Kogo chronią ograniczenia?

Czy pomysły związane z wprowadzaniem ograniczeń w obiegu informacji faktycznie mają za zadanie chronić twórców?

Z raportów takich jak „Realizacja ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych” za I kwartał 2006 roku, autorstwa Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego (kwiecień 2006) – wynika, że pobieranie opłat od urządzeń reprograficznych i czystych nośników przez odpowiednie organizacje przebiega sprawnie. Są jednak pewne problemy związane z redystrybucją tych opłat do uprawnionych twórców. Zacytuję tu fragmenty raportu:

"…Zasadą jest, że organizacje wskazane do podziału opłat przekazują opłaty organizacjom reprezentującym podmioty uprawnione w wysokości proporcjonalnej do zakresu utrwalania do własnego użytku osobistego utworów, artystycznych wykonań, fonogramów i wideogramów pochodzących od reprezentowanych przez te organizacje podmiotów. Co do zasady podział opłat dokonywany jest na podstawie porozumienia zawartego przez wszystkie organizacje reprezentujące podmioty uprawnione przy uwzględnieniu wyników badań statystycznych odzwierciedlających strukturę i rozmiar utrwalania utworów i przedmiotów praw pokrewnych dla własnego użytku osobistego, jaka część opłat jest należna poszczególnym kategoriom podmiotów uprawnionych…"

„Podział opłat pobranych od producentów i importerów urządzeń reprograficznych oraz związanych z nimi czystych nośników oraz opłat pobranych od posiadaczy urządzeń reprograficznych prowadzących działalność gospodarczą w zakresie zwielokrotniania utworów dla własnego użytku osobistego osób trzecich nie przebiega w sposób sprawny. Stowarzyszenie KOPIPOL odpowiedzialne za podział opłat pomiędzy autorów nie może dojść do porozumienia z organizacjami reprezentującymi uprawnionych do opłat z art. 20 i 20[1] przeznaczonych dla autorów. Wg danych przesłanych do Ministerstwa Stowarzyszenie KOPIPOL jest w trakcie przeprowadzania badań statystycznych mających na celu określenie struktury kopiowanych utworów, aby na ich podstawie zaproponować procentowy podział zebranych opłat pomiędzy właściwe organizacje zbiorowego zarządzania i dokonać stosownej repartycji pobranych opłat.”

Generalnie jednak Ministerstwo uważa, że „współistnienie (…) w ustawie dwu rodzajów opłat (określonych w art. 20 i 20[1] ustawy) mających stanowić rekompensatę dla podmiotów uprawnionych z tytułu prawa autorskiego i praw pokrewnych, przy rozszerzonym katalogu urządzeń, od których pobiera się opłatę od producentów i importerów sprzętu, stanowi istotne i znaczące zabezpieczenie interesów podmiotów, których utwory są przedmiotem zwielokrotniania w ramach własnego użytku osobistego osób trzecich”.

Ja zaś wezwany na konsultacje do wiceministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego przesłałem jego asystentce pewien artykuł, o który zostałem poproszony. W czasie spotkania minister miał ten artykuł w formie wydruku. Zapytałem zatem do kogo powinienem się zwrócić w celu uzyskania jakiejś części opłaty od urządzeń reprograficznych (w tym przypadku drukarki komputerowej, na którym wydrukowano mój tekst, który wszak jest utworem w rozumieniu prawa autorskiego). Pytanie jednak pozostało bez odpowiedzi. Jako autor (w serwisie VaGla.pl Prawo i Internet znajduje się już ponad 7 tys notatek napisanych w ciągu ostatnich 10 lat) – wymykam się chyba statystykom. Nie mam co liczyć na partycypowanie w zbieranych opłatach. Będąc zatem autorem – nie uczestniczę w obiegu pieniędzy zbieranych wszak w moim – autora – imieniu.

Sprawa jest trudna. W dyskusji bierze udział kilka stron, które walczą o swoje interesy. Z jednej strony organizacje zbiorowego zarządzania, które pragną zwiększać zakres pobierania opłat za korzystanie z utworów (pojawiają się wciąż nowe pomysły, np. opłata kompensacyjna za korzystanie z internetu, która miałby zostać wprowadzona obok już istniejących opłat od urządzeń reprograficznych i czystych nośników, a którą zaproponował pan Skubikowski). Producenci i importerzy sprzętu chętnie pozbyliby się balastu opłat wliczanych w cenę sprzętu, gdyż pozwoliłoby im to oferować ten sprzęt po niższych cenach – w efekcie sprzęt wydawałby się bardziej atrakcyjny dla potencjalnych klientów. Producenci i importerzy widzieliby tu rozwiązanie polegające na powszechnym stosowaniu DRM. Są też przeciwnicy DRM, widzący w takim rozwiązaniu istotne ograniczenie w dostępie do dóbr kultury. To wszystko należy jednak nałożyć na ogólną sytuację stopniowego rozszerzania się praw własności intelektualnej w powiązaniu z nieprzejrzystością działania organizacji zbiorowego zarządzania prawami autorskimi, z faktem „wypierania” praw autorskich od rzeczywistych twórców do wydawców, walczących o swoje prawa „pod sztandarem” praw dla twórców. W społeczeństwie informacyjnym każdy może być potencjalnie twórcą – i faktycznie jest ich coraz więcej. W modelach biznesowych różnych „sieciowych przedsięwzięć” mowa jest o „user generated content”. Osoby kreatywne nie koniecznie muszą być członkami organizacji zbiorowego zarządzania, w wielu przypadkach kontestują wręcz istnienie i funkcjonowanie tych organizacji. Jednocześnie pojawiają się takie koncepcje jak ruch Creative Commons, który postuluje upowszechnienie dostępu do dóbr kultury na zasadach wspieranych przez siebie licencji. Ferment związany ze zmianami na „rynku” dostępu do dóbr kultury jest olbrzymi.

Na tym tle należy wreszcie odnotować, że pod koniec roku 2006 Komisja Europejska podjęła decyzję o zaprzestaniu prac nad reformą legislacji unijnej związanej z Copyright Levies. Na razie zatem utrzymane jest status quo.