Wniosek o zbadanie konstytucyjności ustawy o dostępie do informacji publicznej: nie boimy się dyskutować o ustroju państwa?
Dziś na pierwszej stronie Dziennika Gazety Prawnej pojawił się tekst na temat możliwości reprezentowania I Prezesa Sądu Najwyższego w postępowaniu przed Trybunałem Konstytucyjnym przez radcę prawnego z prywatnej kancelarii. Temat związany jest z tematyką tego serwisu, ponieważ chodzi o postępowanie z wniosku I Prezesa SN dotyczącego ustawy o dostępie do informacji publicznej. Zresztą - fakt, że zmodyfikowany wniosek złożono na papierze firmowym kancelarii odnotowałem już w poprzednim tekście: Nowe pisma procesowe w sprawie K 58/13 (zatem to kontynuacja podjętego już wcześniej tematu). Dziś w tej sprawie mamy zaś coś na kształt ustrojowej debaty publicznej. To chyba dobrze, prawda?
O taką debatę zabiegał Prezes Trybunału Konstytucyjnego, gdy uruchamiał Obserwatora Konstytucyjnego - miała to być wydawana przez Trybunał Konstytucyjny prasa stymulująca debatę konstytucyjną właśnie. W takiej debacie wskazuje się potencjalny problem i zupełnie bez nerwów zaczyna się sygnalizować swoje wątpliwości. Ja swoje zasygnalizowałem w zeszłym tygodniu. Oczywiście dyskutowałem na ten temat też z zaprzyjaźnionymi konstytucjonalistami i część z nich twierdzi, że się mylę. OK. Zakładam, że mogę się mylić. Nie ma sprawy. To przecież debata.
Ale w czym rzecz? Najpierw zapytałem przewrotnie: czy Marszałek Sejmu może dać komuś pełnomocnictwo do podpisywania przyjętych przez Sejm ustaw? Od razu pojawili się tacy, którzy postanowili mnie sprostować i pouczyć mnie, że to Prezydent RP podpisuje ustawy, nie zaś Marszałek Sejmu. Odpowiedziałem zatem, że chodzi o sytuację, o której mowa w art. 56 Regulaminu Sejmu RP, a mowa tam przecież o tym, że "Marszałek Sejmu przesyła Prezydentowi tekst ustawy, potwierdzony swoim podpisem". No, ale - jak wspomniałem - to było przewrotne pytanie i jedynie przygrywka do dyskusji, bo w istocie chodzi o normę konstytucyjną i o kompetencję do składania wniosków abstrakcyjnej kontroli konstytucyjności ustawy. Wywód - w uproszczeniu - jest następujący:
Posługuję się określeniem "pełnomocnictwo cywilne", by odróżnić od procesowego. Dlaczego? Dlatego, że o ile art. 20 ustawy o Trybunale Konstytucyjnym odsyła do Kodeku Postępowania Cywilnego, to jednak tylko w sprawach nieuregulowanych ustawą. A sposób reprezentowania I Prezesa Sądu Najwyższego, a także - co istotne - całego Sądu Najwyższego przed Trybunałem Konstytucyjnym, jest uregulowany w art. 11 i art. 12 ustawy o Sądzie Najwyższym. Kwestia reprezentacji SN i reprezentacji I Prezesa SN jest zatem uregulowana ustawą, a więc w tym zakresie odpowiednie stosowanie KPC nie może nastąpić. Nie mamy do czynienia z pełnomocnictwem procesowym, a więc mamy do czynienia z jakimś pełnomocnictwem, pewnie takim właśnie sobie cywilnym, czyli na podstawie KC. Do tego dochodzi norma kompetencyjna z art. 191 Konstytucji, która daje kompetencję nie całemu Sądowi Najwyższemu do wnioskowania do Trybunału Konstytucyjnego, a konkretnie I Prezesowi tegoż Sądu Najwyższego (co istotne w związku ze wskazanymi art. 11 i art. 12 ustawy o SN, bo w istocie będzie mógł mieć zastosowanie tylko art 11, a nie art. 12, ten ostatni mówi o działaniu (całego) Sądu Najwyższego w postępowaniu przed TK, a pierwszy o tym, jak działa I Prezes SN).
Przy tych wywodach zaznaczyłem, że "tak tylko sobie dywaguję, nie należy zwracać na mnie uwagi". Tak czy inaczej zasygnalizowałem wątpliwość i problem, który - być może - wynika z moich lichych kompetencji interpretowania przepisów konstytucyjnych. Proszę wybaczyć brak pewności, skoro on, ów brak, wyrasta na pożywce niedawnych wszak doniesień mediów, które sobie komentowałem słowami: "Jako wiodąca na świecie firma doradcza mamy też komórkę, która bezpłatnie pomaga administracji publicznej wkładać listy do kopert i je zaklejać". Tak sobie skomentowałem doniesienia medialne na temat tego, że prezentacja rządowych działań wobec górnictwa (przygotowana w popularnym programie do robienia prezentacji) była podpisana (w meta danych) nazwą jednej z wiodących i światowych spółek doradczych (por. Plan naprawy kopalń przygotowała Boston Consulting Group? KW: "Opracowali jeden element". Rzecznik rządu: "Nic o tym nie wiemy" ). Wcześniej były metki na ubraniach udzielającej wywiadu premier. Niby nic, ale...
Wciąż aktualny jest, moim zdaniem, problem społecznego dekodowania tego co prywatne, i odróżnianie od tego, co publiczne. I jeszcze ważna jest odpowiedź na pytanie gdzie i kiedy w butach państwa może chodzić prywatny biznes, a gdzie i kiedy nie. Innymi słowy: co jest zadaniem publicznym i kto takie zadania publiczne powinien realizować oraz jakimi środkami (środki są ważne, bo przecież jest z tym problem, o czym świadczy nie tak dawno przeprowadzona debata budżetowa, w której wymiar sprawiedliwości sygnalizował problemy finansowe). Kancelaria radcowska to biznes prywatny, chociaż realizująca szczególne zadania i mająca samorząd i własną ustawę... Dlatego może się mylę, gdy przepis art 191 Konstytucji, który wymienia I Prezesa SN, nie zaś nawet cały SN, interpretuję w ten sposób, że to I Prezes SN może działać, ale bez pełnomocnika procesowego, a jedynie - zgodnie z art. 11 ustawy - w niektórych sytuacjach tam wymienionych może go zastępować inny prezes SN. A jeśli I Prezesa SN może zastępować radca prawny, to czemu Konstytucja wymienia I Prezesa SN, a nie Sąd Najwyższy? A może - to kolejny element debaty - skoro I Prezesa SN może reprezentować radca prawny, a to dzięki swojej kompetencji, profesjonalizmowi, to może każdy obywatel mógłby mieć taką możliwość, by wystąpić do TK z wnioskiem o zbadanie konstytucyjności ustawy, byle występował przez profesjonalistę? To byłby już wyłaniający się z debaty publicznej postulat zmiany Konstytucji. Wszak władza zwierzchnia w RP należy do Narodu...
Jak wspomniałem - koledzy konstytucjonaliści już mi w korespondencji i rozmowie starali się wykazać, że się mylę, bo przecież I Prezes SN nie istnieje bez całego Sądu Najwyższego, więc jeśli ustawa o Sądzie Najwyższym w art. 12 mówi o tym, że Sąd Najwyższy w postępowaniu przed TK może być reprezentowany, to znaczy, że i I Prezes tegoż Sądu też może. Zgrabnie zbijali moje argumenty. A ja podnosiłem: I Prezes Sądu Najwyższego jest organem i Sąd Najwyższy jest też organem, ale innym. Art. 7 Konstytucji mówi o tym, że organy władzy publicznej działają na podstawie i w granicach prawa (zasada legalizmu i praworządności) i jeśli ustawa daje normę postępowania jednemu organowi, to wcale nie jest tak, że daje ją innemu. Niektórzy koledzy i koleżanki pewnie teraz będą chcieli na ten temat napisać jakąś naukową rozprawę, bo temat wydaje się ciekawy, nawet jeśli się mylę.
Ale być może jest jednak coś na rzeczy, skoro dziś w Dzienniku Gazecie Prawnej ten temat pojawił się "na jedynce".
Fragment pierwszej strony Dziennika Gazety Prawnej z 26 stycznia 2015 roku. To tekst wprowadzający autorstwa red. Ewy Ivanowej, który zachęca do lektury większego tekstu w środku gazety.
DGP zebrała informacje, zbadała kto i jak korzysta z pełnomocników, kto nie korzysta i dlaczego, zebrała też inne opinie. Wiadomo. Prasa.
Mamy zatem coś na kształt dyskusji publicznej, z której - jestem o tym przekonany - zadowolony musi być zarówno I Prezes Sądu Najwyższego, jak i Prezes Trybunału Konstytucyjnego. Mamy tu bowiem przejaw społeczeństwa obywatelskiego i mamy debatę ustrojową. Piastuni władzy publicznej mogą merytorycznie odnieść się do wątpliwości, wykazać spójną argumentacją, że w istocie wątpliwość jest pozorna, a w rzeczywistości, nawet przy minimalnych zdolnościach interpretacyjnych, których zgłaszający wątpliwości najwyraźniej nie mają, widać, że wszystko jest jasne, klarowne, przejrzyste i zgodnie z zasadami. Jakże to ożywcze wobec tak wielu przejawów "politycznej debaty obyczajowej". Dyskusja o zasadach działania tak ważnych instytucji (organów!) publicznych to oczywiście dyskusja polityczna per se. A my w zeszłym roku obchodziliśmy 25-lecie wolności więc nie boimy się - jako społeczeństwo - debatować o ustroju Rzeczypospolitej i praktyki działania państwa. Chociaż...
Chyba jest w tym coś niepokojącego, jeśli konstytucjonaliści komentujący w prasie, w dyskusji ustrojowej, zastrzegają sobie anonimowość. A tak było przy tym tekście DGP.
Może komentujący konstytucjonaliści nie baliby się niczego komentując dla prasy wydawanej przez Trybunał Konstytucyjny, bo prasie prywatnej nie ufają? Sam nie wiem.
- Login to post comments
Piotr VaGla Waglowski
Piotr VaGla Waglowski - prawnik, publicysta i webmaster, autor serwisu VaGla.pl Prawo i Internet. Ukończył Aplikację Legislacyjną prowadzoną przez Rządowe Centrum Legislacji. Radca ministra w Departamencie Oceny Ryzyka Regulacyjnego a następnie w Departamencie Doskonalenia Regulacji Gospodarczych Ministerstwa Rozwoju. Felietonista miesięcznika "IT w Administracji" (wcześniej również felietonista miesięcznika "Gazeta Bankowa" i tygodnika "Wprost"). Uczestniczył w pracach Obywatelskiego Forum Legislacji, działającego przy Fundacji im. Stefana Batorego w ramach programu Odpowiedzialne Państwo. W 1995 założył pierwszą w internecie listę dyskusyjną na temat prawa w języku polskim, Członek Założyciel Internet Society Poland, pełnił funkcję Członka Zarządu ISOC Polska i Członka Rady Polskiej Izby Informatyki i Telekomunikacji. Był również członkiem Rady ds Cyfryzacji przy Ministrze Cyfryzacji i członkiem Rady Informatyzacji przy MSWiA, członkiem Zespołu ds. otwartych danych i zasobów przy Komitecie Rady Ministrów do spraw Cyfryzacji oraz Doradcą społecznym Prezesa Urzędu Komunikacji Elektronicznej ds. funkcjonowania rynku mediów w szczególności w zakresie neutralności sieci. W latach 2009-2014 Zastępca Przewodniczącego Rady Fundacji Nowoczesna Polska, w tym czasie był również Członkiem Rady Programowej Fundacji Panoptykon. Więcej >>
Dyskusja
U dr Adama Bodnara na Facebooku toczy się ciekawa dyskusja o tym, kto może co podpisać i jak występować przed TK. Nawiasem mówiąc to orzeczenie SN, o którym tam mowa w tej dyskusji to uchwała składu siedmiu sędziów Sądu Najwyższego z 17 lipca 2013 roku, sygn. akt III CZP 46/13 (PDF). To oczywiście chodzi o reorganizację sądów.
Trzeba pamiętać, że co innego minister, a co innego I Prezes Sądu Najwyższego i że tak wprost sobie tego mieszać nie można (co innego władza wykonawcza, co innego sądownicza, co innego postępowanie przed TK, co innego decyzja o przeniesienie sędziego itd.). Ale zacytować Sąd Najwyższy zawsze warto:
--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination