biznes

Odnośnie sejmowej cenzury

fragment zaczernionej interpelacjiDzisiejsze (piątkowe) żółte strony "Dziennika Gazety Prawnej" otwiera tekst Sławomira Wikariaka pt. "Sejm cenzuruje posłów". Chodzi o w nim interpelację nr 30854 do ministra finansów w sprawie ekonomii współdzielenia, którą złożył poseł Zbigniew Chmielowiec. W tekście interpelacji, która została opublikowana na stronach sejmowych "zaczerniono" fragmenty. Chodzi o nazwy firm "których działalność polega na wirtualnym łączeniu osób oferujących towary lub usługi z ich odbiorcami", czyli Uber lub BlaBlaCar. Oczywiście wszyscy wiedzą, o jakie firmy chodzi i wiedzieli kilka dni temu, gdy zrzut ekranu z ocenzurowaną przez Kancelarię Sejmu interpelacją poselską zaczęły krążyć w Sieci (wraz z linkami do niezaczernionej odpowiedzi). Dziś temat jest w mediach i red. Wikariak przepytał część osób zainteresowanych sprawą (tu odsyłam do tekstu DGP). Ja sam się z tego typu praktyką zaczerniania wcześniej nie spotkałem w Sejmie, a od paru(nastu) lat przyglądam się sejmowej aktywności. Dlatego dość mnie zaniepokoiło to zjawisko.

Spółka od systemu wyborczego wygrała przetarg na hosting BIP. Musi zrealizować nieistniejące wymagania.

Nabino Sp. z o.o. wygrała przetarg na „Świadczenie usługi hostingu Strony Głównej Biuletynu Informacji Publicznej wraz z migracją danych”. Od razu słychać głosy, że to ta sama spółka, która robiła system do liczenia głosów w wyborach samorządowych. Tak. To ta sama spółka. Właśnie ona. Wygrała przetarg oferując najniższą cenę (kryterium ceny miało wagę 95%). Nie to w tym przetargu jest chyba najbardziej "fascynujące". Spółka Nabino Sp. z o.o. jawi się raczej jako wykonawca rzeczy niemożliwych. Startuje w przetargach, wygrywa je i stara się wykonać, chociaż postępowania przetargowe są organizowane "za pięć dwunasta", zaś otoczenie prawne zamówienia ma dziury.

Przeprosiny za naruszenie dóbr osobistych na stronach UOKiK

W 2012 roku nie było jeszcze dla wszystkich oczywiste, że również Skarb Państwa może ponosić odpowiedzialność za naruszenie dóbr osobistych. 26 kwietnia 2012 r. Sąd Okręgowy w Warszawie II Wydział Cywilny uznał, że pobieranie i gromadzenie przez Centralne Biuro Antykorupcyjne danych telekomunikacyjnych dziennikarza Bogdana Wróblewskiego naruszyło jego prywatność. Ale przy okazji aktywności "urzędowych serwisów internetowych", głównie policyjnych, sygnalizowałem, że państwo naraża się na procesy o bezprawne naruszenie dóbr osobistych w publikacjach na tych stronach. I mamy teraz wyrok sądu, w wykonaniu którego Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów musiał opublikować na stronie UOKiK przeprosiny.

Sejm zarażony antydemokratyczną twitterozą i fejsbukozą polskiej administracji publicznej

Rozmowa o twitterozie w programie WidzimisieSejm i Senat opuściły flagę w związku z zamachem w Tunezji. Przy okazji Parlament postanowił zmienić paletę kolorów stron internetowych, których używa do przekazywania obywatelom informacji publicznych. Zgodnie z Konstytucją RP tryb udzielania informacji publicznej regulują ustawy, a w odniesieniu do Sejmu i Senatu ten tryb regulować ma Regulamin Sejmu i Regulamin Senatu. Zgodnie z art. 202a Regulaminu Sejmu "Informację publiczną Kancelaria Sejmu udostępnia poprzez ogłaszanie dokumentów i innych informacji w Systemie Informacyjnym Sejmu". W ten sposób ów "System Informacyjny Sejmu" jest odpowiednikiem Biuletynu Informacji Publicznej, o którym mowa w ustawie o dostępie do informacji publicznej. Ani Konstytucja, ani ustawy, ani Regulamin Sejmu nie przewidują sytuacji, w której państwo polskie będzie przez kontrolowane przez siebie ośrodki informacji promowało produkty i usługi jakiegokolwiek przedsiębiorcy. Tymczasem na wszystkich stronach Sejmu umieszczono znak towarowy spółki Twitter Inc. Okazało się, że w związku z żałobą ten znak jest dziś nawet wyraźniej promowany, ponieważ jako jedyny element strony nie zmienił swojej intensywnie niebieskiej barwy. To zaś kolejny przykład antydemokratycznego działania mojego państwa, które sprowokowały mnie do uruchomienia akcji pod kryptonimem "Szklana kula CBA".

Wniosek o dostęp do informacji publicznej via Twitter

Logo Twittera w koronie i na tarczy heraldycznejDowiemy się, czy w Polsce da się skutecznie złożyć wniosek o dostęp do informacji publicznej poprzez Twittera. Właściwie, to jestem przekonany, że się da. Właśnie taki wniosek złożyłem. Złożyłem wniosek do Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów wysyłając "na konto UOKiK" wniosek o treści "@UOKiKgovPL Oto wniosek o dostęp do informacji publicznej: kto w imieniu UOKiK (proszę podać imię i nazwisko) zawarł umowę ze spółką Twitter". Nie wiem, jak długo zajmie UOKiK-owi odpowiedzenie na wniosek. Urząd powinien odpowiedzieć "bez zbędnej zwłoki". Oczywiście ustawa mówi, że nie później niż 14 dni. Potem złożę skargę na bezczynność administracji publicznej do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego. To nie obywatele są kłopotem. Kłopotem jest to, że administracja publiczna staje przed problemami, które sama administracja publiczna generuje.

UOKiK podnosi stawkę i nieuprawniona pomoc publiczna dla amerykańskich spółek oferujących "media społecznościowe"

Komisja Europejska ma kłopot, bo nie wie, co ma zrobić z dominacją amerykańskich spółek na rynku cyfrowym. Zastanawiają się tam mądre głowy, czy raczej zacząć regulować te amerykańskie spółki w internecie, czy raczej wspierać spółki europejskie. A kiedy dziś, w ramach Rady ds Cyfryzacji przy MAiC proponowałem, by w kwitach przedstawiających problemy do dyskusji wrzucić też problem nieuprawnionej pomocy publicznej państwa i by zwrócić uwagę Komisji Europejskiej, że sama promuje (w sposób nieuprawniony, jak uważam) owe amerykańskie spółki, to akurat dziś Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów postanowił odpalić swoje "oficjalne konto" na Twitterze. Takie gry lubię. Przy stoliku siedzą sami twardziele i UOKiK podnosi stawkę.

Raport cząstkowy z realizacji operacji o kryptonimie "Szklana kula CBA"

Szklana kula CBAZnamy odpowiedź na interpelację poselską w sprawie wykorzystywania przez rząd "mediów społecznościowych". Jeśli rząd mógł tak "odpowiedzieć" posłowi, to jest to trochę policzek dla obywateli. Te "media społecznościowe" są tematem poruszanym w tym serwisie, ponieważ wiąże się on zarówno z kwestiami dostępu do informacji publicznej, ale też z konstytucyjnymi zasadami praworządności i legalizmu, a także z zasadą równego traktowania wszystkich przez władze publiczne (czyli z zakazem dyskryminacji). Do tego oczywiście dochodzi zasada budowania zaufania obywateli do państwa (co z kolei jest elementem demokratycznego państwa prawnego, jakim - wedle Konstytucji RP - jest ponoć Rzeczpospolita Polska), a także kwestia racjonalnego gospodarowania środkami publicznymi. W ramach swojej publicystyki i tektoniki społeczeństwa obywatelskiego wysłałem do Centralnego Biura Antykorupcyjnego wniosek o dostęp do informacji publicznej. Otrzymałem (wstępną) odpowiedź, która stanowi niejako "otwarcie" "dialogu" w powyżej zasygnalizowanych sprawach. Nie chodzi w nim o ową "szklaną kulę" (co, jak się wydaje, zaczyna docierać już do CBA). Chociaż CBA postanowiło "przedłużyć" ostateczną odpowiedź na wniosek (ustawa daje pewne możliwości w tym względzie), to otrzymane już z CBA pismo daje podstawę do rozpoczęcia dalszych działań.

NSA oddalił kasację w sprawie skargi dot. dostępu do treści "Przeglądu legislacyjnego"

Wczoraj Naczelny Sąd Administracyjny rozpatrywał skargę kasacyjną związaną z postępowaniem o udzielenie informacji publicznej, a dotyczącej... "Przeglądu legislacyjnego". Historia zaczęła się w tekście Czekamy na wolterskluwer.gov.pl, a materiały dotyczące kolejnych moich działań zebrałem w dziale Przegląd Legislacyjny. Niezależnie ode mnie Fundacja ePaństwo zawnioskowała potem o wskazanie podstawy prawnej, w oparciu o którą wydawany jest kwartalnik "Przegląd Legislacyjny", a także o udostępnienie wszystkich egzemplarzy kwartalnika "Przegląd Legislacyjny", które do chwili obecnej zostały wydane. W sprawie wniosku Fundacji ePaństwo wydał wyrok WSA w Warszawie, a po wyroku WSA sprawa trafiła do Naczelnego Sądu Administracyjnego. NSA wczoraj oddalił skargę kasacyjną Fundacji (sygn. I OSK 724/14). Utrzymał się zatem wyrok Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego. W związku z tym mam takie niewinne pytanie: czy art 8 Prawa prasowego to wystarczająca podstawa, by Premier mógł być wydawcą tzw. brukowca?

Czerwone maki i wątek bawarski

Ponoć rząd bawarski "wyraził gotowość" przekazania praw autorskich na rzecz Polski do melodii pieśni "Czerwone maki na Monte Cassino". W doniesieniu serwisu Deutsche Welle czytam nawet o "uwolnieniu praw autorskich". Nie wiem, jak by miało wyglądać owo uwolnienie, ponieważ nie znam drogi do uzyskania takiego skutku (chyba, że melodia stanie się materiałem urzędowym i w ten sposób "nieutworem"). Natomiast ową deklarację odnotowuję, ponieważ w serwisie pisałem o historii "Czerwonych maków" w kontekście "wydania" płyty przez Kancelarię Prezydenta i publikowaniem plików mp3 na prezydenckich stronach. Wówczas przejrzałem umowy, jakie zawierało Biuro Bezpieczeństwa Narodowego, a które to umowy nie wyszczególniały nawet nazw publikowanych utworów, jak też artystycznych wykonawców tychże.

Wniosek o zbadanie konstytucyjności ustawy o dostępie do informacji publicznej: nie boimy się dyskutować o ustroju państwa?

Dziś na pierwszej stronie Dziennika Gazety Prawnej pojawił się tekst na temat możliwości reprezentowania I Prezesa Sądu Najwyższego w postępowaniu przed Trybunałem Konstytucyjnym przez radcę prawnego z prywatnej kancelarii. Temat związany jest z tematyką tego serwisu, ponieważ chodzi o postępowanie z wniosku I Prezesa SN dotyczącego ustawy o dostępie do informacji publicznej. Zresztą - fakt, że zmodyfikowany wniosek złożono na papierze firmowym kancelarii odnotowałem już w poprzednim tekście: Nowe pisma procesowe w sprawie K 58/13 (zatem to kontynuacja podjętego już wcześniej tematu). Dziś w tej sprawie mamy zaś coś na kształt ustrojowej debaty publicznej. To chyba dobrze, prawda?