biznes

W sprawie sadzenia sztucznej, emerytalnej trawy - trzeba zejść głębiej, być może pod ziemię

W tekście apelującym do Premiera o udostępnienie treści umów z rządem - wskazałem komentarze, które pojawiły się w związku z aktywnością rządu publikującego raport pt. "Przegląd funkcjonowania systemu emerytalnego". Są to komentarze ewidentnie wspierające koncepcje rządu. Sprawdzam zatem, jak brzmi umowa na usługi strategicznego wsparcia komunikacyjnego KPRM, co - przy okazji - wpisuje się w inne moje komentarze i działania, a dotyczące dostępu do informacji publicznej i aktywności administracji publicznej w tzw. "mediach społecznościowych". Czekając na treść umowy warto sprawdzić też inne wątki. Gdyby pokopać głębiej "w czasie", to można trafić na "wątek górniczy". Okazuje się, że przed ogłoszeniem przez rząd raportu z adresu IP 89.77.61.* ktoś prowadził też dysputy o emeryturach górniczych. Czasami podpisywał się jako "Związkowiec".

Otrzymałem odpowiedź z KPRM na temat tego, z kim podpisała umowę na usługi strategicznego wsparcia komunikacyjnego

Ciekawa sprawa, bo odpowiedź z KPRM została mi przesłana "w uzupełnieniu odpowiedzi z 5 sierpnia" (por. Z poślizgiem, ale KPRM dała "sygnał" w sprawie umów na PR) "i w odpowiedzi na wniosek z 6 sierpnia" (czyli na jeden z moich wczorajszych wniosków, w którym zapytałem wprost o nazwę przedsiębiorstwa). Generalnie ostatnie dni są dość interesujące pod względem obserwacji "kontrolnej roli mediów". W piątek opublikowałem informacje na temat tych komentarzy na temat systemu emerytalnego i swoich wniosków do ministerstw i KPRM. Dziś mamy środę i żadne media nie dotarły jeszcze do informacji na temat tego, kto te komentarze umieszczał. Kusiło mnie nawet, by przyznać się do tego, że to sam rok temu taką maszynkę do komentowania postawiłem, by ją po roku spektakularnie zdemaskować... Tymczasem nazwano mnie "blogerem", chociaż autorzy tekstów wiedzą, że tego nie lubię. Teraz zaś się zastanawiam, czy nie wstrzymać się z informacją otrzymaną właśnie z KPRM, bo jakby to wyglądało, gdyby jakiś "bloger" (nie zaś dziennikarz) taką informację opublikował?

Wniosek do KPRM związany z przechowywanymi tam tajemnicami przedsiębiorstw

Kancelaria Prezesa Rady Ministrów zaintrygowała mnie tym pytaniem przedsiębiorcy o to, czy w zawartej z nimi umowie są jakieś tajemnice przedsiębiorstwa, które KPRM powinna chronić, a to ewentualnie uwzględniając ograniczenie prawa do informacji publicznej. Dlatego obok sygnalizowanego dziś w nocy wniosku o nazwę przedsiębiorstwa, z którym KPRM zawarła umowę na "usługi strategicznego wsparcia komunikacyjnego" - złożyłem dziś do KPRM również drugi wniosek o dostęp do informacji publicznej. Chodzi w nim o zasady.

Z poślizgiem, ale KPRM dała "sygnał" w sprawie umów na PR

W sąsiednim tekście poprosiłem Pana Premiera, by pochylił się nad losem obywatela i wstawił się za mną u swoich służb, które nie wyrobiły się w terminie z odpowiedzią na wniosek o dostęp do informacji publicznej w sprawie umów na wsparcie rządowych działań PR. Wniosek o te umowy złożyłem 17 lipca. Termin minął w zeszłym tygodniu i od tego momentu KPRM jest w bezczynności. Napisałem nawet skargę na bezczynność administracji publicznej... Ale, tak sobie pomyślałem, po tym moim tekście z weekendu wypadało dać Kancelarii Premiera jeszcze przynajmniej jeden dzień. Tym bardziej, że Rzecznik Rządu był uprzejmy zapewnić mnie, że CIR przygotowuje też dla mnie komentarz do tekstu na temat spambotów "sadzących sztuczną trawę" na temat systemu emerytalnego (por. Czego się spodziewam w związku z emerytalnym astroturfingiem). Jest poniedziałek, godzina 16:00. Do skrzynki mojej poczty elektronicznej przyszedł mail z Kancelarii Prezesa Rady Ministrów...

Szanowny Panie Premierze, proszę udostępnić obywatelom umowy o wsparcie rządu w zakresie public relations [długie i z obrazkami]

Siedemnastego lipca udałem się na spacer po Warszawie. Przy okazji złożyłem kilka wniosków o dostęp do informacji publicznej, a to w Ministerstwie Finansów, Ministerstwie Pracy i Polityki Społecznej oraz w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów. Wniosłem o udostępnienie umów zawartych przez te ministerstwa i kancelarię z osobami trzecimi, a dotyczących public relations. Odpowiedziało Ministerstwo Finansów (elegancko wskazując w piśmie kto wytworzył informacje, kto jest za nią odpowiedzialny, etc. - robi to dobre wrażenie), odpowiedziało Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej (dostałem listem poleconym kopertę z pakietem umów). Nie odpowiedziała jednak w terminie Kancelaria Premiera. A pytałem o te umowy nie bez powodu. Otóż przy okazji dyskusji o systemie emerytalnym można było zaobserwować dziwne komentarze. Przypominają "marketing szemrany". Postanowiłem sprawdzić, o co chodzi. Mam też screeny - komentarzy nie ma zatem sensu kasować. Będę musiał oczywiście złożyć skargę na bezczynność Kancelarii Prezesa Rady Ministrów do Sądu Administracyjnego, ale mogę też poprosić dziennikarzy (ale tylko tych rzetelnych), by w moim imieniu zapytali Pana Premiera o te umowy. Przed włączonymi kamerami. Bo mam wrażenie, że ktoś manipuluje opinią publiczną i chcę się dowiedzieć, czy dzieje się to za moje (publiczne) pieniądze. Koledzy z branży podpowiadają mi nawet jedno nazwisko. A sprawa jest ważna. Chodzi wszak o finanse publiczne. Chodzi też o pieniądze milionów Polaków i ich finansowe bezpieczeństwo na starość.

O motywach stojących za akcją "Orzeł może"

"Happening z czekoladowym orłem był tylko jednym z elementów akcji, która miała zachęcić do słuchania poważnych audycji na naszej antenie"

Akcji "Orzeł może" poświęcano robocze narady z udziałem doradcy Prezydenta RP

Mijają dwa tygodnie od czasu, gdy zwróciłem się do BBN z wnioskiem o przekazanie informacji publicznej - korespondencji prowadzonej w sprawie akcji "Orzeł może". We wniosku zapytałem też o to, kto, kiedy i w jakiej formie zwrócił się do BBN z prośbą o poproszenie Ministra Obrony Narodowej o udostępnienie śmigłowców w celu zrzucania ulotek w czasie ww. akcji. Dziś otrzymałem odpowiedź z Biura Bezpieczeństwa Narodowego...

"Orzeł może": Fundacja wycofała się z dofinansowania z Narodowego Centrum Kultury

Jak sygnalizowałem w tekście Co znalazłem w umowie pomiędzy NCK i Fundacją Polska Obywatelska na realizację zadania "Orzeł może" - z umowy między NCK z Fundacją wynikało, że nie później niż do 24 lipca Fundacja miała przekazać Narodowemu Centrum Kultury raport z realizacji zadania, który zawierać miał ewaluację realizacji Zadania, rozliczenie finansowe, wykaz osiągniętych wskaźników (mierników) przewidywanych rezultatów realizacji zadania sporządzony w porównaniu do "Wskaźników (mierników) przewidywanych rezultatów realizacji zadania" stanowiącego obowiązkowy załącznik do umowy o dofinansowanie zadania oraz sprawozdanie merytoryczne ze zrealizowanego Zadania wraz ze wszystkimi wymaganymi załącznikami. Wczoraj, tj. 25 lipca, a więc dzień po terminie, który wynika z zawartej umowy, złożyłem wniosek o dostęp do informacji publicznej, chcąc uzyskać dostęp do tego raportu. Dziś otrzymałem odpowiedź z NCK. Dziś już wiem, że Fundacja zrezygnowała z publicznych pieniędzy.

Po wyroku KIO stwierdzającym naruszenie prawa przez Sąd Najwyższy - dyskusji o bezwnioskowym dostępie do informacji cd.

No, dobrze. Skoro wszyscy się już oburzyli na Sąd Najwyższy, to teraz pytania za 100 punktów: kiedy (w jakim dniu) Krajowa Izba Odwoławcza uznała, że Sąd Najwyższy naruszył przepisy o zamówieniach publicznych? Jaka jest sygnatura orzeczenia? W jakim trybie i w wyniku czyich działań formalnych (kto się odwołał i od czego) zapadło orzeczenie? Jaki jest dalszy możliwy rozwój wypadków? To takie proste pytania: kto?, co?, kiedy?, dlaczego? Warto je sobie zadać komentując sprawę. Takie pytania to ważny element krytycznego korzystania z mediów. Tym się właśnie zajmuje edukacja medialna. Fragmentaryzacja informacji to jedna z technik manipulacji. Dlatego tak ważne jest docieranie do źródeł. Podawanie źródeł (linkowanie) to też element rzetelności. To zaś buduje wiarygodność. To, co aktualne w dyskusji o dziennikarstwie, dotyczy również informacyjnej emanacji organizacji państwowej. Tymczasem czytam, że Krajowa Izba Odwoławcza uznała, że Sąd Najwyższy naruszył przepisy o zamówieniach publicznych, zlecając modernizację strony internetowej bez ogłaszania przetargu. Tych, których sprawa zainteresowała, zachęcam do sięgnięcia do źródeł, nie zaś do ich omówień. Dlatego wielu z nas zabiega o dostęp do orzeczeń bez konieczności składania wniosków o dostęp do informacji publicznej.

Lato w Warszawie: spacer i wnioski dot. komunikacji społecznej

Postanowiłem bliżej przyjrzeć się tematowi, który poruszyłem wcześniej w tekście Tworzenie wizerunku medialnego na zlecenie administracji publicznej: informowanie czy manipulowanie? Kiedy całe dnie siedzi się przy komputerze, to nawet mając wygodny i ergonomiczny fotel - kręgosłup narażony jest na uciążliwości. Dlatego udałem się na długi spacer po Warszawie. Pogoda dopisała, a łącząc przyjemne z pożytecznym (mam nadzieję) złożyłem dziś wnioski o dostęp do informacji publicznej w Ministerstwie Finansów, Ministerstwie Pracy i Polityki Społecznej oraz w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów. Odwiedziłem te ministerstwa (i Kancelarię) wiedząc, że praca tam wre mimo sezonu urlopowego. We wnioskach zaś domagam się udostępnienia treści umów dotyczących obsługi urzędów w zakresie public relations. Chciałbym wiedzieć, czy za moje pieniądze rząd zleca komuś podejmowanie działań w sferze komunikacji publicznej.