Kupili książkę Hitlera
Jak ktoś sprzedaje Mein Kampf, to prokuratura ma uzasadnione podejrzenie popełnienia przestępstwa. Nie będąc wyznawcą ideologii autora tej książki, nadal nie jestem przekonany, czy jej sprzedaż jest równoważna z wyczerpaniem znamion czynu penalizowanego przez art. 256 kk (propagowanie faszystowskiego lub innego totalitarnego ustroju państwa i nawoływanie do nienawiści). Dziennikarze Życia Warszawy kupili taką książkę za 29 złotych w internetowej księgarni.
Życie Warszawy: "Choć sprzedaż książki Adolfa Hitlera jest zabroniona, dziennikarze ŻW kupili ją w poznańskiej księgarni internetowej. Kosztowała 29 zł. Transakcją zainteresowała się prokuratura. Drukowanie i dystrybucja manifestu ideowego Hitlera są w Polsce niedopuszczalne, bo nasz wymiar sprawiedliwości traktuje sprzedaż książki jako propagowanie ustroju totalitarnego".
No tak... Ja w tym tekście zwróciłem jednak uwagę na fragment jednego zdania. Mam na myśli fragment, który niniejszym całkiem wyjmuję z kontekstu w jakim został użyty: "...zakaz sprzedaży „Mein Kampf” jest dyskusyjny i można się spierać, czy tekst Hitlera jest dzisiaj propagandą nazimu...".
O Mein Kampf można też przeczytać w tym serwisie w tekście Mein Kampf, charytatywna aukcja, a nawoływanie do nienawiści oraz w komentarzu do niego. Po napisaniu tego tekstu dyskutowałem na ten temat z przyjaciółmi. Generalnie zdania są podzielone, ale padły również zdania podobne do tych, jakie wypowiedział w materiale ŻW właściciel księgarni internetowej: "Sprzedaż książki nie jest propagowaniem nazizmu. Upowszechnianiem tej doktryny jest raczej zakaz publikacji i sprzedaży „Mein Kampf”, który skazuje potencjalnych czytelników na konieczność sięgania po oryginalny tekst książki Hitlera bez właściwego komentarza historycznego, podkreślającego, czym w istocie jest ta pozycja".
Nie trzeba być historykiem, by poznać historyczne teksty (chociażby niewiadomo jak naganne treści zawierały). Bo jaka jest alternatywa? Palenie książek? Wydawanie limitowanych serii i pełna kontrola do ich udostęniania za pozwoleniami w specjalnych bibliotekach? Tylko osobom, które wykażą się certyfikatem moralności? No właśnie. A jeszcze te prawa autorskie...
- Login to post comments
Piotr VaGla Waglowski
Piotr VaGla Waglowski - prawnik, publicysta i webmaster, autor serwisu VaGla.pl Prawo i Internet. Ukończył Aplikację Legislacyjną prowadzoną przez Rządowe Centrum Legislacji. Radca ministra w Departamencie Oceny Ryzyka Regulacyjnego a następnie w Departamencie Doskonalenia Regulacji Gospodarczych Ministerstwa Rozwoju. Felietonista miesięcznika "IT w Administracji" (wcześniej również felietonista miesięcznika "Gazeta Bankowa" i tygodnika "Wprost"). Uczestniczył w pracach Obywatelskiego Forum Legislacji, działającego przy Fundacji im. Stefana Batorego w ramach programu Odpowiedzialne Państwo. W 1995 założył pierwszą w internecie listę dyskusyjną na temat prawa w języku polskim, Członek Założyciel Internet Society Poland, pełnił funkcję Członka Zarządu ISOC Polska i Członka Rady Polskiej Izby Informatyki i Telekomunikacji. Był również członkiem Rady ds Cyfryzacji przy Ministrze Cyfryzacji i członkiem Rady Informatyzacji przy MSWiA, członkiem Zespołu ds. otwartych danych i zasobów przy Komitecie Rady Ministrów do spraw Cyfryzacji oraz Doradcą społecznym Prezesa Urzędu Komunikacji Elektronicznej ds. funkcjonowania rynku mediów w szczególności w zakresie neutralności sieci. W latach 2009-2014 Zastępca Przewodniczącego Rady Fundacji Nowoczesna Polska, w tym czasie był również Członkiem Rady Programowej Fundacji Panoptykon. Więcej >>
Jeszcze o książce
Oświadczenie (z listopada 2005 roku) na stronie księgarni Albertus.pl: "Według wiadomości, które dotarły do Księgarni Albertus, spór sądowy dotyczący wydania i dystrybucji MEIN KAMPF, pomiędzy polskim wydawcą a władzami Bawarii, zakończył się ugodą, zgodnie z którą wydawca zobowiązał się wystąpić do dystrybutorów o zwrot nakładu. Choć naszym rozumieniu nie jest to jest równoznaczne z zakazem dystrybucji na terytorium RP, w praktyce oznacza, że kolejne zamówienia mogą nie zostać zrealizowane.
Zamawiając dziełko Adolfa Hitlera - które jest zbyt płytkie, by można było przypisać mu propagowanie jakiejkolwiek ideologii - popierać będą Państwo prawo do wolności słowa oraz prawdy historycznej.
Wolność słowa oraz prawo do prawdy historycznej są nadrzędnymi zasadami, jakimi Albertus kieruje się przy doborze oferty i - o ile będzie to nadal możliwe, dołożymy wszelkich starań, aby zrealizować jak największą liczbę zamówień na tę pozycję.
Z pełnym szacunkiem dla naszych klientów oraz dla prawd nadrzędnych, które stoją ponad naszymi osądami"
Księgarnia ta oferowała (już nie oferuje, gdyż nakład się wyczerpał): "Mein Kampf Tekst wraz z komentarzem historycznym - Adolf Hitler". Jeszcze raz: wraz z komentarzem historycznym...
A wydawca napisał m.in:
No i jeszcze warto wspomnieć o uchwale Sądu Najwyższego z 2002 roku. Najwyższy w sprawie Lecha Z. i Roberta S., po rozpoznaniu, przekazanego na podstawie art. 441 § 1 kpk przez Sąd Okręgowy w O., postanowieniem z dnia 9 stycznia 2002 r., zagadnienia prawnego wymagającego zasadniczej wykładni ustawy: "Czy użyte w art. 256 kk sformułowanie „propaguje” dla określenia czynności sprawczej oznacza, że publiczne pochwalanie faszystowskiego lub innego totalitarnego ustroju państwa, wyrażające się np. w wystawieniu na widok publiczny swastyki, wykonywanie gestów faszystowskiego pozdrowienia etc. tylko wtedy wyczerpuje znamiona określonego w art. 256 kk czynu zabronionego, gdy jednocześnie łączy się z (publicznym) upowszechnianiem (popularyzowaniem) wiedzy o takim ustroju tj. uprawianiem propagandy?"
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination
o tempora o mores....
Na fali przemian ustrojowych lat 90 ukazalo sie wiele ksiazek do tej pory cenzurowanych lub drukowanych gdzies w swiecie i "przemycanych" do kraju. Na polce obok pierwszego -niecenzurowanego- wydania Blaszanego Bebenka spokojnie eksponowany byl Mein Kampf, z legalnego nakladu, legalnego wydawcy, legalnej drukarni i w legalnej ksiegarni i jakos nikomu to nie przeszkadzalo. Sadze, ze karygodnym jest zakazywanie publikowania zrodlowych tekstow historycznych, tymbardziej tak waznych jak ta pozycja. Jak mawia znajomy: to jest bez sensu.
biblioteki
A jak maja sie do tego biblioteki uniwersyteckie?
Nie bedac historykiem wypozyczylem bez najmniejszych problemow jakies stare wydanie Main Kampf...
...kampf
Wiadomo, że wszystko co zakazane wzbudza ciekawość, taka jest ludzka natura, nawet jeśli powszechnie wiadomo, że to jest "be" człowiek chce to odkryć i poznać sam.
Identycznie jest z książką Hitlera, mam 42 lata, nie jestem neonazistą a książka wzbudza we mnie ciekawość, poznać początki "diabła"
pozdrawiam robert
Witam
Witam
jakiś czas temu ściągnołem z neta tą książke nastepnie umieściłem link na jednym z forum który pozwalał ściągnąć ową książke z serwera Rapiszare.com
W tej chwili jestem oskarzony z art.256 poddałem sie dobrowolnej karze - czy dobrze zrobiłem rozprawa na dniach
pozdrawiam
kontekst?
Ja to bym patrzył na kontekst sprawy - jakie były Twoje pozostałe wypowiedzi, co to za forum? Bo gdyby rzecz była w samym rozpowszechnianiu Mein Kampf to można by powalczyć.
Ale jak jest coś więcej, to wątpię aby miało to sens.
Tutaj artykuł o tej tematyce
Coś więcej?
Bo tak możemy sobie gdybać i gdybać. Generalnie w tym materiale i w orzeczeniach masz sporo informacji. Sam będziesz miał pewną świadomość, jak to wygląda w Twojej sytuacji. Bo za podanie li tylko linku?
Wojciech
Trochę w temacie
"Impreza" na prywatnej działce. W tle jakiś totalitaryzm. Eksperyment: Podczas eksperymentu okazało się, że wznoszone w tym miejscu okrzyki nie mogły dotrzeć do najbliższego skupiska ludzkiego, osoby postronne nie mogły też zobaczyć co się w tym miejscu dzieje - powiedziała prok. Skoczyńska.
Ale ciekawe jest, że, jak pisze GW (za PAP) : W ramach prowadzonego w Zabrzu śledztwa zajęto komputery należące do uczestników spotkania. Na twardych dyskach były faszystowskie materiały. Nie znaleźliśmy jednak śladu, by te treści udostępniano osobom trzecim, a zatem i w tym przypadku nie można mówić o propagowaniu faszyzmu - zaznaczyła prok. Skoczyńska.
Zastanawiam się, czy pani prokurator powinna informować, co było na tych dyskach czy raczej nie - skoro nie ma przestępstwa. Pozostaje jeszcze pytanie, czy komputery też trzeba było koniecznie sprawdzić czy nie. Czy zrobiono to tak przy okazji.
Bo też można wyobrazić sobie taką sytuację, kiedy prokuratura podczas jakiegoś śledztwa ogłasza, że na komputerze delikwenta jest tylko "normalna" pornografia, może trochę perwersyjna, ale jednak to nie przestępstwo - czy to nie narusza dóbr tej osoby.
Czy inna sytuacja, znaleziono dowody zdrady męża albo żony, prokuratura też podaje, że na zatrzymanym komputerze znalazła tylko dowody nie potwierdzające wieności małżeńskiej - ale jej nic do tego.
Zdaje sobie sprawę, że ten drugi przykład jest trochę naciągany;), ale nie znaczy, że nie możliwy. :)
Nie tylko duże tytuły interesują się takimi sprawami, w małych miejscowościach również, a prokuratura naciskana przez dziennikarza próbuje pokazać, że coś robią, starają się, ale nawet na tym nieszczęsnym komputerze nie znaleziono dowodów jakiegoś przestępstwa. A można było powiedzieć: W ramach prowadzonego w Zabrzu śledztwa zajęto komputery należące do uczestników spotkania. Nie znaleziono na nich nielegalnych treści.
Wojciech