Prawo autorskie w kampanii wyborczej i "Czerwone maki"

O "Czerwonych makach na Monte Cassino" pisałem pierwszy raz przy okazji sprawdzania na jakich podstawach prawnych Kancelaria Prezydenta RP opublikowała "płytę" pt. "Bo wolność krzyżami się mierzy" w 2009 roku (por. Udostępniając pieśni patriotyczne w formacie mp3 ZAiKS i Prezydent zadają zagadki prawno-autorskie). Dziś zaś, w 70. rocznicę bitwy o Monte Cassino, temat zyskał na zainteresowaniu opinii publicznej. Historia z plikami mp3 ze stron Prezydenta RP i BBN też zyskała nowe znaczenia, a to ze względu na niedawne rozstrzygnięcie Trybunału Sprawiedliwości na temat "legalności źródła" i zakresu dozwolonego użytku. Po próbach wciągnięcia "prawa autorskiego" w wir dyskusji wyborczych, wreszcie się to udało. Ale - jestem o tym przekonany - im dalej będziemy wchodzić w ten temat (co nieuniknione), tym obywatele zaczną dostrzegać więcej problemów.

Zacznijmy od "Czerwonych maków". Kolejne odsłony tej mojej "inwestygacji" sprzed pięciu lat da się znaleźć w tekstach Pytania przesłane Kancelarii Prezydenta RP w sprawie płyty "Bo wolność krzyżami się mierzy", Pierwsza część odpowiedzi w sprawie prezydenckiej płyty "Bo wolność krzyżami się mierzy", Prezydenckie MP3: uzyskane dokumenty rodzą kolejne pytania, Ideo sp. z o.o.: my tylko hostujemy prezydenckie MP3 i - generalnie - eMPe-trójki od władzy publicznej w Newsweeku. Tymi tekstami "pokryłem" dość znaczny obszar dyskusji. Naruszenia praw autorskich przez administrację publiczną, kwestie ceny informacji, kwestię licencji od organizacji zbiorowego zarządzania, kwestie odpowiedzialności pośredników, w infrastrukturze której administracja publiczna hostuje pliki, możliwość prowadzenia aktywności wydawniczej przez administrację publiczną. Wszystko to mogło być możliwe ze względu na prawo dostępu do informacji publicznej. Wówczas jednak opinia publiczna nie była jeszcze gotowa na proste skonstatowanie, że "Czerwone maki" będą chronione do 2070 roku.

W 2005 roku bez większych sukcesów próbowaliśmy (w ramach Internet Society Poland) zainteresować wyborców tematami "społeczeństwa informacyjnego" (por. Prawica? Lewica? Nie ma sporu, bo nie ma programów!). Potem w 2009 roku: Kampania wyborcza: zadawajcie politykom pytania o internet i społeczeństwo informacyjne...

Dziś jesteśmy już po "skakaniu przeciwko ACTA". Politycy widząc potencjał "stają na czele". Prawo autorskie zyskało na znaczeniu w debacie publicznej. Misja mogłaby zostać uznana za zakończoną, bo debata zacznie się rozkręcać. Mamy też opracowania konkretnych tematów. Skoro zacząłem od "Czerwonych maków", to wypada wskazać takie opracowanie, które niedawno linkowane było w komentarzu pod tekstem Czerwone Maki na prezydenckich stronach - epilog po latach i postulat dot. "ekologii informacyjnej". Chodzi oczywiście o tekst Za granie Czerwonych Maków tantiemy pobierze niemiecki rząd w Bawarii, czyli 70 lat od bitwy pod Monte Cassino autorstwa Bogusława Wieczorka. Kiedy podlinkowałem go na Facebooku, to okazało się, że siedemdziesiąt dwie osoby postanowiły podzielić się tym linkiem (72 Shares). To chyba rekord sherowania materiału, który gdzieś wpuściłem w wir "mediów społecznościowych".

Niektórzy z oburzeniem pytają co też zrobi kandydujący do Parlamentu Europejskiego Minister Kultury i Dziedzictwa Narodowego Bogdan Zdrojewski? Wzywają Ministra do zajęcia stanowiska. Ale głos w kampanii wyborczej (chociaż nie o "Czerwonych makach", ale szerzej) zabrał poseł Paweł Zalewski, publikując tekst pod prowokacyjnym tytułem ACTA - reaktywacja? W ten sposób prawo autorskie pojawiło się w kampanii wyborczej. Poseł Zalewski formułuje tam listę postulatów (np. konieczność ograniczenia autorskich praw osobistych w przypadku korzystania z utworów na podstawie przepisów o dozwolonym użytku, wprowadzenie nowego wyjątku w zakresie monopolu autorskiego w postaci licencji przymusowej, etc.). Spodziewam się, że koledzy i koleżanki z wydawnictw działających na rynku nie będą zachwyceni. Z drugiej strony postulaty są napisane w taki sposób, by dało się wycofać z ich zbyt stanowczych interpretacji (np. cóż może znaczyć w praktyce postulat "Wprowadzenie generalnej klauzuli dozwolonego użytku. Wprowadzenie swoistej klauzuli generalnej na wzór amerykańskiego fair use z dość szczegółowym wskazaniem typowych postaci dozwolonego użytku pozwala lepiej reagować na rozwój techniki i zapewniać odpowiednią równowagę pomiędzy interesami właścicieli praw, a użytkowników w konkretnych przypadkach"?).

Posłowi Zalewskiemu odpowiedziałem na Facebooku następującymi słowami:

Wszystko ładnie, tylko... Należy przesądzić o tym, że dyrektywa re-use nie stanowi żadnej podstawy do roszczenia sobie przez państwa jakiegokolwiek monopolu quasi autorskiego do treści informacji publicznych (materiałów urzędowych); podobnie należy przesądzić, że rejestry publiczne oraz bazy danych w państwach członkowskich, a służące do realizacji zadań publicznych, nie są w zakresie dyrektywy o ochronie baz danych. Owszem, cieszę się, że potrafiliśmy doprowadzić - jako obywatele - do sytuacji, w której prawo autorskie stało się przedmiotem dyskusji polityków w kampanii wyborczej. Parlament Europejski jednak nie może zrewidować konwencji berneńskiej, a tu właśnie leży jeden z problemów. Tu i w traktatach WIPO, w Porozumieniach TRIPS. System owinął kolejnymi papierkami cukierek praw autorskich.

W kampanii wyborczej bierze udział koalicja składająca się z Partii Libertariańskiej, Demokracji Bezpośredniej i Partii Piratów. Poszczególni koalicjanci istotnie publicznie wypowiadali się na temat prawa autorskiego już wcześniej. Tej koalicji nie udało się jednak zarejestrować list w dostatecznej liczbie okręgów, więc nie jest to ogólnopolski komitet. Do tego - miałem niemały problem, by - dla potrzeb tego tekstu - znaleźć jakąś jedną stronę, na której znalazłby się program takiej koalicji. Linki prowadzą do stron db.org.pl. Skoro tak, to linkuję, chociaż sposób przygotowania tej strony niestety sprawił, że poczułem się zagubiony. Zdaje się, że i Zieloni coś o prawie autorskim przebąkują w kampanii. No i państwo wspierający p. Palikota też - jak pamiętam - zakładali maski Guya Fawkesa (chociaż wówczas na kilometr było widać, że to koniunkturalizm) i starali się wkręcić w demonstracje w roku 2012 (bezskutecznie, bo takie było wówczas założenie organizatorów tych protestów, że kto chce tam przyjść, nie może występować w partyjnych barwach).

Nie wiem, gdzie są stanowiska tych komitetów wyborczych, które dotyczą prawa autorskiego. Prawdopodobnie zaraz ktoś będzie tak miły i wskaże w komentarzu pod tym tekstem bezpośredni link do takiego stanowiska. Zawalczcie państwo o mnie. Czuję, że to jest ten czas, w którym mogę wybrać, ale musicie się trochę zmęczyć, bym docenił Wasz trud...

I chociaż w Latarniku wyborczym nie widzę pytań o prawo autorskie (z tematów "społeczeństwa informacyjnego" jest tylko pytanie o to, czy "Unia Europejska powinna wprowadzić bardziej restrykcyjne przepisy ograniczające gromadzenie danych przez firmy działające w Internecie"), to prawo autorskie jest już w debacie publicznej obecne. W kolejnych ankietach Latarnika pewnie ktoś pokusi się o sprawdzenie ubiegających się o głosy kandydatów również w tym obszarze.

A jeśli chodzi o "Czerwone maki", to dostrzegłem niedawno jeszcze tekst Czerwone maki na Solaris, w którym Centrum Cyfrowe Projekt: Polska sugeruje, że:

Czerwone maki na Monte Casino”, popularna piosenka patriotyczna, powinna znaleźć się na liście otwartych zasobów Instytutu Książki, który to Instytut właśnie ogłosił rozpoczęcie programu udostępniania piśmiennictwa.

I ten tekst skomentowałem na Facebooku:

Taaaak. "Czerwone maki" są chronione do 2070 roku. Aby były w jakichś repozytoriach, to trzeba by się wystarać o licencje. Bo zrzec się praw nie można. I teraz są dwie opcje - albo linia "polityczna" doprowadzi do udzielenia takiej licencji (względnie przeniesienia praw) za cenę "umiarkowaną", albo linia "rynkowa" wywinduje cenę w kosmos w związku z prawami popytu i podaży. Bo niby jak się "ustala" cenę na wolnym rynku, jak nie punktem przecięcia krzywej popytu i podaży? Jeśli Polacy chcą mieć "Maki", a monopol prawnoautorski przysługuje komuś innemu, to ten ktoś inny może podyktować cenę, jaką będzie chciał. Czyż nie? A jakby kasa na "wykup" miała być "publiczna", to nikomu ręka nie drgnie, żeby zapłacić kosmiczne kwoty (jeśli tylko vox populi zacznie krzyczeć). Problem zatem jest głębiej. Nie jestem zwolennikiem tezy, że publiczne pieniądze można przeznaczyć na wykupy bez refleksji. Problemy to wyznaczenie ceny informacji, to możliwość zrzeczenia się praw (do dev/null), to czas trwania autorskich praw majątkowych, etc...

Zrzeczenie się autorskich praw majątkowych? No właśnie. Pozostaje kasa. Przypominam moje prowokacyjne teksty: Cena za utwory mojego autorstwa wynosi miliard euro za sztukę, Czekam na trzy miliardy euro od Skarbu Państwa, albo odszkodowanie za wywłaszczenie z praw autorskich, albo Otrzymałem odpowiedź z KOPIPOL'u... Mogę też wkleić takie małe nagranie video o tych krzywych popytu i podaży:

Hmm... Do tego warto chyba przypomnieć tekst z lutego 2012 roku, który zatytułowałem Przy okazji dyskusji o ACTA okazuje się, że król rządzący prawem autorskim jednak jest nagi.

Kadencja Parlamentu Europejskiego trwa pięć lat. Dla mnie nie jest istotne kogo postanowisz wybrać, Drogi Czytelniku. Pamiętaj jedynie, że wybrani w najbliższą niedzielę Twoi przedstawiciele będą musieli rozwiązywać problemy społeczne, które pojawią się w życiu społecznym w roku 2019. Zatem zdecyduj mądrze, by działali w Twoim interesie (niezależnie od tego, czy w Twoim interesie jest wydłużanie czasu obowiązywania praw autorskich i ograniczanie dozwolonego użytku, czy też wręcz przeciwnie). Demokracja to gra interesów. Warto, byś przed wyborami poznał to, na czym w istocie polega Twój interes (por. Kilka refleksji związanych z obserwacją debaty politycznej AD 2014).

Materiały na podobny temat gromadzę w dziale prawo autorskie.

PS
I pamiętajcie, że gdy usłyszycie w kampanii wyborczej, że ktoś mówi o "prawach twórców", to najpewniej ściemnia, bo Na świecie są miliardy twórców (innymi słowy: każdy człowiek jest twórcą).

PPS
Możecie też zapytać swoich kandydatów przed niedzielą o ich stosunek do Europejskiej Agendy Cyfrowej. Jako ściąga (niezależnie od tego, czy ktoś się zgadza, czy nie zgadza z ujawnionymi tam poglądami) może posłużyc moja opinia przygotowana dla Sejmu: Korzyści, koszty, szanse i zagrożenia dla Polski i polskich obywateli płynące z dokumentu Europejska Agenda Cyfrowa, ze zwróceniem szczególnej uwagi na kwestie praw, wolności i obowiązków internautów, a także szacowanych kosztów wdrażania postulowanych w EAC rozwiązań i osiągnięcie założonych celów - (kontekst społeczny). (PDF)

Opcje przeglądania komentarzy

Wybierz sposób przeglądania komentarzy oraz kliknij "Zachowaj ustawienia", by aktywować zmiany.

O koalicji

O ile się orientuję, to komitet wyborczy PL, DB i PP nie jest koalicją, czyli nie występuje ze wspólnym programem. Partnerów w tym komitecie wyborczym łączyć miała metoda budowania list wyborczych (poprzez prawybory, ale realnie było jak zawsze, czyli ktoś niektóre listy ułożył sobie sam), ale w kwestia programowych każde ugrupowanie miało startować samodzielnie.

Stanowisko PL w sprawie IP jest tu: http://partialibertarianska.org/deklaracja-polityczna-pl/#49

Czyli

Partia libertariańska:

Partia Libertariańska postuluje zniesienie monopoli narzucanych przez prawo autorskie, prawo własności przemysłowej i inne akty prawne, określanych często zbiorczą nazwą „własności intelektualnej”. Twórcy, wynalazcy i inni producenci informacji powinni móc narzucać ograniczenia w korzystaniu z przekazywanej przez siebie informacji jedynie w drodze dobrowolnych umów.

--
[VaGla] Vigilant Android Generated for Logical Assassination

Karta Praw Cyfrowych

Jest też dla inicjatywa EDRi, Karta Praw Cyfrowych, a w niej też część dotycząca prawa autorskiego:

4. Będę wspierać reformę prawa autorskiego
Będę opowiadać się za wolnością komunikacji oraz prawem do udziału w życiu kulturalnym w kontekście reformy prawa autorskiego i dostępu do wiedzy. Będę wspierać inicjatywy na rzecz harmonizacji i obowiązkowego wprowadzenia obecnie opcjonalnych wyjątków prawa autorskiego, w celu ułatwienia wolnego korzystania z utworów przez osoby prywatne. Będę wspierać reformy mające na celu nałożenie obowiązku wprowadzenia wyjątków od praw autorskich dla publicznych i działających nie-dla-zysku instytucji kulturalnych, historycznych i edukacyjnych. Będę wspierać inicjatywy mające na celu zapewnienie, że prace finansowane ze środków publicznych będą dostępne w domenie publicznej lub na wolnych licencjach. Nie będę wspierać ustawodawstwa, które miałoby rozszerzyć zakres lub czas trwania prawa autorskiego lub praw pokrewnych.

Jak do tej pory 21 kandydatek i kandydatów z Polski podpisało tę deklarację.

Piotr VaGla Waglowski

VaGla
Piotr VaGla Waglowski - prawnik, publicysta i webmaster, autor serwisu VaGla.pl Prawo i Internet. Ukończył Aplikację Legislacyjną prowadzoną przez Rządowe Centrum Legislacji. Radca ministra w Departamencie Oceny Ryzyka Regulacyjnego a następnie w Departamencie Doskonalenia Regulacji Gospodarczych Ministerstwa Rozwoju. Felietonista miesięcznika "IT w Administracji" (wcześniej również felietonista miesięcznika "Gazeta Bankowa" i tygodnika "Wprost"). Uczestniczył w pracach Obywatelskiego Forum Legislacji, działającego przy Fundacji im. Stefana Batorego w ramach programu Odpowiedzialne Państwo. W 1995 założył pierwszą w internecie listę dyskusyjną na temat prawa w języku polskim, Członek Założyciel Internet Society Poland, pełnił funkcję Członka Zarządu ISOC Polska i Członka Rady Polskiej Izby Informatyki i Telekomunikacji. Był również członkiem Rady ds Cyfryzacji przy Ministrze Cyfryzacji i członkiem Rady Informatyzacji przy MSWiA, członkiem Zespołu ds. otwartych danych i zasobów przy Komitecie Rady Ministrów do spraw Cyfryzacji oraz Doradcą społecznym Prezesa Urzędu Komunikacji Elektronicznej ds. funkcjonowania rynku mediów w szczególności w zakresie neutralności sieci. W latach 2009-2014 Zastępca Przewodniczącego Rady Fundacji Nowoczesna Polska, w tym czasie był również Członkiem Rady Programowej Fundacji Panoptykon. Więcej >>