Nieskuteczna klauzula nieodpowiedzialności

Kimże jest ta osoba, która się dopuściła naruszenia? Oczywiście - będzie nią autor komentarza, ale może się okazać, że sprawcą naruszenia dobra osobistego będzie ten, kto danego komentarza nie usunął...

Polityka nr 40 (2472) z 2 października 2004 przynosi krótką relację pewnego sporu. Polityka pisze: "Ciekawie zapowiada się proces o pomówienie, jaki wytoczył prezydent Ostrołęki Ryszard Załuska założycielowi strony internetowej www.moja-ostroleka.pl Maciejowi Kleczkowskiemu. Prawie rok temu internauci skrytykowali prezydenta za decyzje w sprawie otwarcia dla ruchu kołowego jednej z ulic miasta. Pod artykułem na ten temat pojawiły się wyzwiska pod adresem prezydenta. Obrażony Załuska zażądał usunięcia komentarzy, przeprosin ze strony Kleczkowskiego i przekazania 20 tys. zl na cele charytatywne. Właściciel strony komentarze usunął, ale nie przeprosił i nie wpłacił pieniędzy. Sprawa skończyła się w sadzie". Dziennikarka zadała mi pytanie: "Czy ma rację właściciel strony twierdząc, że jest niewinny, bo to nie on był autorem tych obraźliwych komentarzy? Inaczej mówiąc czy prawo zwalnia go z odpowiedzialności za treść, która znalazła się na jego stronie?". Warto też zauważyć, że na wielu stronach znajdują się klauzule, wedle których autorzy witryn nie ponoszą odpowiedzialności za komentarze dyskutantów...

Czy jest niewinny? Odpowiadając na takie pytanie należy w pierwszej kolejności zauważyć, że pojęcie winy ma różne znaczenia w systemie prawa karnego i cywilnego. Wina może mieć kilka stopni. Możemy czasem mówić o nienależytej staranności w czyimś działaniu. Czasem można mówić o przyczynieniu się poszkodowanego do powstania szkody. Jak wynika z doniesień prasowych - sprawa trafiła do sądu karnego. Ja jednak myślę, że przytoczonej sprawie chodzi raczej o naruszenie dóbr osobistych.

Z jednej strony mamy w kodeksie cywilnym takie przepisy, jak 415 KC, który w ogólności mówi, że kto z winy swojej uczynił drugiemu szkodę jest zobowiązany do jej naprawienia. A wiec należałoby wykazać winę, szkodę, oraz związek przyczynowy miedzy nimi. Z drugiej strony dobra osobiste człowieka (a do nich należy miedzy innymi cześć - a wiec i dobre imię; również wizerunek, nazwisko, pseudonim i inne jeszcze, w sposób niezamknięty wymienione w art. 23 kodeksu cywilnego) są chronione w dodatkowy, specjalny można by rzec, sposób. Otóż - ten czyje dobro osobiste zostało zagrożone cudzym działaniem (a wiec zagrożone, nie zaś naruszone - na co warto zwrócić uwagę) może żądać zaniechania tego działania, chyba ze nie jest ono bezprawne. Nie jest bezprawne, gdy np. wynika z przepisów prawa. Według orzecznictwa bezprawne jest zachowanie sprzeczne z normami prawa lub zasadami współżycia społecznego, bez względu na winę a nawet świadomość sprawcy.

Jeśli już dokonano naruszenia - ten, czyje dobro zostało naruszone może żądać ażeby osoba, która dopuściła się naruszenia, dopełniła czynności potrzebnych do usunięcia jego (naruszenia) skutków, w szczególności ażeby złożyła oświadczenie odpowiedniej treści i w odpowiedniej formie. Tu należałoby się zastanowić, o jakie czynności potrzebne do usunięcia skutków naruszenia może chodzić. Wyobrażam sobie, że może chodzić o usunięcie z serwisu internetowego materiału naruszającego dobra osobiste, ale może również chodzić o dokonanie wpisów w pliku robots.txt znajdującym się na serwerze, na którym znajduje się internetowy serwis, a umieszczenie których doprowadzi do tego, że zostaną usunięte kopie stron w takich serwisach jak Google, czy archive.org (to że coś usuniemy z własnego serwisu, nie oznacza, że usunęliśmy z innych zasobów Sieci, na które mamy wpływ, przyczyniając się do usuwania skutków naruszenia). Na zasadach przewidzianych w kodeksie można również żądać zadośćuczynienia pieniężnego lub zapłaty odpowiedniej sumy pieniężnej na wskazany cel społeczny.

Kluczowe pytanie brzmi: kimże jest ta osoba, która się dopuściła naruszenia? Możemy tu mieć do czynienia z kilkoma niezależnymi zdarzeniami. Oczywiście - ten kto jest autorem komentarza i umieszcza go w Sieci za pomocą dostępnego na stronie internetowej forum może dopuścić się naruszenia (też zagrożenia) dóbr osobistych. Jednak może się takiego zagrożenia, a czasem i naruszenia dopuścić również ten, kto mając kontrole nad danym zasobem informatycznym (witryna internetowa) nie uczynił nic, by informacja tam opublikowana przestała naruszać cudze dobra. Mówimy tu wówczas o zaniechaniu. Taka byłaby podstawa odpowiedzialności osoby, która co prawda nie napisała danego postu na forum, ale nie zareagowała na informacje o tym, iż w kontrolowanej przez nią przestrzeni (wirtualnej) ma miejsce zdarzenie naruszające cudze dobra osobiste.

Mamy też aspekt prawnokarny. Wedle art. 212 kodeksu karnego: Kto pomawia inną osobę, grupę osób, instytucję, osobę prawną lub jednostkę organizacyjną nie mającą osobowości prawnej o takie postępowanie lub właściwości, które mogą poniżyć ją w opinii publicznej lub narazić na utratę zaufania potrzebnego dla danego stanowiska, zawodu lub rodzaju działalności, podlega grzywnie, karze ograniczenia albo pozbawienia wolności do roku. Paragraf drugi zaś tego przepisu specjalnie traktuje środki masowego komunikowania. Czy internet i forum na internetowej stronie jest takim środkiem masowego komunikowania? Wydaje się, że jest. Jeżeli sprawca dopuszcza się czynu określonego w § 1 (pomówienie) za pomocą środków masowego komunikowania, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2. Kara jest zatem wyższa.

Czy skuteczna będzie umieszczona na stronie internetowej klauzula, zgodnie z którą redaktor serwisu (niektórzy używają słowa właściciel, chociaż może to być mylące, wobec ścisłego znaczenia pojęcia własność stosowanego na gruncie kodeksu cywilnego) nie ponosi odpowiedzialności za komentarze internautów. Czy ma ona jakąkolwiek moc prawną?

W mojej opinii - klauzula taka ma ograniczoną moc. Jeśli odpowiedzialność wynika z przepisów prawa - nie można się jednostronnie wyłączyć z działania ustawy. Oczywiście generalna zasada polega na tym, że odpowiadać powinien ten, kto danego czynu lub zaniechania się dopuścił (są też inne modele odpowiedzialności, w konkretnych sytuacjach przewidzianych kodeksem cywilnym, w szczególności odpowiedzialność na zasadzie ryzyka). Wracając jednak do wątku: wyobrażam sobie, że ten, kto opublikował daną treść za pomocą udostępnionego publicznie mechanizmu forum dopuścił się pewnego czynu. Ten jednak, kto ma kontrolę nad danym serwisem (można powiedzieć, odwołując się do klasycznych mediów: kto jest jego wydawcą czy redaktorem) odpowiadać może za inne czyny czy zaniechania, na przykład za to, że dany komunikat pozostaje publicznie dostępny w internetowym serwisie. Ergo: nadal narusza, lub zagraża cudzym dobrom osobistym.

Warto pamiętać, że mamy do czynienia z dwoma sytuacjami - jedna to ew. proces karny (i tu może być mowa o skazaniu na karę), druga to roszczenia i proces cywilny. W sprawie Mokrosińskiej przeciwko Wirtualnej Polsce (zobacz felieton: Nie każdy uzna, że deszcz pada) doszło do ugody. Tamta sprawa dotyczyła opublikowania na forum fałszywego anonsu wraz z numerem telefonu poszkodowanej. W Polsce toczyły się również inne sprawy. Przykładowo: 21-letni student z Gorzowa Wielkopolskiego został ukarany przez Sąd Rejonowy grzywną w wysokości 500 zł. Decyzja sądu miała miejsce w styczniu 2004 roku. Wcześniej na stronach internetowych Urzędu Miasta student znieważył policjanta z Łobza. Umieścił tam komentarz zwracając się do jednego z funkcjonariuszy policji po nazwisku oraz pisząc m.in. "żebyś zdechł, głupi psie".

Czy polskie prawo jest dostatecznie przygotowane na podobne sprawy? Polskie prawo materialne (materialne, co warto podkreślić) jest przygotowane. Wskazałem powyżej stosowne przepisy. Problem jednak polega na tym, ze tego typu działania, by mogły być przedmiotem orzeczenia - powinny być wskazane wymiarowi sprawiedliwości w pozwie. A taki pozew wnosi sam zainteresowany (poszkodowany). W przypadku przestępstw, o których pisałem wyżej: a wiec określonych w art. 212 § 1 lub 2 kk. ściganie odbywa się z oskarżenia prywatnego. Warto zwrócić uwagę, że przepisy dotyczące omawianej kwestii (cytowane wyżej, a bez różnicy czy pochodzące z kodeksu karnego czy cywilnego) o internecie nie wspominają. Ale nie wspominają przecież również o tradycyjnej gazecie (dajmy na to tygodniku), a nie ma wątpliwości, że naruszenie lub zagrożenie dóbr osobistych może wynikać z opublikowanego na łamach tygodnika artykułu. Autor artykułu może również dokonać przestępstwa - w szczególności pomówić daną osobę... Innymi słowy - to bardzo dobrze, ze język kodeksów w tym zakresie o internecie nie wspomina. Odrębną sprawą jest siła zgromadzonych przez strony (w procesie cywilnym), lub organy ścigania (w procesie karnym) materiałów mających stanowić dowód pewnych twierdzeń. Rzeczywiście trudno zgromadzić takie, niezbite i nie pozostawiające wątpliwości dowody, a przecież komputerowi (maszynie) nie można postawić zarzutów (również abstrakcyjnemu numerowi IP). Faktycznie nie ma wiele problemu w tym, by stosowne zapisy systemowych logów skompromitować. Z tego też powodu - poszkodowani będą mieli kłopot ze skompletowaniem wystarczających, wiarygodnych dowodów. Co do zasady: ciężar dowodu spoczywa na tym, kto coś przed sądem twierdzi.

A jak się skończy proces, o którym mowa we wstępie? Poczekamy - zobaczymy. "Właściciel" witryny ponoć usunął komentarze jeszcze przed jego rozpoczęciem. Pełnym obrazem sprawy dysponuje sąd i na jego stanowisko warto poczekać przed ferowaniem własnych wyroków. Sprawa trafiła do sądu karnego. Sąd ten będzie musiał zważyć, czy doszło do wyczerpania znamion przestępstwa, w szczególności, czy dysponent witryny internetowej utrzymując forum istotnie kogoś pomówił, a więc czynnie głosił pewne opinie. W mojej opinii - udostępniając na swoich stronach forum dyskusyjne (przez sam fakt udostępnienia takiego forum) - nikogo nie pomawiam. Mogę ponosić odpowiedzialność karna za pomówienie, gdybym opublikował (głosił) tezy mogące poniżyć kogoś w opinii publicznej. Mogę wreszcie ponosić odpowiedzialność cywilnoprawną, gdy ktoś z dyskutantów naruszy cudze dobra osobiste, a ja w odpowiednim czasie nie zareaguję, np. na prośbę zainteresowanego, dotyczącą zaprzestania naruszeń.

Piotr VaGla Waglowski

VaGla
Piotr VaGla Waglowski - prawnik, publicysta i webmaster, autor serwisu VaGla.pl Prawo i Internet. Ukończył Aplikację Legislacyjną prowadzoną przez Rządowe Centrum Legislacji. Radca ministra w Departamencie Oceny Ryzyka Regulacyjnego a następnie w Departamencie Doskonalenia Regulacji Gospodarczych Ministerstwa Rozwoju. Felietonista miesięcznika "IT w Administracji" (wcześniej również felietonista miesięcznika "Gazeta Bankowa" i tygodnika "Wprost"). Uczestniczył w pracach Obywatelskiego Forum Legislacji, działającego przy Fundacji im. Stefana Batorego w ramach programu Odpowiedzialne Państwo. W 1995 założył pierwszą w internecie listę dyskusyjną na temat prawa w języku polskim, Członek Założyciel Internet Society Poland, pełnił funkcję Członka Zarządu ISOC Polska i Członka Rady Polskiej Izby Informatyki i Telekomunikacji. Był również członkiem Rady ds Cyfryzacji przy Ministrze Cyfryzacji i członkiem Rady Informatyzacji przy MSWiA, członkiem Zespołu ds. otwartych danych i zasobów przy Komitecie Rady Ministrów do spraw Cyfryzacji oraz Doradcą społecznym Prezesa Urzędu Komunikacji Elektronicznej ds. funkcjonowania rynku mediów w szczególności w zakresie neutralności sieci. W latach 2009-2014 Zastępca Przewodniczącego Rady Fundacji Nowoczesna Polska, w tym czasie był również Członkiem Rady Programowej Fundacji Panoptykon. Więcej >>