Trudny wybór elektroniczny

Organy władzy publicznej przygotowujące wybory elektroniczne sporo będą się musiały namęczyć, by przełamać społeczną nieufność do nowoczesnych mediów. Ostatnie doniesienia dobitnie wskazują skąd ta nieufność się bierze...

W niedawnych wyborach samorządowych w Boone County (Indiana, USA) gdzie wykorzystano oprogramowanie MicroVote by wybrać lokalnych przedstawicieli, wyniki były zadziwiające: oddano 144 tys. głosów na 19 tys. uprawnionych do głosowania. Czary. Próbowano następnie zweryfikować ten wynik, sprawdzając działanie programu i uzyskano wynik nieco ponad 5 tys. oddanych głosów. A dlaczego nie wyszło np. sto dwadzieścia pięć?

Problemy z komputerami wyposażonymi w ekrany dotykowe (touchscreen voting machines), które służyły jako mechanizmy do oddawania głosów w wyborach pojawiły się również w Washington D.C. Na przedmieściach kilka maszyn się zepsuło i trzeba było je uruchomić ponownie (reboot). Dziewięć innych całkowicie trzeba było usunąć, naprawić i ustawić na nowo. Pytanie: czy z naruszeniem prawa wyborczego? Cóż - mechanizmy elektronicznego głosowania zawiodły również w kwestii raportowania wyników ze względu na problemy z siecią. Pojawiły się procesy sądowe z tym związane. Działanie systemów informatycznych wykorzystanych w wyborach skomentował przedstawiciel jednej z komisji wyborczych: to było najwolniejsze liczenie "w pamięci" tej wyborczej nocy. Uruchomiono postępowanie wyjaśniające, które miało odpowiedzieć na pytanie: dlaczego w Kalifornii wykorzystano niecertyfikowane przez władze urządzenia do głosowania? W tym przypadku chodziło o firmę Diebold.

Czy to czegoś Państwu nie przypomina? W Polsce również odbywały się wybory samorządowe - w 2002 roku. Polska nie umożliwia obywatelom oddawania głosów w formie elektronicznej (może należałoby powiedzieć: "całe szczęście"), jednak informatyka jest wykorzystywana w procesie wyborczym. Łódzka firma Pixel Technology zatrudniała tylko sześciu programistów, jednak stała się odpowiedzialna za opracowanie istotnej części informatycznego systemu wyborczego. Pixel przygotowała program obsługujący wprowadzanie i przesyłanie danych z terytorialnych komisji wyborczych do centralnej bazy danych. Część komisji wyborczych musiała ręcznie liczyć głosy. Sugerowano, że powodem mogło być to, iż zawiódł element aplikacji Pixela. Powstały analizy, które stwierdzały brak uchybień w realizacji obsługi informatycznej wyborów samorządowych przez firmę. W dniu 7 listopada łódzka firma, w oświadczeniu przekazanym PAP, przyznała się jednak do błędu w swoim oprogramowaniu. Niektórzy twierdzili, że to zbyt wczesne. Kto zawinił? Może całe zamieszanie powstało dlatego, że firmy Prokom Software, Pixel Technology i Infovide, które przygotowywały komputerową obsługę wyborów, wybrano na podstawie zamówienia z wolnej ręki? Na wniosek Krajowego Biura Wyborczego Urząd Zamówień Publiczny zgodził się na to, by nie był to przetarg... Zdaniem KBW nie można było ogłosić przetargu, gdyż dopiero sześćdziesiąt dni przed wyborami premier określił termin wyborów. Było za późno na przetarg... A efekty? Na pierwszym posiedzeniu w 2003 r. Państwowa Komisja Wyborcza podjęła uchwałę o reorganizacji od 1 marca 2003 r. Krajowego Biura Wyborczego. Zespół Informatyki Wyborczej przestaje działać jako samodzielna jednostka. W skład Zespołu Prawnego i Organizacji Wyborów wchodzi wieloosobowe stanowisko ds. wsparcia informatycznego wyborów.

Po ostatniej "porażce" elektronicznych systemów wyborczych w USA postuluje się zaopatrzenie maszyn do oddawania głosów w mechanizmy, które umożliwią "papierową" weryfikację oddawania głosów. Czy to oznacza, że wracamy do bezpiecznych, papierowych wyborów? Może nie. Jednym z pomysłów jest wykorzystanie do tego celu kryptografii wizualnej, której pomysłodawcą jest Adi Shamir. To jeden z pomysłów.

Tuż przed wyborami lokalnymi w USA pojawiła się w Internecie informacja, że oprogramowanie dedykowane elektronicznemu systemowi do głosowania w wyborach, który rozwija firma Sequoia Voting Systems znajdowało się w postaci niezabezpieczonej na publicznie dostępnym serwerze. Każdy dysponujący minimalną wiedzą techniczną mógł się do niego dostać i sprawdzić sposób działania kodu źródłowego. Zdaniem niektórych: taki fakt może doprowadzić do nadużyć w wyborach. Jednak jeśli wziąć przykład kryptografii - jednym z warunków dobrego algorytmu szyfrowania jest to, że jego jawność nie powinna prowadzić do odczytania zaszyfrowanych treści. Zatem jeśli źródła programu są jawne - nie powinno to wpływać na wynik wyborów.

Co więcej: wydaje się, że warto postulować otwartość i jawność kodu oprogramowania do przeprowadzania wyborów. Wybory są koniecznym elementem demokracji i powinny spełniać różne warunki takie jak powszechność, równość, bezpośredniość czy proporcjonalność. Jak sprawdzić zachowanie tych warunków, jeśli procedura (algorytm) liczenia głosów nie będzie możliwy do zweryfikowania? Otwartość kodu uruchomi społeczny audyt bezpieczeństwa wyborów. A więc tajne wybory i jawne oprogramowanie. W przeciwnym razie powstałaby sytuacja podobna do tej w jednym ze średniowiecznych klasztorów, gdzie wybór opata polegał na "wyszeptywaniu" do ucha najstarszemu z zakonników imion kandydatów. Zakonnik, który "robił za maszynę wyborczą" czasem trochę niedosłyszał (intensywny szept niósł się po krużgankach), czasem zaś zapadał w drzemkę... Wysłuchawszy wszystkich - braciszek ogłaszał, który kandydat obejmie funkcję, gdyż większość tak zdecydowała. Maszyna wyborcza ma bardzo ważną funkcję. W przypadku wyborów elektronicznych może nie pozostać nawet szept w krużgankach jako dowód woli wyborców...

W 2001 roku w jednym z poczytnych dzienników ogólnopolskich można było przeczytać, że jeśli będziemy uczestniczyć w wyborach do Parlamentu Europejskiego w 2004 r., to najprawdopodobniej będą to pierwsze w naszym kraju wybory elektroniczne (to tak jak w styczniu 2002 roku, a więc rok później, zapowiadało jedno z ministerstw w Japonii, co oczywiście nie dotyczyło integracji z UE). Dla porównania: z opublikowanego w lipcu 2002 roku raportu rządu brytyjskiego wynika, że tradycyjne urny wyborcze mogą zniknąć w Wielkiej Brytanii już w roku 2006. Widzę tu nieco więcej realizmu. Jako alternatywę podaje się głosowanie za pośrednictwem Internetu, SMS-ów, telewizji cyfrowej i tradycyjnej poczty. Wszystkie głosy miałyby być liczone automatycznie. Przed wyborami prezydenckimi w Polsce w roku 2000 Ferdynand Rymarz, przewodniczący Państwowej Komisji Wyborczej, stwierdził, że Polacy będą mogli brać udział w wyborach za pośrednictwem Internetu już za dziesięć lat. Nie dość, że elektronicznie, to jeszcze poprzez Internet!

Omawiane tu zagadnienie nie dotyczy tylko wyborów powszechnych. Problem tajnych wyborów elektronicznych, które byłyby jednocześnie równe (każdy ma jeden głos) i bezpośrednie (każdy osobiście) pojawia się w takich instytucjach jak Sejm czy Senat. Znamy przykłady głosowania "za kolegę posła" za pomocą elektronicznego systemu do głosowania. Przed twórcami algorytmów zliczania głosów i wykazywania wyników tajnych wyborów pojawiło się wiele problemów. Bo niby wybory mogłyby być tajne, ale gdyby były w rzeczywistości (gdyby w systemie nie pozostawał ślad, że uprawniony oddał głos i jaki ten głos był) - wynik byłby całkowicie nieweryfikowalny. Głosowania sejmowe pozwalają sprawdzić, który z posłów jak głosował... Zresztą ten problem nie dotyczy wyłącznie Sejmu. Wyobraźmy sobie walne zgromadzenie akcjonariuszy w dużym przedsiębiorstwie, gdzie każdy pracownik dysponuje głosem na walnym. Niektórzy zaś dysponują więcej niż jednym głosem... Aż się prosi, by przeprowadzać wybory i głosowania elektronicznie. Co więcej - tak się już robi. Tylko nadal są różne algorytmy i różne programy. Jeden z trybów zbierania się rad nadzorczych przewidzianych w kodeksie spółek handlowych daje możliwość podejmowania uchwał przy wykorzystaniu środków bezpośredniego porozumiewania się na odległość. Warunkiem jest dopuszczenie takiego trybu przez statut.

Przy wykorzystaniu zwykłego komputera biurkowego nikt nie może być pewny, że elektroniczne głosowanie/wybory nie są obarczone błędem. Wystarczy może, gdy operator komputera na 4 sekundy przed przeprowadzeniem wyborów wciśnie - niby przypadkiem - klawisz shift...

Jak na razie jedyną technologiczną innowacją stosowaną w Polsce podczas powszechnych głosowań jest elektroniczne przesyłanie wyników z komisji wyborczych. Wyniki te i tak muszą być następnie potwierdzone przez członków komisji. Polskie wybory samorządowe z roku 2002 pokazują jak takie oprogramowanie działa. Nic dziwnego, że organy władzy publicznej przygotowujące wybory sporo będą się musiały namęczyć, by przełamać społeczną nieufność do nowoczesnych mediów.

Wedle raportu dotyczącego wyborów prezydenckich w USA w 2000 roku, w którym znalazły się wyniki badań przeprowadzonych przez naukowców z dwóch czołowych amerykańskich uczelni: MIT i California Institute of Technology (Caltech), w trakcie wyborów nie policzono od 4 do 6 milionów głosów, a to wskutek wad sprzętu do głosowania, wprowadzających w błąd kart do głosowania, problemów w lokalach wyborczych i nieprawidłowości z rejestracją wyborców. Autorzy raportu wypowiedzieli się przeciw głosowaniu przez Internet, gdyż zwiększałoby to, ich zdaniem, prawdopodobieństwo oszustw. Jeszcze nie nadszedł czas.

Piotr VaGla Waglowski

VaGla
Piotr VaGla Waglowski - prawnik, publicysta i webmaster, autor serwisu VaGla.pl Prawo i Internet. Ukończył Aplikację Legislacyjną prowadzoną przez Rządowe Centrum Legislacji. Radca ministra w Departamencie Oceny Ryzyka Regulacyjnego a następnie w Departamencie Doskonalenia Regulacji Gospodarczych Ministerstwa Rozwoju. Felietonista miesięcznika "IT w Administracji" (wcześniej również felietonista miesięcznika "Gazeta Bankowa" i tygodnika "Wprost"). Uczestniczył w pracach Obywatelskiego Forum Legislacji, działającego przy Fundacji im. Stefana Batorego w ramach programu Odpowiedzialne Państwo. W 1995 założył pierwszą w internecie listę dyskusyjną na temat prawa w języku polskim, Członek Założyciel Internet Society Poland, pełnił funkcję Członka Zarządu ISOC Polska i Członka Rady Polskiej Izby Informatyki i Telekomunikacji. Był również członkiem Rady ds Cyfryzacji przy Ministrze Cyfryzacji i członkiem Rady Informatyzacji przy MSWiA, członkiem Zespołu ds. otwartych danych i zasobów przy Komitecie Rady Ministrów do spraw Cyfryzacji oraz Doradcą społecznym Prezesa Urzędu Komunikacji Elektronicznej ds. funkcjonowania rynku mediów w szczególności w zakresie neutralności sieci. W latach 2009-2014 Zastępca Przewodniczącego Rady Fundacji Nowoczesna Polska, w tym czasie był również Członkiem Rady Programowej Fundacji Panoptykon. Więcej >>