dobra osobiste

Trwa dyskusja o anonimowości, procedurze notice and takedown i odpowiedzialności za treści

Wiadomo, że minister Sikorski pozwał dwóch wydawców serwisów internetowych, a nawet złożył zawiadomienia o możliwości popełnienia przestępstw, do których miało dojść przez publikację komentarzy w Sieci. To jednak nie jest początek dyskusji o granicach odpowiedzialności za publikacje w Sieci. Wielu czytelników pamięta prawdopodobnie historię Gazety Bytowskiej (por. Po dzisiejszym postanowieniu SN chyba czas na składanie doniesień o możliwości popełnienia przestępstw), historię Kataryny (por. Kataryna vs. Dziennik: ugoda pozasądowa i przeprosiny za naruszenie "prawa do anonimowej wypowiedzi") i inne, na przykład różne sprawy dot. serwisu Nasza-klasa, relacjonowane w tym serwisie (w szczególności w dziale poświęconym dobrom osobistym).

Opinia amicus curiae Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka w sprawie przed ETPCz ze skargi nr 64569/09

W sprawie, o której pisałem w tekście Zasady odpowiedzialności estońskiego usługodawcy przed Trybunałem Praw Człowieka, Helsińska Fundacja Praw Człowieka złożyła w Europejskim Trybunale Praw Człowieka opinię przyjaciela sądu (amicus curiae). Chociaż sprawa, o którą chodzi, dotyczy portalu (serwisu?) estońskiego, to jednak jej wynik będzie miał znaczenie również dla praktyki stosowania polskich przepisów, a nawet dla projektowanych właśnie w Polsce przepisów nowelizujących ustawę o świadczeniu usług drogą elektroniczną. Zachęcam zatem do lektury opinii Fundacji.

Zasady odpowiedzialności estońskiego usługodawcy przed Trybunałem Praw Człowieka

W Europejskim Trybunale Praw Człowieka toczy się sprawa właściciela estońskiego serwisu internetowego Delfi, który złożył skargę (nr 64569/09) twierdząc, że doszło do naruszenia art. 10 Konwencji. Sprawa jest interesująca m.in. dlatego, że skarżącym jest spółka (warto pamiętać, że również osoby prowadzące działalność gospodarczą, czyli tzw. biznes, mogą być beneficjentami systemu ochrony człowieka i systemu ochrony praw obywatelskich), a jednocześnie w sprawie tej chodzi o granice odpowiedzialności podmiotu prowadzącego serwis internetowy za komentarze opublikowane tam przez użytkowników takiego serwisu. Helsińska Fundacja Praw Człowieka występuje w tej sprawie w charakterze amicus curiae, czyli w charakterze "przyjaciela sądu".

W sprawie komiksu na Facebooku kibicuję sędziemu

"Jeżeli stwierdzenie okoliczności mających istotne znaczenie dla rozstrzygnięcia sprawy wymaga wiadomości specjalnych, zasięga się opinii biegłego albo biegłych" - stwierdza Kodeks Postępowania Karnego. Sędzia nie musi korzystać z internetu, sędzia nie musi korzystać z konkretnego serwisu internetowego. Ja sam nie mam pojęcia, jaka jest różnica miedzy znaczeniem pojęć "serwis internetowy", "blog", "portal", "wortal". I chociaż dziennikarze nazywają mnie czasem "blogerem", to ja się za blogera nie uważam. A piszę to wszystko, ponieważ rozpoczął się właśnie proces, w którym były burmistrz oskarża o zniesławienia lokalnego aptekarza. Zdaniem oskarżenia do zniesławienia miało dojść za pośrednictwem serwisu Facebook. Wedle relacji mediów - obrona podnosi, że "włamano się na profil". I sędzia ma kłopot. I ja też miałbym kłopot, chociaż jestem webmasterem od 14 lat.

Seminarium: reklama behawioralna i profilowanie

2011-03-15 20:00
2011-03-15 22:00
Etc/GMT+1

Tym razem Seminarium Fundacji Panoptykon będzie poświęcone problematyce reklamy behawioralnej i profilowaniu. Fundacja stawia nieco prowokujące pytania: Ile o nas wiedzą i jak to wykorzystują aplikacje internetowe? Ile o "podwójnym życiu" jego danych wie przeciętny użytkownik Internetu? Czy nowe formy marketingu to forma manipulacji i nadzoru nad społeczeństwem czy tylko specyficzne usługi tworzone dla naszej wygody? Na te oraz inne tematy porozmawiamy w Nowym Wspaniałym Świecie w Warszawie już za kilka dni.

Kolejny patent na niewidzialne przeprosiny - publikacja w wyskakującym okienku

Ponieważ w tym serwisie już kilka razy odnotowywałem różne tricki przeprosinowe, a czyniłem to na przykładach ogłoszeń, które opublikowane były lub miały być w internetowych serwisach, to tym razem odnotuję problem z przeprosinami, które - po wyroku sądu - miał opublikować serwis Wirtualnemedia.pl. W tych przeprosinach ciekawe może być to, że artykuły, za które przeprasza Marcin Szumichora, były opublikowane w sierpniu 2003 roku. Od momentu zatem naruszenia minęło już niemal osiem lat. Drugą ciekawostką jest komentarz serwisu Press, który zauważa, że przeprosiny znalazły się w pop-up'ie (a więc "wyskakującym okienku przeglądarki"), a co za tym idzie wielu czytelników "przepraszającego" serwisu ich nie zobaczy, ponieważ najprawdopodobniej blokują tego typu zachowania przeglądarki.

SA w Warszawie o przekręconym pseudonimie i zadośćuczynieniu dla twórcy

Chętnie przeczytałbym uzasadnienie tego wyroku Sądu Apelacyjnego w Warszawie (sygn. akt VI ACa 707/10), w którym SA miał stwierdzić, że "Księgarnia dopuściła się wprawdzie zaniedbania, ale nie każde naruszenie praw autorskich musi skutkować zadośćuczynieniem". Chodziło ponoć o księgarnię internetową, która przy prezentacji książki umieściła nazwisko innej niż autor osoby, a raczej księgarnia dodała samodzielnie do pseudonimu autora jeszcze imię. Wyszła z tego taka sytuacja, w której autor stwierdził, że opinia publiczna może uznać, że podszywa się on pod Johna Normana, a więc autora "światowej sławy".

O problemie monitoringu (wizyjnego) widzianym oczyma RPO

"W moim przekonaniu, w polskim systemie prawnym brak jest rozwiązań legislacyjnych, które stanowiłyby podstawę prawną uprawniającą organy ścigania do przetwarzania i upubliczniania materiałów pochodzących z monitoringu."

Jurysdykcja krajowa, czyli nie dowiemy się zbyt wiele o sprawie przeciwko Google

Minął już miesiąc od momentu, gdy Gazeta Prawna napisała, że Google można pozwać w Polsce i zrelacjonowała "precedensowe orzeczenie Sądu Apelacyjnego w Łodzi". Ja mam kłopot. Mój kłopot wynika z tego, że rozprawy w opisanej tam sprawie mają wyłączoną jawność. Tak na prawdę zatem nie ma jak sprawdzić, co powiedział Sąd Okręgowy czy Sąd Apelacyjny w Łodzi. Nie znam też sygnatur. Sprawa ta ma spore znaczenie dla polskiego prawa karnego, a to m.in. dlatego, że "na jej kanwie" wprowadzono w polskim Kodeksie karnym przestępstwo związane z utrwalaniem "wizerunku nagiej osoby lub osoby w trakcie czynności seksualnej" oraz rozpowszechnianiem takiego wizerunku. Same wydarzenia, które spowodowały postępowanie (podstępne nagranie dziewczyny i opublikowanie nagrania w Sieci wraz z jej nazwiskiem, etc.), są - w moim odczuciu - obrzydliwe. Tymczasem toczy się w Polsce proces dotyczący linków, wyszukiwarki i potencjalnych naruszeń/zagrożeń dóbr osobistych.

DNS-y 84 tys. serwisów przekierowano na ostrzeżenie ICE przez pomyłkę...

Amerykański Departament Sprawiedliwości i Bezpieczeństwa Wewnętrznego (The Department of Justice and Homeland Security) wyłączył dostęp do 84 tysięcy domen, a więc i serwisów internetowych, uznając, że domeny te związane były z rozpowszechnianiem dziecięcej pornografii (por. Palec amerykańskiego rządu na globalnym przełączniku domenowym). Potem okazało się, że przedmiotem akcji były domeny obsługiwane przez FreeDNS, a następnie, że 84 tys. domen powiązano z działalnością pedofilną przez pomyłkę. Przez pomyłkę.