeli nawet mieliby taki obowiązek ( co dla mnie jest nie do pomyślenia) - to jak te uzgodnienia mają się do osób trzecich, innych Internautów, dwa - precedens.
Tak sobie myślę, że sprawa się szybko nie zakończy i nie w tej instancji. Już zostały wskazane, delikatnie mówiąc, kłopoty przy ugodzie ze Stowarzyszeniem. Właściwość sądu to jedno, a czy jest "właściwość pozwanego" - to drugie. Drugie, nie znaczy mniej ważne.
Ciekawa sprawa.
Wojciech
Jak się strona pozwana z
Jak się strona pozwana z powodem ugodzi, to sprawa się skończy. Sąd na bank w takim przypadku nie będzie badał czy Stowarzyszenie mogło zawrzeć taką ugodę czy nie.
Co do właściwości sądu - jest OK, a w tym celu powód skierował też powództwo przeciwko członkowi organu. Procesowy błąd, który może (i powinien) sporo go kosztować.
--
Olgierd
Trudno powiedzieć jaka byłaby treść
ale jakby była taka, że "Stowarzyszenie X przeprasza Y na blogu Olgierda (...)" - to byłoby dość dziwne :). Wykonalność może być nieco problemowa. Tam jest, zdaje się prawnik, który reprezentuje Stowarzyszenie, więc pewnie aż tak daleko nie zajdziemy. ;)
Wojciech
Są dwie kancelarie
Stowarzyszenie i jeden z członków zarządu stowarzyszenia reprezentowane jest przez prawników z dwóch kancelarii adwokackich, przy czym kancelarie te - co zasługuje na uwagę - prowadzą te sprawy pro bono. Trzeba też powiedzieć, że sam powód reprezentowany jest przez profesjonalnego pełnomocnika.
Trudno sobie wyobrazić sytuację, w której na pytanie sądu: "czy strona chce doprowadzić do ugodowego zakończenia sporu" strona pozwana stwierdza, że nie chce. To stawia taką stronę w "kłopotliwej sytuacji". Oczywiście, że pozwanemu nie zależy na tym, by czyjeś prawa były naruszane - jak przypuszczam. Pytanie jednak polega na tym jak wyobraża sobie taką ugodę powód i czy pozwany może spełnić takie oczekiwania powoda, a także czy doprowadzenie do sytuacji, w której nie będą naruszane prawa powoda leż w zakresie możliwości sprawczych pozwanego. Aby to stwierdzić należy najpierw poznać oczekiwania powoda. Tak to wygląda - jak przypuszczam - w tej sprawie.
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination
Tak, tak
trochę wyszedłem myślami do przodu, mając w pamięci żądania powoda i jego bezkompromisowość. Więc chodziło mi o kształt tej ugody.
Wojciech
Bezkompromisowość...
... dobre słowo. Kompromisowe ;-)
--
Olgierd
Osobiście także uważam,
Osobiście także uważam, że przeprosiny w takiej sytuacji byłyby po prostu upokorzeniem. Nie ma za co przepraszać, zarówno ze względów merytorycznych (mam swoje porównanie, ale nie przytoczę go tutaj) jak i formalnych (nie każdy czuje się władny przepraszać za działania innej osoby).
Słowem: Stowarzyszenie i Wikipedia nie mają za co przepraszać.
--
Olgierd
Odnośnie komentarzy w serwisie
W zakresie publikowania komentarzy nic nie zmieniałem ostatnio. Komentarze pojawiają się pod komentowaną notatką, albo pod komentowanym komentarzem innego użytkownika - w zależności od tego czy się wybierze "dodaj komentarz" przy notatce, czy "odpowiedz" przy opublikowanym komentarzu innego użytkownika. Jeśli kilka osób odpowiada na jeden komentarz - odpowiedzi te pojawiają się pod komentarzem w kolejności dodawania. Te odpowiedzi również można komentować i drzewko się "rozwija".
Użytkownicy mogą we własnym zakresie wybrać sposób prezentowania drzewa komentarzy ("Opcje przeglądania komentarzy" - tam też można ustawić czy wątkowanie ma być rozwinięte czy zwinięte oraz komentarze mają być prezentowane chronologicznie albo achronologicznie i ile ma być na stronie komentarzy). W tym zakresie również nic się ostatnio nie zmieniało.
Staram się zrozumieć na czym polegają sygnalizowane problemy, jeśli powyższe wyjaśnienie nie rozwiązuje problemów - proszę o sygnał.
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination
art. 221 kpc
"Pozwany nie może odmówić wdania się w spór co do istoty sprawy, chociaż wniósł zarzuty formalne."
Zarzutem jest brak legitymacji, co nie zmienia faktu, że nie da się założyć rąk i powiedzieć "to nie my".
Odmowa podjęcia rozmów ws. ugody byłaby źle widziana przez sąd, nawet jeśli na tym etapie nie dostrzega on tych niuansów. Prawdę mówiąc dla mnie znaczące było westchnienie "sprawy nie da się przekazać..." ;-)
--
Olgierd
No,
pozorowanie to może być inna sprawa :)
Wojciech
Arnold Buzdygan o swoim powództwie
"Jak zwykle dziennikarze w pogoni za sensacją gubią sedno sprawy i zniekształcają jej sens. W efekcie w związku z moim pozwem przeciw Wikipedii - o ochronę dóbr osobistych - już narosły nieporozumienia i zniekształcenia. Wobec tego czuję się zmuszony sprostować i wyjaśnić parę spraw…" - pisze p. Arnold Buzdygan w swoim serwisie, w notatce zatytułowanej Chcę zamknąć Wikipedię??
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination
Krótko mówiąc
spisek. Wszystkie jego wypowiedzi i działania zostały zmanipulowane. Specjalnie nie interesowałem się tą sprawą. Wstyd powiedzieć, że nawet do pewnego czasu nie widziałem - kim jest ów Arnold Buzdygan. Ale - z tego co czytałem - są świadkowie jego zachowań w realu. A czy są zachowane "ślady" jego działalności internetowej?
Wojciech
Problem jest istotny
Jakkolwiek można się zastanawiać nad prawdziwością lub nieprawdziwością informacji na temat konkretnej osoby fizycznej, to w tej sprawie istotnym problemem jest to, jak ktoś, kto stał się przedmiotem internetowego zainteresowania może się bronić. Jeśli moja ocena jest prawidłowa i powód w tej sprawie nieprawidłowo wybrał pozwanych, to nie zmienia to jednak wagi problemu zasadniczego. Dlatego uprzejmie proszę komentatorów, by zostawiając komentarz koncentrowali się na problemach prawnych, nie zaś na personaliach. Nie jesteśmy sądem, by przesłuchiwać "świadków" zachowań kogokolwiek "w realu" i dokonywać ocen takich świadków i takich zachowań. Nie wiem czy dobrze to wyartykułowałem. Każda osoba (również osoba publiczna lub pełniąca funkcje publiczne), której dobra osobiste są zagrożone lub naruszone cudzym działaniem powinna mieć prawo do obrony przed sądem (chociaż osoba publiczna w mniejszym stopniu korzysta z prawa do prywatności). Wolność słowa ma zaś ograniczenia wyznaczane prawami innych osób. Serwisy społecznościowe, w których treści redagowane są przez anonimowych użytkowników już - co pokazuje ta sprawa - stały się olbrzymim wyzwaniem dla wymiaru sprawiedliwości.
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination
To jest oczywiste
Może się wyraziłem nieprecyzyjnie. Krótko mówiąc spisek. Wszystkie jego wypowiedzi i działania zostały zmanipulowane. - to nie miała być ironia.
Dopuszczam myśl, że ktoś mógł paść ofiarą, powiedzmy, "podszywaczy". Sam pisał na stronach, później ktoś zaczął się pod niego podszywać i robić mu zły piar.
Jak działają media, to wszyscy wiemy. Więc nie ma o czym dyskutować.
Powiadam, nie znam dokładnie sprawy, nie uczestniczyłem w tych dyskusjach, znam z relacji – część osób, to osoby, dla mnie wiarygodne. Dla tej sprawy na pewno będzie miało to znaczenie. Zauważ, że treść notki na WiKi odnosi się do zachowań w świecie realnym.
Daleko mi do urządzania przesłuchań, chociaż mogłoby to być ciekawe doświadczenie ;)
Rozumiem, że komuś mogą nie podobać się krytyczne opinie na jego temat, według niego obraźliwe, ale czy to znaczy, że jeżeli są prawdziwe to też muszą zniknąć – bo naruszają jego dobra osobiste. Artykuł 24 kc mówi, że: można żądać zaniechania tego działania, chyba że nie jest ono bezprawne.
Tu niestety sprawy osobiste, personalne z prawnymi się przenikają.
Wojciech
faktycznie Vagla pisze o problemie, a nie osobie
Jak w tytule, tyle że trudno jest oddzielić od sprawy akurat _tę_ osobę. Wprawdzie zna ją może 0,7% populacji Polski, ale z kolei z populacji tych, którzy są/byli aktywni w polskim juznecie to raczej zna tę postać 97%, a opinię w tym środowisku o tej postaci są przygniatająco jednoznacznie negatywne.
Co do problemów ogólnych, to stwierdzenie Vagli "... istotnym problemem jest to, jak ktoś, kto stał się przedmiotem internetowego zainteresowania może się bronić" sygnalizuje tylko jeden z nich. Pochodnym jest np. taki - czy ewidentne prawo do obrony swojego dobrego imienia oznacza że jest ono absolutne i a priori pozwala skutecznie zaprzeczać, że wskazane przez broniącego się sygnowane jego imieniem wpisy internetowe nie są jego, choćby były jego.
Przeczytałem z uwagą
Przeczytałem z uwagą wszystkie wystąpienia, sprawa wydaje się być trudną do jednoznacznego rozstrzygnięcia z kilku powodów; zasady funkcjonowania wikipedia, kwestia specyfiki osoby poszkodowanej, inne przesłanki które były juz podnoszone i je pominę.
Bardziej interesuje mnie problem ogólny zjawiska pomówienia za pomocą mediów elektronicznych, kwestia odpowiedzialności właściciela serwisu/portalu, właściwych zabezbieczeń portalu, kwestia warunków i możliwości ustalenia sprawcy bezpośredniego, kwestia przełożenia winy, sprawca bezpośredni a zarządca serwisu.
Problem strat osoby poszkodowane i inne podobne kwestie.
Byłbym wdzięczny za konkretne wypowiedzi...
Pozdrawiam
Dziś sprawa wróciła na
Dziś sprawa wróciła na wokandę, sąd przesłuchał dwóch świadków strony pozwanej (Wikimedii). Kolejna rozprawa w marcu. Nieco więcej informacji: gazeta.pl
Serwer za granicą
Ale czy serwer będący za granicą leży w komperencjach polskiego sądu ?